Polscy rybacy boją się, że po przystąpieniu do Unii Europejskiej nie tylko że stracą pracę, ale również nie uzyskają pomocy socjalnej. Nie przekonują ich zapewnienia rządu, że rezygnujący z rybołówstwa otrzymają specjalne premie pochodzące z funduszy unijnych. Domagają się odrębnego aktu prawnego zapewniającego im odszkodowania.
-
Negocjacje akcesyjne poszły nie po naszej myśli - mówi
Maciej Dlouhy, prezes Krajowej Izby Rybackiej w Ustce. -
Ale najbardziej martwi nas to, że razem z ustawą o organizacji rynku rybnego i zmianie ustawy o rybołówstwie morskim, nie uchwalono ustawy o osłonach socjalnych. Miałaby ona gwarantować rekompensaty tym rybakom, którzy wobec drastycznego obniżenia się wielkości żywych zasobów Morza Bałtyckiego, byliby zmuszeni do rezygnacji z działalności. Rząd wynegocjował zachowanie przez Polskę obecnych praw do kwot połowowych i objęcie interwencjonizmem rynkowym podstawowych gatunków ryb poławianych w polskich obszarach morskich. Jednak ze względu na przełowienie zasobów niezbędna jest redukcja floty rybackiej. Zwłaszcza, że Polska zrezygnowała z okresu przejściowego dotyczącego zakazu połowów w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej dla statków o długości całkowitej powyżej 30 metrów. -
Istnieje niebezpieczeństwo, że przegramy konkurencję z dużymi statkami szwedzkimi i duńskimi w zakresie połowu ryby paszowej - uważa
Marek Gzela ze Stowarzyszenia Armatorów Rybackich. -
Poza tym brakuje u nas zorganizowanego rynku rybnego. Przez 2-3 lata po akcesji możemy mieć problemy z uzyskiwaniem odpowiednich cen. Ale ogólne limity połowów dla jednostek zagranicznych i tak nie zwiększą się. Przystąpienie do Unii Europejskiej jest dla nas szansą na nowe rynki zbytu.30 procent tonażu floty musi zostać wycofane w ciągu prawie trzech lat. Tylko wtedy pozostali, mający dzięki redukcji floty większe kwoty połowowe, będą mogli, przy pomocy funduszy strukturalnych, osiągać zyski, pozwalające konkurować na międzynarodowym rynku. Jak przewiduje Sektorowy Program Operacyjny "Rybołówstwo i przetwórstwo ryb", po wejściu do Unii, właściciel statku rybackiego, który zdecyduje się na wycofanie z prowadzonej działalności, otrzyma premię za złomowanie statku, a członkowie załogi rekompensaty i środki na reorientację zawodową. Będą one wypłacane ze środków publicznych, tj. funduszu strukturalnego Unii Europejskiej i środków budżetowych. Problem w tym, że skalę tych działań rząd uzależnia od możliwości finansowych budżetu, nie dając na razie żadnych gwarancji.
-
Restrukturyzacja rybołówstwa jest dla nas sprawą priorytetową - mówi
Grzegorz Łukasiewicz z Departamentu Rybołówstwa Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. -
Ale pewności, że pieniądze na to znajdą się w budżecie państwa, nie ma żadnej.Łącznie, na realizację planów związanych z dostosowaniem nakładu połowowego do zasobów, modernizacją floty, ochroną zasobów wodnych i przetwórstwem rybnym, Unia miałaby przeznaczyć 331 mln euro, sami odbiorcy pomocy 81 mln euro, a rząd polski 71 mln. Rybacy, którzy utracą miejsca pracy dostaliby ok. 35 mln euro. Dla porównania: górnicy otrzymali dotychczas w ramach osłon socjalnych prawie 5 mld zł.
Jeżeli rząd nie wyłoży przypadającej na niego części pieniędzy, nie będzie można skorzystać z funduszu. Tym samym rybacy, których sytuacja ekonomiczna zmusiłaby do wycofania statków z eksploatacji, nie otrzymają żadnej rekompensaty.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
