• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ostatni lot króla puchu. Sylwetka Krzysztofa Mielewczyka

VIK, erka, neo
14 września 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Dawna zajezdnia pełna nielegalnych reklam

"Król puchu", mąż popularnej na Pomorzu posłanki, a wcześniej pani senator. Dla jednych bezkompromisowy kapitalista, nowobogacki, dla innych po prostu człowiek z talentem do robienia pieniędzy. Kariera Krzysztofa Mielewczyka toczyła się niczym w amerykańskim śnie. W piątek, 13 września, zakończył ją tragiczny wypadek.



Kilka miesięcy temu Krzysztof Mielewczyk kupił śmigłowiec - niewielką, lekką maszynę typu Robinson - i zaczął uczyć się pilotażu. Na terenie swojej posiadłości w Borczu, tuż obok działającego tam od lat hotelu Spichrz, budował właśnie hangar.

W piątek ok. godz. 9 rano wsiadł do Robinsona wraz z przyjacielem, pilotował zawodowy pilot. Wylecieli z Borcza, skierowali się w stronę Bydgoszczy. Nie dolecieli: po pokonaniu ok. 45 kilometrów, tuż przed godz. 10, śmigłowiec uderzył w ziemię między Starą Kiszewą i Wygoninem pod Kościerzyną. Świadkowie mówią, że spadł z 200 metrów. Zginęli wszyscy, którzy byli na pokładzie.

Przeczytaj naszą relację tuż po piątkowym wypadku

Krzysztof Mielewczyk był znanym pomorskim biznesmenem, inwestującym m.in. w nieruchomości i firmę będącą światowym potentatem w produkcji pierza.

Zdarzył mu się też epizod polityczny, ale tylko na szczeblu samorządowym - był przez pewien czas radnym Gdyni. Polityka była i jest jednak dziedziną jego żony, Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk, dziś poseł, wcześniej senator z ramienia PiS.

Czasem twierdził, że działalność żony bywała dla niego kłopotliwa, bo dla biznesmena takie bycie na świeczniku nie zawsze jest dobre. Ona z kolei nie raz musiała tłumaczyć się z biznesowych poczynań męża, które nie zawsze przysparzały małżeństwu Mielewczyków sympatii.

Pochodził z kaszubskiej wsi Bącka Huta. Ojca stracił szybko, gdy miał zaledwie 10 lat. W domu było biednie. Udało mu się jednak ukończyć technikum elektryczne.

Pierwsze pieniądze zarobił w Szwecji, dokąd wyjechał w 1988 roku. Pracował na budowach i przy zbieraniu truskawek, ale też studiował skandynawistykę.

Po powrocie z zagranicy za zarobione pieniądze założył firmę Polskie Pierze i Puch. Firma szybko odniosła sukces, a do biznesmena przylgnął przydomek "Król puchu".

Firma działała w Borczu na Kaszubach. Tam też biznesmen kupił kompleks dworsko-parkowy, w którym dziś działa też hotel, restauracja i centrum konferencyjne.

Właśnie w nieruchomości zaangażował się po odniesieniu pierwszego sukcesu. Inwestował w Trójmieście, ale przede wszystkim w Toruniu. To miasto zresztą szczególnie sobie upodobał, miał tam hotele, dwie restauracje i night cluby. Inwestował również w Gdyni. Zależna od niego firma budowała apartamentowce. Współpracował z nią Jacek Milewski, były prezes piłkarskiej Arki Gdynia, który deweloperką zajął się po wyjściu z aresztu śledczego, gdzie trafił w związku z aferą korupcyjną w polskiej piłce nożnej. Później został skazany prawomocnym wyrokiem sądowym na trzy lata więzienia.

Krzysztof Mielewczyk był też dzierżawcą Polmosu Toruń, w którym uruchomił Fabrykę Wódek "Kopernik". Powołał do życia fabrykę jako oddział innej swojej spółki "Hotele Solaris". Sztandarowym produktem "Kopernika" miały być trunek z logo Fashion TV - znanej na świecie stacji telewizyjnej poświęconej modzie oraz wódki Palycot, ozdobionej profilem twarzy łudząco przypominającym Janusza Palikota. Mielewczyk zapewniał, że zbieżność nazwy z posłem jest przypadkowa, a poseł stwierdził, że jeśli wódka będzie złej jakości, to odda sprawę do sądu. Do sprawy nie doszło.

Chwytliwych nazw było jednak więcej. Była też wódka "Prezydencka" z małpą w czerwonym ubranku na etykiecie, co wtedy budziło skojarzenia z wypowiedzią prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który podczas konferencji prasowej nazwał jedną z dziennikarek właśnie "małpą w czerwonym". Do tego wódka była w butelkach o pojemności 200 ml, czyli tzw. małpkach. Nie zabrakło też w kolekcji "Moherovki", wódki smakowej, gorzkiej, która jak zachwalał biznesmen "jest bardzo delikatna i kojarzy się z moherem".

Od polityki jednak stronił, choć w młodości zaangażował się w działalność na poziomie miasta. W latach 1994-1998 Krzysztof Mielewczyk był przez jedną kadencję radnym Gdyni. Mówiło się, że nie rozumiał publicznych spraw, a wszystko przeliczał na pieniądze. Któregoś dnia miał zaproponować, by park w Kolibkach sprzedać deweloperom.

W sprawach biznesowych uważany był za osobę bezwzględną. Swego czasu głośno było o jego konflikcie z sąsiadami z Borcza, prowadzącymi sklep tuż przy wjeździe do rezydencji biznesmena. Według sąsiadów, Mielewczyk chciał się ich pozbyć i utrudniał im życie. Doszło nawet do tego, że zagrodził im wjazd na ich działkę. Towar do swojego sklepu musieli dostarczać przez płot. Sprawa trafiła do sądu, który przyznał rację właścicielom sklepu.

Jednak najwięcej rozgłosu przyniosła mu sprawa zabytkowej zajezdni tramwajów konnych w Oliwie, która należała do jednej z jego spółek, Easy.pl. Kupił ją w 1998 roku od fundacji Edukacji Gospodarczej Pro Publico Bono. Plany, które zakładały stworzenie w tym miejscu hotelu, nigdy nie zostały zrealizowane. Obiekt systematycznie popadał w ruinę, trawiły go kolejne pożary.

Wojewódzki konserwator zabytków kilkakrotnie, także poprzez kary finansowe, próbował wymusić na właścicielu prace remontowe oraz zabezpieczające obiekt. Zamiast tego w 2012 Mielewczyk sprzedał swoje udziały w spółce. Nie udała się też mu inwestycja w nieruchomość na rogu Browarnej i Piernikarskiej, tzw. Stary Browar w Toruniu. Miał tam stworzyć nowoczesny hotel, mówiono nawet, że będzie działał pod marką Hilton. Na zapowiedziach się skończyło i od siedmiu lat budynek stoi pusty. Mielewczyk w 2012 roku zmienił plany i w kamienicy na Browarnej miał zrobić apartamentowiec.

W ostatnich latach biznesy Mielewczyka nie szły już tak dobrze. Nie tylko z zajezdnią się nie udało, "na później" odłożył też plan uruchomienia browaru w Toruniu. Jego partnerzy biznesowi twierdzili, że od kilku lat żył na kredycie, który spłacał z coraz większym trudem. To, że kilka miesięcy temu kupił helikopter, mogło być sygnałem, że jego sytuacja się poprawia. Ale o tym już nie dane będzie nam się przekonać.

(współpraca neo, erka)

Uroczystości pogrzebowe odbędą się w sobotę 21 września w Gdyni. Msza święta rozpocznie się o godz. 12 w kościele rzymskokatolickim pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski przy ul. Armii Krajowej 26 w Gdyni. Pogrzeb na cmentarzu Witomińskim w Gdyni o godz. 13:30.
VIK, erka, neo

Opinie (543) ponad 50 zablokowanych

  • moze prezydent pomysli zeby uczcic jakos jego pamiec (3)

    moze w radzie miasta Gdyni lub w Gdansku powstanie cos wiecej niz tylko ten maly artykul.

    • 2 37

    • (1)

      moze jakas ulica rondo albo plac

      • 10 1

      • o juz dobrze kombinujesz

        • 8 0

    • Spalona zajezdnia to jego pomnik

      • 15 1

  • Przesada z tym artykułem (1)

    Ciekawe w jakim celu ten artykuł. Czym ten pan się zasłużył aby o nim pisać ?

    • 32 7

    • zarobil pkb tyle co ty przez 1000 lat nie zarobisz

      byl ostoja rynku w kryzysie

      • 4 10

  • (2)

    Za zarobione pieniądze na truskawkach ....kłamstwa totalne,poczytajcie kim był on i jego stary ...typowy bezwzględny bez litości kapitalista

    • 46 6

    • gdzie o tym poczytac?

      • 8 1

    • jego "stary" zmarł gdy Krzysztof miał 10 lat

      • 7 2

  • (1)

    No coz, dla niego piatek 13 okazal sie pechowy...

    • 19 2

    • cale szczescie inni mieszkancy Pomorza

      zostawili swoje smiglowce tego dnia w przydomowych hangarach.

      • 10 1

  • jego zycie to pelnoprawny scenariusz na film (2)

    barwny

    • 21 2

    • Num (1)

      a kierownikiem produkcji tego dzieła będzie Hofander.

      • 6 1

      • calkiem niezla koncepcja

        tylko znajdz mi las do tego filmu. Bo kolednikow zagra sztur i szyc.

        // kier. prod

        • 10 0

  • Z netu

    Urodził się w 1965 roku w Bąckiej Hucie na Kaszubach. Jak podkreślał w wywiadach, jego marzeniem było, aby się stamtąd wyrwać. W wieku 10 lat stracił ojca. Jego matka zajmowała się sprzątaniem klatek schodowych, a w domu się nie przelewało. W 1988 roku wyjechał do Szwecji. Przyznał, że musiał opuścić kraj, uciekając przed SB. W Polsce ukończył technikum elektryczne, natomiast w Szwecji studiował skandynawistykę.
    Pierwsze pieniądze zarobił na "Przybieżeli do Betlejem". Jako kolędnik chodził po domach i śpiewał. Przez dwa tygodnie zarobił więcej niż jego mama sprzątaniem przez rok. Później, w Szwecji biznesmen nie tylko się uczył, ale także pracował. Imał się różnych zajęć, począwszy od zbierania truskawek, kończąc na budowlance.
    W Szwecji zarobił tyle, że dwa lata później, w kraju założył firmę Polskie Pierze i Puch, która prosperuje do dziś.

    • 18 8

  • wiedzialem ze od tego trzeba zaczynac

    "Pierwsze pieniądze zarobił na "Przybieżeli do Betlejem"."

    • 24 3

  • (1)

    a dla mnie to pan krzysztof siedzial za sterami bez uprawnien////chcial sprobowac...nie udalo sie..

    • 22 4

    • moglo tak byc

      pieniadze nie zastapia wiedzy i wyobrazni

      • 6 1

  • jakos malo ludzi go zaluje, widac zasluzyl na to (1)

    ...

    • 47 9

    • oj tam

      • 4 1

  • (1)

    Po przeczytaniu artykulu mozna stwierdzic, ze byl to bardzo egoistyczny i zaslepiony pieniedzmi czlowiek.

    • 57 6

    • Ludziom płacił ochłapy,a sam się woził swego czasu jaguarem.

      • 21 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane