• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Po wypadku rządowego śmigłowca

M.W., kfk, tom
8 grudnia 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
W czwartek wieczorem rządowy helikopter Mi-8 z kilkunastoma osobami na pokładzie "awaryjnie lądował" pomiędzy Piasecznem a Górą Kalwarią. W wyniku katastrofy 14 osób zostało rannych: premier Leszek Miller, szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska, dwoje pracowników Centrum Informacyjnego Rządu, lekarz premiera, pięciu oficerów Biura Ochrony Rządu, trzech pilotów i stewardesa.

Życiu żadnego z rannych nie zagraża niebezpieczeństwo. Premier ma złamane 2 kręgi piersiowe. Choć znajduje się w szpitalu, nadal kieruje pracami rządu. Jest na bieżąco informowany o wszystkich sprawach, otrzymuje dokumenty, podejmuje decyzje i pozostaje w stałym kontakcie z wicepremierem Markiem Polem. Premier czuje się dobrze i nie dopuszcza do siebie myśli, że nie pojedzie na konferencję międzyrządową Unii Europejskiej w Brukseli. Lekarze widzą możliwość wypuszczenia premiera do Brukseli, ale uzależniają to od przebiegu rehabilitacji. Prawdopodobnie jednak premier będzie musiał nosić gorset unieruchamiający uszkodzone w wypadku kręgi. Odwołano natomiast zaplanowaną na wtorek wizytę w Anglii. Od dziś ma się rozpocząć rehabilitacja premiera.

- Wciąż nie jest znana oficjalna przyczyna katastrofy. Według płk. Zdzisława Gnatowskiego, rzecznika szefa Sztabu Generalnego, badania mające ustalić przyczynę awarii potrwają 2-3 tygodnie. Specjaliści podejrzewają awarię układu paliwowego albo przeciwoblodzeniowego.
Płk Andrzej Pussak, były szef pilotów doświadczalnych i oblatywaczy polskich sił powietrznych sądzi, że najprawdopodobniejszą przyczyną zamilknięcia silników było zanieczyszczone paliwo, które doprowadziło do awarii pomp paliwowych. - Jest jednak niezrozumiałe, że w jednej chwili wyłączyły się dwa silniki śmigłowca
- uważa.

Generał Gromosław Czempiński, były szef UOP i prezes Zarządu Aeroklubu Polskiego sądzi, że raczej zawiniło oblodzenie.
- Helikopter był przeciążony i nie było widoczności - mówi. - Na wysokości 600-800 metrów z kadłuba najprawdopodobniej oderwał się kawałek lodu, który uszkodził silnik. Dokładnie w takich samych okolicznościach zimą nastąpił wypadek śmigłowca sokół w Tatrach.

Z całego świata napływają do premiera życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. M.in. życzenia przesłali kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder, premierzy Wielkiej Brytanii Tony Blair, Federacji Rosyjskiej Michaił Kasjanow, Czech Vladimir Szpidla, Słowenii Anton Rop i Japonii Junichiro Koizumi, przewodniczący Parlamentu Europejskiego Pat Cox i sekretarz generalny NATO George Robertson. Papież Jan Paweł II przekazał, że modli się za premiera i pozostałe ofiary wypadku.

Poszkodowani wracają do zdrowia
Przed wypadkiem do dyspozycji rządu było 6 ponaddwudziestoletnich śmigłowców Mi-8 wchodzących w skład 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Maszyna, która spadła, miała 26 lat, ale według badań technicznych mogła latać do 2005 roku.
Dowódcą załogi był mjr Marek Miłosz, od 1999 r. pilot klasy mistrzowskiej; za sterami śmigłowca Mi-8 spędził 2750 godz. Jest też oblatywaczem pierwszej klasy. Drugim pilotem był por. Jacek Kuta, pilot klasy trzeciej, który ma za sobą 400 godzin lotów śmigłowcami Mi-8.
Do rządowej floty powietrznej należą też dwa Tu-154 i 8 Jaków-40.
Po wypadku podano, iż dotąd nie było problemów z Mi-8. Wielokrotnie słyszeliśmy natomiast o kłopotach z rządowymi samolotami. Teraz wrócił temat zakupu nowych samolotów dla rządu.
- BOR odpowiada za bezpieczeństwo, ale nie do nas należą śmigłowce i samoloty. My dysponujemy kilkudziesięcioma samochodami - powiedział Dariusz Aleksandrowicz z BOR.

Wśród kilkudziesięciu aut BOR są limuzyny opancerzone, minivany i ciężarówki.
Czy przed czwartkowym wypadkiem dochodziło do sytuacji, w których życie premiera wisiało na włosku?
- Trudno odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Była to ciężka sytuacja, aczkolwiek ciekawe jest to jak zareagował funkcjonariusz BOR, który wyciągał poszkodowanych. Odmawiając mediom wywiadów stwierdził, że zrobił co do niego należało - wyjaśnił porucznik Aleksandrowicz.

W śmigłowcu znajdowało się 7 funkcjonaoriuszy BOR.
- Jeden wyszedł z wypadku bez większego szwanku, natomiast pozostali przechodzą szereg specjalistycznych badań. Najbardziej poszkodowany doznał uszkodzenia miednicy - powiedział "Głosowi" Dariusz Aleksandrowicz, oficer Biura Ochrony Rządu.

Stewardesa i drugi pilot mają kompresyjne złamanie kręgosłupa. Dzisiaj mają przejść operacje. W piątek podobny zabieg miał lekarz premiera. Od dziś rozpocznie się rehabilitacja Leszka Millera. Szefowa gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska pozostanie w szpitalnym łóżku kilka dni dłużej niż premier. Dłuższa rehabilitacja czeka też fotografa, który miał złamaną nogę i pracownicę Centrum Informacyjnego Rządu, która miała założony drenaż klatki piersiowej z powodu odmy. Lekarze zapewniają, iż stan wszystkich poszkodowanych jest zadowalający.

Mimo wypadku Leszek Miller nie przekazał swoich obowiązków żadnemu z wicepremierów. Jak informował rzecznik rządu, premier podpisuje dokumenty w szpitalnym łóżku.

Prezydent zamiast premiera?
- Jeśli ktoś wam kiedyś powie, że można spaść z wysokości 30 metrów i nic sobie nie zrobić, nie wierzcie - powiedział dziennikarzom "Głosu" prezydent Aleksander Kwaśniewski zaraz po wizycie w szpitalu, gdzie odwiedził poszkodowanych w wypadku. - Wszyscy są poturbowani i jest to łagodne słowo. Co ciekawe, nikt z nich nie pamięta tego, co zdarzyło się między upadkiem śmigłowca, a znalezieniem się w szpitalu - ani jak wydostali się z wraku, ani oczekiwania na karetki. Przekazałem im życzenia powrotu do zdrowia od redakcji "Głosu".

Prezydent zastanawiał się też nad problemem, kto powinien przewodniczyć polskiej delegacji na zbliżający się szczyt UE, jeśli premierowi nie pozwoliłyby na to odniesione w katastrofie obrażenia.
- Za wcześnie jeszcze decydować, czy ktoś inny powinien stanąć na czele polskiej delegacji do Brukseli - ocenił. - Wciąż nie wiadomo, czy stan zdrowia pozwoli Leszkowi Millerowi na udział w wielogodzinnych negocjacjach. Jeśli jednak zajdzie taka potrzeba, oczywiście pojadę na szczyt UE w jego zastępstwie. W takim wypadku na czele nie tylko może, ale i powinien stanąć prezydent, nie zaś np. jeden z wicepremierów.



Głos WybrzeżaM.W., kfk, tom

Opinie (98)

  • Ejdam

    Ten wypadek zadaje kłam twierdzeniom, jakoby rząd ku własnej wygodzie wydatkował pieniądze publiczne na środki transportu, limuzyny etc. Helikopter miał konstrukcję z lat 60, a wyprodukowany został w latach 70 :) Większość prywatnych samochodów podlega złomowaniu po upływie znacznie krótszego czasu...

    A poza tym - czapki z głów przed nieszczęściem.

    • 0 0

  • Chodzi tylko o jedno - zakup nowego

    Bush ma Air Force One, Kwach z Millerem jako następne supermocarstwo będą mieli LOT Force Two.
    Potem VIP-owski samolocik przejmą następcy i dopiero zacznie się fruwanie:
    Bruksela, Watykan, Seszele, aż miło

    • 0 0

  • mimo wszystko oszczedzanie kosztem cudzego życia nie jest najwłaściwszym rozwiązaniem
    nawet jak sie tego kogoś nie lubi...

    • 0 0

  • Mef

    Ten helikopter nawet na zachodzie ma dobrą opinię!. A lata wszędzie: w Afryce, na Alasce, na biegunach, itp. To że miał 26 lat nie stanowi jeszcze o jego złomowaniu. Mogła zawieść technika na którą człowiek nie miał wpływu, a Piloci winni otrzymać coś więcej niż setki nagród i pochwał.
    Popieram: czapki z głów....

    • 0 0

  • ****

    A wyobraź sobie, Mamo, jaki podniósłby się krzyk, jak szczekałyby giertychy, gdyby zakupiono dla rządu nowe helikoptery. Prawdopodobnie nie uczyniono tego właśnie ze względu na presję opinii publicznej, bo nikt mi nie wmówi, że prawie czterdziestoletni helikopter z przestarzałą konstrukcją odpowiada współczesnym standardom technicznym i jest w pełni bezpieczny. Tego nie można powiedzieć nawet o sprzęcie gospodarstwa domowego z tamtych lat... Przykre, że osoby piastujące urzędy centralne muszą ryzykować życiem w obawie, że gdyby postąpili tak, jak należałoby postąpić, zostaliby politycznie zlinczowani. To nie najlepiej świadczy o polskiej mentalności.

    • 0 0

  • też tak myślę
    ale teraz widać że bez nowych się nie obejdzie
    chyba że chca mieć na sumieniu parę osób

    • 0 0

  • Mef

    o zakupie nowego helikoptera można było pomyśleć wcześniej, przed zakupem floty BMW serii 7 po około 400 tysięcy złotych za sztukę (sa na rynku tańsze, równie bezpieczne samochody)
    poza tym, skoro przemier ma BMW, to dlaczego na śląsk nie pojechał właśnie samochodem? Dziurawe drogi mu nie odpowiadają?
    Jak rząd nie potrafi zaplanować swoich wydatków, to niech ma pretensje do siebie.
    Szkoda tylko pilotów i reszty obsługi.

    • 0 0

  • Bolo

    Być może helikopter był udaną konstrukcją, nie przeczę. Ale każde urządzenie techniczne z biegiem lat po prostu się zużywa i choćby stanowiło cud techniki, nie ma prawa być w pełni sprawne. Każdy mechanik Ci powie, że kupując samochód starszy niż 10 lat ryzykujesz - bo zmęczenie materiału, bo drobne uszkodzenia, których nie sposób nawet zlokalizować i usunąć, bo kompresja już nie ta, itp. O ile mi wiadomo, istnieje coś takiego jak amortyzacja środków trwałych.
    A że chwalą go na zachodzie... Cóż, zachód jest wobec nas tradycyjnie kurtuazyjny.

    • 0 0

  • mama

    mi też zależy, żeby szef rządu nie spadł mi kiedyś na głowę
    ale z drugiej strony - przecież całe społeczeństwo ma zaciskać pasa...
    rząd nie jest już częścia społeczeństwa?
    jest zbyt ważny, by poruszać się po grogach publicznych?
    to może niech rząd jeździ koleją?
    Lenin jeździł, to i oni mogą.
    Z ludem, lewicowo będzie.

    • 0 0

  • jak dla mnie mogą i koleją
    byle bez ofiar w ludziach

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane