Co najmniej dwoje gdynian znowu padło ofiarą naciągaczy. Oszukani to staruszkowie, którzy wpuścili do swoich mieszkań nieznane im osoby.
W poniedziałek 74-letniego mieszkańca ul. Ramułta w Gdyni odwiedził mężczyzna podający się za pracownika banku. Oświadczył, że przyniósł 16 tys. euro za akcje ze sprzedaży firmy, w której pokrzywdzony kiedyś pracował. Zastrzegł sobie jednak, że najpierw musi pobrać podatek w wysokości 2900 zł. Kiedy staruszek wpłacił żądaną kwotę, mężczyzna zostawił plik banknotów na stole i wyszedł.
Staruszek udał się z uzyskaną kwotą do banku, gdzie okazało się, że pieniądze są bezwartościowe, gdyż zostały wycofane z obiegu. Były to stare bankoty jugosłowiańskie.
Jak zeznał okradziony, mężczyzna wyglądał na 50 lat, miał około 175 cm wzrostu, a ubrany był w ciemny garnitur.
Drugą ofiarą oszustwa stała się 89-letnia mieszkanka ul. Rozewskiej, do której drzwi zapukała młoda kobieta oferującą zestaw sztućców wysokiej jakości. Po krótkim targu obie panie ustaliły cenę na 1,9 tys. zł. Staruszka odliczyła kwotę z siedmiotysięcznego pliku banknotów. To jednak nie zadowoliło oszustki, która wyjęła swojej ofierze pieniądze z ręki i doliczyła sobie dodatkowo 2 tys. zł, po czym błyskawicznie wyszła z mieszkania.
Oszustka miała około 30 lat i była szczupłej budowy ciała.
Pomorska policja będzie wdzięczna za wszelkie informacje dotyczące oszustów.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
