• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Stocznia teatralna

(sr)
17 czerwca 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 
Jedna ze zniszczonych hal Stoczni Gdańskiej. Wewnątrz prowizoryczna scena, kilka krzeseł, stolik bez nakrycia... i suwnica, znak dawnej świetności zakładu. I jeszcze grupka zmęczonych ludzi, po raz "enty" odśpiewujących kawałek smętnej pieśni. Trwają próby do spektaklu "Happy End" z utworami Brechta. To nowe, bardziej śmiałe i oryginalniejsze od wszystkich poprzednich, przedsięwzięcie Teatru "Wybrzeże".

Miłość w stoczniowej hali? Czemu nie. Billowi Crackerowi, szefowi gangu nie udaje się trzymać uczuć na wodzy. Porywczy przystojniak zakochuje się w Lillian Holiday z Armii Zbawienia. Całość opleciona pieśniami Brechta. Niby nic wielkiego, fabuła jak fabuła. A jednak zarówno sceneria, jak i obsada spektaklu nietypowe. Obok aktorów gdańskiego teatru na deskach wystąpią też bezrobotni stoczniowcy, którzy w hali czują się jak ryby w wodzie. Na scenie zaś... No cóż. Czego człowiek nie zrobi, by podreperować nadwątlony budżet domowy.

- Na premierę zapraszamy mieszkanców w sobotę, pod bramę zakładu - mówiła podczas piątkowej próby Kinga Byzdra, rzecznik Teatru "Wybrzeże". - Tam właśnie spotkają się z grupą stoczniowców, którzy zaprowadzą ich na spektakl do hali.

Nie będzie to jednak cichy marsz stoczniowymi zaułkami. Podczas spaceru dawni pracownicy zakładu (statyści w sztuce) opowiedzą publiczności historie swego życia.

- W spektaklu gramy siebie, ludzi pozbawionych pracy i widoków na lepszą przyszłość - komentowała Alicja Malinowska, statystka, z 15-letnim stażem pracy w stoczni. - Znajdujemy wsparcie i zatrudnienie w teatrze. Gramy obok wspaniałych gdańskich aktorów, którzy nie skąpią nam cennych rad.

- Udział w sztuce to wielkie wyzwanie, ale i sposób na zarobienie pieniędzy - stwierdził Romuald Plewa, były stoczniowiec. - Kiedy nie ma się zajęcia, człowiek łapie każdą okazję, by podreperować finanse.

Statystują więc dzielnie mając nad aktorami tę przewagę, że w hali są u siebie. Znają teren.

- Mili ludzie - ocenił stoczniowców Czarek Rybiński, aktor, odtwórca roli Hannibala Jacksona z Armii Zbawienia. - Słuchają, co się do nich mówi, a to bardzo ważne.

Dodajmy, że reżyserem spektaklu jest Amerykanka Marjorie Hayes.
W roku ubiegłym prowadziła warsztaty na festiwalu szekspirowskim w Gdańsku.
Głos Wybrzeża(sr)

Opinie (3) 4 zablokowane

  • Mozna by sobie wyobrazic, ze budzet naszych stoczniowcow zostanie uratowany... Na casting przyszlo dziewieciu bezrobotnych, z czego dwoch sie przestraszylo i odeszlo.

    • 0 0

  • ale mayu..

    w grupie pozostałych 7-miu może jest nowy Himmilsbach?

    • 0 0

  • skoro byli stoczniowcy czuja sie w hali jak ryba w wodzie, zas na scenie duzo gorzej, to mozna by pomyslec,ze aktorzy czujacy sie a scenie jak u siebie w hali ........dowcip polega na tym, ze w przypadku tego przedstawienia halai scena to jedno! ( gratulacje dla autora tekstu!)

    inckjatywa pani hayes godna przyklasniecia.. moze gdansk dzieki takim zapalencom z nietypowymi pomyslami, przestanie byc pustynia kulturalna...

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane