Tak wyglądała akcja ratunkowa, w której udział wziął pasażer i kierowniczka pociągu.
Zimna krew, defibrylator i współpraca pasażera z kierowniczką pociągu - w ten sposób udało się uratować życie mężczyzny, który we wtorek, 26.01, zasłabł na przystanku PKM Gdańsk Port Lotniczy i nieprzytomny upadł na peron.
kiedyś znałe(a)m, ale nie wykorzystywałe(a)m ich w praktyce i nie wiem czy pamiętam58%
nie, ale mam zamiar się nauczyć9%
nie i nie interesuje mnie ten temat 4%
O tym, jak ważna jest znajomość zasad udzielania pierwszej pomocy, świadczyły wydarzenia, które rozegrały się we wtorek na przystanku PKM Gdańsk Port Lotniczy. Wówczas jeden z pasażerów zauważył, że czekający na skład mężczyzna zasłabł i upadł na peron. Gdy okazało się, że poszkodowany jest nieprzytomny, świadek incydentu rozpoczął reanimację.
- Anonimowy pasażer (na zdjęciach z monitoringu w żółtej czapce) natychmiast podjął się reanimacji mężczyzny, natomiast kierowniczka pociągu Polregio przyniosła z pojazdu defibrylator (już kilka lat temu Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego wyposażył w nie wszystkie swoje pociągi). Ich natychmiastowa pomoc prawdopodobnie uratowała życie mężczyźnie, który po kilku minutach odzyskał przytomność - opowiada Tomasz Konopacki, rzecznik PKM.
Obsługa monitoringu wezwała karetkę
Równolegle operatorzy monitoringu wezwali na miejsce pogotowie ratunkowe oraz powiadomili o zdarzeniu służby z Portu Lotniczego Gdańsk im. Lecha Wałęsy, które przybyły na miejsce i zaopiekowały się mężczyzną do momentu przyjazdu karetki. Przybyli na miejsce ratownicy zabrali mężczyznę do szpitala.
W sprawie głos zabrał marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk.
- Bardzo serdecznie dziękuję pani kierownik pociągu oraz panu, którzy natychmiast ruszyli z pomocą i z dużą dozą prawdopodobieństwa uratowali podróżnemu życie - podkreślił.
Warto pamiętać, że defibrylatory AED to nowoczesny sprzęt, który sam prowadzi osobę udzielającą pomocy przez kolejne kroki i jest bezpieczny dla poszkodowanego.
- Nie wahajcie się ich używać, gdy ratujecie kogoś, u kogo nie da się wyczuć pulsu czy oddechu - apeluje Mieczysław Struk.