- 1 Będzie pył, nie będzie premii? (175 opinii)
- 2 Okradała drogerie, zmieniając peruki (44 opinie)
- 3 Znamy przyczynę wypadku na Wielkopolskiej (331 opinii)
- 4 Podwyżka cen wody i ścieków w Gdyni (219 opinii)
- 5 Chciał być uczciwy, ale z naturą nie wygrasz (82 opinie)
- 6 "Mężczyzna z wężem" z zarzutami (174 opinie)
Ranne zwierzę w mieście: do kogo się zwrócić o pomoc?
Co zrobić z bytującym w mieście rannym, dzikim zwierzęciem? Pomagać samemu, czy poprosić o pomoc, a jeśli tak, to kogo? Takie pytania zadawała sobie we wtorek nasza czytelniczka, która próbowała pomóc duszącemu się łabędziowi.
Rannego łabędzia, z którego szyi wystawał wędkarski haczyk, zauważył we wtorek jeden z mieszkańców Przymorza. Ptak pływał po stawie znajdującym się tuż przy pętli tramwajowej w Jelitkowie, obok skrzyżowania ulic Pomorskiej i Kaplicznej . Zwierzę miało owiniętą wokół szyi żyłkę wędkarską wraz z błystką.
W Górkach Zachodnich powstanie azyl dla dzikich zwierząt.
- Ptak najprawdopodobniej połknął wędkarski haczyk - mówi pani Agnieszka, która poinformowała nas o cierpiącym zwierzęciu. - Duszącego się łabędzia zauważył mój tata, który zadzwonił na straż pożarną. Strażacy najpierw nie chcieli pomóc, tłumaczyli, że nie wiedzą, jak wyłowić ptaka z wody.
Przeczytaj też: Dzikie zwierzęta na ulicach Trójmiasta. Co z nimi robić?
Strażacy jednak przyjechali, ale nie udało im się pomóc zwierzęciu, bo ptak uciekał na środek stawu. Nic dziwnego: strażacy nie są specjalistami od zwierząt i nie powinni być wykorzystywani do takich zadań. Choć twierdzą, że pomocy nigdy nie odmawiają.
Zobacz do kogo w Gdańsku zwrócić się w sprawie rannych lub nieżywych dzikich zwierząt (pdf).
- W tym wypadku nie byłoby problemu, gdyby można było bezpiecznie złapać łabędzia, wówczas strażacy mogliby mu wyciągnąć haczyk i zdjąć z szyk żyłkę - mówi młodszy aspirant Tomasz Szeliga z Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratownictwa w Gdańsku. - Niestety ten pływał razem ze stadem i schwytanie go było niemożliwe.
Tym razem zwierzęciem zajęli się wolontariusze ze stowarzyszenia WWF Błękitny Patrol (tel. 795 536 009). To jednak wolontariusze, a nie służba, która niesie pomoc przez całą dobę. Co robić, gdy jesteśmy świadkiem cierpień zwierzęcia, któremu nie umiemy sami pomóc?
- W takich przypadkach najlepiej zadzwonić do dyżurnego inżyniera miasta pod całodobowy numer: 58 524 45 00 - mówi Michał Piotrowski z biura prasowego gdańskiego magistratu. - On najczęściej zawiadamia "Ekopatrol" [oddelegowany do tego jeden strażnik miejski - przyp. red.] współpracujący z Wydziałem Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. "Ekopatrol" przyjeżdża na miejsce, ocenia stan zwierzęcia i może zdecydować, czy zawieźć je do lecznicy na ul. Kartuskiej, czy do Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Ptaków i Drobnych Ssaków "Ostoja".
W Gdyni natomiast rannymi dzikimi zwierzętami zajmuje się specjalny zespół działający w ramach straży miejskiej. W takim wypadku trzeba więc zadzwonić pod numer 58 660-11-73. W Sopocie również najlepiej zadzwonić do straży miejskiej (58 521-37-50, 521-38-50), która informacje o rannych zwierzętach przekazuje odpowiedniemu leśnikowi, z którym miasto ma umowę.
Miejsca
Opinie (121) 6 zablokowanych
-
2013-11-20 09:49
instytucji w polsce wiele tylkoproblem w tym że gó..o robia.
- 7 1
-
2013-11-20 09:50
kto pomoże? grinpis
jak nam zwrócą jego aktywistę
- 2 0
-
2013-11-20 09:54
kiedys znalazłam ogromną mewę nie znam się na nazwach (3)
miała tak wyłamane skrzydło ze było widać mieso i kosci i wlokła je za soba, oczywiscie akcja ratownicza trwala prawie 2 godziny bo nikt nie chcial pomoc tylko dostawalam kolejne nr tel ze mam gdzie indziej dzwonic, a to do zoo a to do urzedu miasta a to gdzies tam i kazdy mial w d*pie ze to zwierze sie meczy
- 13 1
-
2013-11-20 10:03
Trzeba było na rosół od razu (2)
Ludziom nie ma kto pomóc,a ta się mewą przejmuje...
- 1 17
-
2013-11-20 11:04
gdzie leżą ci połamani ludzie z mięsem i kośćmi na wierzchu (1)
którym nikt nie chce pomóc?
- 10 0
-
2013-11-20 16:17
Wystarczy,że starszy,skromnie ubrany człowiek się potknie na ulicy.
I będzie leżeć,bo "pewnue pijany".
- 0 6
-
2013-11-20 10:07
(1)
Niech ryczy z bólu ranny łoś
Zwierz zdrów przemierza knieje
Nie ja, lech niech pomoże ktoś
Co tu się,kurde,dzieje???- 5 0
-
2013-11-20 10:29
Imiona piszemy z dużej litery ;)
- 0 2
-
2013-11-20 10:29
Winni są łowiący tam ryby!!! (3)
Jak zwykle Straż Miejska nie dopilnowała! Może po tym incydencie zaczną zaglądać w te rejony!
- 14 0
-
2013-11-20 10:58
wędkarze to zaraza, (1)
wszędzie zostawiają te okrągłe pudełeczka i woreczki po zanęcie. zeszłej zimy znalazłam nad jeziorem srokę która zaplątała się w żyłke, wisiała zaplątana za nogę niestety już martwa :(
- 9 0
-
2013-11-21 00:05
też tak mówiłem.
zostawiali mi pudełka po robalach na jachcie, a nawet popielniczki i butelki
marudziłem i ... już nigdy nie będę marudził, pozwalam im na te drobiazgi
kiedyś zapomniałem zdjąć z jachtu silnik i banderkę (wtedy w Gdyni nie było tych płotów co teraz) i skubani siedzieli cięgiem zmieniając się ponad dobę i przypilnowali
od tego czasu nie mam NIC przeciwko PANOM WĘDKARZOM,
tylko łabędzi szkoda- 0 0
-
2013-11-20 11:51
Straż Miejska nie zajmuje sie wędkarzami bo nie leży to w jej kompetencjach, należy to do zadań Straży Rybackiej i Policji. Ale nie spotkałem się żeby SM odmówiła pomocy odnośnie rannych zwierząt, kilka razy dzwoniłem do Straży Miejskiej odnośnie rannych łabędzi na Żabiance i przyjechał radiowóz, strażnik złapał łabędzia i zawiózł do lecznicy, był też ranny kot, strażnicy przekazali go pracownikowi schroniska promyk na miejscu. Także jak widać można i akurat za to ich chwalę!
- 0 0
-
2013-11-20 10:55
a jak podobna syt.miała miejsce w gminie Żukowo, (1)
to pani z urzędu gminy powiedziała mi, że nie mogą nic zrobić bo łabędzie są pod ochroną i nie można ich łapać i że są własnością skarbu państwa.
Gmina Żukowo to istna porażka!!!
nie ma staży gminnej i ogólnie to pocałujta w d..wójta- 9 0
-
2013-11-20 11:07
była tam kiedys straż gminna, ale mieszkańcy ją zlikwidowali
więc teraz niech sami sobie łabędzie gonią
- 2 1
-
2013-11-20 10:59
... (1)
Strażacy mają obowiązek ratowania także zwierząt. Sam jestem strazakiem i w mojej jednostce były przypadki pomocy ptakom, psom czy koniom. Niejednokrotnie strazacy interweniowali do kaczek że stawu obok netto na ujescisku, po kilka razy dziennie. W Gdańsku jest Grupa ratownictwa wodno nurkowego z pontonami i lodziami, po to one są aby ratowac ludzi i zwierzęta
- 12 0
-
2013-11-20 11:03
podziwiam strażaków bo oni naprawde są wzywani do wszystkiego.
szacun!
- 9 0
-
2013-11-20 11:10
hee.... (1)
Pan dyzurny kiedy by sie nie zadzwonilo to albo nie odbiera albo mowi co on ma zrobic. Szanowna kartuska pomimo podpisania umowy z miastem i brania za to pieniedzy twierdzi,ze takimi.zwierzetami sie nie zajmuje! Wiec moze czas rozwiazac ten.problem!
- 3 1
-
2014-03-11 08:04
Bo Kartuska to rzeźnicy a nie weterynarze!!
Wiele lat temu zawiozłam do Lecznicy na Kartuską moją zdychającą na nosówkę suczkę, która mimo wczesnego wykrycia i leczenia w innej lecznicy (niestety nie całodobowej) dostała drgawek (zaczęła kłapać pyskiem), które świadczyły o tym, iż choroba zaatakowała już mózg (w lecznicy gdzie leczyłam uprzedzono mnie, że jeśli takie coś wystąpi to trzeba psa już jak najszybciej uśpić, żeby się nie męczył). Niestety w owych czasach Kartuska była jedyną Lecznicą Weterynaryjną czynną w nocy w Gdańsku.
Nocny Dyżur to i stawki nocne a ponieważ sporo kasy poszło na wcześniejsze leczenie suni to okazało się, że nie miałam dość pieniędzy na nocne uśpienie suni (RZEŹNIK-WETERYNARZ uprzejmie stwierdził, że mogę przyjechać rano to wtedy uśpi mi ją za tą sumę, którą mam!) i mimo deklaracji, że rano pożyczę kasę i dowiozę RZEŹNIK-WETERYNARZ nie zgodził się uśpić suki.
Z konającą kilkunastokilową sunią na rękach pieszo (bo samochodu nie miałam) wracałam do domu, umierającym psem na kolanach siedziałam i czekałam na nocną kolejkę SKM a w domu patrzyłam całą noc jak kona i rano czekałam już przed swoją lecznicą zanim przyszli tam lekarze leczący moją sunię. Uśpili mi ją za kwotę wielokrotnie niższą niż zwyczajna dzienna stawka z ul. Kartuskiej ale sądzę, że zrobiliby to nawet na kredyt. Bo tam ludzie pracują a nie sadyści jak wtedy na Kartuskiej.
Od tej pory jak słyszę "Lecznica" na Kartuskiej to scyzoryk się w kieszeni otwiera... a słowo weterynarz dla mnie już nie brzmi tak jak wcześniej...- 0 0
-
2013-11-20 11:28
W gdyni straz miejska dobrze sobie z tym radzi (1)
- 1 1
-
2013-11-20 11:57
hahahhaah to chyba żart...na chyba 95% moich zgłoszeń dot.zwierząt w potrzebie uzyskiwałam odpowiedź odmowną
- 0 1
-
2013-11-20 11:45
a gdzie dzwonić jak się znajdzie ranny pedał ?
- 3 4
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.