• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Walka o łóżko

Sylwia Ressel
9 grudnia 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Dantejskie sceny rozgrywają się na I, II i III Oddziale Chorób Wewnętrznych w Szpitalu św. Wojciecha w Gdańsku Zaspie. O szczęściu mówią pacjenci, którzy leżą w sali. Psioczą chorzy, dla których miejsca już tam nie starczyło. Skazani na łóżko na korytarzu. Często starzy, słabi i zmęczeni. Niektórzy nie szczędzą przykrych słów pielęgniarkom i lekarzom. A ci tylko bezradnie rozkładają ręce. Bo i im tłok na oddziale piekielnie daje się we znaki. Bezsilność wyczerpuje...

Zwykły dzień. Tłum płynie do szpitala na Zaspie nieprzerwanie. Kolejny chory przywieziony karetką. Następna ludzka tragedia. Na II Oddziale Chorób Wewnętrznych (Interna II) lekarze uwijają się jak w gorączce. Jedna z pielęgniarek z tacą z lekarstwami kieruje się w stronę jasnej sali. Stara się nie potknąć o łóżko stojące na korytarzu. Zajmujący je człowiek nie byłby przecież zadowolony z obrotu sprawy. Potrzebuje spokoju, odpoczynku. Ma... przeciąg i korytarzowy zgiełk.

- To jakiś obłęd - kwituje sytuację jeden z pacjentów "wewnętrznego numer II". - Gdybym wiedział, że na oddziale są takie tłumy, poszedłbym leczyć się do Akademii Medycznej, jak radziła żona. Ale mnie się zachciało szpitala na Zaspie, bo ma dobrą renomę. I teraz potykamy się o łóżka pacjentów na korytarzu. Naprawdę współczuję tym ludziom. Choć i sale są wypełnione po brzegi. Łóżko przy łóżku. Jak w stanie wojny.

W sukurs przychodzi mu pacjent I Oddziału Chorób Wewnętrznych. Pan w średnim wieku, który postanowił odpocząć na ławce w szpitalnym holu.

- Widać ludzie bardzo chorują, bo wciąż przychodzą nowi pacjenci - wzdycha. - U nas jest trochę luźniej niż na "dwójce". Choć i tutaj co rusz na korytarzu pojawia się łóżko dla nowego delikwenta, którego nie można umieścić, z braku miejsc, w sali.

Dr Maria Lamparska, zastępca ordynatora Interny II twierdzi, że trudna sytuacja na oddziałach doskwiera nie tylko pacjentom, ale i pracownikom szpitala.

- Trafiają do nas alkoholicy z marskością wątroby, pacjenci z chorobami nowotworowymi, zakażeni wirusem HIV, ludzie z niewydolnością krążenia, astmatycy. Długo by wymieniać - mówi dr Maria Lamparska. - Większość pacjentów to ludzie starzy, zmęczeni, którzy powinni leczyć się w cywilizowanych, godnych warunkach. Tymczasem miejsc w salach brakuje. Kładziemy ludzi na korytarzach wbrew sobie. Bo i nas boli ta cała sytuacja! Pogotowie wciąż przywozi kolejnych chorych, jakby tylko nasz szpital był w Gdańsku. Nie licząc się, że u nas nie ma już miejsc. Tymczasem odmówić przyjęcia człowieka, którego życie jest zagrożone, nie możemy.

- Musimy udzielić mu pomocy, nawet jeśli przyszłoby nam leczyć go na schodach - twierdzi Halina Cichocka, oddziałowa pielęgniarek Interny II w szpitalu na Zaspie. - Ostatnio starsza pacjentka, którą musieliśmy umieścić na korytarzu, powiedziała mi, że "konia w czasie wojny lepiej traktowano". Czy to moja wina, że nie mogłam zaofiarować jej łóżka w sali? Przecież staramy się, żeby pacjentom było jak najlepiej. Jednak i my mamy ograniczone pole działania. Oddział nie jest przecież z gumy. Poza tym, część osób z powodzeniem mogłaby trafić do szpitala stoczniowego lub do AMG. Tam jest chyba luźniej. Pogotowie przywozi jednak ludzi przede wszystkim do nas.

Zastępująca ordynatora Interny I (pani doktor zastrzega nazwisko do wiadomości redakcji) dodaje, że mimo trudnych warunków panujących na oddziałach personel stara się zapewnić pacjentom godne warunki leczenia.

- Jakiś czas temu część pediatrii zagospodarowano na potrzeby III Oddziału Chorób Wewnętrznych - dodała pani doktor, zastępująca ordynatora Interny I. - Ale i to rozładowało tłok na oddziałach tylko na pewien czas.

Krzysztof Wójcikiewicz, dyrektor szpitala na Zaspie, podkreśla, że oddziały są zatłoczone od dawna.

- Ta sytuacja utrzymuje się od kilku lat - mówi Krzysztof Wójcikiewicz. - Szpital jest usytuowany w pobliżu wielkich gdańskich osiedli. To sprawia, że ich mieszkańcy trafiają zazwyczaj bezpośrednio do nas. Staramy się wygospodarować nowe miejsca, stworzyliśmy III Internę. Jednak chorych wciąż przybywa. Potrzebne jest wsparcie władz samorządu i pieniądze na
przeprowadzenie reorganizacji w placówce. Środków na ten cel jednak brakuje.


Sprawdziliśmy, jaka sytuacja jest na oddziałach wewnętrznych w innych gdańskich szpitalach. W wojewódzkim jest jeszcze kilka wolnych miejsc dla dorosłych. W stoczniowym w sobotę było jedno.

- Na razie nie było sytuacji, żeby pacjenci leżeli na łóżkach na korytarzu - informuje Renata Tomczyk, specjalista chorób wewnętrznych w Przemysłowym Zespole Opieki Zdrowotnej w Gdańsku (szpital stoczniowy). - Staramy się, o ile to tylko możliwe, wypisywać ludzi do domu. Prawdą jest jednak, że szczególnie o tej porze roku wiele osób choruje.

Na Internie w Akademii Medycznej miejsca są zajęte.

Dorota Dygaszewicz, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gdańsku twierdzi, że chorzy odwożeni są do placówki medycznej zlokalizowanej najbliżej miejsca, z którego zostali podjęci.

- Nie przywozimy ludzi, których życie jest zagrożone tylko do szpitala na Zaspie - mówi Dorota Dygaszewicz. - Zasada jest prosta: karetka z chorym jedzie do tej placówki, do której ma najbliżej. Niestety szpital na Zaspie jest zlokalizowany w pobliżu największych gdańskich osiedli. Ich mieszkańcy trafiają, rzecz jasna, właśnie na Zaspę.

Sytuacja wydaje się więc patowa. Jan Kozłowski, marszałek województwa pomorskiego, zapowiada powołanie specjalnego zespołu, który zajmie się problemami służby zdrowia między innymi w Gdańsku.

- Weźmiemy byka za rogi - twierdzi Jan Kozłowski. - Wiem, że gdańskie szpitale borykają się z poważnymi problemami. Nie tylko związanymi z przepełnieniem, ale i zadłużeniem. Być może uda się pozyskać środki z budżetu państwa, które pozwolą poprawić sytuację. Chodzi przecież o dobro nas wszystkich, potencjalnych pacjentów.

Oby te zapowiedzi nie były tylko pustymi deklaracjami. Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia nie kryją bowiem, że pieniędzy brakuje nie tylko dla szpitali, ale i innych placówek medycznych w kraju.

- Środków finansowych jest jak na lekarstwo również w innych sektorach gospodarki - powiedziała wcześniej Renata Furman, rzecznik Ministerstwa Zdrowia w Warszawie. - Z pustego i Salomon nie naleje...
Głos WybrzeżaSylwia Ressel

Opinie (30)

  • ale w niemieckim szpitalu TV jest i owszem ale po wrzuceniu monety...
    nie ma za friko prądu itd..
    a u nas?? każda sala 3 TV??
    kto za to płaci?? pan płaci minister janik płaci...

    • 0 0

  • no i wlasnie Gallux

    dlatego szpitale nie sa tak zawalone i kazdy przebywa krociotko jak moze.

    • 0 0

  • rany gallux
    a ja jak przez miesiąc siedziałam przy tacie w szpitalu to było jedynie 1 prywatne radio (na dość dużej sali)
    ale to była AM
    no i jedyną rozrywką na jaką można było popatrzeć to mewy i koty jak się resztki z obiadu wyrzuciło przez okno

    • 0 0

  • ja też nie przypominam sobie telewizora, miałam walkmana i to mi musiało na tydzien wystarczyć
    nawet kotów nie było za oknem, tylko las
    widac gallux na lepszym oddziale leżał

    • 0 0

  • to było na zakaźnym a myślę o prywatnych odbiornikach
    na łąkowej sam widziałem na sali dwa..
    w ogóle to jest raczej chamstwo wstawiać pomiędzy chorych TV i katować inne chore romanticą:(((

    • 0 0

  • gallux

    ja też na zakaźnym
    mnie katowali opowieściami o biegunkach, bo dosłownie każdej nocy jakąś strutą przywozili
    dlaczego przeżartych i podtrutych przywozili na zakaźny do dziś pozostanie dla mnie tajemnicą

    • 0 0

  • bo mają flejtuchy objawy podobne do salmonelli:(((

    • 0 0

  • a ja na internie
    zaprzyjaźniłam się z pacjentami z sali bo zdarzało mi się wyręczać pielęgniarki (one bardzo zajęte)
    a na zakaźnym byłam z dzieciątkiem i nabawiło się tam awersji na biały kolor
    ale jak dostało ospę to w 5 minut miałam wypis ze szpitala w ręku :)

    • 0 0

  • zostawmy te traumatyczne przeżycia z dzieciństwa a pogadajmy o moim reolucyjnym pomyśle PIĘTROWYCH ŁÓŻEK
    zyskujemy dwukrotny wzrost liczby łóżek na tej samej powierzchni
    można by zamknąć jeszcze połowę szpitali...

    • 0 0

  • gallux

    fajnie by wyglądała schorowana pomarszczona emerytka jak turla się po drabince z takiego piętrowego wyrka
    a jeszcze lepiej jakby pół godziny się gramoliła by tam wrócić :)

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane