Po raz kolejny na wokandę wróciła sprawa pochylni w Stoczni Gdańskiej. Tym razem w procesie przeciwko byłemu prezesowi i byłej księgowej stoczni.
Oboje, we wrześniu 2005 r. skazani zostali na karę półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, po 10 tys. zł grzywny oraz zakaz na trzy lata zajmowania stanowisk kierowniczych w spółkach prawa handlowego. Sprawa dotyczy umowy podpisanej w 1999 r. między spółką Synergia 99, właścicielem 73 hektarów terenów postoczniowych, a zarządem Stoczni. Na terenie Synergii znalazły sie pochylnie, które spółka miała użyczać stoczni bezterminowo.
Zabezpieczeniem umowy miała być wielomilionowa kaucja wpłacona przez Synergię. Jednak zdaniem prokuratury, oskarżeni w 2000 r. podpisali akt notarialny, zwalniający Synergię 99 z konieczności zapłaty odszkodowania.
Od wyroku, który zapadł w 2005 roku odwołali sie oboje oskarżeni. Wczoraj Sąd Okręgowy w Gdańsku uchylił wyrok niższej instancji i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.
-
Sąd okręgowy chce podkreślić, że wyrok ten nie rozstrzyga o winie czy też o jej braku co do zachowania oskarżonych, tylko sąd okręgowy chce z dużą mocą podkreślić, że są takie rażące naruszenia przepisów kodeksu karnego, które spowodowały uchylenie tego wyroku - mówiła sędzia
Grażyna Świderska-Wandor.
Z wczorajszej decyzji sądu zadowoleni byli także stoczniowcy, którzy - w przeciwieństwie do oskarżonych - stawili się na posiedzeniu sądu.
-
To dobrze, że sprawa trafi do ponownego rozpatrzenia. Oskarżeni powinni zostać skazani na kary bezwzględnego więzienia - mówił PAP-owi
Edward Roeding, stoczniowiec.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
