Do zamków ulokowanych na brzegach największej z polskich rzek prawdopodobnie już w przyszłym roku będzie można dostać się nie tylko drogą lądową. Gdańsk zamierza otworzyć trasy wodne i Wisłą docierać do Gniewu i Malborka. Ta inicjatywa kosztować będzie miasto
4 mln zł.- Przed wojną Motławą można było dopłynąć do Wisły, teraz te cieki wodne nie są wykorzystywane. Zamierzamy więc poprzez żeglugę ożywić turystykę w Gdańsku - tłumaczy ideę pomysłu
Janusz Boniecki, dyrektor Wydziału Koordynacji i Rozwoju Urzędu Miejskiego.
- Poza tym transport wodny jest bardzo ekologiczny.Aby doprowadzić do zagospodarowania szlaków śródlądowych, miasto współpracuje z Centrum Techniki Okrętowej. Z kolei centrum kontaktuje się z Unią Europejską. Obecnie rozważana jest możliwość otworzenia szlaku ze Skandynawii do Gdańska i dalej do Gniewu oraz Malborka. Na razie trwają dyskusje, czy spełniamy unijne wymogi. Projekt musi być ponadlokalny, mariny muszą być w dobrym stanie, >dopuszczalne są tylko statki o niewielkim zanurzeniu, mogące pomieścić w granicach 60 pasażerów i zaopatrzone w urządzenia magazynujące nieczystości.
Dyrektor Boniecki ma świadomość trudnej sytuacji finansowej Gdańska, ale liczy na środki z UE. Jak poinformował koszt przedsięwzięcia wyniósłby około 15-17 mln zł. Gdańsk musiałby zainwestować około 4 mln zł (w tym również koszt przygotowania przystani na Wyspie Sobieszewskiej), bo - według dyrektora - najważniejsze przystanki na trasie to Malbork i Gniew. Po wstępnych rozmowach władze obu miast wyraziły chęć przystąpienia do projektu. Za dwa tygodnie planowane jest spotkanie z burmistrzami oraz przedstawicielami Urzędu Marszałkowskiego.
- Musimy jeszcze zbadać wysokość mostów na rzece, zrobić analizę opłacalności, żeby ustalić ile wprowadzić statków - dodaje J. Boniecki.
Jeśli wszystko się powiedzie, być może od przyszłego sezonu turystycznego panorama Gdańska i Wisły porównywalna będzie do tej z Kopenhagi, Amsterdamu czy paryskiej Sekwany.