Skręciliśmy w stronę przystanku "Wolność" - tak o 16 sierpnia 1980 mówi
Lech Wałęsa. Właśnie tego dnia w Stoczni Gdańskiej rozpoczął się strajk solidarnościowy
Przed 25 laty, po dwóch dniach strajku, stoczniowcy zyskali obietnice realizacji wszystkich postulatów stawianych pierwszego dnia protestu - mają podwyżki, zwolnieni ze względów politycznych wrócą do pracy. 16 sierpnia potrafili to wszystko odrzucić i rozpocząć walkę o swobody obywatelskie razem z innymi zakładami. W obozie komunistycznym nigdy wcześniej nie widziano tak masowego i doskonale zorganizowanego działania.
- Różne zakłady pracy miały odtąd wspólną reprezentację. Międzyzakładowy Komitet Strajkowy i wspólną listę postulatów. Tego przedtem nie było. Wiedzieliśmy, że w kraju coś się po tym zmieni, ale skali przemian nikt się nie spodziewał - mówi
Bogdan Lis, jeden z sygnatariuszy Porozumień Sierpniowych.
- Po latach okazało się, że w stoczni rozpoczął się proces, który doprowadził do rozpadu obozu komunistycznego i zburzenia muru berlińskiego.Pierwszy ze wspólnych postulatów, mówiący o utworzeniu niezależnych od władzy wolnych związków zawodowych, skupił uwagę milionów Polaków, którzy masowo włączyli się w walkę o prawo do zrzeszania się w "Solidarności". Ta walka została wygrana, a jednym z powodów, dla których Sierpień "80 zakończył się sukcesem, był fakt, że władzom PRL nie udało się złamać jedności protestujących.
Po latach liderzy strajków różnią się w ocenach tamtych wydarzeń. Jak w każdą rocznicę Sierpnia "80, także i dziś wracają pytania o los stoczniowców i dziedzictwo wielkiej "Solidarności".
- Czasami myślę, że tamto na początku było tak czyste, jak woda źródlana, a potem, jak to w życiu, różnie się działo - mówił w niedzielę w Gdańsku prof.
Bronisław Geremek, jeden z doradców MKS w 1980 roku.
- Niezależnie od ocen przebiegu polskich przemian, Sierpień "80 był wielkim sukcesem. Wolność Europy Wschodniej zaczęła się tutaj, w Stoczni Gdańskiej.