• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Polak, Niemiec - dwa bratanki?

Dorota Korbut
11 marca 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 
Krzywda i wina

O faktach, mitach i stereotypach w polsko-niemieckim pojednaniu dyskutowali uczestnicy trzydniowego seminarium, które zakończyło się wczoraj w Gdańsku. Seminarium było próbą podsumowania 10-letniej działalności gdańskiego Domu Pojednania i Spotkań im. św. Maksymiliana Kolbego.

W piątek dyskutowano o faktach - rozwijającej się współpracy polsko-niemieckiej.

- Niemcy cieszą się jak nigdy dotąd doskonałą opinią Polaków - podkreślił Donald Tusk, wicemarszałek Sejmu RP. - Jednak gdy dochodzi do rozmów o historii polsko-niemieckiej, dominuje niewiedza i nieufność. W dialogu trzeba zastanowić się także nad krzywdą Niemców i winą Polaków, nie negując winy tych pierwszych i krzywdy tych drugich.

W sobotę rozmawiano o mitach jako czynnikach inspirujących pojednanie i integrację. Prof. Tadeusz Stegner z Uniwersytetu Gdańskiego przywoływał mity o charakterze historycznym - na przykład mieszkańcy Grunwaldu wyrażali przekonanie, że w pamiętnej bitwie pokonali protestanckich Niemców.

Ostatni dzień dyskusji był poświęcony przełamywaniu polsko-niemieckich sterotypów i uprzedzeń.

- Uprzedzenia bazują na niewiedzy - podkreślił Bernhard Zimmermann z Akademie Klausenhof w Rhede. - Są związane ze strachem pokrzywdzonych i pielęgnowane, by odizolować się od innych grup. Najlepszym sposobem na przełamanie barier jest zachęcanie młodzieży do współpracy.

- Musimy się zastanowić, czy warto pozbywać się stereotypów pozytywnych - dodał Leszek Szuster z Międzynarodowego Domu Spotkan Młodzieży w Oświęcimiu. - Może lepiej rozszerzyć ich gamę, bo ich wielość i różnorodność pozwolą zbliżyć się do rzeczywistości?

Uczestnicy chętnie włączali się do dyskusji.

- Stereotyp okrutnego, zdolnego do wszystkiego Niemca został mi wpojony przez moją babkę i w mojej rodzinie zakorzeniony był bardzo mocno - stwierdziła Grażyna Ciesielska, gdańszczanka, uczestniczka seminarium. - Staram się pozbyć tego obciążenia. Poznałam tu przyjaźnie nastawionych ludzi i mogłam powiedzieć o swoich obawach. Takie spotkanie było mi potrzebne.

Wśród uczestników przeważali wolontariusze i osoby związane z gdańskim Domem Pojednania. Gości "z zewnątrz" było niewielu.
- Spodziewaliśmy się tego - przyznał Piotr Cejnóg z Domu Pojednania i Spotkań. - Ludzie, szczególnie młodzi, nie chcą dyskutować o pojednaniu. Chcą za to zrobić coś razem - przygotować gazetkę, czy wspólny koncert. Dlatego współpraca podczas zajęć warsztatowych skuteczniej przełamuje stereotypy, niż seminaria.
Głos WybrzeżaDorota Korbut

Opinie (12)

  • Potrzeba duzo czasu.............

    aby sie zagoily rany,po tym co sie wydazylo 60 lat temu. Ale wierze, ze czas leczy wszystkie rany jak to ktos madry kiedys powiedzial. Niemcy, szczegolnie ci mlodzi chca napewno zapomniec o tym okropnym czasie i my tez musimy sprobowac im wybaczyc, to wtedy bedziemy sie lepiej czuc sami ze soba. Mozna pamietac, ale nalezy wybaczyc!

    • 0 0

  • a wlasnie, ze bratanki

    Mieszkalem w Niemczech jakis czas. Bylo swietnie. Wspaniali kulturalni ludzie, bardzo pomocni, przyjacielscy, dumni ze swego kraju (i nie butni), a jednoczesnie duzo rozumiejacy. Mieszkalem w dzielnicy, gdzie wcale nie bylo Polakow. Moglem miec duzo lepsze mieszkanie w "polskiej" dzielnicy, ale jak mi Polaczki zaproponowaly kilka "interesow zakupowych", to odeszla mnie ochota. Jezyk znalem troche z Polski, douczylem sie w pol roku. Mowilem plynnie z bardzo przyzwoitym akcentem, niejednokrotnie brano mnie za Niemca. Bardzo polubilem ten jezyk, tylko pozornie szorstki, czy krzykliwy. Wszystko da sie w niemieckim bardzo ladnie powiedziec. Gdy w koncu tak sie ulozylo, ze wyjezdzalem, caly tydzien mnie zegnano, slowem, prezentami i kwiatami. Nie zapomne wypowiedzi starszej nieco pani, poprzednio nie lubiacej Polakow, bo jej maz zginal na wojnie, "takie lumpy zostaja, a Polacy, tacy porzadni ludzie, wyjezdzaja od nas". Macie pewnie i inne doswiadczenia, Wasza sprawa, ale wiedzcie, ze sa na swiecie ludzie i z takimi doswiadczeniami. A moze wystarczy chciec. Na przyklad nauczyc sie jezyka w pol roku. Ja bardzo chcialem, nauczylem sie sam, bez szkoly, z ksiazek, z rozmow, z tv, z prasy, duzo pisalem i czytalem, rozwiazywalem krzyzowki. Nie tylko dlatego, by sie porozumiec. To rowniez dowod szacunku do kraju osiedlenia (jesli do tego dochodzi). Nie wystarzy tylko wymagac i gardlowac, najlepiej zaczac od siebie. Pozdrawiam

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane