Ministerstwo Edukacji zaleca kuratorom oświaty prowadzenie ścisłego nadzoru nad szkołami - wizytatorzy powinni jak najczęściej odwiedzać placówki i być jak najbliżej nauczycieli. Tymczasem z kontroli przeprowadzonej przez NIK w Pomorskim Kuratorium Oświaty wynika, że wizytacje odbyły się w... co setnej szkole.
NIK w raporcie skrytykowała pracę pomorskich wizytatorów, którzy szczegółowo skontrolowali zaledwie 1 proc. szkół, zaś wyrywkowo - 7 proc.
-
Zgadzam się, że to zbyt mało - mówi
Jerzy Kortas, pomorski kurator oświaty. -
W tym czasie było kilka przyczyn, np. zmiany ustawy o nadzorze pedagogicznym, nadmierne obciążenie pracą, konieczność stworzenia nowych narzędzi mierzenia jakości pracy edukacyjnej. NIK wzięła pod uwagę okres 1999-2002. Ja zaś zacząłem sprawować urząd od lutego 2002 r. I tylko ten kilkumiesięczny okres mojej pracy podlegał kontroli. Byliśmy wówczas zajęci układaniem nowego regulaminu kuratorium i nowych zasad nadzoru pedagogicznego.
Ponadto izba zarzuciła kuratorium braki kadrowe oraz niechęć do wydawania szkołom pisemnych zaleceń w sprawie usuwania nieprawidłowości.-
Kadra jest niezbyt liczna - zgadza się
Jerzy Kortas. -
Sam dokonywałem redukcji etatów, więc wiem, że wizytatorzy są przeciążeni. Kierowały mną wyłącznie względy ekonomiczne. Redukcji dokonywałem z bólem serca, ale tylko w ten sposób można było oszczędzić. Jeżeli zaś chodzi o zalecenia, to najważniejsze, by odnosiły skutek. Nie muszą być na piśmie. Często są to ustne dyspozycje, wykonywane przez dyrektorów szkół od ręki. Byłem wizytatorem przez 10 lat i wiem, że to metoda, która daje najlepszy efekt.Zdaniem
Kortasa, wszystkie wskazówki NIK zostały zrealizowane. Powstał też plan nadzoru pedagogicznego na najbliższe pięć lat.
-
Mam nadzieję, że sytuacja z czasu kontroli już się nie powtórzy - dodaje kurator.