• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sąd odebrał rodzicom dwumiesięcznego chłopca

Patryk Szczerba
29 stycznia 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 
- Najważniejszy w tej sprawie jest nasz syn. Chcemy go odzyskać i żyć jak normalna rodzina. Jesteśmy do tego przygotowani - mówią Karolina i Maciej. - Najważniejszy w tej sprawie jest nasz syn. Chcemy go odzyskać i żyć jak normalna rodzina. Jesteśmy do tego przygotowani - mówią Karolina i Maciej.

Sąd odebrał parze z Gdyni dwumiesięcznego synka, bo uznał, że rodzice nie są w stanie zapewnić odpowiednich warunków do wychowania maluszka. Karolina Piotrowicz i Maciej Nowak, którzy już wcześniej musieli oddać inne dziecko twierdzą, że decyzja była pochopna i niesprawiedliwa.



Czy sąd postąpił słusznie, odbierając rodzicom dziecko?

Sprawa zaczęła się 30 grudnia ubiegłego roku. Dwumiesięczny chłopiec o imieniu Enrique trafił na oddział pediatrii w Szpitalu Morskim PCK w Gdyni z podejrzeniem zapalenia płuc oraz świerzbem. Personel szpitala zaniepokoił nie tylko stan zdrowotny chłopca, ale także zachowanie rodziców, którzy przez pięć dni mieli nie kontaktować się z lekarzami w sprawie stanu zdrowia niemowlaka. Dlatego o tym przypadku postanowili zawiadomić pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdyni.

MOPS ze wsparciem

- 7 stycznia mieszkanie państwa Karoliny i Macieja odwiedził nasz pracownik. Stwierdził, że w mieszkaniu brakuje wielu podstawowych przedmiotów związanych z opieką nad dzieckiem i normalnym bytowaniem, udzielił też partnerom porad dotyczących ewentualnego wsparcia. Rodzice tłumaczyli, że w związku z przeprowadzką nie są jeszcze wyposażeni w najważniejsze artykuły i meble, ale wkrótce je zdobędą - mówi Franciszek Bronk, wicedyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdyni.

Dzień później w mieszkaniu w Witawie, gdzie Karolina i Maciej wynajmują kawalerkę, pojawił się kurator, który zapewnił, że dziecko może warunkowo wrócić pod opiekę rodziców.

Mały Enrique, który w szpitalu ostatecznie pozostał do 11 stycznia, potrzebował jednak leków. Rodzice nie byli w stanie ich wykupować, za leki, zdaniem pracowników opieki społecznej, płacił więc kurator, który objął regularny nadzór nad rodziną. Za jego pieniądze trzeba było też kupić inhalator.

- Pracownik socjalny ponownie pojawił się w mieszkaniu 15 stycznia. Dopiero wtedy rodzina poprosiła o pomoc i wsparcie na artykuły pierwszej potrzeby i wyżywienie w kwocie ok. 600 zł. Wiedząc o wątpliwościach kuratora, próbowaliśmy tłumaczyć w sądzie rodzinnym, że rodzice chcą współpracować i zadbać o dziecko. Jednak na podstawie przesłanek związanych nie tylko z warunkami bytowymi, sąd zdecydował o odebraniu dziecka rodzinie - zaznacza Franciszek Bronk.

Dlaczego wcześniej nikt z gdyńskiej opieki społecznej nie reagował? Zastępca dyrektora gdyńskiego MOPS-u twierdzi, że instytucja nie może ingerować w życie rodziny, która sama "nie wyciągnie ręki po pomoc".

Jesteśmy ofiarami

Z taką wersją wydarzeń nie zgadzają się rodzice Enrique. Twierdzą, że zwrócili się o wsparcie do MOPS-u już w końcówce grudnia, jednak nie uzyskali pomocy. Decyzji o kontakcie z opieką społeczną żałują do dziś.

- To MOPS zdecydował o powiadomieniu sądu i sprowadził do naszego mieszkania kuratora, który wcale nie odwiedzał nas regularnie. Był raptem dwa razy i nie jest prawdą, że zakupił nam leki lub inhalator. Zakupiłem je za swoje pieniądze, musiałem się w związku z tym zapożyczać. Liczyliśmy na współpracę, tymczasem za trzecim razem postanowił zabrać nam syna do szpitala, pod pozorem leczenia. Wkrótce okazało się, że synek miał skazę białkową. Nic, co było związane z poprzednią chorobą - tłumaczy Maciej Nowak, ojciec chłopca.

Obydwoje nie ukrywają żalu do instytucji, które miały ich wspierać i pomagać, a okazały się grabarzami ich marzeń o szczęściu. Matka zarzeka, że w szpitalu odwiedzała synka. Problemem mógł być jedynie ich ubiór oraz wygląd.

- Osądzili nas po kilkunastu minutach spotkań i rozmów. Czy ktokolwiek jest w stanie tak szybko dobrze i odpowiednio ocenić drugiego człowieka? Nasze warunki przecież nie zmieniły się od czasu pierwszej wizyty kuratora. Skąd więc takie radykalne działania i decyzje sądu rodzinnego? - pyta Karolina Piotrowicz.

Decyzja zła, ale konieczna

Pytań rodzice mają więcej. Teraz inicjatywa jest jednak po stronie sądu. W uzasadnieniu decyzji o odebraniu chłopca rodzicom można przeczytać m.in., że "leki przez rodziców nie zostały wykupione, w domu nie ma jedzenia ani potrzebnych środków higienicznych, a uczestnik postępowania [ojciec chłopca - przyp. red], mimo iż pracuje, nie jest w stanie zabezpieczyć niezbędnych potrzeb materialnych małoletniego, który przeszedł obustronne zapalenie płuc".

Sąd prawdopodobnie wziął pod uwagę też to, że młodzi rodzice już raz przechodzili podobny dramat. Urodzone w sierpniu 2011 roku dziecko zostało im odebrane i umieszczone w placówce opiekuńczej. Do dziś, jak twierdzą, nikt nie poinformował ich, gdzie mogą go szukać.

- Decyzja na pewno nie była pochopna i dobra, ale konieczna. Cały czas jest szansa, że chłopiec wróci do rodziców. Teraz potrzebna jest ich dobra wola i poprawa warunków bytowych, by razem mogli tworzyć w trójkę szczęśliwą rodzinę - wyjaśnia Rafał Terlecki, wiceprezes Sądu Okręgowego w Gdańsku.

Sąsiedzi na pomoc

Na całą sprawę wyrobiony pogląd mają sąsiedzi z bloku. Twierdzą, że rodzice po raz kolejny padli ofiarą bezduszności urzędników, odbierających dziecko ludziom, którzy nie mają siły protestować. Pomagają, jak mogą, przywożąc stół, lodówkę i pralkę oraz pomagając w remoncie.

- To po prostu biedni ludzie, których los nie oszczędza i stąd te problemy. Są chętni do tego, żeby im pomóc, przychodzą, pukają do sąsiadów, każdy stara się jak może ulżyć im w cierpieniu. Nie poddali się i to najważniejsze. Być może od czasu poprzednich problemów z dzieckiem po prostu dojrzeli - podkreśla Maja Muszyńska, sąsiadka, która działania MOPS-u nazywa barbarzyństwem i skandalem. - Wiem, jak działa ta instytucja. Nie chcą pomagać, dawać szansy, widzieć dobrej woli i chęci zmian u ludzi. Chcą szybko rozwiązywać problemy, bo tak jest najłatwiej - dodaje.

Na razie nie wiadomo, co dalej stanie się z chłopcem. Pracę z Karoliną i Maciejem ma niebawem rozpocząć asystent rodziny z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdyni.

- Będzie obserwować rodzinę i mamy nadzieję, że pomoże jej w wyjściu z kryzysu oraz ustali cele na przyszłość, by dziecko mogło wrócić do domu, w którym będzie po prostu bezpieczne - wyjaśnia Franciszek Bronk.

Miejsca

Opinie (1019) ponad 50 zablokowanych

  • Może Rutkowskiego zatrudnią do odzyskania dzieci? (3)

    Może trochę lansu przed kamerami wzorem waśniewskich?
    ale przekaz rodznia dzieci za wszelką cenę idzie z ambon i pewnych środowisk, a że część przeżyje, część nie - to już pikuś, pan pikuś

    • 5 2

    • o! to na Sreberku neta mają?!

      • 4 3

    • uwokaki człowiek o którym wieść internetowa głosi że zwiał z miski po skrobance stąd taka frustracja

      • 3 2

    • Nie napinajcie się moherki

      wiem że chodzicie do proboszcza po cukierki
      ładnie głaszcze was po główkach i pupciach?

      • 2 2

  • A za co mieli wykupić leki?

    Jak tam bieda, że aż piszczy...

    Program o tej rodzinie telewizja polska nadała już tydzień temu. Rodzice Henryka płakali łzami jak grochy.Sąsiedzi rodziców obiecali wsparcie i pomoc.

    P.S. Sytuacja jest niezwykle skomplikowana, bo z jednej strony żal po utracie dziecka o francuskobrzmiącym imieniu, z drugiej świerzb, nieodwiedzanie w szpitalu. Ale skoro nie żyjemy już, w socjalizmie, w którym KAŻDY obywatel miał za co kupić chleb, a w krwiożerczym, wczesnoangielskim kapitalizmie wygenerowanym przez banksterów, trzeba tym rodzicom pomóc: podać przysłowiową rękę. No i nr konta.

    • 6 3

  • a mnie się wydaje że większym zagrożeniem niż bieda jest chory psychicznie, z rentą na P2 (1)

    płodzący kolejne, siódme dziecko, uczący durnych zachowań te dzieci ... za to zaradny kombinator, bo ze swojej rencinki 540 złotych plus 300 zł wypłaty konkubiny żyją tak jakby mieli 5000 na miesiąc

    • 8 2

    • sąsiad jesteś wstrętny, broń Boże przed takim sąsiadem

      obyś nie doświadczył choroby psychicznej, a swoja drogą znam ludzi psychicznie chorych zajmujących wysokie stanowiska, ale zapewniam cie ,że jest im ciężko :)

      • 0 5

  • Fakty i mała refleksja (20)

    Fakty:
    1. Dziecko ma na imię Enrique - patologia
    2. Dziecko miało OBUSTRONNE zapalenie płuc, które nawet u dorosłych może być chorobą śmiertelną. Zanim dojdzie do zapalenia płuc zazwyczaj jest najpierw infekcja górnych dróg oddechowych i zapalenie oskrzeli...
    3. Dziecko miało ŚWIERZB (mamy XXI wiek, a świerzb to choroba pasożytnicza).
    4. Mieli już jedno dziecko, które zostało im odebrane i to nie tak dawno temu - 2011 r. Tłumaczenie, że nie chcą im powiedzieć, gdzie to dziecko jest, wydaje się śmieszne...
    5. Matka nie odwiedziła prawdopodobnie dziecka przez 5 dni w szpitalu, a jej tłumaczenie, że była, ale nie rozmawiała z lekarzami jest co najmniej podejrzane. Każdy kto był w szpitalu na oddziale niemowlęcym wie, że obchody lekarskie są kilka razy dziennie i gdyby tam była chcąc nie chcąc dowiedziałaby się o stan zdrowia synka

    A teraz refleksja...
    O swoje dziecko staraliśmy się z mężem ponad 3 lata w końcu udało się dzięki in vitro. Prze kościół jesteśmy wyklęci, część społeczeństwa nas krytykuje, natomiast takich patologii broni się nogami i rękoma. Z takich ludzi, którzy bez problemu "robią dzieci" a potem się nimi nie interesują robi się ofiary systemu...
    Nie dalej jak miesiąc temu 3 miesięczna córeczka mojej koleżanki zmarła z powodu wadu serca. Jej rodzice robili wszystko, by ją uratować, niestety cud się nie wydarzył, a "rodzice" z tego artykułu doczekali się 2 zdrowych dzieci, a jedno prawie doprowadzili do śmierci (zapalenie płuc).
    Gdzie w tym wszystkim sens i boski plan? Nie rozumiem tego...

    • 64 9

    • Aria - co to za imię??? patologia (3)

      ad. 2. "zazwyczaj" najpierw jest infekcja dróg oddechowych - nie wiesz jak było w tym konkretnym przypadku
      ad. 3. poczekaj aż Twoje wychuchane dziecko przyniesie ze szkoły lub przedszkola świerzb i wszawicę - to będzie niespodzianka!
      ad. 4. w naszych urzędach nic nie wydaje mi się śmieszne, ale fakty są do sprawdzenia, odpowiedni urząd może pokazać kopię pisma i zdementować tym samym jakoby nieprawdziwe tłumaczenia.
      ad. 5. odwiedzała a nie rozmawiała z lekarzem. Niestety część lekarzy skutecznie zniechęca do takich rozmów.

      Nikogo nie interesuje Twoje bohaterskie "in vitro", a zdrowych dzieci (jakie zdrowe? ze skazą białkową?) nie zazdrość innym.

      • 5 19

      • (2)

        Dwumiesięczne dziecko raczej nie uczęszcza do przedszkola, a skaza białkowa, to nie wada serca.

        Z tym imieniem to przesadziła Aria (to raczej nick, a nie imię), ale faktem jest, że imiona typu Brajan, Sofja itp. świadczą o pewnym poziomie rodziców.

        • 15 2

        • (1)

          skaza białkowa to też nie świerzb, a lekarze mogli jedno z drugim pomylić

          Imię chłopca będzie się bardzo ładnie zdrobniać "Enri". Biedni rodzice, chcieli nadać dziecku eleganckie imię, marząc o jego szczęśliwej przyszłości. Wszelkie docinki na temat jakiegokolwiek imienia czy nazwiska są niesmaczne i świadczą o poziomie komentujących. A szczególnie jak ktoś podpisuje się, ni przypiął, ni przyłatał, Aria! :P

          • 1 13

          • " Biedni rodzice, chcieli nadać dziecku eleganckie imię, marząc o jego szczęśliwej przyszłości."

            poważnie...?

            • 8 0

    • pierwsze zdanie postu już pokazuje twoje ubóstwo myslowe "dziecko miało na imię Enruque - patologia"
      nie dziwie sie więc ze nie rozumiesz

      • 1 10

    • (2)

      Fakty:
      miała na imię Aria - patologia
      a teraz refleksja...
      z takim imieniem na pewno bierze narkotyki, jest brudna, ordynarna, niewykształcona i poza tym cichodajka
      Gdzie w tym wszystkim sens i boski plan? Nie rozumiem tego...

      • 5 11

      • Z postów aż cuchnie moherstwem (1)

        Taką prawdziwą polsko-latolicką miłością,

        jeszcze zacytujcie p******kę Pawłowicz

        Wolicie popierać patologię, nieudaczników, niż tych którzy mają określony plan w życiu i go realizują nie bacząc na rzucane pod nogi kłody

        popierajcie moherstwo a będzie więcej noworodków na śmietnikach, w piecach, w stawach, będzi więcej waśniewskich i innych

        Ja też się podpisuje "Uwokaki z Czadu", nie ćpam, nie daje po cichu

        a ten asd - to chyba 1. litera z L mu się pomyliła

        • 4 5

        • co to jest "latolicka milość" doswiadczyłeś jej jako dziecko z tatusiem? bolało kakaowe oczko? stad taka frustracja?

          • 3 5

    • Sorki za może zbyt intymne pytanie, (2)

      ale czy upewniliście się, że dziecko z zapłodnienia in vitro nie będzie samo miało jeszcze większych kłopotów z płodnością? czy znacie chociaż prawdopodobną przyczynę swoich kłopotów z zajściem w ciążę? Zawsze przejmowało mnie ryzyko, jaki rodzice ponoszą W IMIENIU nie narodzonego jeszcze dziecka, związanego z większym ryzykiem przeniesienia genetycznych wad genetycznych szczególnie związanych właśnie z płodnością.

      Nie jestem religijnym wariatem. Wręcz przeciwnie, nie gorączkuję się "zabitymi embrionami", bo w naturze też co najmniej połowa z nich ginie. bardziej martwi mnie coraz większy udział metod in vitro i potencjalne ryzyko tego, że w ten sposób przenoszą się genetyczne zaburzenia płodności. Nie chciałbym, aby pewnego roku okazało się, że istnienie całej populacji zależy od in vitro i że nawet z jego pomocą większość ma kolosalne kłopoty z zajściem w ciążę. Wiem, że dmucham na zimne, ale jeszcze pół wieku temu metoda in vitro była czyś absolutnie ekstra nadzwyczajnym, a teraz ma być wręcz dofinansowywana.

      • 1 4

      • licznik

        Rozumiem, że piszesz o ryzyku przeniesienia swoich ułomnych genów tak? A czy ty już zdążyłeś się zorientować jakie zaburzenia jesteś w stanie wywołać w razie spłodzenia potomka.

        • 2 2

      • Odpowiem

        Ponieważ post jest napisany kulturalnie to z chęcią odpowiem na pytanie.
        Nie baliśmy się o przeniesienie "wad" genetycznych na nasze dziecko poczęte metodą in vitro, ponieważ:
        - niepłodność ma bardzo rzadko podłoże genetyczne i sposób poczęcia nie ma tu znaczenia. Najczęściej przyczyną są po prostu choroby układu rozrodczego takie jak endometrioza, niedrożne jajowody, przebyta świnka u mężczyzn powodująca zbyt małą liczbę plemników w nasieniu itd. (przy czym z mężczyznami jest większy problem, gdyż bardzo często przyczyna ich niepłodności jest nieznana przez co nieuleczalna)
        - nawet jeśli zarodek ma wadę genetyczną, to zazwyczaj obumiera zanim się zagnieździ w macicy i dzieje się tak nie tylko przy in vitro, ale również przy naturalnym poczęciu (kobieta nie wie nawet, że jest w ciąży, gdyż do poronienia wadliwego genetycznie zarodka dochodzi na bardzo wczesnym etapie i przyjmuje krwawienie za miesiączkę)
        - w wyniku naturalnego zapłodnienia również rodzą się dzieci z wadami genetycznymi i są to raczej "pomyłki natury" (proszę mnie źle nie zrozumieć), gdzie nie doszło do poronienia
        - żadne badania nie wykazały, że dzieci urodzone dzięki in vitro są w jakikolwiek sposób obciążone

        Niestety w Polsce "dzięki" kościołowi katolickiemu i partiom prawicowym, które to temu kościołowi chcą się przypodobać krąży wiele nieprawdziwych i krzywdzących informacji dotyczących tej metody m.in. o wadach genetycznych dzieci i o mordowaniu zarodków, co tak naprawdę nie ma miejsca.
        Kiedy słucham wypowiedzi polityków i kleru nie raz włos mi się jeży na głowie co za herezje opowiadają, a do społeczeństwa niestety to trafia, dlatego zawsze się cieszę, kiedy ktoś pyta, bo chce się dowiedzieć :)
        Pozdrawiam!

        • 1 0

    • Aria (5)

      I tak, jak się spodziewałam Pani Aria wywołała lawinę i burzę wśród zaścianka i ciemnogrodu. Natychmiast opluta za napisanie szczerej prawdy, zgadzam się z Panią i popieram.

      • 7 1

      • nie ma to jak jęki, jak trudno było zajść w ciążę (4)

        Czy tego dotyczy ten artykuł?
        Skoro już chwali się tym publicznie:
        może Medyk był nie ten co trzeba? na przyszłość warto wziąć kontakt z tym, co tu komentuje na forum, że leczenie niepłodności jest skuteczne.

        • 0 2

        • Ten kto nazywa to jękami jest bezduszny... (3)

          Jak widać "medyk" był dobry skoro doczekała się dziecka ciemnogrodzie, a nazywanie dramatu niezamierzonej bezdzietności jękami (swoją drogą nigdzie tych jęków nie zauważyłam) to zwykła bezduszność.
          A artykuł dotyczy dziecka i zaniedbań w jego pielęgnacji przez ludzi, którzy się nie musieli z niepłodnością zmagać i za nic tego nie doceniają, więc jak najbardziej na miejscu...
          Popieram Panią Pani Ario w całej rozciągłości i gratuluję dziecka!

          • 3 1

          • nie rozumiesz czytanej treści (2)

            Medyk mądrzy się o skutecznym leczeniu niepłodności. W wypadku Arii leczenie niepłodności okazało się, jak widać, bezskuteczne, bo urodzenie dziecka metodą in vitro NIE JEST leczeniem niepłodności. Po wyleczeniu bezpłodności w ciążę kobieta zachodzi w naturalny sposób. Tyle faktów.

            Dla mnie bezduszna jest Aria, która wypomina zupełnie nieznanej jej kobiecie, której odebrano niemowlę, że w ciążę zaszła łatwo. Pani Aria (narzekająca na "patologiczne"! imię synka) nie zna pani Karoliny i nie wie, z jakimi problemami w życiu ta musiała się zmagać.
            Zresztą to całkiem nowa filozofia, właściwa pielęgnacja dziecka uwarunkowana trudnym zajściem w ciążę... Nie chcę przypominać drastycznych przykładów, które obiegły media, że wyczekiwanie na dziecko nie gwarantuje właściwej opieki.
            Zazdrość przebija z postu, tyle.

            • 0 4

            • to ty nie rozumiesz czytanej treści (1)

              Bezpłodności nie da się wyleczyć, leczy się niepłodność - tyle faktów.
              Jeśli natomiast chodzi o in vitro, to idąc twoim tokiem myślenia przeszczep narządów i przetoczenie krwi również nie jest leczeniem, bo de facto nikt nic nie wyleczył, tylko "zamienił".
              Każdy przypadek jest inny, a in vitro to na pewno ostateczność.
              Aria nie zna Karoliny, ale przeczytała artykuł i wysnuła wnioski. Zaś co do związku pielęgnacji z trudnym zajściem w ciąże, to zazwyczaj jeśli coś zdobywamy z trudem, to to szanujemy, doceniamy, a jeśli coś przychodzi łatwo to często nie zauważamy jakie mamy szczęście i tutaj widzę taką analogię. Zresztą pisze również o koleżance, która straciła córeczkę, ale jak widać przyczepiłeś się in vitro, lecz w końcu to zrozumiałe, bo podpisujesz się "ciemnogród".

              • 2 1

              • "Jeśli wszystkie metody leczenia bezpłodności zawiodą stosuje się zabieg In vitro czyli innymi słowy zabieg zapłodnienia pozaustrojowego. " (portal medyczny)

                Zabieg in vitro nie jest wyleczeniem bezpłodności (niepłodności), kiedy po kuracji hormonalnej, antybiotykowej, chirurgicznej itp. kobieta jest w stanie zajść w ciążę.
                "Niektóre schorzenia wymagają długotrwałego leczenia, a inne na tym etapie rozwoju medycyny niestety nie są do wyleczenia. Dla takich par ( a także tych dotkniętych bezpłodnością), rozwiązaniem jest metoda in-vitro. Metoda kontrowersyjna i dosyć droga, ale jej zastosowanie zależy przecież od sumienia i poglądów każdego z nas!

                Zobacz więcej: planujedziecko. familie. pl/artykul/Bezplodnosc-i-nieplodnosc-choroby-cywilizacyjne-XXI-wieku,1069,1.html#ixzz2JRuXjtpZ
                "

                Ps: jestem kobietą, a podpisuję się ironicznie "ciemnogród", bo zwyzywałaś każdego, kto nie zgadza się z Arią ciemnogrodem plus innymi epitetami. A nie zgadzam się ani z nią, ani z Tobą. Mnie jej in vitro w ogóle nie interesuje, nie wiem, czemu ten temat porusza pod tym artykułem. Przyczepiłam się do Ciebie, postępowa jasnogrodzianko, bo nie rozumiesz pojęć.

                • 0 3

    • imię to nie patologia

      to swego rodzaju stygmat na całe życie
      powód do śmiechu dla rówieśników w szkole
      Urzędnik urzędu stanu cywilnego powinien był poinformować ich, że w Polsce jest polska wersja tego imienia - Henryk.

      • 4 1

    • In vitro = gwałt na komórce jajowej

      • 2 3

    • bo jesteś za głupia by to pojąć ty nowobogacka szloro.

      nie trzeba było tyle żreć pigułek antykoncepcyjnych to byś nie miała powalonego organizmu.

      • 1 3

  • Małe dziecko to kosztowna sprawa, oni sie odważyli i maja (mieli) dziecko, ale ilu rodziców nie chce bo ich na to nie stać ???

    Więc mamy krąg zamknięty dla rodzin o niskich dochodach, albo masz dziecko i ci je zabiorą, albo nie masz :( W tym i tym przypadku jestes bez wyjścia

    • 1 4

  • Na chorujące dziecko czesto trzeba wydać fortunę.

    Szkoda że nie zabierają dzieci tym co chleją wódę.

    • 11 1

  • "Są chętni do tego, żeby im pomóc, przychodzą, pukają do sąsiadów,"

    ot, łaskawcy, dają sobie pomagać ^^

    • 13 5

  • hahahah

    POMOC MOPS-u ?
    ZABRAĆ DZIECI. :/
    zamiast chociaż dać Kuratora który będzie z nimi cały czas a nie tylko dwa razy w ciagu kilku dni.. !! ii Pomagać jak tylko się da . ( leki, jedzenie i wg. ) .. a ludzie którzy piją dzień w dzień. !! ;/. mają wiekszą pomoc od Państwa niż ludzi ktorzy jej tak naprawde bardziej potrzebują. !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :/. rzygać się chce tym co się dzieje w tym Państwie. ;/. . maaasakra. ;/. . .

    • 0 9

  • współczucia

    mops powinien pomagac a nie krzywdzić,zamiast pomóc pierw rodzinie i wtedy sprawdzić warunki to najlepiej zabrać,moja siostra została sama z trójką dzieci,mąż zginąl w wypadku i uważają że 1000 zł na 4 osoby to za dużo a samych opłat ma 900 zł!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!u nas w Polsce nie ma pomocy społecznej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    • 9 6

  • skandal!!!!!!

    oddajcie rodzicom dziecko barbarzyńcy,kiedyś było po kilkoro dzieci w domu, jadły chleb ze smalcem i nikt dzieci im nie zabierał, gorzej jak za Stalina w tym kraju.!!!!!!!!!!!!!!!!!

    • 12 12

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane