• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Prokuratura przez dwa lata nie wyjaśniła śmierci pacjenta

Patryk Szczerba
19 grudnia 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Po ponad dwóch latach, nie wiadomo, co było przyczyną zgonu dializowanego 34-letniego Artura Misiukiewicza. Po ponad dwóch latach, nie wiadomo, co było przyczyną zgonu dializowanego 34-letniego Artura Misiukiewicza.

Okoliczności śmierci 34-letniego mężczyzny, który zmarł w listopadzie 2016 roku podczas dializy w stacji przy ul. Kartuskiej zobacz na mapie Gdańska w Gdańsku nadal pozostają niewyjaśnione. Nie ma pełnej opinii biegłych. Jest za to żal i coraz większa bezsilność matki zmarłego, oczekującej odpowiedzi, co feralnego dnia stało się z jej synem.



O sprawie pisaliśmy po raz pierwszy kilka dni po tajemniczej śmierci mężczyzny.

Przypomnijmy:

  1. Stan chorującego na białaczkę Artura, który musiał być dializowany, pogorszył się pod koniec października 2016 roku, po zapaleniu płuc.
  2. 14 listopada pojawiła się gorączka i problemy z oddychaniem spowodowane nadciśnieniem. Tego dnia mężczyzna miał być dializowany
  3. Ok. godz 17 - godzinę przed czasem trafił do stacji dializ. Kolejne godziny okazały się tragiczne.
  4. W nocy lekarze poinformowali matkę mężczyzny, że mimo przeprowadzonej reanimacji, jej 34-letni syn zmarł.
  5. Następnego dnia matka złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w Prokuratorze Rejonowej Gdańsk Wrzeszcz. Wstępne wyniki sekcji zwłok nie wskazały jednak dlaczego mężczyzna zmarł.
  6. Sprawa trafiła do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. Wszczęto postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.


Jakie przyczyny zgonu? Wciąż nie wiadomo



Pod koniec września 2017 roku informowaliśmy, że śledczy wystąpili o przekazanie oryginałów dokumentacji lekarskiej oraz uzyskali wstępną opinię sądowo-lekarską wydaną na podstawie sekcji zwłok. Biegli uznali, że są potrzebne dodatkowe badania histopatologiczne.

Ich wyniki nadal nie wskazały jednoznacznej przyczyny zgonu. Zlecono wykonanie badań toksykologicznych, które miały ujawnić ewentualną obecność w krwi substancji mogących przyczynić się do śmierci.

Jednak odpowiedzi, co stało się feralnego wieczoru z Arturem, nadal nie ma.

- Prokuratura dysponuje opinią dotyczącą przyczyn i mechanizmu zgonu pokrzywdzonego, łącznie z wynikami badań histopatologicznych oraz toksykologicznych. Z uwagi na dobro postępowania nie możemy upubliczniać ich treści ani płynących z wniosków. Obecnie realizowana ekspertyza dotyczy prawidłowości działań medycznych. W tym przypadku doszło do zmiany podmiotu wydającego opinię, co wynikało z braku specjalisty z określonej dziedziny medycyny - informuje Maciej Załęski, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Uzupełnia, że zeznania w tej sprawie złożyły już wszystkie osoby, których przesłuchanie, na tym etapie, było zasadne w ocenie prokuratora.

- Dalsze czynności procesowe będą uzależnione od treści ekspertyzy biegłych - dodaje prok. Załęski.

Odmowy w całej Polsce, sprawą zajmuje się Wojskowy Instytut Medyczny



Ustaliliśmy, że Prokuratura Regionalna w Gdańsku otrzymała w pierwszej połowie roku odmowne odpowiedzi od kilku Zakładów Medycyny Sądowej ws. wydania opinii, m.in. z Warszawy, Szczecina, Katowic, Wrocławia i Krakowa. Dlaczego? Wśród powodów pojawiał się brak odpowiednich konsultantów oraz natłok innych obowiązków.

Ostatecznie sprawą zajął się Wojskowy Instytut Medyczny w Warszawie. Biegli z zakresu medycyny sądowej, nefrologii, anestezjologii, intensywnej terapii i patomorfologii mają przysłać swoją opinię do końca marca.

To oznacza, że postępowanie przedłuży się co najmniej do wiosny. Sprawę komplikuje fakt, że w ostatnich miesiącach po raz kolejny zmienił się prowadzący sprawę prokurator, który dopiero zapoznaje się z aktami.

Matka Artura: Będę walczyć o wyjaśnienie sprawy



Pani Alicja, matka zmarłego, traci nadzieję na to, że pozna przyczyny śmierci syna.

Przypomnijmy, że Artur od 7 lat chorował na nowotwór szpiku kostnego. Jego stan był jednak dobry i stabilny, a sam nowotwór pozostawał w fazie remisji. Rosły szanse na wyleczenie. Chory był przygotowany do przeszczepu. Zabieg, który mógł uratować jego życie, miał być przeprowadzony w Londynie.

Pani Alicja od dwóch lat nie może doczekać się konkretnej informacji, co stało się z jej synem. Od rozpoczęcia postępowania pozostaje w stałym kontakcie ze śledczymi. Rozmawia z nimi, tłumaczy, dopytuje.

Powoli - jak mówi - traci jednak siły do walki o prawdę, która pozwoli jej poznać prawdę i ewentualnie ukarać winnych.

- Wciąż nie wiem, dlaczego zginął mój syn i to jest najgorsze. Nadal nie opuszcza mnie myśl, że mogło dojść do zaniedbań lekarskich i gdyby nie one, mógłby teraz żyć. Być może, gdyby od razu został skierowany do szpitala żyłby dalej. Na pewno nie spocznę, dopóki ta sprawa nie zostanie wyjaśniona - opowiada pani Alicja.

Miejsca

Opinie (238) ponad 20 zablokowanych

  • Cała lista chorób

    Cała lista chorób i zdziwiona że się mu zmarło? Kobieto rozumiem że syn itd. Ale nie można wszystkich w koło oczerniac że są winni śmierci, takim rozumowaniem to i piekarza będzie trzeba oskarżyc że nie taki chleb mu upiekł.

    • 5 2

  • Festiwal ekspertów w komentarzach :)
    Przyczyna zgonu dotąd nie znana więc sklejcie łaskawie dziurę.

    • 1 2

  • Niestety każdy nas na coś umrze.

    Lekarze starają się jak mogą najbardziej ale nie można ich obwiniać o śmierć pacjenta. W działanie każdego człowieka wpisana jest możliwość błędu a w warunkach polskiego szpitalnictwa wiele czynników sprzyja popełnianiu błędów. Więc zanim przyjdziesz na SOR i zaczniesz absorbować personel swoim katarkiem lub bólem głowy to zastanów się czy nie zmniejszasz szans na przeżycie kogoś naprawdę ciężko chorego.

    • 4 1

  • to

    • 0 0

  • Tusku Kochany - wracaj i ratuj Polskę moją - Bóg Ci pomoże.

    • 0 0

  • A gdy operuje lekarz cham?

    Taki co dobrze zarabia na kontrakcie (2 tys. zł za jednogodzinną operację) w państwowym szpitalu a przeciętnego pacjenta ma za nic. Potrafi skrzyczeć wchodzącego na salę operacyjną, oraz pomiatać pielęgniarką. Ona przez cały miesiąc nie zarobi tyle co on w jeden dzień. Głosi zasadę, że staranne wykonanie zabiegu/operacji to marnowanie jego czasu. Gdy popełni błąd lekarski to sprawę opiniują biegli lekarze jego specjalności, z którymi niejeden raz się spotykał i kumplował. Sędzia musi traktować ich opinię jako wiążącą i przestępcę chama uniewinnia.

    • 1 1

  • Coś tu nie gra.

    Jak tak dobrze rokował, to czemu musiał jechać na przeszczep aż do Londynu? I z tego dobrego rokowania mu nerki wysiadły?

    • 5 1

  • Nie wiem ilu ludzi umiara rocznie z powodu białaczek, ale na pewno sporo, duża część to dzieci

    Ale jakby tak wszyscy rodzice poszli z tym do sądu...
    A wszyscy bliscy zmarłych przeżywają tragedię

    • 3 0

  • Smierć Matki

    Od śmierci mojej Mamy minęło 7 lat i do dziś się nie mogę pogodzić. Dwa lata prokuratura prowadziła sprawę aby ją umorzyć .Biegli Lekarze ze Szczecina nie mogli wyjaśnić przyczyn zgonu mojej Mamy bo AMG nie dostarczyła dokumentacji medycznej bo zaginęła . I w związku z tym prokuratura umorzyła sprawę gdyż zagubienie dokumentacji nie jest przestępstwem i że mogę jedynie zgłosić skargę do Izby Lekarskiej.

    • 0 0

  • Jestem pracownikiem szpitala i często woziłem pacjentów na dializy, często wracali osłabieni.

    U takiego pacjenta jak tu opisany w artykule, pacjent chorował na białaczkę która była w remisji, był osłabiony pewnie po różnych chemiach, do tego pogorszył mu się stan zdrowia po zapaleniu płuc i do tego musiał być dializowany ( a dializy też osłabiają) I prawdopodobnie organizm nie wytrzymał, serce może nie dało rady. Wiele rzeczy, czynników mogło się złożyć na to że pacjent zmarł. I nie osądzał bym tu zaraz lekarzy, pielęgniarek całego zespołu medycznego że była to ich wina. Współczuję matce tego chłopaka i bardzo mi jest jej szkoda że jej syn zmarł.

    • 3 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane