• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Stacja medyczna na Mikołaja

JAGA
7 grudnia 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Stację ratownictwa medycznego otwarto wczoraj w Stoczni Gdynia S.A. To pierwsza tego typu placówka w polskim przemyśle stoczniowym. Co da stoczniowcom? Znacząco skróci czas między wypadkiem a interwencją lekarską, zwiększy więc szanse na przeżycie ofiar ciężkich wypadków i zmniejszy powikłania powypadkowe.

Pomysł powołania do życia stacji narodził się przed pięcioma miesiącami - zresztą takie są wymagania ustawy o ratownictwie medycznym, więc takie placówki pojawią się i w innych przedsiębiorstwach. Gdyńska stocznia jest jednak pierwsza. Stacja powstała tu w ramach struktur Działu Służby Ratowniczej Straży Pożarnej i działa od miesiąca. Przez ten czas w ambulatorium przyjęto 246 pacjentów (np. drut wbity w palec), a karetka wyjeżdżała 18 razy do poważniejszych wypadków (np. upadek 8-tonowej belki na nogę).

Dzięki temu, że lekarze są w zakładzie pracy, mogą praktycznie natychmiast dotrzeć do ofiar wypadków. Na dodatek na miejscu może być udzielona taka pomoc, jaką dotychczas mógł zapewnić jedynie oddział intensywnej opieki medycznej w szpitalu. Wczoraj stacja została oficjalnie otwarta.

- Próbowałem się dowiedzieć czy gdzieś już działa taka stacja, ale jeszcze nigdzie nie ma - mówi Paweł Witkowski, lekarz koordynator stacji. - Udało nam się zgromadzić lekarzy z doświadczeniem w ratowaniu życia. Stocznia dała im odpowiedni sprzęt. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że stacja ma jeszcze jedną funkcję, bo pokazuje poziom wypadkowości, ale taka specyfika tego miejsca - przecież jest to przemysł ciężki.

Stację ratownictwa medycznego oficjalnie otworzył lampką szampana Jerzy Lewandowski, prezes Stoczni Gdynia.

- Zbiorowy wysiłek ludzi i instytucji sprawił, że dzisiaj możemy tę stację otworzyć. Cieszymy się, że działa w Stoczni Gdynia, bo świadczy to o tym, że nie tylko sprawy produkcyjne, ale i opieki nad pracownikami są nam bliskie, a przecież o każdej porze dnia i nocy może się wydarzyć coś, co wymaga interwencji. Koszt stacji to ok. 400 tys zł, z czego 300 tys. zł to w pełni wyposażona, nowoczesna karetka reanimacyjna, którą podarował stoczni Rami Ungar, armator, dla którego buduje się tu statki.

- Reszta to adaptacja pomieszczeń na potrzeby stacji, tak by spełniały wymogi takiej placówki - dodaje Piotr Kuzera, dyrektor ds. zarządzania majątkiem Stoczni Gdynia.

Placówka dysponuje dwiema karetkami reanimacyjnymi i jedną przewozową. Działa 24 godziny na dobę. Wczoraj wszyscy zgodnie życzyli sobie, by lekarze z tej stacji mieli... jak najmniej pracy.
Głos WybrzeżaJAGA

Opinie (6)

  • reforma

    jedna jaskółka wiosny nie czyni ! Potrzeba tu radykalnej reformy słuzby zdrowia !Państwo powinno finansować z podatków wyłącznie ratownictwo medyczne , natomiast słuzba zdrowia sprywatyzowana .Nasze składki powinny trafiac bezpośrednio do szpitali ,aby pominąć kosztotwórcze Ministerstwo Zdrowia i NFZ ( te dwie czapki zżerają ok 20% srodków + niegospodarność,jak nie więcej ! )

    • 0 0

  • 5 miesięcy i 18 poważnych wypadków - to chyba trochę za dużo. Czyżby w Stoczni oszczędzali na BHP. Pracowałem kiedyś w Stoczni Gdańskiej i poważny wypadek zdarzał się raz na rok. Zawsze był komunikat w tej sprawie i pouczenie.
    Stacja ratownictwa to żadna rewelacja. Na terenie Stoczni Gdańskiej kilkanaście lat mieścił się szpital. Obecnie jest poza terenem bezpośrednio przy bramie wjazdowej.

    • 0 0

  • bzdura-szpital stoczniowy w gdańsku nie istnieje.

    • 0 0

  • ale studencki istnieje

    • 0 0

  • Na terenie Stoczni Gdanskiej byl kiedys szpital.

    • 0 0

  • stocznia jest zadłużona, nie płaci wierzycielom, ale na pokazówkę zawsze coś się wyskrobie
    Niech raduje się lud pracujący :)

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane