• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Walka o życie na Bałtyku. Raport komisji po wypadku

Szymon Zięba
9 stycznia 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (93)
Zdjęcie jachtu wykonane przez szwedzkich ratowników. Zdjęcie jachtu wykonane przez szwedzkich ratowników.

Brak odpowiedniego wyszkolenia żeglarskiego i ograniczona znajomość własnych możliwości w czasie silnego zimowego sztormu na Morzu Bałtyckim doprowadziły do sekwencji zdarzeń, zapoczątkowanych wypadnięciem członka załogi za burtę i zakończeniem rejsu na holu jednostki ratowniczej. Niespełna rok po wypadku na Bałtyku, na skutek którego jeden z żeglarzy trafił w stanie hipotermii do szpitala w Karlskronie, poznaliśmy raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Morskich, z którego wyłaniają się szczegóły zdarzenia.



Poniżej przedstawiamy ustalenia zawarte w raporcie Państwowej Komisji Badania Wypadków Morskich:

Jak oceniasz działania załogi podczas wypadku?

Niemal rok temu dziewięciu żeglarzy wynajęło jacht żaglowy "Yachting" (Delphia 47), aby wypłynąć w zimowy rejs turystyczny po wodach Morza Bałtyckiego na trasie Gdańsk - Karlskrona. Zgodnie z zapisami w dzienniku jachtowym jacht wypłynął z Przystani Cesarskiej w Gdańsku w niedzielę, 20 lutego 2022 r., o godz. 11.

W związku ze sztormowymi warunkami pogodowymi kapitan jachtu zadecydowała o zawinięciu do portu we Władysławowie, by przeczekać sztormowy okres.

We Władysławowie jacht zacumował o godz. 20. Kolejny dzień trwał postój w porcie w oczekiwaniu na zmianę warunków pogodowych. Po sprawdzeniu przez kapitan jachtu prognozowanych warunków pogodowych w aplikacji pogodowej Windy w dalszy rejs wyruszono z portu we Władysławowie we wtorek, 22 lutego, o godz. 14.

Choroba morska na jachcie



Zgodnie z zapisami w dzienniku jachtowym do 23 lutego 2022 r. do godzin porannych warunki pogodowe były zmienne. Po godz. 9 wiatr zaczął przybierać na sile, a falowanie stało się bardzo uciążliwe dla załogi. Objawy choroby morskiej nasiliły się u części załogi jachtu, w stopniu uniemożliwiającym jakąkolwiek aktywność.

Po konsultacji z wachtowym kapitan jachtu zadecydowała o opuszczeniu żagli i kontynuowaniu dalszej podróży przy wykorzystaniu silnika jachtu. W związku z tym szykowała się do wyjścia na pokład, aby nadzorować opuszczanie żagli. W tym samym czasie nastąpiła zmiana wachty, a załoga zauważyła brak tratwy ratunkowej umieszczonej na rufie jachtu.

Bez porozumienia z kapitan jachtu z kokpitu na pokład wyszedł jeden z członków załogi, który przesuwając się po pokładzie na siedząco i przepinając naprzemiennie dwie liny asekuracyjne umocowane do kamizelki ratunkowej pneumatycznej, starał się dotrzeć do masztu, aby zwinąć żagiel grota, który nie miał kontrafału (czyli specjalnej liny służącej do opuszczania ruchomych elementów ożaglowania).

Przy silnym wietrze ślizgacze żagla bardzo powoli przesuwały się w dół masztu, opóźniając całkowite ułożenie się żagla na bomie. Ponieważ na jachcie nie rozciągnięto lajfliny (tzw. lin bezpieczeństwa umożliwiających wpinanie karabińczyków i przesuwanie się po pokładzie) wzdłuż pokładu, konieczne było przepinanie lin asekuracyjnych do barierki zamocowanej dookoła jachtu i do stałych elementów jachtu będących w zasięgu rąk.

W tym samym czasie wyluzowały się całkowicie obie liny do obsługi pracującego żagla i wysunęły się z bloczków szotowych ze względu na brak zabezpieczenia przed ich wysunięciem.

Całość raportu komisji:



Luźny żagiel foka utrudniał późniejsze manewry. W chwili uruchomienia silnika jachtu i ustawieniu jachtu dziobem do wiatru, aby umożliwić opuszczenie żagli, kołysanie i wstrząsy kadłuba pracującego na fali, stały się bardzo głębokie i silne, powodując utrudnienia w poruszaniu się na jachcie.

Do pomocy członkowi załogi, który dotarł do masztu, ale - jak twierdził - zabezpieczony linami asekuracyjnymi nie mógł sięgnąć do żagla, podszedł kolejny członek załogi, który pomimo że tak jak reszta załogi miał założoną kamizelkę ratowniczą z przymocowanymi linami asekuracyjnymi, stanął na pokładzie bez zabezpieczenia się z zamiarem ułożenia żagla na bomie.

Jak doszło do wypadku na morzu?



Po uderzeniu fali w kadłub jachtu i jego podbiciu żeglarz stracił równowagę, upadł na pokład nadbudówki, następnie spadł na półpokład, a zaraz potem wypadł za burtę.

Z pierwszych informacji podawanych po wypadku wynikało, że za burtą znalazł się kapitan jednostki. To jednak nieprawda. Za burtę wypadł inny członek załogi.

Wachtowy, który widział moment jego wypadnięcia, ogłosił alarm "człowiek za burtą". Zaskoczony sytuacją z pewnym opóźnieniem wyrzucił koło ratunkowe z tyczką w kierunku żeglarza, ale znalazło się ono zbyt daleko od osoby będącej w wodzie, aby mogła do niego dopłynąć.

Pomoc dotarła do platformy wiertniczej



Członek załogi, który wypadł za burtę, miał na sobie kombinezon i pneumatyczną kamizelkę. Ponieważ utrzymywał się on na powierzchni wody, sterujący jachtem wyznaczył osobę mającą obserwować kolegę będącego w wodzie.

Załoga przygotowała kolejne koło ratunkowe, dowiązując do niego dwie kolejne liny cumownicze, a sternik zaczął manewrować jachtem, opływając dookoła będącego w wodzie żeglarza w nadziei, że uchwyci się on liny i przemieści do koła ratunkowego.

W tym samym czasie, o godz. 10:18, kapitan jachtu zadecydowała o wysłaniu sygnału wzywania pomocy i przekazaniu informacji o wypadnięciu człowieka za burtę. Wezwanie zostało odebrane przez operatora polskiej platformy wiertniczej "Petro Giant" oraz przez Szwedzkie Centrum Ratownictwa Morskiego (SSR).

Przekazane dalej wezwanie przez operatora wieży wiertniczej dotarło do operatorów GMDSS Polish Rescue Radio7, a dalej do Morskiego Centrum Ratownictwa Morskiego, a także do Centrum Ratownictwa Morskiego w Kaliningradzie.

Próba pomocy z jachtu



Gdy kapitan sprawdzała pozycję jachtu i przekazywała informacje o sytuacji, załoga starała się podjąć z wody będącego za burtą kolegę. Przy kolejnym okrążeniu będący w wodzie chwycił linę, na końcu której było koło ratunkowe, ale zbyt duża szybkość jachtu uniemożliwiła mu jej utrzymanie.

Dalsze manewry spowodowały, że będący w wodzie żeglarz znalazł się blisko rufy jachtu, wtedy jeden z członków załogi po wyjściu na drabinkę na rufie i wcześniejszym zabezpieczeniu się linami asekuracyjnymi dosięgnął ręką do jego kamizelki ratunkowej.

W tym momencie żeglarz będący w wodzie stracił przytomność, a luźna kamizelka ratunkowa bez pasa krokowego zsunęła się z niego. Starający się dosięgnąć go kolega nie był w stanie chwycić za kombinezon odpływającego, ponieważ osłabiony chorobą morską, przemoczony na skutek uderzeń fali, sam potrzebował pomocy kolegów, aby wydostać się na pokład.

W następstwie prowadzonych manewrów i prób wyhamowania ruchu jachtu silnikiem lina cumownicza, do której dowiązane było koło ratunkowe, wkręciła się w śrubę i jacht pozbawiony został napędu pomocniczego.

Wyczerpanie załogi, stan morza i siła wiatru nie pozwalały na manewrowanie jachtem na żaglach. Odległość pomiędzy będącym w wodzie rozbitkiem oraz dryfującym jachtem zwiększała się i po pewnym czasie na jachcie utracono z nim kontakt wzrokowy.

Jak wyglądała akcja ratunkowa?



Po przekazaniu informacji o aktualnej pozycji jachtu ustalono, że znajduje się on w strefie działania Szwedzkiego Centrum Ratownictwa Morskiego, ale w pobliżu strefy rosyjskiej i polskiej.

Szwedzkie Centrum Ratownictwa o godz. 10:26 dało polecenie wylotu śmigłowca do akcji z bazy w Kristianstad. W tym samym czasie powiadomiło Centrum Ratownictwa w Kaliningradzie o zdarzeniu.

W odpowiedzi usłyszało, że stacja nie odnotowała żadnego wezwania pomocy i nie mają żadnych jednostek, które mogliby natychmiast wysłać w rejon wypadku.

  • O godz. 10:28 Polskie Centrum Ratownictwa Morskiego (MRCK) powiadomiło Szwedzkie Centrum Ratownictwa (SSR), że do akcji ratowniczej wysłany zostanie z Polski śmigłowiec.
  • O godz. 11:32 załoga szwedzkiego samolotu ratowniczego poinformowała o odnalezieniu kamizelki ratowniczej, a minutę później o odnalezieniu człowieka - i przekazała dokładną pozycję.
  • O godz. 11:40 ratownik ze szwedzkiego śmigłowca ratowniczego podjął z wody członka załogi jachtu "Yachting" będącego w stanie głębokiej hipotermii.


Mężczyźnie udało się przywrócić podstawowe funkcje życiowe. Trafił do szpitala w Karlskronie, gdzie przebywał ponad tydzień. Następnie przetransportowano go do szpitala w Krakowie. W tym czasie rodzina poszkodowanego zbierała pieniądze na jego rehabilitację i powrót do zdrowia.

Niestety na początku grudnia mężczyzna zmarł.

Opinie (93) ponad 10 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Piękny raport (2)

    Brak jakiś lin, brak zabezpieczeń, brak pasa, załoga z chorobą morską.
    Kto do tego dopuścił?

    • 39 40

    • jakiś lin? co ma do tego ryba słodkowodna?

      • 25 6

    • Jak to brak zabezpieczeń?

      Przecież wynika jasno - mieli szelki do wpinania się w jacht, mieli założone pneumatyczne pasy ratunkowe i mieli na początku tratwę, którą im spłukało. Kto miał do czego dopuszczać, myślisz że jakaś rządowa policja robi inspekcje jachtu oddalonego o 100km od brzegu w sztormowej pogodzie? To jest odpowiedzialna zabawa, na morzu jesteś praktycznie sam. Jak popełniasz błędy, a w takiej pogodzie, w stresie, o to nie trudno to one na Bałtyku kosztują 10x tyle co na śródlądziu.

      • 35 3

  • (6)

    a czemu zmarł? po 10 miesiącach?

    • 13 7

    • bo przywrócenie funkcji życiowych nie znaczy że z mózgu coś zostało.

      • 24 0

    • Starość

      • 2 10

    • bo infekcja?

      Sepsa, zapalenie płuc, itp. - ludzie w ciężkim, leżącym stanie mają bardzo upośledzoną odporność, dużo nie potrzeba i może się zrobić infekcja o przebiegu piorunującym że najsilniejsze antybiotyki nie pomogą.

      • 8 2

    • (2)

      pierwszego kwietnia w artykule na tym portalu mogliśmy przeczytać:
      - Pomimo początkowych obaw o śmierć mózgu, badanie EEG wykazało, że ma szansę się obudzić.(...) Z dnia na dzień jego stan się zmienia, staje się bardziej kontaktowy, zaczyna otwierać oczy. Wraca nam nadzieja na jego szczęśliwy powrót - napisała na stronie zbiórki, siostra Michała.

      • 6 1

      • Zbiórka nadal trwa. (1)

        • 1 1

        • Jednak zakończona.

          • 1 0

  • (6)

    Rozumiem - lato, ciepło, piękna pogoda, lekko roznegliżowane współzałogantki... ale jaki jest sens/przyjemność z pływania jachtem po Bałtyku w okresie zimowym?

    • 45 28

    • adrenalina

      • 8 5

    • Takie obrazki to na Karaibach. Panienki i drinki z palemką to nie są bałtyckie klimaty, nawet w środku lata. (1)

      Bałtyk to jest zimne północne morze, płytkie, o nieprzyjemnej fali. Mało wysp, nie ma gdzie się schować za wiatrem. Generalnie wyrypa dla tych co się znają.

      • 33 2

      • Jan Heweliusz chował się za Rugią...

        • 1 0

    • Latem na Bałtyku niewiele cieplej (1)

      • 12 1

      • ale szansa przeżycia w wodzie sporo większa!

        • 5 2

    • jak pożeglujesz to zrozumiesz pozdrawiam

      • 0 0

  • Amatorzy (1)

    Amatorzy nie na morze! LUTY !!!! Kto planował?

    • 24 13

    • Poza sezonem taniej

      A chytry wiadomo dwa razy traci

      • 10 5

  • :/ (2)

    Ale bajka w tym raporcie.....mam nadzieje ,ze Pani "kapitan" uderzyła się w pierś i przeprosiła rodzine..bo reszta to raczej morskie opowieści...a pływać to trza umieć...

    • 10 25

    • Ty już Marian lepiej nie komentuj i usuń się w cień (1)

      Wygląda mnie na to, że byli całkiem dobrze przygotowani sprzętowo, postępowali też właściwie. Bałtyk to nie Niegocin, choć i on z rzadka też potrafi nieźle zaskoczyć

      • 6 2

      • Nie, no świetnie przygotowani. Bez pasów krokowych, lajflin, wpinając się w relingi. O PLB pewnie nikt nie słyszał. A sam pomysł sztormowania bez żagli, też wyśmienity. Profesjonaliści.

        • 7 5

  • Na miejscu osób nieżeglujących wstrzymałbym się z głosowaniem w ankiecie (6)

    A ogóle jest ona trochę prowokująca - oczywiście większość kanapowych specjalistów się wypowie negatywnie o uczestnikach. Ja mimo 19 sezonów na wodzie i stopnia żeglarskiego oceniać nie będę.

    • 126 21

    • Czyli zmarnowałeś czas a nadal jestes głupi to jak ten co 100 razy na prawo jazdy zdaje .

      jednoczesnie twoja wiarygodnosc jest zerowa w przeciwieństwie ludzie morza własnie krytykjuja za taką głupotę do ciebie to są podstawy które nie zostały spełnione.To jak buraczek z 20letnistarzem prawa jazdy powie ze niezapinanie pasów to sie kazdemu moze zdarzyc

      • 7 8

    • No to zamiast głosowania podaj może fakty: w danym dniu, dzień wcześniej oraz dzień później (3)

      ile jachtów szwedzkich czy duńskich miało tam podobne zdarzenie. Słucham.

      • 6 1

      • właśnie - ile tych zagr. jachtów pływało w tym samym czasie?

        • 4 0

      • (1)

        jeden zagraniczny, duński jacht , płynął w dokładnie tym samym czasie, ze środkowej Jutlandii do Gdańska... skąd to wiem? byłam jego kapitanem. Możecie to sobie obejrzeć na youtubie, płynęliśmy przy wietrze niezagrażającym, weather routing level hard, wszystkie silne wiatry przeczekane w portach.

        • 0 1

        • Coś koleżanko ściemniacie. "...miało tam" znaczy środkowy Bałtyk, a nie port w byłej NRD. Czy w Ronne

          • 0 0

    • z 30 letnim doświadczeniem na wodzie, nie powiem nic. Żenujące są wasze komentarze.

      za wyjątkiej jednego - tego co się odnosił do prognozy pogody dalszej niż parę godzin naprzód.

      • 2 0

  • plywajcie to wy sobie tymi zaglowkami po jeziorze i to najlepiej latem

    • 13 12

  • oho, juz sie zlatują kanapowi specjaliści, którzy weekendy spędzają przed telewizorem, eksperci od taternictwa, himalaizmu, (2)

    dziś będą ekspertami od żeglarstwa.

    • 35 11

    • oni nie tylko weekendy spędzają przed telewizorem.

      cały tydzień, cały rok. nic już z tego nie będzie.

      • 3 1

    • specjalisci od rozsądku

      Zeglowac czy wspinac sie oczywiscie kazdemu wolno. Tak samo jak jesc czosnek, czy podgrzewac rybe w mikrofalowce. I oczywiscie istnieja sposoby aby i wspinac i zeglowac bezpiecznie dla siebie i innych. I oczywiscie niektorzy znaja te sposoby lepiej niz inni.
      Ale
      Gdy na skutek wlasnych poczynan, (glupoty, niewiedzy, brawury, pecha, slepego losu) angazuje sie w swoje poczynania innych - to znaczy ratownikow i ich sprzet to juz jest inna bajka. Dlatego wszyscy kanapowcy maja prawo byc oburzeni. Oczywiscie kanapowcy nie maja pojecia JAK powinno sie to hobby uprawiac prawidlowo, ale maja ewidentne pojecie, ze jesli trzeba angazowac sluzby i komisje to cos poszlo nie tak. Tak wiec swiete krowy alpinisci, zeglaze, wspinacze - sluchajcie z pokora oburzonego tlumu z widłami. Nie zaslaniajcie sie wyjatkowoscia, przygoda, checia zycia, przelamywaniem horyzontow. Chcecie sobie lamac karki czy odmrazac tylki to robcie to za wlasne pieniadze.

      • 1 3

  • Okazuje się, że przesiadka z roweru na jacht może być fatalna w skutkach

    Chociaż - nawet rowerem nie jeździ się po lodowisku w czasie silnego wiatru.
    Nie mówiąc o rowerzystach - amatorach.

    • 16 8

  • Opinia wyróżniona

    Navigare necesse est (4)

    40 lat żegluje i nie ważna jest pora roku,lecz ludzie z którymi żegluje

    • 52 5

    • Mieli chorobę morską? kamizelki byle jak założone normalnie wilki morskie ze a hoj :)

      • 9 4

    • Kiedyś jachty były drewniane, a załogi że stali. (2)

      Dziś mamy jachty z nowoczesnych materiałów, a załogi z plasteliny. W całej tej zabawie człowiek jest najsłabszym ogniwem.

      • 10 3

      • Złota myśl Paulo Coelho? :D

        Tak kiedyś, jak i teraz, ludzie byli różni. I 'kiedyś" również zdarzały się rozmaite wypadki.

        • 2 1

      • Załogi mogą sobie być nawet z tytanu

        A jak ktoś nie ma zdrowego rozsądku i respektu wobec Matki Natury, to i Latający Potwór Spaghetti nie pomoże.

        • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane