• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nie zabieraj piskląt z lasu

Michał Sielski
29 czerwca 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Dlaczego w lesie śmierdzi padliną?
Jaskółkom też zdarza się wyskoczyć z gniazda, ale nie oznacza to, że trzeba je zabierać. Jaskółkom też zdarza się wyskoczyć z gniazda, ale nie oznacza to, że trzeba je zabierać.

"Pisklę wypadło z gniazda, jest bezbronne, bo jeszcze nie lata, kwili z głodu i patrzy błagalnymi oczkami." Na taki widok wiele osób podejmuje najgorszą z możliwych decyzji - zabiera pisklaka, by mu "pomóc". - Niewielu z nich uda się tę pomoc przeżyć - ostrzegają eksperci. - Jeśli ktoś nie ma czasu, by poczekać i sprawdzić czy w pobliżu nie ma rodziców ptaka, lepiej zostawić go na miejscu.



Późną wiosną i latem bardzo dużo ptaków opuszcza gniazda. Nie tylko w lesie, można też spotkać je na łąkach, a nawet osiedlowych trawnikach. Odruch serca, który wielu osobom nakazuje takiemu ptakowi pomóc, najczęściej kończy się jednak tragicznie.

- Niewielki odsetek najmniejszych, jeszcze nieopierzonych piskląt udaje się nam uratować. Niestety często ludzie zabierają je zupełnie niepotrzebnie. Nie każdy ptak, który jeszcze nie umie latać, potrzebuje pomocy - podkreśla Andżelika Grochowska z Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Ptaków i Drobnych Ssaków "Ostoja".

Do współfinansowanego także przez Gdańsk ośrodka trafiają ptaki z Trójmiasta i okolic. Tygodniowo ok. 15 sztuk, ale telefonicznych zgłoszeń jest trzykrotnie więcej. Sęk w tym, że większość ze zgłaszających jest zdecydowanie nadgorliwych. Według ostrożnych szacunków nawet 90 proc. przyniesionych do ośrodka ptaków, powinno zostać w lesie.

- Najlepszym przykładem jest kos, który z gniazda wychodzi długo przed tym, zanim nauczy się latać. Jest to dla niego szkoła życia, z resztą jako dorosły też bardzo dużo czasu spędza biegając, a nie latając. I nagle pojawia się dobry człowiek, który mu tę naukę przerywa i chce pomóc... To może skończyć się tragicznie - podkreśla Andżelika Grochowska.

Jej słowa potwierdzają też inni ornitolodzy, którzy zwracają uwagę, że ptaki często szybko opuszczają gniazdo, by nie paść ofiarą drapieżnika.

- To strategia antydrapieżnicza. Załóżmy, że w gnieździe są trzy młode. Wystarczy, że drapieżnik znajdzie gniazdo i ma "talerz z sytym obiadem". Trójka ptaków w rozproszeniu, poza gniazdem, będzie miała większe szanse na przeżycie. Nie bądźmy jednym z drapieżników, nie pomniejszajmy szansy na przeżycie naszym skrzydlatym przyjaciołom - apeluje Ewelina Sobańska, która ptaki obserwuje głównie w Lasach Oliwskich.

Pamiętajmy, że niektóre ptaki wychodzą z gniazd długo przed tym, zanim nauczą się latać. Żurawie wykluwają się z jaj zniesionych w płytkim dołku i gdy tylko pisklę się wykluje i wyschnie, przez dwa, trzy dni tkwi w bezruchu. W tym czasie rodzice karmią je owadami, często zostawiając same. Dopiero później ich pociecha rusza na pierwszy spacer i niezdarnie drepcze po łąkach. Nie potrzebuje żadnej ludzkiej pomocy, choć może się przewracać i na pierwszy rzut oka wyglądać na wycieńczone. Najlepsze co możemy w takiej sytuacji zrobić - do dać mu święty spokój.

Idziesz do lasu? Nie bądź jak zwierzę!

Lato (przynajmniej kalendarzowe) w pełni, coraz więcej osób wybiera się na spacery do lasów, okalających Trójmiasto. Zaczynamy więc cykl tekstów o zachowaniu w lesie. Przypominamy, że to my - ludzie - jesteśmy tam gośćmi i powinniśmy dostosować się do reguł, jakie od lat ustalają zwierzęta.

Opinie (128) 3 zablokowane

  • Kilka błędów (7)

    Pozwolę sobie kilka rzeczy sprostować pod zdjęciami.

    Jaskółkom też zdarza się wyskoczyć z gniazda, ale nie oznacza to, że trzeba je zabierać". Dymówki albo wypadają z gniazd, bo jest ich np. za dużo, a gniazdo jest za małe (wtedy często mamy trupa na miejscu, bo to upadek z dużej wysokości), albo są już na tyle duże, że po prostu opuszczają gniazda i uczą się szkoły życia. Przez kilka pierwszych dni powracają w okolice gniazda na noc.

    "Małe Kosy jak tylko staną na nogi, same ruszają nieporadnie na poszukiwanie pożywienia". Opuszczają gniazda i pozostają pod opieką rodziców. Co to oznacza? Siedzą na ziemi, w zaroślach itp. raz na jakiś czas odzywając się, żeby rodzic wiedział, gdzie są. Na ogół jest to kilka osobników, które trzeba nakarmić, więc trochę czasu mija zanim przyleci rodzic. Jeżeli znajdujemy się kilkanaście metrów od małego ptaka, to nie ma szans, żeby rodzic przy nas do niego podleciał.

    "Często wystarczy wziąć pisklę na ręce, by nie miało ono już szans na akceptację rodziców i przeżycie". To jest już jakaś totalna brednia. Jeżeli grzebalibyśmy przy gnieździe ukrytym w krzewie, to owszem, czasami zdarza się, że ptaki na wczesnym etapie lęgów porzucają je. Ptaki mają słabo rozwinięty zmysł węchu, więc nie porzucą swojego potomstwa po tym, jak weźmiemy je do ręki. Tak robią ssaki np. sarny - młodych saren nie wolno dotykać!

    "Najczęściej najlepsza pomoc dla ptaków, to po prostu ich dokarmianie". Tak nam się tylko wydaje. Przy karmnikach spotyka się wiele różnych gatunków, które normalnie nie mają ze sobą styczności. Tu następuje rozprzestrzenianie się chorób, wirusów, zwłaszcza przy dodatnich temperaturach powietrza. Dokarmianie ptaków pozwala nam je lepiej poznać, a to co znane, staje się kochane i pojawia się chęć chronienia. To oczywiście ma wiele zalet, ale też i skutki uboczne np. zabieranie młodych ptaków z ich naturalnego środowiska. Pomaganie ptakom, to np. nie wyrywanie wszystkich chwastów z ogrodów, sadzenie drzew i krzewów owocowych, nie zabieranie wszystkich owoców, rozwieszanie budek lęgowych, w miejscach, gdzie nie ma naturalnych dziupli lub tam, gdzie przeprowadzono ocieplanie budynku - wtedy możemy pomóc wróblom, jerzykom, pustułkom.

    • 32 2

    • redakcja 3 miasto (2)

      Ewelina ma racje pod zdjęciami są brednie ;) Czemu wy notorycznie robicie katastrofy z naszych wypowiedzi .. przecież to aż strach udzielać wam wywaiadow czy komentować jakieś zdarzenia. Ewelina puść autorowi poprawki na e maila.

      • 2 2

      • Pytanie do Ciebie KB (1)

        zatem po co się wypowiadasz? Jeśli za darmo dajesz wypowiedzi komercji - trąci frajerstwem. Jeśli za tandem, no sorry ale winna jesteś sobie, że się łasiz na siano.

        • 2 3

        • Cóż

          nie tylko kasa się liczy... zwłaszcza w tematach przyrodniczych. Lepiej żeby wypowiadały się osoby kompetentne niż ludzie mieli błędne pojęcie albo słuchali tych co maja kase i interes do zrobienia.

          • 2 1

    • Lubie zwierzęta, ale nie znoszę obrońców zwierząt (2)

      Koleś pisze o zwierzętach, które nikogo nie obchodzą, chce pomóc, pewnie stoczył bój w redakcji, żeby o takich bzdurach pisać, ale te świętoszkowate wariatki nie widzą tego, że on chce im pomóc tylko się jeszcze na gościu wyżywają.

      Żebyście się bździągwy nie zdziwiły, że jeszcze coś o waszych ptaszyskach czy innych koteckach napisze

      • 4 4

      • bździągwa to może ty jesteś (1)

        Wypowiedzi zacytowanych pań z wykształceniem "biolog" to nie wypowiedzi obrońców zwierząt ... Art napisany z inicjatywy redakcji popełnione są błędy chyba głupoty należy piętnować ?

        • 2 2

        • tylko że ten wielki elaborat pani powyżej

          nie poprawia błędów, tylko wskazuje teksty "a czasami może być inaczej" - to są właśnie brednie i dzielenie włosa na czworo, bo czasami to ludzie nie mają jednej ręki...

          • 1 1

    • Super wpis, dzięki! Pozdrawiam!

      • 0 0

  • @Michał Sielski

    Super, że ktoś tak łopatologicznie to wytłumaczył!! :)) Dzięki w imieniu przyrody!

    • 10 2

  • wszystko przez pańcie i ich psy i koty (3)

    paskudzą chodniki i trawniki, rozpowszechniają pchły i kleszcze. Właśnie przez te pańcie z psami i kotami kleszcze przeżywają swój boom.

    • 10 11

    • (2)

      Gdzie ci koty paskudzą, misiu ? Kot nie narobi na środku chodznika.

      • 6 5

      • misiu

        to ty mało wiesz o kotach. Co prawda kot nie zrobi klocka wielkości ludzkiego (nie ten rozmiar bydlęcia), ale potrafi się sfajdać na środku chodnika, czego byłem nie raz - nie dwa świadkiem.

        • 4 5

      • Koty

        Kot nie narobi w srodku chodnika ,ale załatwia się w piaskownicach i przydomowych ogródkach.Wystrzelać wszystkie dzikie koty na osiedlach!!!!

        • 0 4

  • Jak tu wierzyć w propagandę (2)

    kiedy propaganda nie mówi co się potem dzieje z pisklakami?

    Do gniazda przyfruną?

    Wdrapią się?

    Mama je znajdzie i w pysku przewiezie do domu?

    Lis je zje?

    Zamiast odpowiedzi jest tylko krytyka, pouczanie, sztorcowanie, uświadamianie.

    • 6 5

    • zielona propaganda

      wierz tylko w to

      • 0 0

    • Owe pisklaki (czy może częściej- podloty)- schowają się tam, gdzie są, podfruną, wskoczą wyżej, rodzice do nich podlecą i dokarmią, itp. Wiele z nich jednak padnie ofiarą lisów, kotów, psów, kun, łasic, itp. W tym sęk: przeżywalność ptaków w 1 roku ich życia jest b. mała (dlatego wykluwa się ich tak wiele), więc jeśli z lęgu 10 sikorek przeżyją 2, a my jedną z tych dwóch zabierzemy do domu i, chcąc jej pomóc, odetniemy od naturalnego środowiska, to robi się to jeszcze bardziej nieciekawe. Trzeba pozwolić im podjąć ryzyko. Pomóc można np. podsadzając na pobliski krzaczek, ale tylko wtedy, jeśli rzeczywiście rodzice będą w stanie tego ptaka tam znaleźć. W naturalnych warunkach nieruchomy podlot jest trudny do zauważenia, więc też nie jest taki całkiem bezbronny poza gniazdem...
      Wiele zależy od ptaka, na którego trafimy. Jeśli jest to kawka, to prawie nigdy nie ma sensu jej ruszać- to ptaki bardzo zżyte, pilnujące młodych, będące w stanie przegonić drapieżnika. Jaskółki czy jeżyki bardzo trudno jest odkarmić, wymagają specyficznych warunków.
      Wiele zależy od wieku ptaka- to można ocenić po piórach: jeśli ma już sterówki i lotki, to najprawdopodobniej już trochę podlatuje i wtedy zostawmy go tam, gdzie jest (chyba że jest ranny).
      Pomagając na inne sposoby, też dobrze jest to robić fachowo: nie karmić ptaków chlebem, robiąc budki lęgowe, poczytać o preferencjach różnych gatunków (np. sikory przenoszą dużo pasożytów i ich sukces lęgowy oraz zdrowie piskląt zależą od stworzenia warunków, w których te pasożyty będą się gorzej rozwijać), itp.

      PS Przetrzymywanie w domu dzikiego zwierzęcia jest niezgodne z prawem, więc jeśli już ktoś uzna, że pomoc ludzka jest niezbędna, niech się kontaktuje z Ostoją chociażby, zamiast myśleć: "o, wychowam pisklaka, jakie to słodkie i trendy"...

      • 1 0

  • Ok

    Jak teraz zobaczę jakieś nieopierzone piskle na środku chodnika lub jezdni to już wiem co zrobię - pójdę dalej, albo poczekam na naleśnika z niego.
    Dzięki za radę Wujku Dobra Rada.

    • 2 4

  • (3)

    Gadanie srutu tutu prawda jest taka, że jak się już takiego pisklaka zobaczy, to tak jakby go złapał drapieżnik. Można odejść, ale jakiś bezpański pies, lub kot może go po tej wizycie odnaleźć.

    • 6 2

    • (2)

      Zresztą da się takiemu zmielone robaczki, ze sklepu wędkarskiego, lub spreparowany pokarm i hej ho rośnie jak na drożdżach. Później można być dumnym jak paw, że się wychowało takiego zuch pisklaka.

      • 4 0

      • (1)

        to ironia?

        • 0 0

        • Może Aronia?

          • 1 0

  • dobrze, nie zabiorę

    bo zazwyczaj zabieram...

    • 4 0

  • ja staram się omijać szerokim łukiem wszelkiego rodz, śmierdzace kociary ! (1)

    kochasz koty lubisz je karmić weż sobie z pięć do domu ! ,ja tak trzymam psa ! nie uszczęśliwiaj swoją pasją i swoim hobby innych , może oni lubią akurat co innego ...

    • 9 7

    • Jak nie koty to...

      Na brodvinie jakis matol wytrol kirdys koty w 2 sasiednich blokach.Efekt-po paru dniach mieli tam szczury.Pozniej koty wrocily i szczorow nie ma...Ps.-niektore kociary tez potrafia przegiac z ta ilascia inwentarza

      • 0 0

  • Dzięki (2)

    za ten artykuł, przynajmniej trochę uspokoiliście moje wyrzuty sumienia, po tym, jak ostatnio nie wzięłam pisklaczka do domu ;)

    • 6 0

    • Moje też, widziałem takiego milusiego małego wróbelka, który skakał sobie nieporadnie przy chodniku i specjalnie nie przeszkadzała mu moja obecność, przyglądałem się mu z odległości na oko z 50 cm. Martwiłem się, że może wypadł z gniazda i miałem wyrzuty, że nie pomogłem. Ale jakiś czas temu widziałem podobnego i zauważyłem, że jednak potrafią latać :)

      • 2 0

    • ja zawsze rozjeżdżałem te pstaszki rowerem, teraz ich nie będę trącał

      niech inni zadepczą

      • 0 1

  • Andżelika Grochowska

    A co to za dziwne imię? Nie lepsze było by Dżesika?

    • 3 6

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane