- 1 Będzie 500+ dla małżeństw ze stażem? (523 opinie)
- 2 Uschły młode drzewa (95 opinii)
- 3 To samo morze, a toalety to nie problem (108 opinii)
- 4 Narkotyki za 6 mln zł przejęte przez policję (51 opinii)
- 5 Zwężenie w centrum i remont we Wrzeszczu (278 opinii)
- 6 Wstrzymany przetarg na obwodnicę Witomina (179 opinii)
Utopił lisa, a potem poderżnął mu gardło
Ranny i niezdolny do samodzielnego poruszania się lis leżał w niedzielę rano przy mostku na rzece w Gdyni Cisowej. Potrącone przez samochód zwierzę prawdopodobnie powinno zostać uśpione, ale nikt nie spodziewał się, że wezwany na miejsce "specjalista" najpierw będzie je topił, a następnie poderżnie mu gardło. - Więcej takich wpadek nie będzie - obiecuje Zdzisław Kobyliński, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Gdyni.
Czytaj także: Lisy coraz częściej widywane w Gdyni.
Na miejscu pojawili się strażnicy miejscy. Do pomocy wezwali jednego z myśliwych, który ma podpisaną umowę z miastem na usuwanie żywych i martwych dzikich zwierząt. Nikt nie spodziewał się jednak, że myśliwy dobije lisa w tak drastyczny sposób.
Poderżnął gardło, świadek do szpitala
- Zamiast fachowo skrócić mu cierpienia, najpierw utopił lisa w rzeczce, a następnie podciął zwierzęciu gardło - relacjonuje Danuta Wołk-Karaczewska, rzecznik gdyńskiej straży miejskiej.
Zrobił to nie bacząc na fakt, że wokół byli ludzie, którzy doskonale widzieli, co się dzieje. Było niedzielne przedpołudnie w parku chętnie odwiedzanym przez mieszkańców.
- Jedna z kobiet, która się przyglądała zdarzeniu, doznała szoku i trafiła do szpitala. To chore, że w XXI wieku można się tak pastwić nad zwierzętami. Wszyscy, którzy to widzieli, nie mogli uwierzyć, że to odbywa się w majestacie prawa - podkreśla nasz czytelnik, który był świadkiem zdarzenia.
Nie da się nakręcić dobrego i humanitarnego filmu z ubojni zwierząt. Miłośnikom kiełbasy też nikt nie pokazuje jak ona powstaje, bo by jej nie kupili.Po zabiciu zwierzęcia, myśliwy nie zabrał go ze sobą, lecz zostawił je w parku. Strażnicy miejscy musieli dzwonić po kolejną osobę i dopiero wtedy martwy lis został usunięty.
Raport ze zdarzenia trafił już na biurko komendanta Straży Miejskiej oraz naczelnika Wydziału Zarządzania Kryzysowego w gdyńskim magistracie, który podpisuje umowy z myśliwymi. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że nie była to pierwsza skarga na temat dobijania zwierząt w miejscu publicznym.
Urzędnicy: mógł dobić, ale nie przy ludziach
Lis miał zmiażdżoną miednicę i tylne łapy. Poruszał się na przednich, miał też sprawny pysk. Może mógł więc stanowić zagrożenie dla myśliwego, który próbowałby go złapać?
- Z racji miejsca i okoliczności nie można było użyć broni, ale też nie należało zabijać zwierzęcia na oczach osób postronnych. Obiecuję, że więcej takich wpadek nie będzie, a myśliwy, który dobił lisa, dostał już naganę. W tym przypadku nie było możliwości uratowania zwierzęcia i trzeba było je dobić, ale nie raz zdarzało się już, że np. małe dziki były przewożone do weterynarza, gdzie dzięki szybkiej kuracji odzyskiwały siły i wracały na wolność. Z drugiej strony, warto pamiętać, że nie da się pokazać dobrego, humanitarnego filmu z ubojni zwierząt, a miłośnikom kiełbasy też nikt nie pokazuje, jak ona powstaje, bo by jej nie kupili. Czasem trzeba jednak zdecydować o skróceniu cierpienia zwierząt - podkreśla Zdzisław Kobyliński, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Gdyni.
Procedury mówią jednak zupełnie co innego. To nie do myśliwego należy ocena stanu zwierzęcia i jego szans na przeżycie. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka są one niewielkie. Tak przynajmniej jest w Gdańsku, gdzie również zapytaliśmy urzędników o sprawę.
- Myśliwy wyposażony jest w odpowiednie klatki, worki etc., w których powinien przetransportować ranne zwierzę do lekarza weterynarii. To on podejmuje decyzję, czy zwierzęciu można pomóc, czy też powinno się je uśpić. Nikt nie może dobijać zwierząt, nie tylko w miejscach publicznych, ale także dlatego, że weterynarz zrobi to bez niepotrzebnego bólu dla zwierzęcia - podkreśla Emilia Salach, kierownik referatu prasowego gdańskiego Urzędu Miejskiego.
Opinie (420) ponad 10 zablokowanych
-
2015-10-13 13:19
(1)
zamiast prądu użył wody - reszta jak w rzeźni
a teraz jemy kanapeczkę z wędlineczką- 3 6
-
2015-10-13 14:13
Dokładnie :-)))))
.
- 0 1
-
2015-10-13 13:21
A co to za pomysł aby w takich przypadkach wzywać myśliwego?
To powinien załatwiać wyspecjalizowany weterynarz nie myśliwy.
Widać lobby myśliwskie wszędzie wtyka swojego nosa. Zerwać umowę z myśliwym i zawrzeć z weterynarzem.- 10 0
-
2015-10-13 13:32
zarąbAC kurkE !!
- 3 1
-
2015-10-13 13:48
Myśliwy jest jak chłop, więc "żywemu nie przepuści".
Myślę, że tego "speca" należy oskarżyć o znęcanie się nad zwierzęciem. Kto jak kto, ale myśliwy (czyli, według lobby myśliwskiego "osoba troszcząca się o dzikie zwierzęta") nie powinien łamać polskiego prawa.
Jeśli prokurator nie zajmie się tym z urzędu (a powinien!), donos powinien złożyć zleceniodawca, czyli Urząd Miasta Gdyni.- 4 0
-
2015-10-13 13:50
gapie
moje jedno pytanie dlaczegi ludzie widzacy ta sytuacje nie zareagowali nie mowiac o strzżt miejsckjej jestescie hhhhhjjj
- 7 1
-
2015-10-13 14:03
(1)
Glupi s*******...
- 8 2
-
2015-10-13 14:25
z tego lisa
- 1 2
-
2015-10-13 14:18
Przydała by się jakaś globalna epidemia aby ten "nasz zwyrodnialy gatunek ludzki"
przetrzebić o te dobre 80 %. Statystycznie większość ścieku moralnego tych kreatur ludzkich była by wyczyszczona.
PS- życie 1 drzewa dla mnie ma większą wartość niż 1000 nic niewartych ludzików, które i tak z głupoty by się nawzajem powybijała.- 2 1
-
2015-10-13 14:30
straszne
NA PAL Z TYM TZW.MYŚLIWYM
- 5 2
-
2015-10-13 14:35
Biedny lisek:(
- 3 1
-
2015-10-13 14:38
JA PIERD....
Gratuluję Gdyni, nowoczesne miasto, kurk....
- 7 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.