- 1 Zamkną przystanek SKM na pół roku (85 opinii)
- 2 Ruszył rozruch spalarni na Szadółkach (168 opinii)
- 3 Nawałnica wycięła spory kawałek lasu (162 opinie)
- 4 Szybszy koniec remontu Niepołomickiej (13 opinii)
- 5 Kiedyś to było... można utonąć (15 opinii)
- 6 Nowe życie dawnej szkoły w Brzeźnie (77 opinii)
Ujawniać sumy ukradzione w napadach na banki?
Napady na banki to plaga ostatnich miesięcy w Trójmieście. Rozpalają wyobraźnię, bo wielu wydaje się że - jak na filmach - można w ten sposób zgarnąć ogromną sumę. Okazuje się jednak, że zrabowane kwoty nie przekraczają nawet kilku tys. zł. - Dlatego trzeba je ujawniać, żeby pokazać potencjalnym naśladowcom, że mogą trafić do paki na 12 lat za kradzież 2 tys. zł - mówi jeden z gdańskich śledczych.
- Małolaty myślą, że to jest jak w filmach, głównie przez komunikaty policjantów. Przecież jak słyszymy tekst: "nie możemy ujawnić wysokości skradzionej kwoty", to każdy jest przekonany, że była ona tak duża, że bank wstydzi się jej ujawnić. To rozpala wyobraźnię wychowanych na sensacyjnych filmach młodych przestępców, a rzeczywistość jest całkiem inna - przekonuje jeden z gdańskich śledczych.
I trudno się z nim nie zgodzić, gdy pozna się kwoty zrabowanych pieniędzy. Według naszych informatorów z banków w jednym z ostatnich przypadków było to 2,7 tys. zł, w innym niecałe 4 tys. zł. Jak to się ma do hollywoodzkich furgonetek wyładowanych workami z pieniędzmi?
- Nijak, bo większej kwoty po prostu nie da się ukraść i mogę o tym z pełną odpowiedzialnością zapewnić. Procedury są takie, że nawet jeśli dochodzi do napadu, to cokolwiek by się działo, o żadnych dużych kwotach nie może być mowy - podkreśla Andrzej Dunajski, rzecznik prasowy SKOK-u, którego punkt też padł ofiarą napadu w ostatnich tygodniach.
Inną sprawą jest sama kwalifikacja prawna takiego napadu. Zwrot "z przedmiotem przypominającym broń" jest często wyśmiewany, ale to m.in. dzięki niemu przestępcy zagrożeni są większą karą. Niezależnie bowiem od tego czy broń była prawdziwa, załadowana ostrą amunicją, bądź "ślepakami", albo nawet gumowa - wystarczy, że napadnięta osoba zezna, że była przekonana o jej prawdziwości i złodziej odpowiada za napad z bronią w ręku. A za to grozi już 12 lat więzienia, a nie 8 jak za "zwykłą" kradzież.
Policja i prokuratura nie chcą jednak ujawniać kwot ukradzionych podczas napadów, zasłaniając się znaczącym wszystko i nic "dobrem śledztwa".
- Każda sprawa związana z rozbojem jest inna. Prowadzący tego typu śledztwo decyduje jakie informacje można przekazać opinii publicznej. Osobą prowadzącą śledztwo jest za każdym razem prokurator i do niego należy decyzja. Jednak sprawą najważniejszą jest zawsze dobro prowadzonego postępowania i głównie tą zasadą kierują się każdorazowo policjanci - tłumaczy kom. Maciej Stęplewski.
Opinie (112) 1 zablokowana
-
2013-06-10 17:15
Kwoty sa zazwyczaj do 5000 zł, pracownik banku nie moze miec wiecej gotowki na sobie, reszte ma w innych szufladach albo w skarbcu...a tam juz potrzeba wiecej czasu na napad.... Powodzenia....
- 4 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.