• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pożerają miliony

Marcin Dybuk
15 listopada 2005 (artykuł sprzed 18 lat) 
Do nakarmienia jest ponad tysiąc zwierzaków. Dieta w niektórych przypadkach przygotowywana jest indywidualnie. Na przykład 42 pingwiny jedzą prosto z ręki. I żeby wyżywić całą tę ferajnę, rocznie gdańskie zoo wydaje milion złotych.

Przygotowanie posiłków dla ponad tysiąca lokatorów oliwskiego zoo wymaga niemałych umiejętności strategicznych. Codziennie Maria Wilczyńska opracowuje jadłospis.

- Wszystko musi być dokładnie rozpisane w tabelkach zanim trafi do kuchni - zdradza nam Michał Targowski, dyrektor oliwskiego zoo. - Nie ma mowy na jakikolwiek przypadku. Mamy w ogrodzie 127 gatunków zwierzaków i wszystko musi być dokładnie zaplanowane.

Pierwsi pracownicy kuchni pojawiają się w ogrodzie kilka minut przed godziną 7. - Trzeba rozgrzać sprzęt - dodaje dyrektor. - O godzinie 7 prace wre na całego.

I tak przez najbliższe ponad trzy godziny. O 10.30 do akcji wkraczają pielęgniarze, czyli opiekunowie zwierząt, w tym przypadku kopytnych. Przez następne 90 minut karmią podopiecznych, a tych w ogrodzie jest najwięcej. Pracownicy wykonują trzy kursy traktorem. Za każdym razem wracają z przyczepą wypełnioną smakołykami. Kiedy już wielbłądy, zebry, konie i inne kopytne żarłoki zaspokoją pierwszy głód czas na drapieżniki i ptaki. Tutaj w kuchni trzeba nie lada umiejętności. Jedna porcja - na szczęście więcej dniówka nie przewiduje - dla tygrysa to 7 kilogramów mięsa. Lampart zadawala się o trzy kilogramy mniejszym kawałkiem, a rysiowi wystarczy półtora kilograma.

- Jednak w przypadku drapieżników musimy pamiętać, że 25 procent ich porcji musi stanowić kość - mówi Michał Targowski.

Nie lada wyczynem jest nakarmienie 42 pingwinów. Każdy je z ręki i to trzy razy dziennie.

- Jak wychodzimy do domu to ryby dostają na kuwecie, ale dwa pierwsze posiłki dostają z ręki - tłumaczy Michał Targowski. - Tak je nauczyliśmy, dzięki temu wiemy ile zjedzą i w jakiej są formie.

Kolejnymi zwierzętami, które otrzymują trzy posiłki są małpy. Jednak w ich przypadku za każdym razem dieta jest inna. Na śniadanie dostają nabiał, czyli twarożek, zupy mleczne, kaszę. Obiad to rosół z dobrze rozgotowanym mięsem, a na kolację serwowane są owoce i warzywa.

W oliwskim zoo kuchnia pracuje na pełnych obrotach. Praktycznie przez cały dzień karmione są zwierzęta. W końcu trzeba wyżywić ponad 1000 osobników, a niektóre z nich ważą nawet kilka ton jak np. słonica Mongu.

Miejsca

  • ZOO Gdańsk, Karwieńska 3

Opinie (27)

  • Luke, piszesz o teorii,...

    ...a ja o praktyce. Twoje "pobożne" życzenia niczego nie zmieniają.
    Kompletnie żadnego sensu nie ma trzymanie zwierząt w ZOO, szczególnie dotyczy to zwierzaków z innych stref klimatycznych.
    Dzieciaki w wieku szkolnym mają jedynie radochę z zobaczenia czegoś innego, ale edukacyjna wartość takich wycieczek jest bliska lub równa 0. To już lepszy efekt i więcej porzytku byłoby gdyby te dzici zabrać na wycieczkę na wieś, by zobaczyły jak wygląda krowa czy indyk. Jaki jest sens trzymania w Gdańsku słoni czy pingwinów, jeśli dzieci, a nawet niektórzy dorośli nie wiedzą jak wygląda np. traszka, żołędnica czy rzęsorek, a to rodzime gatunki. Wiedza o egzotycznych gatunkach jest cenna, ale ZOO nie jest jej populyzatorem, a utrzymywanie zwierząt w klimacie, który z definicji jest nie dla nich i wywalanie na to milionów złotych jest po prostu bez sensu.

    • 0 0

  • Kordian wejdź pod ten link u góry.

    Tam opisane są warunki i historia oliwskiego zoo, nauka dla dzieci oraz historia ogrodów z. od antyku po współczesność. Na nasze oliwskie zoo nie ma co narzekać. Zwróć uwagę, że pierwsze egzotyczne zwierzęta przywozili marynarze i że do dziś rozmaite zwierzęta, z którymi nie wiadomo co zrobić, znajdują w zoo schronienie.

    • 0 0

  • Wartość edukacyjna zoo = 0!!!

    30% brytyjskich dzieci nie wie z czego robi się frytki. 30% angielskich bękartów nie rozpoznaje ziemniaka. Po co bahorowi wiedzieć jak wygląda słoń czy żyrafa jak nie zna wygladu kuropatwy czy zająca? Popieram Kordiana, bo oglądanie tych zwierząt przez chołote to nic innego jak kolejny kanał national geographic w ich głowach, a tak naprawde nie mieli w rękach dżdżownicy czy też nie widzieli żbika.
    Zamiast zoo powinny być specjalistyczne ośrodki dla takich zwierząt(zamknięte dla gapiów). Zoo opiera się na paradygmacie niszczenia przyrody przez antropopresję!!!

    • 0 0

  • Tłumaczymy dalej...

    ...i na początek czepię się twojego 'zobaczenia czegoś nowego' przez dzieciaki. Zgadzam się co do wypraw na wieś - przyznam, że o tym nie pomyślałem, trafna rzecz. Ale widzisz - ogród zoologiczny jest takim umożliwieniem kontaktu z naturą różną w sposób prostszy i bardziej przystępny dla ludzi z miasta .
    Przykład z mojego podwórka. Mojemu ojcu udało się wpoić mi kilka rzeczy w życiu dość cennych. Zawód ma taki, że podróżuje po świecie praktycznie nieustannie, i był właściwie wszędzie, i też gdzieniegdzie zabrałem się z nim onegdaj. Traf chciał, że były to akurat miejsca poza granicami kraju. Jednakże, kiedy już do mnie trafiło to, że również bardzo chciałbym podróżować, na własną rękę zacząłem od kraju rodzimego, i mówiąc oględnie nadrabiam. To, co nazwałeś moim pobożnym życzeniem jest faktem, dlatego, że proces nauki i rozwijania wyobraźni u dzieci zachodzi praktycznie nieustannie, i jeżeli im po prostu pokazać różnorodność zwierząt, to z pewnością wywoła to u nich pożądany efekt . Inną rzeczą, którą wyniosłem w podobny sposób w domu jest właśnie zainteresowanie zwierzętami , a poza tym zamiłowanie do książek i świadomość, że bez pracy nie ma kołaczy. Skorupka za młodu nasiąka, ale trzeba nią nieco pokierować.
    Przyszło mi jeszcze coś do głowy: generalnie powiada się, że w Polsce mało się czyta . Można więc powiedzieć - po co utrzymywać tyle bibliotek? Księgarni? Odpowiedź: bo byłoby jeszcze gorzej. Ech.
    Pozdrawiam wszystkich myślących.

    • 0 0

  • Poza tym Marcin Dybuk napisał: Pożerają miliony.

    To kłamstwo!!! One nie pożerają milionów, jedzą tylko normalnie(pieniedzmi się nie żywią). Jeśli autor poprzez tytuł chce coś sugerować to niech się liczy ze słowami. Wypadki chodzą po ludziach.

    • 0 0

  • Coś mi nasz Kordian wygląda na typ ekologa przykuwającego się do...
    Tym razem będzie to brama ZOO. Wzorem kolegów od hipermarketów skasuje kaskę za odstąpienie od protestu i zniknie.

    • 0 0

  • Luke

    Tak! W ZOO nie wolno używać fleszy zwłaszcza w terarium. Co nagminnie robią zwiedzający. Chołota wśród zwierząt to mimo wszystko największe dla nas zagrożenie. O dokarmianiu małp przez bydlęta nie wspomnę. Mimo otwarcia małego ZOO gdzie za groszową opłatą można pokarmić oswojone zwierzęta, buce muszą złamać obowiązujący przepis.

    Piszesz:
    "Przyszło mi jeszcze coś do głowy: generalnie powiada się, że w Polsce mało się czyta . Można więc powiedzieć - po co utrzymywać tyle bibliotek? Księgarni?

    No właśnie po co. Wystarczy mieć dostęp do internetu i wiedzę zdobywać na podstawie wpisów niejakiego Kordiana (Słowacki się w grobie przewraca).

    • 0 0

  • z nerw walnełam ort. hołota of course. Zainteresowanych przepraszam

    • 0 0

  • Wyobrażam sobie monitoring i głos przez glośnik: pani w czerwonym sweterku, proszę nie karmić zwierząt, kara wynosi 500 zł.

    • 0 0

  • Po co monitoring. Wsadzić babola do klatki

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane