• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Prawo jazdy - komputerowe marzenia.

23 czerwca 2001 (artykuł sprzed 23 lat) 
Prawo jazdy - jest dla większości z nas popularnym dokumentem (jak dowód osobisty) uprawniającym do prowadzania pojazdu samochodowego. Jednak czy jest to dokument uprawniający, czy też stwierdzający, że posiadacz owego ma odpowiednie umiejętności prowadzania samochodu? W ostatnich dniach głośno jest o nowych, "komputerowych" zasadach zdawania egzaminu na Prawo Jazdy (ten temat porusza artykuł w Moto Serwisie Prawo jazdy na nowych zasadach). Decyzja o zmianach w systemie egzaminowania związana jest ze wzrostem liczby wypadków samochodowych na Polskich drogach oraz z dużym udziałem w nich młodych kierowców.

Można odnieść wrażenie, że urzędnicze poprawki w sposobie egzaminowania zmierzają do wyeliminowania osób, którzy nierzetelnie podchodzą do egzaminu teoretycznego (przygotowują ściągi lub ściągają od innych oraz nieco "zdolniejsi" uczą się wszystkich testów bezmyślnie na pamięć). Jednak czy teoria w kierowaniu pojazdów jest najważniejsza. Wydaje się, że wypadki (a właściwie stłuczki) na skomplikowanych skrzyżowaniach nie są aż tak częste. Pewne jest, że kierowca wyprzedzając na linii ciągłej lub zmieniając pas bez kierunkowskazu teoretycznie wie jak powinien się zachować? Wydaje się zatem, że dużo bardziej znaczący powinien być egzamin praktyczny. Jednak tutaj trzeba zapytać - czy w ciągu 18 godzin jazdy na kursie można się nauczyć bezpiecznie prowadzić pojazd? Wielu kierowców twierdzi, że dopiero obycie, przejechanie 10 tys. km czyni z nas profesjonalnych i odpowiedzialnych kierowców ? Czy właściwej i szybkiej reakcji na to co dzieje się na drodze możemy nauczyć się studiując kodeks na kursie prawa jazdy?

W ostatnich latach zdanie egzaminu na prawo jazdy za pierwszym razem graniczyło z cudem. Co raz częściej po egzaminie padały stwierdzenia "nie zdałem, bo nie zapłaciłem". Bardzo popularna stała się wśród zdających rada: "Siądź za kierownicą i zapytaj egzaminatora - ile?". Bywają też takie komentarze po egzaminie "Zdałam bo byłam najstarsza, a ktoś przecież musiał zdać, chociaż jedna osoba...". Czy nowy system egzaminowania teoretycznego nie jest kolejną formą podratowania domowego budżetu egzaminatorów? Ilość pytań oraz komputerowe ich rozwiązywanie na pewno dla wielu osób dodatkowo skomplikuje egzamin. Być może trzeba będzie skorzystać z korepetycji u instruktora, a może nawet u jego kolegi informatyka? Dla wielu osób nie mających na co dzień do czynienia z komputerem stresogenna będzie nawet sama obsługa tego urządzenia podczas egzaminu.

Opinie (20) 1 zablokowana

  • PRAWKO

    zdałem prawko za drugim razem w maju i rada dla tych którzy się wybierają na egzamin.... WBIJCIE WE WSZYSTKO BO CZY ZDACIE CZY NIE TO SPRITE SMAKUJE TAK SAMO...

    • 0 0

  • W przypadku kobiet ( z nielicznuymi dobrymi wyjatkami) 10 tys. km wydluza sie do 10 lat, chociaz sam mialem kilksa glupich "pomyslow na drodze", ktorymi przewaznie zadziwiaja kobiety.
    A poza tym to, ze jest tylko jeden egzaminator jest to sytuaja wyjatkowo korupcjogenna. Z zasady nie dalbym kasy takim skurwynom, co licza na lewe pieniadze.

    • 0 0

  • pytanko...

    Czy na egzamin praktyczny mozna wziac ze soba dyktafon... :

    • 0 0

  • KOLEJNY NONSENS

    Według mnie te zmiany to kolejny haczyk, na którym egzaminatorzy będą mogli dodatkowo zarabiać - oczywiście nieoficjalnie.
    Sam na własnej skórze przekonałem się jak łatwo dziś oblać egzamin. Startowałem 3 razy i zawsze ten sam efekt. A dziwnym trafem za każdą kolejną próbę trzeba słono płacić. Teraz zaczynam się zastanawiać czy nie lepiej było od razu spróbować załatwić ten "drogocenny papier" inaczej, bez tych wszyskich nerwów. Podejrzewam też, że nawet taniej by wyszło, bo po zliczeniu kursu, dodatkowych jazd i egzaminów robi się z tego całkiem niezły pieniądz. Ciekawe gdzie on trafia?

    • 0 0

  • Nie jest dobrze.

    Wszystkie uwagi kolegi egzamionatora są jak najbardziej zasadne. Celem w szkoleniu kierowców jest zdanie egzaminu (lub raczej podjęcia próby),a nie naucznie się porzadnie jeżdzić (nawet jak na przepisowe 18 godz.).
    Korupcja wśród egzaminatorów to długa legenda. Po skalkulowaniu kosztów dodatkowych jazd, egzaminów i tzw, utraconych korzyści, czesto okazuje się, że łapówka ma swoje ekonomiczne uzasadnienie. Raz ciach i po wszystkim. Wgzamnatorzy o tym wiedzą, więc oblewają raz, dwa, trzy...,aż zainteresowany znajdzie dojscie i zapłaci.
    Z resztą większość z nich wygląda jak ostatnie kanalie.
    Bez zmainy systemu nie bedzie inaczej.
    A później trzeba sie uczyć porzadnie jeżdzić, anagażując do tego dodatkowo intelekt. Niestety na drogach zalegają poważne pokłady niekumacji, więc nie jest łatwo jechać, żeby nie dac się trafić.
    Z motorowym pozdrowieniem- opór decha!

    • 0 0

  • Śmiech

    W Polsce to jak zwylke wszystko musi być przeciwko obywatelowi. Do szkoły średniej chodziłem w Los Angeles. Gdy skończyłem 18 lat postanowiłem zrobić prawo jazdy. Kuzyn zabrał mnie do urzędu i powiedział, że chce się uczyć za prawko. Kupiłem sobie książkę z ich kodeksem drogowym a kuzyn dostał papier, że może mnie uczyć jeździć na drodze. Tak tam wygląda nauka jazdy. Bez stresu, własnym autem. Jak stwierdziłem, że jestem gotowy na egazmin poszedłem na egzamin. Siada się przed komputerkiem odpowiada na logiczne! pytania. Po chwili są wyniki i część praktyczna. Egzaminator wsiadł do auta i kazał mi pokazać, że umiem jeździć. Przewiozłem go dowolną (wybraną przez siebie!!) trasą i po kilkunastu minutach urzędas powiedział, że wracamy do ośrodka. Tam zrobili mi zdjęcie i tego samego dnia wróciłem do domu z prawkiem. A u nas to za 100 lat to na to nie wpadną. Polskie prawko zdałem za 4 razem jeździwszy wcześniej przez 5 lat w Ameryce.

    • 0 0

  • praktyka decyduje, ale..

    oczywiście, że jest denerwującym gdy ktoś w ostatniej chwili włącza kierunkowskaz. Lecz takich denerwujących zachowań jest więcej szczególnie, gdy ktoś inny to robi.. Dlatego szkoda mnie czasu płaconego dla TP SA na omawianie rzeczy oczywistych.
    Ad rem. W XXI wieku możnaby wymagać znajomości podstaw komputera, ale w Polsce jeszcze długo trzeba będzie używać form zastępczych.
    Na pewno o umiejętności jeżdżenia decyduje praktyka, chociaż nie chciałbym spotkać na skrzyżowaniu matoła, który nie potrafił zdać egzaminu teoretycznego.
    Starczy tych truizmów
    Pozdrawiam
    Piropos

    • 0 0

  • Mistrzowie kierownicy

    Jeżdżąc po kraju odnosi się wrażenie ,że większosć kierujących kupiła sobie prawka albo zdawała egzaminy w Los Angeles . Ktos tu ubolewał , że za póżno włącza się kierunkowskazy. A z tego co widzę to w ogóle się ich nie używa. Nie tylko przy zmianie pasa ale nawet przy skręcaniu w inne ulice.Do tego nagminna jazda lewym skrajnym pasem , gdy np. oba prawe są wolne. No i szpanowanie komórkami - dzwoni się w czasie jazdy czy np. swinie nakarmione , a gdzie zestawy głosnomówiące ?Najgorszą plagą są różnej masci akwizytorzy i agenci korzystający z pojazdów służbowych . Ci spece od chipsów i podpasek totalnie olewają kodeks drogowy i powodują permanentne zagrożenie na ulicach. I komputeryzacja egzaminów nic tu nie pomoże.

    • 0 0

  • to zabawne bo...

    Za pierwszym razem uczyłem się przepisów - oblałem. Za drugim testów na pamięć - zero błędów. A pozatym egzaminator i tak zawsze może oblać, prawda?

    • 0 0

  • DO PIK POK

    Ciekawe od czego Ty jesteś specjalistą. Może od jazdy lewym pasem? Pozdrawiam.

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane