• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tym żyło Trójmiasto 50 lat temu

Tomasz Kot
19 września 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
W połowie 1971 r. trwała budowa Oceanarium (tak się wówczas nazywało) na molo Południowym w Gdyni. W połowie 1971 r. trwała budowa Oceanarium (tak się wówczas nazywało) na molo Południowym w Gdyni.

Chcąc poznać rzeczywistość Trójmiasta sprzed 50 lat, nie wystarczy czytać wyłącznie tego, co pisali dziennikarze ówczesnych gazet. Prawdziwy obraz życia codziennego naszych rodziców i dziadków można było poznać, czytając ostatnie strony lokalnej prasy, gdzie zamieszczano listy i skargi nadsyłane do redakcji.



Czy konie mnie słyszą?



W Trójmieście, podobnie jak w całej Polsce, na dobre trwała budowa osiedli z wielkiej płyty. W Gdańsku oddawano do użytku m.in. kolejne bloki na Przymorzu. W sierpniu ukończono Drogę Zieloną. Mimo oficjalnych zachwytów można znaleźć informację, że nowa droga pozbawiona jest chodników.

Kończąca się budowa falowca na Przymorzu. Rok 1971 r. Kończąca się budowa falowca na Przymorzu. Rok 1971 r.
Generalnie kierowcy narzekali na wąskie ulice osiedlowe, które powstawały wraz z przymorskimi blokami. Na większości z nich trudno było się wyminąć. Trzeba było zjeżdżać na pobocze, na ogół zawalone hałdami piachu i materiałami budowlanymi albo nawet jechać na wstecznym do szerszego miejsca.

W tym kontekście nie dziwi konstatacja wczasowiczki z Bydgoszczy, która ze zdumieniem zauważyła "konie pasące się na trawnikach i kwietnikach ulic Piastowskiej i Chłopskiej na Przymorzu".

Wczasowicz z Krakowa, inż. M. G., opowiadał z kolei o niewłaściwych zabawach dzieci z osiedla hotelowców w Brzeźnie. Do ich ulubionych rozrywek należało m.in. palenie odpadków w otwartych pojemnikach oraz wojny na dachu łaźni osiedlowej.

Kierowcy jak patałachy, rowerzyści - tyralierą



Wydawać by się mogło, że pół wieku temu ruch samochodowy był znacznie mniejszy i spokojniejszy. Mieszkańcy Sopotu mieli jednak na ten temat zgoła odmienne zdanie.

Felietonista "Dziennika Bałtyckiego" pisał:

"Nie wie, nie umie sobie jeszcze wyobrazić, co to znaczy jeździć w Trójmieście samochodem w okresie tak zwanego "Sopockiego Lata". Komu życie miłe i inne przyjemności ogólnodostępne w naszym socjalistycznym gospodarstwie - powinien natychmiast zamknąć samochód w garażu na cały ten zwariowany (w sensie ruchu) okres.

Po ulicach, mimo świateł i oznakowanych przejść, biegają dzieci i dorośli jak po rajskich łąkach. Szoferzy z przedsiębiorstwa "Łączność" (samochody transportowe, na ogół żuki lub nysy należące do przedsiębiorstwa "Polska Poczta, Telegraf i Telefon"), zlekceważyli moje przestrogi i dalej jeżdżą jak patałachy.

Eleganckie panie w eleganckich wozach zachowują się jak stuprocentowe daltonistki. Czerwony kolor jest dla nich kolorem zielonym. Widziałem nawet takie damy - szoferki, które w miejscach, gdzie jest ruch okrężny, rżną pod prąd.

Motocykliści zmieniają pasy bez uprzedzenia. Rowerzyści kochają jazdę tyralierą.

Odnotowano także wypadek, gdy "młodzik" siedzący za kierownicą sportowego samochodu w kolorze banana (z numerem rejestracyjnym 7748 WO lub WD) ani myślał zatrzymać się przed zielonymi światłami przy ul. Podjazd w Sopocie, gdzie ruch jest b. duży. Przeciwnie: przejechał on przez pasy z szybkością absolutnie niedozwoloną po to, aby zatrzymać się parę metrów dalej i pobiec do sklepu monopolowego. Wybiegł stamtąd z pięknie opakowaną butelką".

Turyści nieco rozczarowani



Sezonowi w Trójmieście towarzyszyły nie tylko problemy związane z ruchem drogowym, ale i inne problemy.

Inny publicysta z kolei pisał tak:

"Przecie Opera Leśna pęka w szwach, Teatr Letni takoż, Non-Stop trzeba by podwoić, na plażach gęsto i brudno, bufety z frytkami i piwkiem oblegane, centrale telefoniczne przeciążone, wieczorem w parkach wszystkie ławeczki zajęte, lody idą jak ciepłe bułki - więc gdzie tu miejsce na niedostatki?
Zaadaptowany na potrzeby Teatru Letniego namiot cyrkowy stał przy ul. Haffnera w Sopocie. Zaadaptowany na potrzeby Teatru Letniego namiot cyrkowy stał przy ul. Haffnera w Sopocie.
Owszem, są jednak takowe. Nie jest na przykład rzeczą łatwą zaopatrzyć się w niedzielę w benzynę, bo stacje zamykają swoje podwoje (z wyjątkiem bodaj trzech) o godzinie 15.

Kawiarnie (mimo sezonu i nasilenia ruchu turystycznego) otwiera się o godzinie 10 lub 11. Spróbujcie więc zjeść śniadanie w naszym gościnnym mieście, a przekonacie się, że to problem. Przecież nie każdy musi satysfakcjonować się barem mlecznym czy bufetem na dworcu.

Innym mankamentem i niedostatkiem jest fakt ściągania od tubylców tak zwanej taryfy kuracyjnej przy każdym posiłku. Według mnie tubylcy w okresie wakacyjno-kanikularnym powinni mieć ulgi".

Skarżyli się także turyści mieszkający w Gdyni, zwłaszcza w Chyloni. Chcąc dojechać SKM do plaży w centrum miasta lub w Orłowie, często musieli przesiadać się na stacji Gdynia-Stocznia.

"Tymczasem: na 5-6 pociągów elektrycznych z Gdańska do Gdyni-Stoczni zaledwie jeden dojeżdżał do Chyloni. W niedzielę zaś dojazdy te dodatkowo komplikuje tłok nie do opisania. W związku z tym często wczasowicze muszą czekać na przystanku Gdynia-Stocznia. Jest to o tyle męczące, że brakuje tam ławek. Te, które są, nie wystarczają".
Przy okazji autorzy listu do redakcji proszą również o zwrócenie uwagi na barobus (czyli food trucki nie są wymysłem naszych czasów!), ustawiony przy stacji w Chyloni.

"Jest on stale otoczony dziesiątkami piwoszów, posługujących się niewybrednym, a nawet wulgarnym słownictwem oraz wcale nierzadko zaczepiających przechodniów".

Bryza o zabarwieniu lekko skandalicznym



Nieco skwaszeni byli też letnicy korzystający z uroków nadmorskiego lata w Brzeźnie. Otóż na kilka automatów telefonicznych znajdujących się w dzielnicy dwa nie działały przez większą część sezonu. W tym jeden znajdujący się przy ul. Gdańskiej.

Wczasowicz z Krakowa mieszkający przy ul. Wejhera zwracał z kolei uwagę na niewłaściwe zachowanie się klientów lokalu "Bryza", w którym odbywały się codziennie wieczorki taneczne.

"Część osób tańczy na nieoświetlonym tarasie, tam też niektórzy załatwiają osobiste porachunki, używając przy tym niewybrednych epitetów i wulgarnych słów".
Energiczne działania zapowiedzieli stróże prawa. Komisariat I MO w Gdyni rozpoczął dochodzenie w sprawie kradzieży kieszonkowych, dokonywanych w gdyńskich trolejbusach.

Handlowy eksperyment nieudany



Mieszkańcy Trójmiasta przez cały rok utyskiwali a to na handel, a to na budowlańców, generalnie jednak nie utyskiwali na władze. Jeżeli się to działo, to tylko prywatnie. Publicznie nikt by tego nie opublikował.

Prasa z kolei nieco utyskiwała na mieszkańców. Tak jak w przypadku nowoczesnego eksperymentu handlowego, który próbowano wdrożyć w Gdańsku - czyli uruchomienia samoobsługowych punktów bez sprzedawców.

Delikatesy przy ul. Rajskiej w Gdańsku w latach 70. XX wieku. Delikatesy przy ul. Rajskiej w Gdańsku w latach 70. XX wieku.
Przed delikatesami przy ulicy Rajskiej i sklepem przy Długiej ustawiono stoiska z napojami mlecznymi i cennikiem. W asortymencie znalazły się m.in. maślanka (po 1,20 zł), kefir (1,40 zł), jogurt (2,20 zł), napój mleczny "Polerem" (1,90 zł).

Stoiska były czynne w godzinach 11-17. Klienci mogli spożyć produkty na miejscu bądź wziąć ze sobą. Warunkiem było wrzucenie opłaty do znajdującej się na stoisku puszki.

Eksperyment zakończył się klęską. Po dziewięciu dniach sprzedaży manko w obu punktach wyniosło razem ponad 1300 zł.

Zarówno dla klientów, jak i dla sprzedawców zakupy stanowiły pewnego rodzaju rozgrywkę. Pewna klientka żaliła się na sprzedawczynię w sklepie MHM przy ul. Mostek w Gdańsku. Klientka wskazała kawałek boczku, który chciała kupić. Jednak jej "gusty" zbiegły się z gustami pani sprzedawczyni, która - po stwierdzeniu, że wskazany przez nią boczek rzeczywiście jest dobry - schowała go pod ladę, oznajmiając, że będzie on przeznaczony dla pracowników sklepu.

Elektronika staniała. Telewizor i gramofon za jedną pensję



W tym samym czasie hotel "Monopol" (dziś działa tu hotel Scandic) poszukiwał w specjalnym ogłoszeniu stałego dostawcy raków.

Natomiast sklepy ZURiT (Zakład Usług Radiotechnicznych i Telewizyjnych - oznaczający w czasach PRL sieć państwowych placówek handlowych i usługowych zajmujących się sprzedażą i naprawami urządzeń elektronicznych domowego użytku (w tamtych czasach były to niemal wyłączne radioodbiorniki, telewizory, magnetofony i gramofony, rzadziej tunery i wzmacniacze elektroakustyczne), przygotowały tradycyjną letnią obniżkę cen na atrakcyjny sprzęt radiowo-telewizyjny.

  • Obiekt pożądania melomanów z początku lat 70. - gramofon G500 S.
  • Wzmacniacz lampowy Unitra Fonica W 480 F
Cena odbiornika telewizyjnego "BERYL 101" o ekranie 24 cali została obniżona z 1200 zł do 1070 zł. Adapter stereofoniczny ze zmieniaczem płyt - G-500S (na licencji firmy Telefunken) kosztował o 300 zł mniej - 1400 zł. Z kolei wzmacniacz stereofoniczny W-480F można było kupić, płacąc 200 zł mniej. Nowa cena wyniosła jedyne 1500 zł.

Odnotujmy, że średnia pensja w 1971 r. wynosiła 2358 zł.

Sensacja archeologiczna na Hucisku



W mediach pojawiły się zapowiedzi zakończenia w marcu 1972 r. ciągnącej się długo budowy tunelu prowadzącego do dworca Gdańsk Główny. Prasa zauważyła przy tym, że w ukończonej już części nie ma żadnych tablic informacyjnych, które pozwoliłyby przyjezdnym dowiedzieć się, w jakim kierunku powinni się udać.

Prace przy rozbiórce budynku stojącego przy Hucisku w Gdańsku. W głębi widać ówczesną siedzibę klubu studenckiego Żak, dziś Nowy Ratusz - siedziba Rady Miasta Gdańska. Prace przy rozbiórce budynku stojącego przy Hucisku w Gdańsku. W głębi widać ówczesną siedzibę klubu studenckiego Żak, dziś Nowy Ratusz - siedziba Rady Miasta Gdańska.
Na styczeń 1972 r. obiecano z kolei zakończenie prac przy węźle Hucisko. Na tej budowie w połowie września wybuchła sensacja archeologiczna. W trakcie prac przy jezdni od strony budynku KSW Żak (obecnie Nowy Ratusz) odkryto relikty Bramy Raduńskiej z XV w., strzegącej w przeszłości przepustu Kanału Raduni w zachodnim ciągu murów Starego Miasta.

Przez cały wrzesień trwa studencka akcja "Wisła 71". Celem akcji było włączenie studentów do realizacji planu regulacji Wisły. W Gdańsku akcję koordynował Studencki Hufiec Pracy, organizowany przez Radę Okręgową Zrzeszenia Studentów Polskich. Studenci zatrudnieni byli przy przedłużaniu falochronu u ujścia Wisły.

Strzał do pustej bramki



11 sierpnia na stadionie Lechii przy ul. Traugutta rozegrano nieoficjalny mecz międzypaństwowy między Polską a ZSRR, reklamowany jako spotkanie reprezentacji PZPN pod wodzą trenera Kazimierza Górskiego z reprezentacją Ligi ZSRR.

Zagrali w nim czołowi zawodnicy obu drużyn. W polskiej m.in. Jerzy Gorgoń, Kazimierz DeynaGrzegorz Lato.

Mecz zakończył się remisem 1:1, a bramkę w dość nieoczekiwanych okolicznościach zdobył Jerzy Wilim. W 35. minucie stoper gości, kapitan zespołu Albert Szesterniow zaczął zawiązywać na boisku sznurowadła. Po interwencji sędziego musiał zejść poza linię boiska, aby dokończyć sznurowanie. Sędzia podyktował rzut sędziowski. W tym momencie zastępujący nieobecnego na boisku kapitana bramkarz Jewhen Rudakow podbiegł do sędziego. Piłka padła na ziemię, gra została wznowiona i Wilim skierował piłkę do pustej bramki. Po przerwie wyrównał Wiktor Kołotow.

Zakochany Libańczyk nie dotarł na festiwal



W dniach 26-28 sierpnia odbyła się w Operze Leśnej 12. edycja Festiwalu Piosenki w Sopocie. W dniu międzynarodowym wygrała Brytyjka Samantha Jones z utworem "He Moves Me". Nagrodę za interpretację polskiej piosenki otrzymała Bułgarka Pacha Christowa wykonująca "Dziwny jest ten świat". Nagrodę Grand Prix de disque - Sopot 1971 otrzymał Paul Conor, który wykonał dwie piosenki -"Nobody Loves Me" oraz "I Don't Love You Anymore". Nagrodę publiczności zgarnęła Zdzisława Sośnicka za utwór "Dom, który mam". Natomiast Nagrodę Agencji Autorskiej otrzymała Regina Thoss z NRD, śpiewająca utwór "Niemal doch treefen uns abermals".

Nagrodę publiczności na festiwalu sopockim w 1971 r. otrzymała Zdzisława Sośnicka za wykonanie utworu "Dom, który mam". Nagrodę publiczności na festiwalu sopockim w 1971 r. otrzymała Zdzisława Sośnicka za wykonanie utworu "Dom, który mam".
Ta ostatnia wykonawczyni jako jedyna nie bisowała podczas dnia finałowego. Prasa twierdziła, że wynikło to ze słabego wykonania piosenki. Tymczasem wykonawcy z NRD i ZSRR byli niejednokrotnie przyjmowani na sopockim festiwalu lodowato.

Poza tym festiwalowy Sopot żył przygodami przedstawiciela Libanu, który na festiwal nie dotarł, ponieważ podczas podróży do Meksyku zakochał się i został tam z wybranką serca.

Kłopoty w cyrku: tygrys, pies i wąż



Nie najlepszą passę odnotował ogólnopolski cyrk, który bawił mieszkańców Trójmiasta w namiocie na placu Zebrań Ludowych. Najpierw podczas przedstawienia jeden z występujących tygrysów obalił kratę oddzielającą arenę od publiczności.

Dziki zwierz był na tyle zaskoczony, że nie skorzystał z nagłej oferty wzbogacenia swojego menu. Niestety krata, upadając, zraniła siedzącą na widowni kobietę, którą pogotowie zabrało do szpitala. Skończyło się na strachu i lekkich obrażeniach.

Kilka dni później zaginął piesek nastoletniej Bułgarki występującej z polskim cyrkiem. Zrozpaczona właścicielka dała ogłoszenie w lokalnej prasie i wyznaczyła nagrodę dla znalazcy.

Pod koniec pobytu cyrku w Gdańsku z klatki uciekł wąż. Udało mu się dotrzeć aż do ulicy, w okolice przejścia dla pieszych. Przechodziła tamtędy matka ze swoim synem, uczniem podstawówki. Ten ostatni, widząc pełznącego do niego gada, w przerażeniu wyskoczył na ulicę, wprost pod maskę nadjeżdżającego samochodu. Kierowca zdążył wyhamować i obrażenia, które odniósł młodzieniec, okazały się nie zagrażać zdrowiu i życiu. Wkrótce po gwałtownym hamowaniu na miejscu wypadku pojawiła się opiekująca się wężem artystka, która natychmiast zabrała swojego pupila do klatki.

Powrót prochów majora Sucharskiego



27 sierpnia o godzinie 17 na lotnisku na Zaspie wylądował samolot AN-24 - nr 012, który przywiózł prochy majora Henryka Sucharskiego, ekshumowane z  Polskiego Cmentarza Wojskowego w Casamassima we Włoszech. 31 sierpnia urnę z prochami dowódcy obrony Westerplatte uroczyście przewieziono z Sali Tradycji Jednostki Obrony Wybrzeża do Dworu Artusa. Tam brązową urnę wykonaną przez stoczniowców z gdyńskiej Stoczni Marynarki Wojennej według projektu rzeźbiarza Zygfryda Korpalskiego (1930-2020) wystawiono na widok publiczny.

Na uroczystość zaproszona została Anna Bugajska, siostra majora, która przyjechała z mężem i synem.

1 września na Westerplatte odbył się uroczysty pogrzeb majora Henryka Sucharskiego, połączony z wiecem, podczas którego minister obrony narodowej generał broni Wojciech Jaruzelski odznaczył pośmiertnie majora Krzyżem Komandorskim Orderu Virtuti Militari.

30 dni później na Westerplatte odbyła się kolejna uroczystość. Tym razem manifestacje w miejscu rozpoczęcia II wojny światowej zorganizowały organizacje młodzieżowe z PRL i pozostałych "krajów demokracji ludowej". Towarzyszyli im przedstawiciele władzy partyjnej różnych szczebli.

W tle uroczystości była trwająca wojna wietnamska. Poza radzieckim generałem głos podczas wiecu zabrali m.in. Wietnamka i Palestyńczyk.

Opinie (296) ponad 10 zablokowanych

  • Wprowadziłem sie do Gdańska w 1970r w grudniu pamiętam czołgi na ulicach... (17)

    To były straszne czasy MO pobilo część mojej protestującej rodziny.Pamiętam bzdury płynące z PRL radia,telewizji i prasy.Opieranie się teraz na nich to jakaś aberracja.Co z tego że były lody,falowce jak ja zarabiałem grosze a sprzet rtv ,agd i inny był nieosiągalny dla mnie,a na mieszkania czekało się 10/20lat

    • 28 6

    • Teraz młodzi z klasy robotniczej nie mają żadnych szans na mieszkanie

      Za telewizor też trzeba zapłacić jedną lub dwie pensje a materiałów budowlanych podobnie trudno dostać a ceny są z kosmosu. Więc nie wiele się zmieniło.

      • 8 4

    • średnia oczekiwania 6 lat (6)

      Źródło: Wikipedia - Gospodarka mieszkaniowa PRL

      • 3 6

      • To dlaczego mądralo ja czekałem na mieszkanie 11lat? (3)

        A szwagier 15 lat obaj nie byliśmy w PZPR dlatego?.Ps w rajchu wtedy na godzinę zarabiali robotnicy jak ja w godzinę moją miesięczną pensję!

        • 8 2

        • a dlatego, że byłeś jednym z tych cwaniaczków (2)

          którzy chcieli dostać mieszkanie za friko będąc kawalerami i uprawiać sobie w nich prywatki. Mieszkania były dla rodzin z dziećmi. Dwoje dzieci to było minimum. Czym więcej dzieci, tym szybciej dostałeś mieszkanie. Teraz sobie odpowiedz skąd się wzięła tak wysoka dzietność w latach komuny i dlaczego tak poleciała na łeb po 1989 roku.

          • 5 5

          • (1)

            Nie no, dla singli tez były kawalerki, ale oczywiste, ze musieli poczekać. Lepiej napisz, ile lat czekała się na mieszkanie przed II WŚ w II RP. Po ilu latach robotnik dostawał mieszkanie.

            • 4 1

            • przed II WŚ mieszkanie miales od razu

              jak sobie narysowales...

              • 1 0

      • Nie nie (1)

        Kto się załapał to się załapał,miałem wkład na M3 i się nie doczekałem,przystąpiłem do spółdzielni i dostałem za likwidację książeczki mieszkaniowej w 1992 rokun równowartość 3 metrów kw.!!,tak wydudkała ludzi 3 RP.

        • 7 0

        • jaki ty miales wklad, sorom zarabiales 5$?

          • 0 0

    • i tak było źle, że zostałeś

      No comments

      • 2 1

    • Nikt tu nie gloryfikuje PRL

      Tylko,czy teraz jest lepiej,pod względem ilości sklepów i ich zawartości tak,ale pod względem mieszkaniowym?
      Kiedyś kolega kupił kawalerkę na Partyzantów za 3 tys $,był taksówkarzem,to było ok 100 niezłych pensji,dziś te proporcje chyba są jeszcze gorsze.
      Za chwilę w UE samochody też będą luksusem dla nielicznych.

      • 5 0

    • Na telefon czekało się latami ... (3)

      • 6 1

      • nie kłam (2)

        jak byłeś w milicji, to telefon miałes podłączony tydzień po odebraniu mieszkania. Kraje komunistyczne celowo ograniczały liczbę aparatow telefonicznych w mieszkaniach. Powody braku tel były wyłącznie polityczne. Z technologicznego punktu widzenia to nie był żaden problem. Telefon był nawet na kazdym placu budowy, w baraku budowlanym, łącza telefoniczne prowadzono jeszcze przed rozpoczeciem budowy

        • 1 0

        • (1)

          No chyba jednak były braki centrali... Owszem, Milicja miała swoją linię, to chyba oczywiste, ale zwykli ludzie też dostawali telefony, tyle ze najpierw budowano osiedle,. a potem ciągnięto linię. Moi rodzice na starym osiedlu dostali po paru latach telefon, ale jak przeprowadzali się do nowych bloków, to musieli znów 5 lat czekać, aż podłączono je do nowej centrali.

          • 2 0

          • najpierw linia tel

            potem budowano osiedle. Każdy teren budowy musiał mieć połączenie telefoniczne i to akurat było podyktowane względami logistycznymi. Bez połączenia telefonicznego na placu budowy panowałby chaos.

            • 0 1

    • Gdzie

      Ty zyles, kasa była,towaru brakowało,kolejki od miecha po elektronikę, ojciec w 76 ,renta w wieku 50 lat ok 12000zł,a moja pierwsza pensja w 81r,ok 4800zł...
      Trochę później, ale faktycznie mieszkanie,czy samochód,to marzenie ,sen!
      Teraz taniej, ja 42 lata pracy,warunki szczególne na morzu, wyższe wykształcenie ok 1800pln emerytury....ojciec żył bez stresu, konto miał, fakt marynarz...!

      • 3 0

    • Kiedyś się czekało na mieszkanie 10 lat, a teraz przez 40 spłaca się kredyt.

      I nawet PiS ci nie da.

      • 1 0

    • dzisiaj za to je spłacasz przez 30-35 lat

      • 0 0

  • Piekne czasy choc okupacja ruska ale za to bez Tuska- boso ale w ostrogach. Byla masa porzadnych ludzi (2)

    i tacy co pogrywali w toto- lotka.

    • 20 10

    • A teraz mamy Tuska który niemry POlecenia wykonuje (1)

      • 4 4

      • "NIemra" wkrótce odchodzi. Oby nie nastąpił taki którego polecenia wszyscy będziemy wykonywać stojąc na baczność z czapką "mutzen ab" w ręku.

        • 3 2

  • Dla wyjaśnienia wątpliwości niektórych komentarzy (3)

    Pierwszy polski telewizor kolorowy pojawił się na rynku w 1977 roku i nazywał się Jowisz. Kosztował... 46 tys. zł. Tylko o 50 proc. droższy był wtedy fiat 126p.

    Nic dziwnego, że Polacy polowali w sklepach na dostawy o wiele tańszych Rubinów. Już wcześniej były dostępne dzięki importowi z ZSRR, potem zaczęto je produkować w Warszawie na licencji. Kosztowały około 20 tys. zł, jakieś 5-6 przeciętnych pensji.

    • 17 2

    • Zgadza się - miałam Jowisza kupionego na początku 1981r. Kosztował ok.40tys. = 10 moich inzynierskich pensji

      • 4 3

    • gdzie takich głupot się naczytałeś?

      można wiedzieć?

      • 0 3

    • Te ceny to są telewizorów czarno-białych, czy kolorowych? Bo różnice cenowe były między nimi ogromne.

      • 2 0

  • Brak najważniejszego wydarzenia (1)

    A o tym że 50 lat temu na Klinicznej ja się urodziłem to już nie napisali

    • 29 0

    • Dobrze,że jesteś

      pozdrawiam

      • 5 0

  • Trzymajmy się

    Pozdrowienia dla wszystkich mieszkańców Trójmiasta więcej życzliwości wobec siebie a będzięki dobrze

    • 21 0

  • Zajefajny ten artykuł

    Ale dzisiejsze trojmiasto to już lipa

    • 7 2

  • Ludzie listy piszą...

    śpiewali Skaldowie... ale jednak to za mało, by poznać jakąkolwiek rzeczywistość...

    • 7 1

  • Gdynia to Białoruś (1)

    • 9 5

    • raczej Ukraina

      • 2 0

  • Polskie Westerplatte.

    Proszę zauważyć , że różne uroczystości na Westerplatte organizowały władze Polski.
    Bo Westerplatte to część Polski a nie tylko Gdańska !
    Gdańsk jest też miastem polskim , choć niektórzy chcieliby inaczej.

    • 18 5

  • He, he, he

    Kiedyś młodzi, gniewni.
    A teraz starzy, wkurwieni.

    • 14 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane