Najpierw twierdził, że oddał utarg, ponieważ grożono mu nożem. Później przyznał, że sam okradł sklep. Najdziwniejsze jest to, że wkrótce po zdemaskowaniu zrobił to jeszcze raz.
Pod koniec listopada na policję zgłosił się
Jarosław J. pracownik niewielkiego
sklepu spożywczego w Nowym Porcie. Opisał napad, którego miał paść ofiarą. W jego relacji do sklepu wszedł napastnik z nożem, który zażądał wydania utargu oraz sklepowych dokumentów. Mężczyzna oszacował starty na 2,7 tys. zł.
Policjanci nie dali wiary zeznaniom Jarosława J. Przeciwko jego wersji wydarzeń świadczył m.in. zapis z kamery monitorującej miejsce, w którym miało dojść do napadu. Choć nie stwierdzono awarii urządzenia, nie zarejestrowało ono żadnego nietypowego zajścia. W czasie ponownego przesłuchania mężczyzna przyznał, że sam zagarnął pieniądze z kasy, a wymyślony napad miał to ukryć.
Właściciel sklepu dał Jarosławowi J. drugą szansę i okazję do odpracowania zagrabionych pieniędzy. Jednak mężczyzna okazał się niereformowalny - już tydzień później znowu trafił na komisariat, po tym jak nakryto go na kradzieży papierosów za kolejne 2 tys. zł. Tym razem nie bawił się w fikcyjne tłumaczenia. Korzystając z tego, że miał klucze do sklepu przyszedł do niego przed innymi pracownikami, zabrał towar a następnie wyszedł. Wrócił, gdy w sklepie byli także inni pracownicy. W jego mniemaniu miało mu to zapewnić alibi.
Nie zapewniło. Jarosław J. stracił ostatecznie pracę w sklepie i grozi mu do 10 lat więzienia.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
