• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

On wie, jak wyglądają głębiny Bałtyku

Izabela Małkowska
7 czerwca 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Z kamerą w gdyńskim centrum monitoringu wizyjnego
Leszek Stromski na stanowisku operatora systemu hydrograficznego znajdującego się na statku Hydrograf 10. Leszek Stromski na stanowisku operatora systemu hydrograficznego znajdującego się na statku Hydrograf 10.

Ten zawód to wielka przygoda, choć pozornie nie dostarcza żadnych emocji. Owszem, nanoszenie punktów na mapę to mozolna praca, ale szukanie wraków na dnie morza to już zupełnie co innego. Kartografia to nie tylko zawód, ale i wielka pasja.



Statek pomiarowy Hydrograf 10. Statek pomiarowy Hydrograf 10.
Stylizowana na starą mapa Zatoki Gdańskiej wykonana przez Leszka Stromskiego na podstawie mapy z 1815 roku. Stylizowana na starą mapa Zatoki Gdańskiej wykonana przez Leszka Stromskiego na podstawie mapy z 1815 roku.
Holownik parowy Abille, trójwymiarowy obraz echosondy wielowiązkowej. Holownik parowy Abille, trójwymiarowy obraz echosondy wielowiązkowej.
Lotniskowiec Graf Zeppelin, trójwymiarowy obraz echosondy wielowiązkowej. Lotniskowiec Graf Zeppelin, trójwymiarowy obraz echosondy wielowiązkowej.
Statek transportowy Goya, trójwymiarowy obraz echosondy wielowiązkowej. Statek transportowy Goya, trójwymiarowy obraz echosondy wielowiązkowej.
Czy kiedykolwiek patrząc na nawigacyjną mapę morską zastanawialiśmy się, ilu ludzi pracowało nad tym, aby nasze żeglowanie odbywało się bezpiecznie? Za kreskami i kropkami znajdującymi się na jednej tylko mapie kryje się praca kilkudziesięciu ludzi. Przygotowują plan czynności, które należy wykonać, ustalają współrzędne miejsca, które będą sondować, gromadzą sprzęt i przygotowują statek, którym popłyną w dany rejon.

- Wykonujemy sondaże torów wodnych do portów, badamy wraki echosondami i sonarami. Pod naszą opieką są również kotwicowiska oraz miejsca, w których ze względu na bezpieczeństwo żeglugi należy wykonać pomiary hydrograficzne - mówi Leszek Stromski, kierownik działu opracowań kartograficznych Urzędu Morskiego w Gdyni.

Praca Stromskiego zaczyna się w momencie zakończenia sondażu przez statek Hydrograf-10 i motorówkę Sonar-2. Jego rolą jest m.in. usunięcie zakłóceń w przekazywanym obrazie.

- Czasem trzeba namacalnie sprawdzić, co zakłóca obraz. Kiedyś podczas pomiarów wraku mocno zastanawialiśmy się, co takiego może być na środku okrętu, co wystaje na parę metrów ponad pokład jednostki. Kiedy nurkowie zeszli okazało się, że to ławica dorsza. Ale takie rzeczy można stwierdzić dopiero podczas osobistych wizyt - wyjaśnia Stromski.

Po obróbce danych powstaje plan batymetryczny z liczbami oznaczającymi głębokości. Później mapy trafiają do Biura Hydrograficznego Marynarki Wojennej, gdzie nanoszone są na nie zmiany w dnie oraz dodawane są nowo znalezione obiekty. Mapy wydaje się co parę lat, natomiast na bieżąco ukazują się wiadomości żeglarskie, a w nich aktualizacje np. dotyczące nowej linii brzegowej. Można je umieścić na starej mapie i są bardzo dokładne.

Ale w dziale kartograficznym powstają nie tylko mapy służące do żeglowania. Od roku Leszek Stromski wykonuje mapy stylizowane na stare.

- Najnowsza, namalowana praktycznie od początku, jest przygotowywana z okazji 90-lecia administracji morskiej w Polsce - mówi Stromski. - Będzie przedstawiała Zatokę Gdańską, w którą wplotę elementy przypominające o tej rocznicy. Ponadto w sierpniu Urząd Morski obejmie patronat nad maratonem, który odbędzie się w Jastarni i Władysławowie. Tu także wykorzystam elementy tej mapy rysując trasę maratonu i regat jachtów płynących z Władysławowa do Jastarni.

Mapy i dyplomy Stromskiego stylizowane na stare trafiły już do rąk wielu znanych postaci. Otrzymali je m.in. prezydenci Lech WałęsaLech Kaczyński oraz prezydent Międzynarodowej Organizacji Morskiej Efthimios Mitropoulos.

Stylizowane mapy nie są przeznaczone do nawigacji, nie można na ich podstawie żeglować. Pełnią tylko, a może aż funkcję ozdobną. Z map wykonywanych przez Leszka Stromskiego szczyci się cały Urząd Morski, a jego dyrektor, kpt. ż.w. Andrzej Królikowski określa Leszka Stromskiego jednym słowem: pasjonat.

Dla samego Stromskiego stylizowanie map ma bardziej... słodki wymiar. - To zwieńczenie mojej pracy, oprawa - mówi. - To taki lukier na ciastku.

Opis pracy kartografa Leszka Stromskiego jest kolejnym artykułem z cyklu, w którym przedstawimy mieszkańców Trójmiasta wykonujących ciekawe, niecodzienne zawody.

Opinie (36)

  • Dobrze ze nie zretuszowali plamki. Tak wyglada prawie jak Cindy Crawford nauki!

    • 5 0

  • Szczęśliwy, kto ma taka pracę/pasję

    • 4 1

  • wojt

    bardzo fajna robota

    • 1 0

  • Na dodatek siedzi przy wylaczonym monitorze (1)

    • 1 5

    • sam siedzisz przy zaciemnionym i ciemność widzisz

      Rozjaśnij swój monitor

      • 0 0

  • I do tego inwalida, lewa ręka odcieta ;-)

    pogratulował! :)

    • 0 4

  • Szkoda tylko, że strona Urzędu Morskiego jest tak mizerna:( (1)

    Jedynie co znalazłam to ciekawe informacje o hydrografii i oznakowaniu nawigacyjnym, jednak są one głęboko schowane, niedostępne dla przeciętnego internauty.

    • 2 0

    • labirynt

      Zgadza się, bardzo ciężko trafić. Proponuję napisać do autora części hydrograficznej (patrz wyżej). Adres na stronie Urzędu. Zapraszam.

      • 1 0

  • :-)

    dawno nie czytałem tak ciekawego idobrze napisanego tekstu.Już nie mogę się doczekac nastepnego. Ciekawe o jakim zawodzie będzie w nastepnym artykule?
    może o operatorach kamer?

    • 0 0

  • Sztuka dla sztuki...

    ...bo wiadomo, gdzie leżą "Zeppelin", "Schleswig" i "Steuben".
    Zamiast taplać się w błocku bałtyckim, niech gość weźmie się do pracy i znajdzie, na przykład, pierwszego ORŁA.
    Nagły szlag chce trafić człowieka na widok idiotycznej niemocy (a może zbytniej bojaźni przed kimś lub czymś?) naszych władz, na których spoczywa teoretycznie obowiązek odnalezienia wrakutego okrętu.
    Załoga ORŁA nie była swego czasu zbytr biedna na to, by walczyć w składzie PMW aż do końca.
    Dzisiaj polskie państwo albo kładzie uszy po sobie i nie występuje do władz brytyjskich z żądaniem odtajnienia wszystkich posiadanych informacji na ten temat, albo też organizuje (lub współuczestniczy w organizowaniu) przeróżnych ekspedycji małych i dużych, o których dziwnie zawczasu wiadomo, że nie przyniosą TEGO rezultatu, na który Polska w skrytości czeka, bo wszyscy szukają najpewniej NIE TAM, gdzie powinni!!! NIKOMU jakoś nie chce przyjść do głowy, że nasz ORZEŁ mógł przed prawie 72 laty WCALE nie wyjść na wody Morza Pn., ginąc w jakiś (jaki?) sposób pomiędzy swą ostatnią bazą w Rosyth a wyjściem na otwarte wody MP.
    Trzeba bez pardonu pociągnąć za język Brytyjczyków w tej sprawie. PMW była w czasie wojny ich flotą sojuszniczą, ORZEŁ zginął podczas wojny ze wspólnym wrogiem - dlatego bez względu na brytyjskie ograniczenia i obawy o ew. reperkusje ujawnienia tych danych, MAMY PRAWO POZNAĆ WSZYSTKIE ICH REWELACJE NA TEMAT "Orła". Jako Polska jesteśmy to winni tym "sześćdziesięciu czy więcej z ORP", jak swego czasu poeta nazwał Załogę jednego z najsławniejszych okrętów podwodnych II wojny.
    Pisałem w tej sprawie do byłego już Prezydenta RP. Obecny dostanie ode mnie wojskową reprymendę za zaniedbanie oczywistego obowiązku.

    • 0 0

  • Zaraz zaraz... "Abille"?

    ...Co to za jeden??
    A może by tak spróbować wyjaśnić tajemnicę tego U-Boota, co to "Już się nie wynurzył"? Pisał o nim swego czasu "Dziennik Bałtycki", ale potem sprawa jakoś przycichła. Rzecz jest o tyle ciekawa, że ja sam spróbowałem, w oparciu o ten artykuł i posiadane materiały, zidentyfikować tego "grzmota"...

    • 0 0

  • Skoro wie, jak wygląda dno Bałtyku...

    ...niech wypłynie na szersze wody. Może by tak spróbował się z wrakami "Piłsudskiego", albo, powiedzmy - "Titanica"?... Czas po temu całkiem wporzo - stulecie katastrofy tego drugiego za pasem, a my wciąż nie wiemy, dlaczego właściwie prawie 270-metrowy statek najpierw rozleciał się na sztuki, niczym zdezelowany grat, a potem zatonął ledwie po niecałych trzech godzinach po zderzeniu z kawałem atlantyckiego lodu... W wydumki rozmaitych specjalistów z bliska i daleka o tym, że "Titanica" pogrążyły pęknięcia kadłuba o powierzchni ledwie z górą jednego metra kwadratowego - jakoś nie wierzę. Ludziska stukają się w czoła, ale może warto byłoby gruchota jednak podnieść i obejrzeć sobie jego dno.
    Dlaczego akurat to niewydarzone pudło zostało najsławniejszym czterokominowcem - nie wiem...

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane