- 1 Będzie 500+ dla małżeństw ze stażem? (455 opinii)
- 2 Szybko odzyskali skradzione auto (47 opinii)
- 3 "Bilet miejski" bez zniżek dla seniorów (193 opinie)
- 4 Tak wybuchł pożar w Nowym Porcie (280 opinii)
- 5 Karne kupony za niewłaściwe parkowanie (169 opinii)
- 6 Wznowili drogi remont po pół roku przerwy (67 opinii)
Od Klawittera, przez Schichaua i Lenina do dziś
Dla większości Stocznia Gdańska. Dla niektórych jeszcze dawna Stocznia im. Lenina. A co było wcześniej? W tym miejscu większość z nas zaczyna mieć problem.
Budowanie wszystkiego, co pływa, ma na terenie Gdańska tak długą historię, jak samo miasto. Historia nowoczesnego budownictwa okrętowego w Gdańsku wiąże się jednak z kilkoma pokoleniami rodu Klawitterów. Już w 1712 roku gdańskie rejestry cechowe wymieniały szkutnika o takim właśnie nazwisku. Musiało jednak minąć jeszcze sto lat, aby w 1827 roku Jan Wilhelm Klawitter mógł założyć nowoczesną stocznię nad Motławą.
W tym czasie w Gdańsku trudno byłoby znaleźć osobę, która wiedziałaby więcej o nowoczesnym przemyśle stoczniowym. Jan Wilhelm wrócił bowiem dopiero co z długiej podróży po najlepszych zakładach produkcji statków w Anglii.
Niedługo potem pochylnie prężnego zakładu działającego na Brabancji (teren nad Motławą przy ul. Stara Stocznia) zaczęły opuszczać piękne i szybkie fregaty. W 1840 roku Klawitter zbudował pierwszy gdański parowy bocznokołowiec.
Działalność gdańskich przedsiębiorców zwróciła uwagę przedstawicieli pruskich władz wojskowych. W 1844 roku, nad Martwą Wisłą rozpoczęto budowę stoczni królewskiej. I dopiero w tym miejscu możemy mówić o początkach późniejszej "Kolebki Solidarności".
Z początku powoli, z latami zaś coraz szybciej rozrastająca się Stocznia Królewska wyspecjalizowała się w budowie średniej wielkości jednostek dla potrzeb pruskiej marynarki. Jej produktem specjalnym były żaglowo-parowe kanonierki i fregaty. W latach 1868 - 1875 zaprojektowano i zbudowano tu między innymi pierwszy niemiecki pancerny okręt z napędem śrubowym - korwetę "Hansa".
- Wygrana wojna francusko-pruska, a co za tym idzie kontrybucja i przypadająca na lata 90. XIX wieku, likwidacja miejskich umocnień, pozwoliła w tym czasie na gwałtowną rozbudowę stoczni - mówi Marcin Stąporek, archeolog, zajmujący się na co dzień badaniem dziejów Gdańska. - W ten sposób, w krótkim czasie - na terenach, znajdujących się za dzisiejszą bramą nr 1 i nr 2 - powstała Stocznia Cesarska, czyli nowoczesny, państwowy zakład przemysłowy, zajmujący się w tym czasie w zasadzie tylko produkcją zbrojeniową.
Rosnąca w siłę Stocznia Cesarska i coraz śmielsze poczynania kolejnych Klawitterów, którzy świetnie czuli się w warunkach ostrej walki kapitalistycznej drugiej połowy XIX wieku, sprawiły, że Gdańskiem zainteresował się elbląski potentat produkcji stoczniowej, Ferdynand Schichau.
Schichau, podobnie jak J.W Klawitter, odbył praktyki w Anglii, aby w 1837 roku otworzyć w Elblągu warsztat budowy maszyn, który cztery lata później rozpoczął produkcję stoczniową. W 1857 roku przedsiębiorca zbudował swoją pierwszą stocznię. Oprócz statków z jego fabryk wychodziły także parowozy. Co ciekawe, choć elblążanin był prawdziwym rekinem kapitalizmu, miał jednak ludzką twarz. Bardzo dbał o warunki socjalne swoich pracowników: budował osiedla pracownicze i dopłacał im do kasy chorych.
Od 1877 roku firma Schichaua specjalizowała się w budowie torpedowców i niszczycieli, które pruski fabrykant sprzedawał na cały świat. Wraz z coraz większymi zamówieniami rządowymi, marzyła mu się stocznia, mogąca budować transoceaniczne liniowce i wielkie pancerniki. Ponieważ takich jednostek nie można było budować w Elblągu, jego wybór padł na Gdańsk.
14 lutego 1889 roku Schichau wykupuje 50 hektarów bagnistej ziemi w pobliżu Stoczni Cesarskiej (okolice dzisiejszej bramy nr 3 Stoczni Gdańskiej i tereny między Martwą Wisłą a ul. Jana z Kolna, aż do granicy ze Stocznią Północną) i uruchamia tu oficjalnie w 1893 roku imponującą stocznię. Wcześniej jednak musi nawieźć - przy pomocy specjalnej kolejki linowej - na teren przyszłego przedsiębiorstwa 200 m sześc. piasku i zniwelować kilka wzgórz, które znajdowały się w rejonie dzisiejszej Bramy Oliwskiej i Placu Zebrań Ludowych.
Tuż przed pierwszą wojną światową gdańska Stocznia Schichaua należy do dwóch największych stoczni w Rzeszy - mógł się z nią równać jedynie szczeciński Vulcan. Jej sześć pochylni opuszczają w miarowym tempie kolejne wielkie statki pasażerskie i okręty wojenne. Na ponad 200-metrowych pochylniach powstawały giganty - liniowiec pasażerski Columbus o pojemności około 33 tys. BRT i krążownik liniowy Graf Spee o wyporności ponad 30 tys. ton. W tym czasie w Stoczni Cesarskiej na wodę spływają masowo całkiem zaawansowane technicznie U-Booty.
- Traktat Wersalski i powstanie Wolnego Miasta pod kontrolą Ligi Narodów spowodowały zmierzch wielkiej produkcji stoczniowej w Gdańsku. Po wielu perturbacjach, w latach 20. XX wieku, w miejsce Stoczni Cesarskiej zaczęła działać kosmopolityczna Stocznia Gdańska, a koncern Schichaua został przejęty przez państwo niemieckie, aby tuż przed II wojną światową stać się ważnym gdańskim przyczółkiem III Rzeszy - mówi Marcin Stąporek. - Renesans produkcji okrętowej w Gdańsku przyniosły dopiero lata powojenne, kiedy z obu zakładów, zwanych początkowo "Stocznią nr 1" i "Stocznią nr 2", powstało jedno przedsiębiorstwo. To właśnie ono po latach stało się "Kolebką Solidarności".
- Marek Gotardm.gotard@trojmiasto.pl
Opinie (62) 7 zablokowanych
-
2009-08-26 00:31
Co ja slysze? (1)
Na ponad 200-metrowych pochylniach powstawały giganty - liniowiec pasażerski Columbus o pojemności około 33 tys. BRT i krążownik liniowy Graf Spee o wyporności ponad 30 tys. ton. W tym czasie w Stoczni Cesarskiej na wodę spływają masowo całkiem zaawansowane technicznie U-Booty. NO TO MAMY SIE CZYM POCHWALIC PRZED NIEMCAMI>
- 1 0
-
2009-08-26 12:54
....
ppo tych u bootach sa jeszcze slady.na 1 pietrze hali,tej samej w ktorej odbywaja sie koncerty i imprezy.:D
- 0 0
-
2009-08-26 07:55
200 m sześc. piasku ? (1)
Tyle to się na krzywą działkę budowlaną sypie, żeby wyrównać.
- 4 0
-
2011-03-19 15:26
200 milionów
200 milionów m3
- 0 0
-
2009-08-26 09:15
artykuł tendencyjny
jest to kolejny artykuł na tym portalu, w którym tendencyjnie przekazuje sie fałszywe tresci. Mianowicie chodzi o role kontrybucji nałozonej na Francje po wojnie 1870. Sugeruje sie że to dzieki tej kontrybucji czyli francuskim pieniadzom nastapił rozwój Gdanska. A mnie się zdaje ze ten rozwój nastapuje zawsze dzieki wysiłkowi mieszkańców
- 0 3
-
2009-08-26 10:23
Oto ciekawe powiedzonko z czasów Fryderyka II-Państwa posiadają armie-Królestwo pruskie zaś to Armia która posiada
państwo-znamienne nieprawdaż...-Gdańsk w tzw.Królestwie Prus spadł do roli prowincjonalnego miasta jakich było wiele-zdystansował go wó Zapaść ekonomiczna wiązała się z oderwaniem od Polski a "cerowana" była przez dziesiątkach lat wzmożonym rozwojem militaryzmu i administracji na terenie Gdańska-tak więc receptą na poprawę ekonomii było lokowanie kolejnych związków wojskowych(17 armia)- koszary dla nich rozrzucone po całym mieście warsztaty artyleryjskie, stocznie wojenne, fabryki broni(karabiny na Łąkowej choćby,stajnie ujeżdżalnie-kościół św.Stanisława we Wrzeszczu)-słowem zagonienie ludności do wysiłku którego celem były przyszłe wojny,podboje i zagłada państw i narodów.To i rozwój administracji-wszelkich mozliwych urzędów i ich delegatur sprawiało że Gdańsk Bóg wie jak się rozwinął-wszystko to jednak miały sfinansować kolejne pomyślne dla niemieckich najeźdźców podboje-stąd też ich ruina po I (kryzys światowy-sami właściwie wywołali-potem nie rozumiejąc czemu nagle w spacyfikowanej Rep.Weimarskiej nie mają pracy) i II wojnie światowej(odbudowa na koszt USA).Reasumując co Niemcy by ewentualnie Gdańskowi niby nie dali to w 1945 roku byli autorami całkowitej zagłady i nie na wiele da się zwalanie wszystkiego na ruskich bo od nich też nie można za wiele cywilizacji wymagać w takiej sytuacji jaka była ich udziałem od 1941.
Oczywiście nie zdejmując z Ruskich ich własnych niezaprzeczalnych win i haniebnych działań jakich się dopuścili...- 2 0
-
2009-08-26 10:25
cd.tytułu:zdystansował go nawet Szczecin :)
- 0 0
-
2009-08-26 10:41
Najlepszy okres funkcjonowania stoczni to okres kiedy stocznia nosiła zaszczytne imię Włodzimierza Lenina !
Nie tylko rozwój gospodarczy stoczni był w najlepszym rozkwicie, ale także wtedy Gdańsk nie kojarzył się szwabskim guwnem zza zachodniej granicy !!!
- 2 0
-
2009-08-26 23:45
ciekawe
"Co ciekawe, choć elblążanin był prawdziwym rekinem kapitalizmu, miał jednak ludzką twarz. Bardzo dbał o warunki socjalne swoich pracowników: budował osiedla pracownicze i dopłacał im do kasy chorych.
a ciekawe jest to że to nie był odosobniony przypadek a wręcz było to bardzo powszechne że kapitaliści dbali o swoich pracowników.
dochodziło nawet do tego że budowali szpitale dla rodzin swoich pracowników
ale socjalistyczna propaganda sprawiła że kapitalizm kojarzy sie tylko z wyzyskiem
owszem zapewne można podawać przykłady kapitalistów którzy wykorzystywali ponad miarę ludzi ale również można podawać przykłady wykorzystywania robotników przez socjalistów i stocznia w tym przypadku jest dobrym przykładem- 0 0
-
2009-08-29 17:40
"Wcześniej jednak musi nawieźć - przy pomocy specjalnej kolejki linowej - na teren przyszłego przedsiębiorstwa 200 m sześc. piasku i zniwelować kilka wzgórz, które znajdowały się w rejonie dzisiejszej Bramy Oliwskiej i Placu Zebrań Ludowych."
Po co kolejka? Tyle to można przewieźć taczką.- 1 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.