• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przewodniczący komisji: chaos przez PKW

Marek, Małgorzata
23 października 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Prezydent Gdyni wybrał zastępców
Zdaniem przewodniczącego komisji w Gdańsku za tegoroczny chaos wyborczy odpowiada PKW. Zdaniem przewodniczącego komisji w Gdańsku za tegoroczny chaos wyborczy odpowiada PKW.

- Państwowa Komisja Wyborcza zwolniła prawie wszystkie doświadczone osoby organizujące wybory i próbuje zrzucić winę na niedoświadczonych ludzi. Armia członków obwodowych komisji wyborczych przez cały dzień i noc próbowała zapanować nad chaosem - pisze pan Marek, który był przewodniczącym jednej z komisji w odpowiedzi na zarzuty o zbyt powolne liczenie głosów.



Jak oceniasz organizację wyborów samorządowych?

Pierwsze wyborcze starcia za nami. W Gdańsku dojdzie jeszcze do drugiej tury wyborów prezydenckich. W tym roku wyniki z Obwodowych Komisji Wyborczych spływały na tyle wolno, że dopiero rano można było poznać wyniki i to z połowy komisji. Wyników wyborów do sejmiku wojewódzkiego nie było jeszcze w poniedziałek wieczorem.

Czytaj też: trwa liczenie głosów w Trójmieście

Kto odpowiada za opóźnienia? Przewodniczący jednej z komisji w Gdańsku postanowił podzielić się na ten temat swoją refleksją. Oto jego wnioski.

Jestem przewodniczącym komisji liczącej głosy w gdańskim blokowisku. Pracowałem w komisji wyborczej już piąty raz, ale nigdy nie widziałem takiego bałaganu.

Potrzebne było uproszczenie pracy



Na początek wyraźnie podkreślam, że wszystkie moje uwagi dotyczą wyłącznie czasu pracy komisji. Zostaliśmy zarzuceni biurokratycznymi procedurami i dlatego starałem się uprościć i przyspieszyć, co się dało, bo inaczej komisja pracowałaby co najmniej do 9 rano. Natomiast zapewniam, że karty były zabezpieczone, pomieszczenie zamknięte, oczywiście zadbaliśmy o wszystkie procedury związane ze sprawdzeniem, czy liczba głosów się zgadza, wiele razy ponawialiśmy liczenie, jeżeli brakowało nam karty - słowem, staraliśmy się wszystko, co ważne dla wyników wyborów, zrobić drobiazgowo i uczciwie. W szczególności nie naruszaliśmy żadnych plomb.

Są osoby, które emocjonalnie odnoszą się do wyborów i mogłyby dojść do niewłaściwych wniosków prowadzących do zakwestionowania wyników wyborów w mojej komisji. Dlatego o tych błędach w ogóle pisze? Członkowie mojej komisji byli wyczerpani, zwłaszcza pracujący w niej starszy pan. Dlatego prosiłem, żeby robili dwie rzeczy naraz, żeby wcześniej mogli wrócić do domów. Na przykład przy okazji rozłożenia głosów sprawdziliśmy, czy na każdej karcie jest pieczęć, dzięki czemu zaoszczędziliśmy dwie godziny pracy. PKW kazała przeglądać wszystkie karty raz przy sprawdzaniu, czy są pieczęcie, i drugi raz przy liczeniu głosów.

Chciałbym przede wszystkim zaprotestować wobec twierdzeń Państwowej Komisji Wyborczej, która próbuje zrzucić winę za problemy na niedoświadczonych ludzi. W rzeczywistości odpowiada za nie Państwowa Komisja Wyborcza, która zwolniła prawie wszystkie doświadczone osoby organizujące wybory. Armia członków obwodowych komisji wyborczych przez cały dzień i noc próbowała zapanować nad chaosem stworzonym przez PKW.

Wsparcie dla obwodowych komisji zostało przygotowane w sposób nieprofesjonalny, szkolenia były "po łebkach", zostały wprowadzone niezliczone czasochłonne, biurokratyczne procedury, których sami urzędnicy wyborczy nie rozumieją. Materiały z wytycznymi przekazane komisjom były chaotyczne, napisane niezrozumiałym językiem i wprowadzały w błąd. Mieliśmy obowiązek ściśle trzymać się wytycznych, które były opisane na kilkudziesięciu stronach, przy czym procedury bywały opisane gdzieś w środku grubej książeczki, natomiast pod koniec tekstu były ukryte informacje o obowiązku sporządzenia dodatkowego protokołu.

Niezrozumiałe instrukcje



Widziałem na forach opinie członków komisji rozgniewanych na przewodniczących, którzy nie mogli dojść do tego, co należy zrobić. Ja też przyjmuję część krytyki, ale zapewniam, że przewodniczący nie potrafili zrozumieć procedur, ponieważ w materiałach dla komisji nie było na ten temat ani słowa. Przed wyborami godzinami czytałem wytyczne i slajdy dla komisji, zrobiłem notatki, a mimo to nie byłem w stanie poradzić sobie z niektórymi procedurami, ponieważ były opisane niezrozumiałym językiem, albo w ogóle nie były opisane.

Podam przykład: w protokole przekazania dokumentów przez komisję dzienną trzeba było odhaczyć wręczenie formularzy protokołu głosowania w obwodzie. Jednak komisja dzienna nie używała takich formularzy. Przeszukaliśmy dokumenty i ich nie znaleźliśmy. Przejrzeliśmy sześćdziesięciostronicową książkę z procedurami i nie było w nich niczego na ten temat.

Kiedy zadzwoniłem do przedstawiciela komisarza wyborczego i spytałem, co to jest protokół głosowania w obwodzie, powiedział, że nie wie. W końcu otworzyliśmy zaplombowany worek dla komisji nocnej i odkryliśmy, że są w nim wersje "na brudno" protokołów liczenia głosów. Wtedy uznałem, że zapewne o te protokoły chodzi, zaznaczyłem, że są przekazane i postanowiłem uciąć biurokratyczne bzdury. Ryzykowałem odpowiedzialnością za naruszenie kodeksu wyborczego, ale musiałem rozpocząć liczenie głosów.

Takie biurokratyczne absurdy atakowały nas z każdej strony. Mieliśmy obowiązek dostosować się do każdego z nich pod rygorem odpowiedzialności karnej, więc zamiast przejść do liczenia głosów, spędziliśmy dwie godziny na przekazaniu dokumentów. Zaczęliśmy liczenie o 23 i była to wczesna pora, bo sąsiednia komisja zaczęła liczyć przed północą.

Multum niepotrzebnych obowiązków



Przy okazji musieliśmy nakładać, zdejmować i ewidencjonować plomby, przy czym należało zorientować się w dwóch rodzajach plomb i nie wolno było użyć niewłaściwej. Kazano nam pakować część materiałów i z powrotem je rozpakowywać, czego oczywiście nie robiliśmy, bo jest jakaś granica absurdu.

Mieliśmy obowiązek najpierw przejrzeć karty, żeby sprawdzić, czy na każdej są pieczęci, i dopiero potem zacząć właściwe liczenie głosów. Przyznaję, że z premedytacją zignorowałem procedurę i poprosiłem członków, żeby od razu rozłożyli głosy, bo nie miałem zamiaru dopuścić do dwukrotnego przeglądania czterech tysięcy kart. Obecność pieczęci sprawdziliśmy przy okazji.

Na koniec mieliśmy zapakować materiały i protokoły w kilkanaście różnych pakietów, przy czym nie było w wytycznych zrozumiałej informacji, co i gdzie ma trafić. Nad ranem pracownicy okręgowej komisji obdzwaniali komisje obwodowe i tłumaczyli, co włożyć do których worków, przy czym nawet ta informacja nie była pełna.

Mieliśmy też sporządzić protokoły, przy czym w materiałach dostarczonych przed wyborami nie było jasnej informacji, ile ma ich być. Slajdy wręczone na szkoleniu sugerowały, że mają być trzy egzemplarze. Na szczęście przejrzałem dodatkową książeczkę z procedurami, którą dostarczono nam o 21, gdzie było napisane, że jednak mają być cztery. Kiedy przekazywaliśmy materiały po wyborach, niektórzy przedstawiciele obwodowych komisji dzwonili do wszystkich członków, którzy przyjeżdżali, żeby sporządzić czwartą kopię.

Wspomnę też, ze w materiałach przekazanych na szkoleniu nie było informacji, gdzie dostarczyć protokoły i materiały. Była tam informacja, że biuro komisarza mieści się w urzędzie wojewódzkim, ale okazało się, że jednak chodzi o urząd miejski. Prawdopodobnie niektórzy przedstawiciele komisji niepotrzebnie jeździli pod urząd wojewódzki.

Był też problem z głosami na skreślonego kandydata z PiS-u, gdzie należało podać inną sumę głosów na partię w górnej części formularza, a inną w dolnej. Komisje miały problem ze znalezieniem właściwej procedury wypełnienia protokołu. Na szczęście błędy w systemie wyborczym wymuszały podanie prawidłowej liczby.

Starsi nie dadzą rady szybko liczyć



Jednak, mimo bałaganu organizacyjnego, zdecydowaną większość czasu zajęło nam po prostu liczenie głosów. Proszę wyobrazić sobie, w jaki sposób pięć osób ma przeliczyć kilka tysięcy kart. Liczenie szło nam całkiem sprawnie, a mimo to trwało do rana. Rozdzielenie komisji dziennych i nocnych spowodowało, że nie było komu przeliczyć głosów. Proszę też pamiętać, że część z członków komisji to emeryci i renciści i nie można wymagać od nich pracy w tempie, jakiemu podoła młody człowiek. Nad ranem wszyscy byli wyczerpani, a dalej nie było widać końca pracy.

W nocy wypełniłem wcześniej prototypy protokołów (bez głosów), żeby skrócić czas na podpisywanie druków. Moja komisja przeliczyła głosy tysiąca dwustu wyborców i skończyła pracę o siódmej, a i tak byliśmy jedną z bardziej sprawnych. Niektóre komisje głosy kilkuset wyborców liczyły do ósmej. Pierwsza komisja dostarczyła materiały do PKW o piątej rano, o dziesiątej wiele komisji nawet nie dotarło na miejsce. Przy przejmowaniu materiałów też panował bałagan i staliśmy w kolejkach dwie godziny.

Absurdalne wytyczne



Nie jestem zdziwiony informacją o śmierci kobiety, która pracowała w jednej z warszawskich komisji. Może być więcej takich przypadków. Właściwie należałoby powiadomić Państwową Inspekcję Pracy, że Państwowa Komisja Wyborcza zmusza młodszych i starszych ludzi do pracy przez kilkanaście godzin bez przerwy. Przypominam, że członkom komisji mówi się, że nie wolno wyjść z lokalu przed końcem pracy, więc zaciskają zęby i narażają się mimo złego samopoczucia. Myślę, że członkowie komisji powinni ogłosić strajk w proteście przeciw takim warunkom pracy, może to wstrząsnęłoby bałaganiarzami narażającymi zdrowie i życie członków komisji.

Podsumowując, władze wprowadziły ogromny bałagan do organizacji wyborów. Armia członków komisji obwodowych przez cały dzień i noc walczyła o to, żeby wybory w ogóle się odbyły. Nawet doświadczeni ludzie, tacy jak ja, momentami gubili się w tym chaosie. Za rządów poprzedniej ekipy komisja zamykała lokal, po paru krótkich procedurach otwierała urnę i zabierała się do liczenia.

Dziś mamy obowiązek wypisywania niezliczonych protokołów, zakładania i zdejmowania plomb, ewidencji każdej biurokratycznej bzdury, pakowania i rozpakowywania, wielokrotnego przeliczania głosów. Bardziej doświadczeni przewodniczący prosili członków, żeby łamali niektóre wytyczne, bo były tak bzdurne, że uniemożliwiały doprowadzenie pracy do końca. Zajmuję się zawodowo planowaniem procedur i gdybym miał podwładnego, który w taki sposób napisał procedury kierujące tysiącami ludzi, zwolniłbym go z pracy.

Szanujcie pracę członków komisji



Jeżeli nie nastąpi radykalna zmiana, jest realne ryzyko, że następne wybory w ogóle się nie odbędą, bo ludzie odmówią ryzykowania zawałem lub wylewem z powodu tego cyrku. Sam, chociaż jestem młody i wytrzymam dwunastogodzinną pracę, zastanawiam się, czy to ma sens.

Apeluję do ludzi, którzy widzieli nieprawidłowości w komisjach, o zrozumienie, w jakich warunkach musieliśmy pracować. Jeżeli słyszycie, że komisja pomyliła się o jeden głos, to proszę, zastanówcie się, ile wysiłku było potrzebne, żeby w takich warunkach nie pomylić się o kilkadziesiąt głosów. Jeżeli mówią wam, że komisja wolno pracowała, to zrozumcie, że groziła nam odpowiedzialność karna za złamanie procedur, których treści nawet nam nie podano. Pracowaliśmy z poświęceniem, próbując zapanować nad chaosem. Robiliśmy to z różnym skutkiem, sprawniej albo wolniej, ale fakt, że te wybory w ogóle się odbyły, zawdzięczacie armii ludzi, którzy zaciskając zęby, doprowadzili proces wyborczy do końca.

Po publikacji tego listu skontaktowała się z nami pani Małgorzata, która także pracowała w komisji wyborczej. Potwierdza ona obserwacje pana Marka.



Pracowałam w komisji dziennej i mogę potwierdzić, że obie komisje zmierzyły się z ogromem pracy. W mojej komisji pracowało 5 osób. Frekwencja w mojej komisji wyniosła ponad 50 proc. Gdyby wyniosła więcej - z lokalu wyborczego musiałoby nas wywozić pogotowie. Pierwszą ciepłą herbatę udało mi się wypić o godzinie 17. Ja się bardzo cieszę z tak dużej frekwencji, jednakże komisje na taką ilość osób były po prostu za małe. Jednym z utrudnień okazał się być może banał, ale jednak utrudnienie: różnorodny zapis adresów.

Podam przykład: blok przy ulicy Jakieś 10 ma pięć klatek. Mieszkania ponumerowane od 1 do 60. Pan mieszkający pod numerem 1, na liście wyborczej ma wpisany adres ul. Jakaś 10/1, ale już jego sąsiad spod 2 ma adres Jakaś 10A/2, a ten spod 3 Jakaś 10/2. Taki zapis spowodował, że pan spod dwójki był na końcu spisu mieszkańców z danego bloku (czyli brak chronologii). To z kolei powodowało wydłużenie wyszukiwania danej osoby na liście.

Jeśli ktoś miał dowód z adresem, można było od razu sprawdzić, w którym miejscu szukać, jeśli nie, trzeba było sprawdzać w dwóch miejscach. Nie mogę zrozumieć tej niekonsekwencji. Są przecież reguły zapisu numeracji bloków i mieszkań. Uważam, że powinno to być ujednolicone, ale komu zasygnalizować ten problem?

Może ktoś uzna, że przesadzam. Może tak. Proszę jednak sprawdzić pod presją czasu ponad 1000 osób, to pogadamy.
Marek, Małgorzata

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (588) ponad 20 zablokowanych

  • Liczenie trwało tyle ile musiało (2)

    Liczenie pustych kart do głosowania (ok. 6750 szt.) trwało blisko 2 godziny. Przekazywanie kart i dokumentów pomiędzy komisjami dzienna/nocna = blisko 1,5 godz. - trzeba było przeliczyć niewydane karty. Większość komisji zaczynała liczyć głosy ok. 23.00. Proszę się nie dziwić, że przy tak dużej frekwencji liczenie oddanych głosów trwało tyle godzin. Kandydatów na listach nie brakowało. Ogrom pracy i nowe procedury.

    • 14 0

    • To 3ba przeźyć...wszyscy kozacy z tego portalu dawać na następne wyboryyyy

      • 3 1

    • Problem polega na tym, że następnego dnia rano trzeba iść do pracy...

      • 0 0

  • Wybory 2019

    Wielki kondor z wielkiej góry
    Skrzydłem swym patelnie przykryje
    Potrójne uderzenie trwać bedzie tydzień...7 dnia o 7 godzinie nastanie jasność !!!

    • 2 1

  • Ja pracowałam 19 godzin w komisji dziennej nigdy więcej człowiek nawet normalnie nie może wyjść do toalety. Czas pracy od 6:00-21:00 to jakiś żart wypuszczono nas o 24:00, przez bałagan zwiazany z organizacją tyle trwalo przekazanie protokołu dzień/noc. Trzeba być nienormalnym żeby zgadzać się na takie warunki pracy, ja na pewno w życu juz sie nie zgodzę!

    • 19 0

  • Nigdy więcej nie wezmę udziału w komisji wyborczej!! (8)

    Pierwszy i ostatni raz brałam udział w takiej akcji. Nigdy więcej tego nie powtórzę. Moja komisja nocna zaczęła liczenie głosów o 00:30!!!! Ponieważ 2,5 godziny po zamknięciu urny komisja dzienna zorientowała się że nie zgadzają się im kary wydane wyborcą a te które otrzymali dzień wcześniej. Pomagaliśmy im przeliczać, niestety czeski błąd. Ale trzeba było wszystko posprawdzać. Kolejną godzinę zajęło nam wspólnie spisanie protokołu, przekazanie nam wszystkich papierów dla nas czyli komisji nocnej. Następnie musieliśmy poczekać aż oni zapakują wszystkie swoje dokumenty i opuszczą komitet. Kolejne 1,5 godziny zajęło wyciąganie kart z urny oraz rozkładanie ich na poszczególne kart, Sejmik, Rada, Prezydent. Do 7 rano liczyliśmy głosy, bez przerwy na jedzenie, picie. Następnie godzina wypełniania protokołów!!! o 8:30 pojechaliśmy do Urzędu. Z urzędu wyszłam o 12:30!!! Tyle czasu czekałam w kolejce aby rozliczyć się z kart, aby tłumaczyć na górze że komisja dzienna popełniała błąd.. ale zaraz zaraz przecież co mnie obchodzi ich błąd??? aa no tyle że to ja z niego musiałam się tłumaczyć!!! chore patologiczne sytuacje. Nikogo nie obchodziło żę kolejne 4 godziny siedziałam w urzędzie, bez jedzenia, picia, i bez możliwości opuszczenia urzędu żeby chociaż kupić sobie batona! straszne jak zostaliśmy potraktowani. Dodam jeszcze że jak opuszczałam urząd o 12:30 to nie przyjechały jeszcze wszystkie komisje... Czy wycieńczenie organizmu, stres i nerwy były warte 350 zł??? Nie!! Nigdy!!!

    • 21 5

    • Do tej pory nie wszystkie komisje oddały wyników !!!

      • 0 0

    • i to wszystko co opisałaś to wina PISu czy ludzi w urzędnie, którzy nawet nie pomyśleli

      o tym że człowiek to nie maszyna, potrzebuje napić się, zjeść...! to świadczy jacy ludzie bez skrupółow i wrażliwości, często cyniczni pracuja w urzędach...
      to sa problemy czysto ludzkie a nie systemowe czyPISowe
      takich mamy karierowiczów

      dodam byłam w komisji po koniec lat 80 i tez było ciężko, ale każdy był uprzejmy, wyrozumiały,
      pracowaliśmy za darmo, odwieziono każdego do domu...

      • 3 4

    • Kolejna roszczeniowa idiotka nawet nie potrafiłas przewidziec ze trzeba zabrac ze soba batona do kieszeni (2)

      ze trzeba miec ze sobą cvos do picia i jedzenia.I kolejne frustracje to ze ty tłumaczysz i ustalasz s komisją dzienna szczeguły i problemy to tez wasza rola .Tak to twoja odpowiedzialnosc idiotko i to ma cie obchodzic było to wiadomo od poczatku ale ty az tak głupia jestes ze myslałasz ze komisja to tylko liczenie karteczek na palcach i to wszystko!My w dziennej siedzielismy 2 dni wiec unas bys padło juz pierwszego dnia.

      • 6 10

      • Nie ma to jak chamsko pohejtować (1)

        Sama sobie przeżyj tyle godzin na batonie i bez snu, ciężko pracując. Równie dobrze mogę napisać że sama jesteś idiotką skoro się godzisz na traktowanie jak bydło, albo skoro pitolisz o dwudniowej pracy w dziennej, albo jeszcze inaczej - jeśli sobotnie przeliczenie kart zajęło Ci cały dzień, to jesteś idiotką. Weź się zastanów zanim się do ludzi odezwiesz chamko.

        • 3 5

        • Idioto ale tylko potwierdzasz swoją głupote,Jesli idziesz do pracy idioto na nocną zmiane to spisz w dzień

          ale proste czynnosci są ci obce dziwne ze oddychasz bez pomocy :)
          Jesli idziesz idioto do pracy to zabierasz ze sobą jedzenie .Ale to też trudne do przewidzenia.Własnie takich idiotów nie powinno byc w komisjach bo są tak niezaradni ze mozna sie naprawde uśmiać.

          • 1 2

    • Również mam takie zdanie. U nas było to samo...

      • 4 1

    • Potwierdzam

      Potwierdzam doświadczenie komisji nocnej. PiP nie pozwala pracować w takich warunkach

      • 4 0

    • 380 zł

      dla przewodniczącej

      • 1 1

  • widze że kampania w pełni! wszystko wina PISu (3)

    ale
    na drogach Gdańska
    dramat
    i tu nie ma PISu
    to zasługa

    • 6 5

    • (2)

      Kto uchwalil te przepisy ?

      • 3 3

      • A właśnie kto? No podaj (1)

        • 1 0

        • Podać to moge szpade !

          • 0 1

  • Potwierdzam.

    Również byłam w komisji wyborczej, i tak właśnie było...

    • 11 1

  • więc zamiast przejść do liczenia głosów, spędziliśmy dwie godziny na przekazaniu dokumentów. Zaczęliśmy liczenie o 23 i była to wczesna pora, bo sąsiednia komisja zaczęła liczyć przed północą.

    klituś bajduś

    • 9 4

  • (1)

    Ciężko wprowadzić ekrany dotykowe zliczające głosy w czasie rzeczywistym zamiast głosowania papierowego?

    Wystarczyłby 1 lub 2 ludzi weryfikujący dowód osobisty przed głosowaniem i po kłopocie. Pomijam już głosowanie internetowe. W obecnych czasach mogę wziąć kredyt, kupić telewizor, umówić się do lekarza czy "zrobić" studia nie wychodząc z domu, ale nie mogę zaznaczyć 3 czy 4 nazwisk on-line w trakcie wyborów.

    Tylko niech nikt nie wyskakuje z argumentem kosztów takiej operacji.

    Już teraz na 30 milionów uprawnionych do głosowania trzeba wydrukować ok. 120 milionów samych kart do głosowania!
    Dodając do tego pracę członków komisji w 26 tys. okręgach wyborczych koszt wychodzi astronomiczny.
    W obecnym roku dane wskazują na koszt ponad 455 milionów złotych!

    Paranoja!

    • 14 0

    • Dokładnie

      W ogóle przez internet można by było głosować, jak przy budżecie obywatelskim. Mamy XXI wiek, a zawalamy się papierologią, którą i tak potem trzeba wprowadzać do systemu, a potem jeszcze jest sprawdzany w urzędzie i pani urzędniczka liczy czy się wszystko zgadza O.o

      • 5 0

  • Wszystko prawda

    Dal mnie to były drugie wybory w komisji i chyba ostatnie. Poprzednim razem, 4 lata temu całość prac łącznie z przekazaniem wyników zakończone zostało ok. 2 w nocy a były poważne problemy z systemem teleinformatycznym! W tym roku byłam przewodniczącą komisji dziennej. Nikt nas nie przeszkolił, jak przekazać całość komisji nocnej. 3-krotnie dzwoniliśmy do UM żeby uzyskać informacje np. na temat formularza o którym wspominał Pan w artykule - dostaliśmy 3 różne odpowiedzi ale prawdziwa okazała się dopiero czwarta, którą znał operator teleinformatyczny ale nie powiedział, bo myślał, że dla nas to oczywiste. I trzeba było wrócić po 15 godzinnym dyżurze, żeby podpisać się pod właściwym formularzem. Jakich plomb użyć do zabezpieczenia urny też nie mogliśmy się jednoznacznie dowiedzieć, 3 telefony - trzy odpowiedzi. na wszelki wypadek daliśmy tych plomb za dużo. Generalnie źle przeprowadzono szkolenia, nie zwrócono uwagi na istotne kwestie techniczne dotyczące przekazania dokumentów,nie zapoznano nas z formularzami, nie otrzymaliśmy konkretnych porad. Miałam żal do mojego UM, ale widzę, że to głębszy problem. Zresztą, czas poświęcony na liczenie był jakiś kuriozalnie długi. Przeczytałam artykuł i już wiem dlaczego. To była wyjątkowo chaotyczna niedziela. Dobrze, że choć frekwencja dopisała.

    • 11 1

  • Do Pani Malgorzaty

    Problem z adresami trzeba zgłosić w urzędzie miejskim. Chyba mówi Pani o moim bloku, w którym okazał się taki cyrk z adresami i mieszkańcy z jednej rodziny nawet tak mieli nie zdając sobie z tego sprawy... Jeżeli w urzędzie dochodzi do takiego rejestrowania mieszkańców, tzn można podać fikcyjny adres do zamieszkania...?

    • 4 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane