Procedura odwoławcza przy rekrutacji na studia prawnicze na UG pod względem formalnym była prowadzona prawidłowo- twierdzą urzędnicy z Ministerstwa Edukcji Narodowej. Kontrola odbyła się na wniosek rektora, po krytycznych publikacjach w Gazecie Wyborczej. Jak donosiły media na wydział prawa dostały się dzieci lokalnych prominentów, w tym znanych
adwokatów, mimo słabych wyników z egzaminów. Natomiast nie otrzymały indeksów osoby, którym zabrakło jednego - dwóch punktów.
Według rzecznika resortu edukacji,
Mieczysława Grabianowskiego - pomimo, że nie było formalnych uchybień, uczelniana komisja rekrutacyjna przy rozpatrywaniu odwołań, nie uwzględniła własnych przepisów. Chodzi o uchwałę Senatu
Uniwersytetu Gdańskiego, która mówi, że gdy nie ma innych uregulowań dotyczących przyjęć na studia z odwołań, wyznacznikiem powinna być liczba punktów uzyskanych przez kandydata.
Uczelnia odpierała zarzuty. W poniedziałek nastąpił zwrot w sprawie. Władze uczelni ogłosiły, że 31 osób z odwołania zostanie jednak przyjętych na wydział prawa. Podejmując tę decyzję władze uniwersytetu wzięły też uwagę stanowisko, jakie zajął w tej sprawie Rzecznik Praw Obywatelskich, Profesor
Andrzej Zoll.
- Myślę, że to dobra decyzja. Potwierdza, że w całej Polsce błędnie stosowano pewne kryteria, których ustawień nie było, bo kazano je wymyślać uniwersytetom. Na szczęście ktoś dostrzegł, że to jest system niespójny i trzeba go zmienić - mówi mecenas
Roman Nowosielski.
Przedstawiciele resortu zalecili władzom uczelni, by procedura odwoławcza na studiach w roku akademickim 2005 - 2006 była prowadzona zgodnie z uchwałą senatu UG w sprawie zasad i trybu przyjmowania kandydatów na studia w Uniwersytecie Gdańskim. Oznacza to, że uczelnia powinna kierować się przede wszystkim liczbą uzyskanych punktów.