• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nerwy "Tygrysa"

9 kwietnia 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 
20 kwietnia, a więc za niespełna dwa tygodnie, w gdańskiej hali "Olivia" ma się odbyć walka Dariusza Michalczewskiego z Joeyem de Grandisem w obronie tytułu zawodowego mistrza świata wagi półciężkiej wersji WBO. Ten termin wyznaczono już dawno, jednak wcale nie jest pewne, że do pierwszego pojedynku "Tigera" na zawodowym ringu w Polsce w ogóle dojdzie! Wydaje się, że plany organizatorom mogło skutecznie pokrzyżować bankructwo Leo Kircha, niemieckiego potentata medialnego.

Zależność jest prosta. Champion, za pośrednictwem firmy Klausa-Petera Kohla, Universum Box Promotion z Hamburga, jest związany umową z kodowaną stacją Premiere, która miała wyprodukować sygnał z show w Gdańsku. W Premiere z kolei decydujący głos należał do Leo Kircha, od kilku dni pierwszego bankruta Europy. Ten fakt został ogłoszony wczoraj na konferencji prasowej w Monachium.

- Jesteśmy przerażeni tym, co się dzieje. Jednak to, że upada taki gigant, nie musi oznaczać jego końca - mówi Andrzej Grajewski, właściciel firmy J.A.G. Sport Marketing z Hanoweru, menedżer Michalczewskiego. - Może to być drugi początek tej firmy lub jej zagłada - dodaje.

Nieoficjalnie mówi się, że zarówno Grajewski, jak i podchodzący bardzo osobiście do walki w swym rodzinnym mieście Michalczewski, zainwestowali w jej organizację ogromne pieniądze. W przypadku "Grajka" mówi się o kwocie rzędu miliona marek. - To, ile zainwestowaliśmy, to sprawa moja i Darka. Najważniejsze jest to, by spokój zachowała Telewizja Polska. To prawdziwi profesjonaliści - chwali TVP Grajewski.

Sam Michalczewski próbuje skupić się na treningach. Trudno mu jednak zachować spokój w sytuacji, gdy wie, że przygotowuje się do pojedynku, którego może nie być. - Ludzie, cały czas czekam na to, co się wydarzy. Jestem jednak dobrej myśli. Nie obchodzi mnie to, kto wyprodukuje sygnał z walki. Dla mnie najważniejsze jest to, że pojedynek się odbędzie - przekonuje zdeprymowany "Tygrys".

Telewizja publiczna trzyma fason. Mimo niepomyślnych wieści docierających zza zachodniej granicy, TVP jest skora do transmitowania przedsięwzięcia. - To, czy będziemy współpracować z Premiere wyjaśni się w ciągu najbliższych 48 godzin. Wiem, że grupa Kircha otrzymała gwarancje rządowe, więc może to jednak będą oni - twierdzi Robert Wichrowski, szef sportu w TVP 1. - W przeciwnym wypadku wszystko wskazuje na publiczną ZDF. Tak czy owak, jesteśmy w stanie nabyć za kilkadziesiąt tysięcy dolarów licencję tej walki. Produkcja wyniesie drugie tyle - dodaje.

Szefowie z Woronicza są pewni, że pierwsza walka medialnego Michalczewskiego przyniesie ich firmie spore zyski. TVP nie ma jednak zamiaru pokrywać kosztów gaż pięściarzy. Te mają pochodzić od sponsorów. Być może dlatego mówi się, że mistrz świata mógłby wziąć pod uwagę rezygnację z pewnej części honorarium.

W tej niepewnej sytuacji każdy patrzy do swej kieszeni. Na to, ile w nich zostało szczególną uwagę zwracają sponsorzy, którzy zainwestowali w przedsięwzięcie horrendalne sumy. Spokojnie sytuacji przygląda się Toyota Motor Poland. Szefowie firmy odmówili wsparcia walki przed trzema tygodniami. Ich zdaniem - niektórym boks kojarzy się ze sportem, innym z mordobiciem. W firmie twierdzą, że być może nie wszyscy chcieliby oglądać zakrwawione spodenki boksera z logo firmy. Z propozycji mecenatu nie zrezygnował natomiast Roman Walder, chwaszczyński dealer Toyoty, a prywatnie fan i bliski znajomy Michalczewskiego. Firma Waldera została oficjalnym przewoźnikiem zawodników. Bokserzy będą mieli do dyspozycji toyoty camry i lexus z kierowcami. Logo firmy Toyota-Chwaszczyno ma się także znaleźć na kostiumach bokserów. - Nie chcę brać pod uwagę faktu, że walka się nie odbędzie. Zainwestowaliśmy w to ogromne pieniądze - twierdzi Walder.

Konsternacja panuje także w firmie Cedat (producent Cekolu), która jest kolejnym sponsorem walki. - Agencja Sap-Press, z którą podpisywaliśmy umowę jeszcze nas nie poinformowała o mogących wystąpić kłopotach - mówi Anna Pielak, prezes firmy. - Jeśli jednak dotyczą one tylko rynku niemieckiego, a pojedynek zostanie pokazany w telewizji polskiej, to na pewno nie podejmiemy żadnych kroków w celu renegocjacji umowy. W tej chwili jesteśmy bowiem ukierunkowani na rynek polski - zapewnia pani prezes.

Wszyscy zatem drżą, gdyż Niemcy mają manko w kasie. Całkiem możliwe, że - z wyjątkiem samego Michalczewskiego - boją się nie odwołania pojedynku w Gdańsku, lecz utracenia olbrzymich pieniędzy.

Krystian Gojtowski
Głos Wybrzeża

Opinie (14) 1 zablokowana

  • dp Joanny

    Jesli tak to daj mu d.py.he.he ha

    • 0 0

  • do hegemona

    stary twój poziam mnie poraził, świetnie, że zabrałeś głos w dyskusji, bez twojej cennej uwagi to nie byłoby to! miejmy nadzieje, że nie omieszkasz wypowiedzieć się w przyszlości także w innych sprawach.

    do REDAKCJI

    nierzadko cenzurujecie/usuwacie niektóre wypowiedzi(niekiedy to chyba dobrze) czemu zostawiliscie wypowiedz takiego bałwana?!? przeoczenie? - mam nadzieję!

    • 0 0

  • Do Hegemona

    Dowcipny jesteś, chłopaczku. Z pewnością Darek jest lepszy od Ciebie, cieniasie.

    • 0 0

  • Cenzura

    Troche nie natemat, ale, czy naprawde trudno jest dodac portalowi o tak duzej ogladalnosci pare regexpow itp funkcji ktore automatycznie cenzurowaly by tekst? Mysle ze taki skrypcik zadowolil by wielu a naepno poirytowanych Rzeznikiem wszelkimi odmianami fanow xxx-ow yyy-ow fff-ow i tym podobnych meneli.

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane