- 1 Twórca Amber Gold pisze list do dziennikarzy (144 opinie)
- 2 700 stoisk i 1 mln gości w Gdańsku (92 opinie)
- 3 Pierwsza maszynistka SKM w XXI wieku (183 opinie)
- 4 Sześciu poszukiwanych wpadło w dwa dni (73 opinie)
- 5 Zamkną przystanek SKM na pół roku (125 opinii)
- 6 Autobus nie przyjechał? Oddadzą za taxi (109 opinii)
"Ogórek" przyjechał 55 lat temu na mikołajki
W mikołajki, dokładnie 55 lat temu, Polska kupiła licencję na produkcję autobusów Škoda 706 RTO, które w Polsce znamy jako "ogórki". Na Pomorzu jeździło ich kilkaset.
Do Trójmiasta pierwsze ogórki przyjechały w 1960 r. Zapotrzebowanie na usługi transportowe było w owym czasie tak duże, że autobus międzymiastowy podróżował nie tylko na długich trasach. Od początku musiał też radzić sobie w komunikacji miejskiej.
Czytaj także: Gdański "ogórek" zyskał swojego "korniszonka"
Klapaki - jak nazywano modele z jednoskrzydłowymi, zatrzaskiwanymi drzwiami - jeżdżące w barwach Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Gdańsk-Gdynia (od 1974 r. WPK w Gdańsku) mogły pomieścić 42 pasażerów na stałych miejscach siedzących. Dla tzw. staczy pozostawała niewielka przestrzeń.
Szliśmy więc, tzn. jechaliśmy, z duchem czasu. Królem miast został ogórek mex, autobus produkowany w Jelczu od 1963 r.
- Przesiadając się z modelu 043 do Jelcza 272 MEX pasażerowie zyskali komfort wsiadania i wysiadania. Autobus miał już dwuskrzydłowe drzwi sterowane pneumatycznie. Z siedzeniem było gorzej. Wprawdzie mex mógł pomieścić dwukrotnie więcej pasażerów aniżeli jego międzymiastowy poprzednik, jednak na miejsce siedzące mogło liczyć tylko 28 z nich - mówi Wojciech Kamiński, kierownik zaplecza technicznego autobusów w gdańskim ZKM.
Rozwinięciem mexów były produkowane od połowy lat 60. przegubowce, model AP-02 i jego ulepszony następca Jelcz - 021. Ten drugi zabierał na pokład ok. 140 pasażerów (42 miejsca siedzące). Obie wersje ogórka przegubowego jeździły w barwach trójmiejskiego WPK.
- Z tymi barwami bywało różnie. Nie wszystkie autobusy WPK były czerwone. Zdarzało się, że zmieniały kolory powracając do bazy po tak zwanej naprawie głównej, przeprowadzanej zwyczajowo po ok. 3 latach eksploatacji. Remontami zajmowały się zakłady w Jelczu i Słupsku. Kiedy brakowało im czerwonej farby, wprowadzały innowacyjne rozwiązania. Przyjeżdżały więc do nas ogórki ciemnobrązowe, szare, a czasem takie z czerwonym pasem środkowym i kremowym dołem. Trafiały się nawet niebieskie, bardzo podobne do autobusów PKS - wspomina Wojciech Kamiński.
Remont kapitalny autobusy z Jelcza przechodziły po przejechaniu kilkudziesięciu tysięcy kilometrów. - Do wykonania bieżących napraw wystarczyły młotek i przecinak - śmieje się pan Wojciech. - Bo co w nich miało się psuć? Konstrukcja była bardzo prosta. Najczęściej psuła się drewniana podłoga. Deski gniły albo zwyczajnie pękały. Wiele do życzenia pozostawiały też blachy, dość łatwo ulegające korozji - dodaje ekspert z gdańskiego ZKM.
Ile ogórków przeszło przez ręce kierowców zatrudnionych w trójmiejskim WPK? - Co do rąk, to oczywiście miały one swoje znaczenie, bo przy braku hydraulicznego wspomagania układu kierowniczego kierowca nakręcił się wielkim kołem co niemiara, jednak warto też wspomnieć o lewej nodze. Niezsynchronizowana skrzynia biegów była zmorą kierowców. Każdorazowa zmiana biegu oznaczała konieczność dwukrotnego wciśnięcia pedału sprzęgła. Nie tylko w żartach praca kierowcy ogórka przyrównywana była do wiosłowania. Nie mogło też dziwić, że kiedy w schyłkowym okresie ogórków dostaliśmy kilka zmodernizowanych egzemplarzy z silnikami Liaza i hydraulicznym wspomaganiem układu kierowniczego, nasi pracownicy prześcigali się, żeby nimi jeździć - wspomina szef zaplecza technicznego ZKM w Gdańsku.
- Wszystkich autobusów nie sposób zliczyć, albowiem dane o taborze obejmujące okres od 1959 r. do połowy lat 80. nie są pełne. W roku 1975 mieliśmy ok. 400 ogórków, w tym 274 mexy. W całym ćwierćwieczu mogło być w Trójmieście ponad 500 legendarnych autobusów - podpowiada Krystian Jacobson, pasjonat historii trójmiejskiej komunikacji, współautor wydanego w czerwcu br. albumu "140 lat gdańskich tramwajów".
Miejskie ogórki są dziś prawdziwym białym krukiem. Zachowało się jedynie kilka egzemplarzy. Wiele miast cierpi dziś z tego powodu. Na początku lat 80., kiedy przedsiębiorstwa komunikacyjne masowo likwidowały wysłużone autobusy, nikt chyba nie przypuszczał, że ogórek mex stanie się w przyszłości perłą parku pojazdów historycznych.
- W Gdańsku mamy pięknie odrestaurowanego Jelcza 043, wyprodukowanego w latach 80., a do tego przyczepę PO-1, pieszczotliwie nazywaną korniszonkiem lub dosadnie - sodomką. O mexie możemy już tylko pomarzyć - dodaje Krystian Jacobson.
Opinie (66) 9 zablokowanych
-
2013-12-06 08:40
błąd (6)
W opisie zdjęcia jest błąd: to nie jest wnętrze dzisiejszego hangaru ETC, lecz wnętrze zajezdni autobusowej przy al. Hallera.
Odpowiedź redakcji:
Dziękujemy za sugestię. Treść została poprawiona.
- 8 4
-
2013-12-06 10:04
coś długo wam te poprawki zajmują
10:03
"Ogórki" w warsztatach naprawczych, mieszczących się dawnym hangarze lotniska na Zaspie.- 1 1
-
2013-12-06 10:10
a ja bym się kłócił,że to jednak hangar
proszę popatrzeć na dach
- 4 0
-
2013-12-06 11:45
uhm...
w nazewnictwie WPK zakład nr. 240
- 0 0
-
2013-12-06 20:48
błąd ? chyba błedem jest twierdzenie ze to nie hangar
prosze zwrócić uwagę na konstrukcję dachu to jest dzisiejsze ETC !!!!! NA HALLERA NIE MA TAK WYSOKICH HAL !!!
- 0 0
-
2013-12-06 21:29
SAM jesteś błąd
weź chłopie nie zabieraj głosu jak nie masz o czymś pojęcia. To jest hangar na zaspie i tam była przez jakiś czas zajezdnia.
- 0 0
-
2016-11-08 15:52
Hangar czy hala na Hallera?
- 0 0
-
2013-12-06 08:47
Dżwi były szczelne i nie wiało jak w póżniejszych automatycznie zamykanych
.......
- 5 0
-
2013-12-06 08:48
(3)
Nie było wspomagania, ogrzewania i tzw. przyklęku. Wózek z blizniakami nie mieścił się w drzwiach. Pań za kierownicą tez nie było widać. W lutym 1982 r. pierwszy raz usiadłem za kółkiem ogórka. Do dzisiaj pamiętam wszystkie szczegóły praktyki u p. Sokołowskiego na linii 150. Ludzie na siebie nie warczeli, starszym ustępowało się miejsca a emeryci i renciści nie byli roszczeniowi.
- 26 2
-
2013-12-06 12:50
(1)
W tym czasie panie nie mogły kierować samochodami ciężarowymi powyżej 3,5 t. dmc oraz autobusami. Wiązało się to z brakiem wspomagania układu kierowniczego.
Możemy teraz dyskutować czy było to słuszne, ale tak było w całej Europie.- 1 0
-
2013-12-06 20:52
Bo miejsce kobiety jest w kuchni !
?
- 1 3
-
2015-01-17 16:40
wspomaganie
Dziwne, tez jezdzilem "ogorkami" , ale wpomaganie bylo! Pneumatyczne , ale przy porzadnie przesmarowanych zwrotnicach i sprawnym rozdzielaczu dzieki duzej kierownicy funkcjonowalo
przyzwoicie. Byla tez krotka partia "ogorkow" ze wspomaganiem hydraulicznym, w nich kierownica byla mniejsza i "dwuszprychowa" a nie trzy- , jak w normalnych jelczach.- 0 0
-
2013-12-06 10:12
panie prezydencie Szczurek (1)
kiedy w Gdyni nowe autobusy bo mercedesy się trzymają na opaskach .
- 5 2
-
2013-12-06 11:50
Nie bedzie mercedesow
Beda boeingi
- 4 0
-
2013-12-06 10:16
świetny!
Super się nim jeździło beka do szkoły na przymorze ze stogów nim dojeżdżaliśmy z 62 jak remontowali ją. Niejeden z nas pamięta.
- 4 0
-
2013-12-06 10:56
Ogórki były spoko, najlepiej jechało się w przyczepce.
- 4 0
-
2013-12-06 11:07
Fajny autobus.
- 6 0
-
2013-12-06 11:13
Najlepszy autobus :)
Te autobusy były najlepsze i najpiekniejsze, szkoda, że juz takich nie robią.... Ech to były wspaniałe czasy....
- 8 0
-
2013-12-06 11:55
To nie koniec jego historii. W latach 1980-1990 tych wielu kupiło te autobusy i przerobili je na auta ciężarowe.
Tak zaczynał się Polski transport prywatny w szerszym zakresie.
Próbowano także z nich robić jeżdżące bary gastronomiczne , przez jakiś czas taki ogórek przyjeżdżał na targowisko w Gdańsku przy Elbląskiej.
Pętla główna WPK W Gdańsku znajdowała się tam gdzie dzisiaj do niedawna był parking Gildii wewnętrzny i obok parking płatny. Za mostkiem nad Radunią stały Ogórki PKS.
WPK zarządzało / dokł. WPGKiM / zarządzało autobusami trojlebusami tramwajami Gdańska Sopotu i Gdyni. Był jeden dyrektor itd. Pracownik i rodzina mieli darmowe bilety na cały w/w transport , firma miała swoje szkolnictwo , przychodnie i dbała o ludzi począwszy od
zaopatrzenia w ziemniaki czy cebulę po odzież roboczą.- 10 0
-
2013-12-06 12:00
Ja uwielbiałam podróżować "korniszonkiem"
czyli przyczepką do ogórka :-) Całe lata jako dziecko podróżowałam linią 139 ul. Kołobrzeską w Gdańsku. Dramat był, jak przyjeżdżał sam ogórek bez korniszonka, moi rodzice spóźniali się do pracy, bo ani ja, ani moje siostry nie chciałyśmy do niego wsiadać... Ech, to se ne vrati... :-)
- 4 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.