• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sylwia Gruchała brązową medalistką

Jacek Główczyński
19 sierpnia 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
- Mamy brązowy medal. Jest wielka radość, bo takich osiągnięć na igrzyskach we florecie żeńskim było niewiele, a i w Atenach trudno Polakom o olimpijskie laury. Vezzali jeszcze się obroniła, walczyła trochę lepiej, obroniła się doświadczeniem, mniej podlegała emocjom - mówił specjalnie dla "Głosu" bezpośrednio z planszy, na której Sylwia Gruchała, zdobyła kilka minut wcześniej brązowy medal w indywidualnym turnieju florecistek, fechtmistrz Tadeusz Pagiński. Zawodniczka od razu pomknęła na kontrolę antydopingową.

Olimpijski dzień dla Gruchały zaczął się o godzinie 10.30. Wtedy wyszła w Atenach do walki z Simone Bauer. Rutynowana Niemka już dziesięć lat temu zdobyła brązowy medal w mistrzostwach świata. Ale na igrzyskach młodszej o ponad 10 lat gdańszczance dotrzymała kroku tylko w pierwszej z trzech 3-minutowych części walki.

Bauer pierwsze trafienie zadawała... dwukrotnie. Najpierw zamiast punktu otrzymała żółtą kartkę, bo nieprzepisowano zasłoniła się przed atakiem rywalki. Oznaczałoby to, że każde kolejne przewinienie przynosiłoby punkt Polce. Ale do tego nie doszło. Sylwia punktowała po własnych akcjach. Z 0:1 poprzez 2:2 wyszła na prowadzenie 3:2. Walkę zaś rozstrzygnęła na początku drugiej tercji. Seria przeciwnatarć podniosła wynik na 8:2. Przeciwniczka zerwała się jeszcze z 5:11 na 8:12. Sędzia nakazał Sylwii schować... włosy w masce. Zrobiła to, a potem trafiła dwukrotnie. Walkę wygrała 15:9.

W ćwierćfinale czekała Laura Badea-Carlescu. 32-letnia Rumunka na igrzyskach zdobyła trzy medale. W Atlancie była indywidualną mistrzynią. Pamiętamy ją także sprzed siedmiu lat z Gdańska, gdy zdobyła w akademickiej hali tytuł mistrzyni Europy. Dla Gruchały nie była to tylko walka o półfinał, ale także o honor polskiej szermierki w Atenach. Rafał Sznajder i Aleksandra Socha przegrali wcześniej na igrzyskach w 1/8 finału właśnie z reprezentantami Rumunii.

Sylwia zaczęło spokojnie. Przegrywała 1:3 i 2:4. Pierwszą część pojedynku zakończyła rezultatem 4:4. A potem nastąpiła powtórka z... pierwszej walki. Druga tercja rozpoczyła się od punktowej serii gdańszczanki. Uciekła na 7:4, by zaraz poprawić na 13:5 i 14:6. Gdy Rumunka zdobyła siódmy punkt, Sylwia uderzyła się lewą ręką w maskę. Najwyraźniej pobudziło ją to do zadania decydującego trafienia. Wygrała 15:7.

- One wszystkie znają się znakomicie. Ale pierwszą część walki należy poświęcić na rozpoznanie sił rywalki. Takie było założenie, by ten fragment walki potraktować spokojnie, a zaatakować w drugiej. Sylwia wywiązywała się z tego bardzo dobrze - podkreślał fechtmistrz Pagiński.

W półfinale naprzeciw gdańszczanki wyszła 30-letnia Valentina Vezzali. Niska wzrostem (164 centymetry), ale wielce utytułowana, która jako jedyna wygrała aż 51 turniejów Pucharu Świata. Do niej też należał początek walki. Aktualna mistrzyni świata prowadziła z wicemistrzynią 3:1 i 4:2. Potem aż do 9:9 utrzymywała punkt bądź dwa "oczka" różnicy na swoją korzyść.

Gruchała objęła pierwsze prowadzenie - 10:9. Następnie śmiałymi natarciami uzyskiwała przewagę na 11:10 i 12:11. Otrzymała też żółtą kartkę, ale to nie ona zaważyła na końcówce pojedynku. Vezzali skoczyła na 14:12. Gruchała trafiła po raz trzynasty, a w ostatniej sekundzie drugiej tercji próbowała wyrównać straty. Ale Włoszka ją skontrowała. Vezali wygrała 15:13, a kilkanaście minut później sięgnęła po złoto. Srebro zdobyła jej rodaczka Giovanna Trilini.

Gruchła zaś nie miała najmniejszych kłopotów, ze zdobyciem brązu. Aida Mohamed (Węgry) tylko dwukrotnie uzyskiwała remis (1:1, 2:2). Od tego ostatniego wyniku Sylwka trafiła trzy razy z rzędu. Potem systematycznie powiększała przewagę. Wygrała mały finał 15:9!


RYSZARD SOBCZAK, trzykrotny olimpijczyk, dwukrotny medalista we florecie drużynowo (srebro 1996, brąz 1992): - Mam dla Sylwii szacunek graniczący z uwielbieniem, nie tyle za medal, co przede wszystkim za wygraną w pierwszej olimpijskiej walce. Rywalka miała za sobą już jeden pojedynek w Atenach. Dla gdańszczanki był to w ogóle pierwszy start od dwóch miesięcy. Prosze mi wierzyć, że po takiej przerwie, a dodatkowo walcząc pod silną presją i mając doświadczoną rywalkę, nie jest łatwo złapać właściwy rytm.

MAGDALENA MROCZKIEWICZ, wicemistrzyni olimpijska z Sydney i mistrzyni świata z ubiegłego roku w drużynie: - Jestem bardzo zadowolona z Sylwii, choć widziałem, że się nie cieszyła. Wielokrotnie powtarzała, że przyjechała do Aten po złoto. Niewiele zabrakło, by była w finale. Z Vezzali walczyła bardzo dobrze, przeprowadzała fantastyczne akcje. Nie powinna tylko atakować na zakończenie drugiej część walki. Ja bym poczekała na przerwę. Miałabym wówczas minutę na obmyślenie taktyki, aby zmienić wynik 13:14. Sylwka zaatakowała, a rutynowana Włoszka tylko na to czekała. Gdy zaczynał się pojedynek o brąz, powtarzałam, że dam sobie rękę uciąc, jeśli Gruchała nie wygra. Węgierka jest dużo słabszą zawodniczką, nie miała środków, by się chociaż trochę poszarpać.

ANNA RYBICKA, wicemistrzyni olimpijska z Sydney, ubiegłoroczna mistrzyni świata drużynowo, tegoroczna brązowa medalistka mistrzostw Europy indywidualnie: - Medal olimpijski ma wielką wartość. Sylwia odniosła sukces. Biła się w Atenach doskonale. Co prawda wylądowała jedno miejsce niżej niż przed rokiem na mistrzostwach świata, ale teraz z Vezzali musiała walczyć już w półfinale. Włoszka to niesłychanie trudna przeciwniczka. Jest niezwykle czujna, pozoruje akcje, wciąga, oszukuje... Proszę zwrócić uwagę, że gdy Sylwka wymyśliła jakąś nową akcję i trafiła, po chwili rywalka miała już na to odpowiedź.

Opinie (79)

  • MIlego popolodnia hihi...

    Nie z kata hihi,ale od pacjenta do pacjenta ;-)
    Pozdrowka
    Ps Chcesz o mnie wiedzec wiecej wejdz na czat + sprawdz bywalcow hihi...

    • 0 0

  • Czemu wszyscy do mnie mówią pan Art:)? A nawet Mr.? Zgadaliście się czy co? Nie ważne ile mam lat ile wy macie, jestem po prostu Art:), nawet dziecię wali do mnie po imieniu...
    Maćko coś wyglądasz mi na spoko gościa i może się sklikniemy...a jaka pora dnia jest u ciebie, co ty z Australii piszesz?
    Była postaram się zrobić tzn ona postara się zrobić i jutro napiszę ci co nabazgroliła, na razie oglądam film z de Funnesem, czytam romans, staram się panować nad domem, i klikam z wami, uff zaraz jeszcze zajrzę do poczty, kartka tyż jest?

    • 0 0

  • Oki doki

    KONIEC wiec z panowaniem hihi...
    Art milego ogladanka,milego czytanka + pilnowanka hihi...
    Pozdrowka.

    • 0 0

  • 74 mi zjadlo

    hihi ;-)

    • 0 0

  • sobota g. 9:00 na lotnisku!

    • 0 0

  • Macko toz ty jestes juz chlop na schwal
    i draznienie jest twoja mocna strona??
    przeciez Gallux moglby byc, tak na wasze latka patrzac
    twoim tata, a taty sie nie drazni:)

    • 0 0

  • NO NO NO

    NIe mocna tylko "zaczepno zartobliwa" hihi...
    Moglby....?Mogl,ale Moj jest starszy o latek 11 i tak juz zostac mosi ;-)

    • 0 0

  • Maćko no wszedłem na czat, widziałem fotkę podoba mi się stetson zawsze marzyłem o takim kapeluszu, a z Chicago kojarzy mi się "Blues Brothers". Mój stary nie wiem ile ma lat bo wybył zanim go poznałem ha ha a mój wiek jest X.

    • 0 0

  • wiesz Macko z tymi zartami to roznie bywa,
    co bawi ciebie nie musi koniecznie innych bawic.
    najlepsze sa zarty ktore nie tykaja ludzi:)

    • 0 0

  • hehehe Macko taak pasuja do twojej postury
    Twoje drazliwe zarciki!!!

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane