• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ostatni skok króla włamywaczy

23 marca 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 

Historią o włamywaczu Stezelowie rozpoczynamy cykl fabularyzowanych opowieści o dawnych gdańskich złoczyńcach. Ich autorem jest historyk Paweł Pizuński, autor m.in. Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Źródłem wszystkich opisywanych historii kryminalnych są akta z prowadzonych wówczas śledztw oraz relacje ówczesnych gdańskich gazet.



Gdańscy policjanci zatrzymują podejrzanego. Zdjęcie wykonane prawdopodobnie w latach 30. XX wieku. Gdańscy policjanci zatrzymują podejrzanego. Zdjęcie wykonane prawdopodobnie w latach 30. XX wieku.
Symbolem przedwojennych gdańskich policjantów, który nosili na czapkach, był herb miasta z maksymą "Nec temere, nec timide", czyli  w wolnym tłumaczeniu "Odważnie, lecz z rozwagą". Symbolem przedwojennych gdańskich policjantów, który nosili na czapkach, był herb miasta z maksymą "Nec temere, nec timide", czyli  w wolnym tłumaczeniu "Odważnie, lecz z rozwagą".
Poznali się we wrześniu 1936 r. w gospodzie w Lauenthal (Letnica). Zbliżyła ich słabość do nikotyny i kieliszka. Po dwóch kolejkach byli na "ty", po następnych zaplanowali spotkanie w domu. Piechowski miał w domu większą ilość przedniej tabaki i zgodził się korzystnie odstąpić ją Serackiemu. Kupujący przyjść miał do domu sprzedającego na Langgarten (Długie Ogrody zobacz na mapie Gdańska).

Seracki przyszedł tuż po szóstej, z butelką sznapsu w kieszeni, ale zastał tylko żonę Piechowskiego, Helenę. On sam zjawił się po paru minutach: z butelką koniaku i mężczyzną o ponurej twarzy i flegmatycznych ruchach. Ów nazywał się Paweł Gross i pracował w porcie.

Usiedli w czwórkę do stołu, ale atmosfera była ciężkawa. Po kilku kolejkach Seracki pomyślał, że nie podoba mu się Gross, oznajmił więc, że wychodzi.

Piechowski spojrzał na niego groźnie, Gross zaś wstał i sięgnął po butelkę sznapsu. - Żywy stąd nie wyjdziesz - oznajmił, chwiejąc się na nogach i nalał kolejkę.

Mężczyzna struchlał. Widział, że tamten nie żartuje, popatrzył więc tylko na zegarek i usiadł. Było około dziewiątej. Piechowski z Grossem mieli już mocno w czubie, ale szczęśliwie po chwili wyparowali z mieszkania.

Seracki uznał, że nadeszła sposobna chwila. Cichcem wymknął się z mieszkania. Gdy znalazł się na ulicy odetchnął z ulgą. Na dworze było ciemno, ale czuł się tu lepiej, niż u Piechowskiego. Nagle silny cios w kark powalił go na ziemię. Stracił przytomność, a gdy się ocknął, leżał na ziemi otoczony gromadą gapiów. Odruchowo sięgnął do kieszeni. Nie miał portfela.

* * *

Na posterunku spisali jego zeznania: nie wiedział, kto go uderzył, wiedział, że stracił portfel, w którym miał 300 guldenów na tabakę. Tyle, że policja zajściami na ulicy najmniej się interesowała. Na okrągło wypytywali o to, co stało się w mieszkaniu Piechowskiego.

- Panowie. To fałszywy trop. My wszyscy byli pijani - mówił Seracki. - Oni nic nie mogli mi zrobić.
- Jesteś pan pewien? Bo my nie - odrzekł policjant, który spisywał zeznanie i dalej pytał o Piechowskiego, Piechowską i Grossa.

Serackiego wezwano na posterunek kilka dni później i wypytywano głównie o Grossa. Śledczy Pawella wydobył z szuflady wielki kajet i wyjął z niego kilka fotografii. Seracki był bardzo zdziwiony, gdy zobaczył zdjęcie niejakiego Pawła Stezelowa. Ubrany w więzienny uniform osobnik do złudzenia podobny był do Grossa.
- A widzisz pan - z satysfakcją rzekł Pawella. - My tu dobrze znamy wszystkie ciemne typy. Jestem pewny, że to on pana stuknął.

Piechowskiego i Piechowską przesłuchano zaraz po napadzie. Zaprzeczali, by mieli z nim cokolwiek wspólnego. Gorsza sprawa była ze Stezelowem. Zniknął gdzieś bez śladu, więc nawet przesłuchać go nie było można. Trzeba było czekać, aż pojawi się znowu, bo w to, że prędzej czy później da znać o sobie, nikt na policji nie wątpił.

Spośród dwóch możliwości prawdziwą okazała się opcja "prędzej". Zaledwie miesiąc po napadzie na Serackiego prasa w Królewcu zaczęła pisać o pojawieniu się w mieście nowej szajki złodziejskiej, a krótko potem tamtejsza policja przysłała do Gdańska meldunek pod tytułem "Podejrzenia odnośnie pewnego obywatela z Gdańska".

Z doniesień prasowych i z policyjnego meldunku wynikało, że Stezelow dotarł do Królewca i poznał tam niejakiego Franza Willbauma, wychowanka pomocy społecznej. Już w październiku 1936 r. wspólnie obrobili najpierw salon fryzjerski, później parę mieszkań, a w końcu, w nocy z 18 na 19 października 1936 r., wkradli się do pewnej willi na przedmieściach Królewca i wzięli biżuterię wartą 500 marek niemieckich. Gdy z łupem w kufrze opuszczali posesję, niespodziewanie wrócił właściciel domu z żoną. Stezelow, który stał już na schodach, wyjął pistolet.

- Nie ruszaj się pan, bo podziurawię tę paniusię! - krzyknął i cofać się zaczął do wyjścia. - Wzięliśmy stąd parę drobiazgów...

- Oddamy po pierwszym! - dorzucił Willbaum i obaj zaśmiali się.

Złodzieje uciekli, a właściciel pobiegł na policję. W mieście zarządzono poszukiwania, ale te nic nie dały, więc policjanci z Królewca zakończyli meldunek dopiskiem "jesteśmy pewni, że wymienione indywidua czmychnęły już do Gdańska".

* * *

Po meldunku z Królewca znowu przez miesiąc o Stezelowie nic nie było słychać. Do 18 listopada 1936 r. Owego dnia do biura Pawelli wpadł jak burza jeden z jego kolegów.

- Stezelowa mają! - krzyknął od progu i zasapany opadł na krzesło.
- Gdzie mają? - Pawella przełknął ostatnie kęsy drugiego śniadania.
- Polacy go w Gdyni złapali. Ranny jest. Kilka dni temu dureń próbował sprzedać w Lęborku jakieś srebrne łyżki, ale sprzedawca w sklepie zorientował się, że są kradzione i dał znać policji...
- Czekaj. Znam sprawę. Doszło ponoć do strzelaniny, ale sprawca uciekł...
- Zgadza się. Uciekł, ale był ranny. Jakimś sposobem dotarł do znajomych w Gdyni.
- A ci go wydali?
- Dokładnie...

Stezelow wydany został władzom gdańskim kilka dni później, ale zanim stanął przed sądem, miesiąc przeleżał w więziennym szpitalu. Proces ruszył w kwietniu 1937 r. i poza Stezelowem na ławie oskarżonych zasiedli małżonkowie Helena i Ernest Piechowscy. Jako świadek zeznawał też Seracki, ponieważ jednak ciężko chorował na krtań, mówił tak cicho, że trudno było go zrozumieć.

Stezelow był w najgorszej sytuacji. Miał za sobą już 24 wyroki i nikt nie łudził się, że uda się go zresocjalizować. Próbował się bronić: ze łzami w oczach opowiadał o swoim dzieciństwie, o śmierci matki i okrutnej macosze. Sąd nie wykazał dla niego zrozumienia, a na dodatek pogrążyły go zeznania Wallbauma, który o Stezelowie wyrażał się nadzwyczaj dobrze. Nazywał go "byczym facetem" i w ten sposób dostarczył prokuratorowi jeszcze jednego argumentu, by domagać się izolowania Stezelowa od społeczeństwa. Wszak deprawował młodzież...

Stezelow dostał 15 lat więzienia i zniósł to nad wyraz ciężko. Najpierw zaczął płakać, później krzyczał: "To nie byłem ja, to nie byłem ja", a w końcu skinął na żonę i wykonał gest, że chce się
wieszać.

* * *

Stezelow zawsze był kłopotliwym więźniem. Wiedzieli o tym wszyscy klawisze z więzienia na Schiessstange (ul. Kurkowa). Wobec nich zachowywał się zawsze hardo, a na dodatek próbował podburzać innych więźniów. Gdy mu się to nie udawało, podejmował próby ucieczki i kilka razy zdołał nawet zbiec, zwykle jednak wracał po kilku dniach, bo dawał się schwytać w głupi sposób. Po jednej z takich nieudanych ucieczek próbował nawet powiesić się w celi, ale w porę to zauważono i lekarz go odratował. Z tego powodu strażnikom nakazano, by kontrolowali go co kilka minut i ponoć robili to. Zaglądali do niego, a mimo to Stezelow przechytrzył wszystkich. Rankiem 18 kwietnia 1937 r. znaleziono go w celi, wiszącego na stryczku splecionym z prześcieradła.

Paweł Pizuński - historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich, Sekretnych spraw Krzyżaków, Wielkiego leksykonu rycerstwa polskiego i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opowieści publikowane w portalu trojmiasto.pl wejdą w skład drugiego tomu tej ostatniej książki.

Opinie (75) ponad 20 zablokowanych

  • ech ten gdańsk i jego mieszkańcy .

    ale fajny artykuł.

    • 4 1

  • Artykuły dla tumanerii która dawniej czytała Skandale a teraz ma niedosyt ???

    Dobra seria opiszcie też żydów którzy kolaborowali z sowieckim najeźdźcą oraz Niemców którzy mordowali w Sztutowie. Tylko w jakim celu ???

    • 4 3

  • kolejny ciekawy artykuł

    Dziękuje.

    • 4 2

  • protoplasta dresów-schabów

    • 6 1

  • Tylko wiecej takich artykulow a

    wnet dowiemy sie jaka to rzeczywiscie chwalebna historie ma nasz ukochany Gdanzig prastary.

    • 4 0

  • Opowieści dla niegrzecznych pensjonarek i kucharek

    ale może być

    • 3 3

  • Oj te stereotypy

    Policjanci to Niemcy a złodziej to Polak ?
    Te niemieckie koncerny medialne jakoś nie potrafią się zmienić.

    • 4 3

  • BZDURA (1)

    co to za pierdoły o złodziejach i kryminalistach?--nie ma juz o kim pisac?--może o ludziach bardziej zasłuzonych dla gda gdy i sop?--co nas interesanto jakies dno i szumowiny!!!!!!!

    • 1 5

    • Pisz i wypowiadaj się za siebie !

      • 1 0

  • meizg*woain@gmail.com

    Ray Ban RB3016
    Louis Vuitton Speedy Round M40703

    • 1 1

  • Najwiekszy złoczyńca Gdańska mieszkanioweiec Paweł A (1)

    Nie żyje ale o nim i wesołej wdóce nikt nie napisze

    • 3 3

    • Napiszę za to, że jesteś imbecylem Bosy Antku zza Buga

      • 2 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane