• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Z Trójmiasta na misję w Boliwii

Aleksandra Nietopiel
31 sierpnia 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Wychowankowie domu dziecka w Tupizie, którymi opiekowały się Maria i Marta mieli od 5 do 18 lat. Wychowankowie domu dziecka w Tupizie, którymi opiekowały się Maria i Marta mieli od 5 do 18 lat.

Rok temu poleciała do Boliwii z myślą, że będzie to jednorazowe doświadczenie. Ale zanim wróciła, wiedziała, że to nie koniec. 25 września leci tam ponownie. Gdańszczanka zrobiła sobie przerwę w życiu i wyjechała na misję jako wolontariuszka.



Zdarzyło ci się pracować jako wolontariusz / wolontariuszka?

Nie jest łatwo podjąć decyzję o wyjeździe na koniec świata. Ale gdy przychodzi powołanie wątpliwości znikają. Tak było z Marią Brzezińską, 28-latką z Gdańska, która wyjechała na misję do Ameryki Południowej.

25 września wracam na misję



Gdańszczanka skończyła psychologię biznesu i pracowała jako rekruterka IT. Miesiąc przed pierwszym wyjazdem złożyła wypowiedzenie w firmie i wyjechała na misję.

- Do Boliwii wyjechałam w sierpniu ubiegłego roku i wróciłam pod koniec czerwca. Mieszkałam tam w miejscowości Tupiza, położonej w Andach, na wysokości 3000 m n.p.m. Pracowałam w domu dziecka jako wychowawca i animator, dzieląc się świadectwem chrześcijańskiego życia osoby świeckiej, organizując dzieciom czas wolny, ucząc i otaczając je całodobową opieką. W tym roku zostałam posłana na misję do Aiquile, również w Boliwii, gdzie będę pracować z lokalną młodzieżą - opowiada Maria.

Przygotowania trwały rok, decyzja zapadła wcześniej



Gdańszczanka należy do Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego "Młodzi Światu", który od 25 lat wspiera pracę misjonarzy w krajach Afryki, Ameryki Południowej, Azji oraz Europy Wschodniej.

- Nasi wolontariusze to pedagodzy, nauczyciele, lekarze, pielęgniarki, inżynierowie. Pracują z dziećmi ulicy, w placówkach socjalnych i świetlicach, gdzie na co dzień dzielą się świadectwem codziennego życia zgodnego z Ewangelią. Naszą misją jest wspieranie rozwoju społecznego w krajach, do których docieramy, co realizujemy poprzez edukację i wychowywanie dzieci i młodzieży. Chcemy dać dzieciakom coś za darmo, po prostu z nimi być, aby poczuły, że są dla kogoś ważne - mówi Maria.
  • Tupiza. Mecz piłki nożnej, grają uczennice.
  • Dziewczynki testują wrotki.

Przygotowanie do wyjazdu na misję trwa rok, a gdańszczanka jeździła na spotkania przygotowawcze do salezjanów do Krakowa.

Na trzy miesiące lub na rok



Każdy wolontariusz, który należy do wolontariatu minimum rok, może złożyć podanie dotyczące wyjazdu na misję. Jeśli wniosek zostanie zaakceptowany, rozpoczyna okres przygotowawczy. Co ciekawe, wolontariusze, w momencie składania podania, nie wiedzą dokąd pojadą. Dopiero weryfikacja ich umiejętności i decyzja koordynatora kieruje ich do odpowiedniej placówki.

Gdańszczanka z podopiecznymi domu dziecka w Tupizie. Gdańszczanka z podopiecznymi domu dziecka w Tupizie.

- To, do jakiego kraju zostaniemy posłani, zależy od wielu czynników, pod uwagę brane są potrzeby placówki. Do domu dziecka lub oratorium najczęściej posyłani są wolontariusze z doświadczeniem w pracy z dziećmi. Do placówek medycznych - lekarze i pielęgniarki. Ważna jest też znajomość języka i okres, na który decydujemy się wyjechać. Zdarza się, że brakuje nam niezbędnych umiejętności, ja na przykład wyjeżdżając do Boliwii znałam po hiszpańsku zaledwie kilka zwrotów. Jednak szybko udało się nadrobić te braki.
Wyjazdy trwają od trzech miesięcy do roku. Wolontariusze wysyłani są głównie do placówek misyjnych do pomocy. Zazwyczaj jadą tam dwójkami.

- Na roczną misję wyjechałam z moją współwolontariuszką ze Śląska, Martą. Pracowałyśmy w domu dziecka prowadzonym przez Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Dębnickich. Placówka już od 10 lat gości naszych wolontariuszy, ponieważ brakuje tam rąk do pracy.

Potrzebni wychowawcy



Kobiety mieszkały w domu dziecka w Tupizie. Tam miały też zapewnione podstawowe wyżywienie. Dzieciaki, którymi się opiekowały, miały od 5 do 18 lat.

- Boliwia jest jednym z najbiedniejszych krajów Ameryki Południowej i zmaga się z ogromnym problemem przemocy domowej. Dzieci, które kończą 18 lat, po opuszczeniu domu dziecka są zdane same na siebie. Często jedyną szansą na lepsze życie jest dla nich edukacja. Wielu naszych wychowanków kończy studia dzięki wsparciu pochodzących z Polski darczyńców programu "Adopcja Miłości". Dużą część pracy wolontariusza w Tupizie stanowi właśnie dbanie o edukację dzieci. W czasie pandemii odrabialiśmy lekcje przesłane przez nauczycieli podczas nauki zdalnej. Trudnością było to, że brakowało sprzętu komputerowego, ale dawaliśmy radę. Kiedy w lutym wróciliśmy do szkoły, dzieciaki również sporą część dnia poświęcały na naukę. Po powrocie wspólnie siadaliśmy do obiadu, potem był czas na odrabianie lekcji, modlitwę i zabawę. W większości była to praca wychowawcza - wspomina Maria.
Teraz, podczas drugiego pobytu w Boliwii, wolontariuszki zamieszkają w internacie w Aiquile. To będzie praca z młodzieżą. Będą pomagać w parafii, do której jadą, a ich praca będzie bardziej pracą ewangelizacyjną.

Dlaczego nie pomagam na miejscu tylko zagranicą?



- Ciężko odpowiedzieć na takie pytanie. Każdy może pomagać tam gdzie chce. Nie planowałam wyjazdu do Boliwii, ale poczułam, że to moja droga i za tym głosem poszłam. W Polsce też oczywiście warto pomagać i niektórzy chcą pomagać na miejscu - wyjaśnia.
Dlaczego warto?

- Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że im więcej daje się drugiemu człowiekowi, tym więcej dobra się otrzymuje. Ta przyjemność robienia czegoś dla drugiej osoby to ogromny dar. Ja wyjeżdżając do Boliwii zyskałam drugą rodzinę. Znalazłam się w obcym kraju, w innej kulturze, niełatwo było się do tego przyzwyczaić. To niesamowite, jak szybko ludzie z drugiego końca świata stali się dla mnie tak bliscy.
Gdańszczanka zaznacza też, że docenia możliwość odkrywania powołania, poznawania i odkrywania innej kultury. Podkreśla, że to wnosi wiele radości do życia, mimo trudności i kryzysów, które również były obecne.

Nauka geografii w Tupizie. Nauka geografii w Tupizie.

- To bardzo ważny okres w moim życiu. Poznałam tam wspaniałych ludzi, którzy na zawsze pozostaną w moim sercu. Gdybym miała podjąć drugi raz decyzję o wyjeździe, nie zawahałabym się. Czy mam poczucie, że coś zmieniłam? Praca na misji często polega na stawianiu małych kroków i jej efekty zazwyczaj są widoczne po wielu latach. Mam nadzieję, że nasz czas spędzony z dziećmi będzie miał na nie dobry wpływ i zaowocuje w przyszłości. Jestem pewna, że dzieciaki dzięki kontaktowi z wolontariuszkami z Polski są bardziej otwarte na inne kultury i ciekawe świata - zaznacza Maria.
Podczas pobytu w Boliwii Maria zwiedziła kilka miast. Jak podkreśla, w Boliwii jest dla
turystów mniej bezpiecznie niż w Europie i przed przyjazdem warto się na to przygotować. Nie zmienia to faktu, że jest to piękny i bardzo ciekawy kraj.

Opinie (66) ponad 10 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Brawo dziewczyny!

    • 31 11

  • (5)

    Takich miejsc w Ameryce Centralnej i Południowej jest mnóstwo i w zasadzie każdy może znaleźć coś w czym może pomóc bo potrzeby są ogromne i bardzo zróżnicowane. Na necie są listy wszystkich organizacji z linkiem do strony i można wybrać gdzie chce się złożyć aplikację. Wolontariat w tych krajach prostuje człowieka i uczy czym jest potrzeba, a czym jest zachcianka. Dziwi mnie tylko że coś takiego jest w dziale wiadomości. Wolontariuszy i okazji jest masa, temat stary jak świat, czy tak mało się dzieje że trzeba wymyślać cokolwiek byle było?

    • 29 14

    • A ja się cieszę, (1)

      że pomiędzy informacjami o remontach dróg, pogryzieniami przez psy i kolejnymi problemami zbiorkomu można przeczytać coś z zupełnie innej półki. To rozwija.

      • 19 4

      • Czytanie o wolonatariuszach rozwija ? No, chyba, że inspiruje , by samemu pomagać.

        A co do odróżnienia potrzeby od zachcianki, rodzice mnie tego uczyli od małego. Ludzie biadolą ciągle, gdyż mylą im się potrzeby z zachciankami i dlatego sądzą, że na nic nie mają pieniędzy. Noszę ubrania z lat 90-tych XX wieku, he he akurat są w modzie, ale nie o to chodzi- są dobrej jakości, po co kupować nowe? Nawet dżinsy mam z końca lat 80-tych z Pewexu (rodzice spełnili wtedy moją zachciankę).

        • 1 1

    • Niedługo bedzie tak samo boliwijsko-venezuelsko i u NAS (1)

      PiS sie już o to postara

      • 5 5

      • O rety... jak zwykle jakiś spec od krajowej polityki i gospodarki musi się odezwać...

        • 5 1

    • "czym jest potrzeba, a czym jest zachcianka"

      Ważna sentencja! Jak aktualna. Nie każdy młody, młoda jest w stanie rozróżnić te pojęcia

      • 4 0

  • Dziękujemy za pracę i oddane! (2)

    Jesteście ambasadorkami Miłości przez duże M.

    • 24 14

    • mów za siebie! ja nie dziekuję za pracę za darmo na rzecz obcych krajów (1)

      • 4 6

      • I Tobie również dziękujemy

        za pokolorowanie kalesonów w imieniu wszystkich kinderateuszy, którzy się gotują na sam widok kościoła.
        Jesteś ambasadorem przez duże G.

        • 2 0

  • (4)

    Tylko po co na każdym kroku i na siłę kościów wtykać...

    • 22 35

    • (3)

      Doczytałem do "chrześcijańskiego" i straciłem wszelkie zainteresowanie tematem.

      • 10 18

      • Ach te uprzedzenia... (1)

        • 12 3

        • Nie uprzedzenia tylko mechanizm obronny

          • 0 3

      • To jest ta slawna lewicowa otwartosc?

        • 5 1

  • Czyli w śród młodych ludzi (7)

    też bywają "nawiedzeni" i otumanieni przez religię chrześcijańską. Pomagac innym, bezcenne, ale przy okazji, bazując na ciemnocie, otumaniać ich....to nie fair!

    • 19 37

    • z punktu widzenia "nawiedzonego" (5)

      mogę to samo o tobie napisać. Ktoś cie otumanił i wcisnął ci kit że Boga nie ma.

      • 15 11

      • ...a czy ktoś go widział, (3)

        czy tylko tak mówią ci co robią na tym biznes od setek lat /

        • 9 12

        • Mówią o prawdziwym Bogu także ci, którzy żadnego biznesu na tym nie robią (1)

          • 8 5

          • NIE. ci "bez biznesu"

            powtarzaja tylko i to bezmyślnie to co ci cwaniacy, hochsztaplerzy, obłudnicy i kłamcy mówią!

            • 4 6

        • A widziałeś kiedyś punkt?

          Albo linię prostą? Albo zero? Nieskończoność chociaż? Płaszczyznę? Liczbę ujemną?

          • 8 4

      • Wcisnąć kit, że boga nie ma to oksymoron...

        to się samemu zauważa jak się przejrzy przez strukturę Kościoła

        • 2 5

    • A tam, a tam. Co Cię to obchodzi, przecież to nie Ty, zajmij się swoim życiem;) Jak ktoś chce być "nawiedzony" i "otumaniony" to nie Twój interes:) A przy okazji zajmij się pomocą nie bazując na otumanianiu!:)

      • 7 3

  • Opinia wyróżniona

    Podziwiam takich pozytywnie nakreconych mlodych ludzi. (4)

    Zycze im wszystkim wszystkiego najlepszego.

    • 59 13

    • a ja nie podziwiam, żałuję ich (3)

      za darmo marnują swoje życie a latka lecą i potem taka stara kobieta wróci i będzie starą panną, powinna teraz myśleć o rodzinie w Polsce i swoich dzieciach a nie obcych

      • 7 15

      • A może nie chce mieć swoich dzieci? Nie układaj innym życia, nie mów, co inni powinni robić.

        • 13 3

      • XD
        Ty układają życie może sobie a nie innym.
        Co za dzban

        • 6 2

      • ciekawe kto napisał tą opnię?

        "- To bardzo ważny okres w moim życiu. Poznałam tam wspaniałych ludzi, którzy na zawsze pozostaną w moim sercu. Gdybym miała podjąć drugi raz decyzję o wyjeździe, nie zawahałabym się. Czy mam poczucie, że coś zmieniłam? Praca na misji często polega na stawianiu małych kroków i jej efekty zazwyczaj są widoczne po wielu latach. Mam nadzieję, że nasz czas spędzony z dziećmi będzie miał na nie dobry wpływ i zaowocuje w przyszłości. Jestem pewna, że dzieciaki dzięki kontaktowi z wolontariuszkami z Polski są bardziej otwarte na inne kultury i ciekawe świata - zaznacza Maria.

        Czytaj więcej na: https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Z-Trojmiasta-na-misje-w-Boliwii-n170230.html"

        jakie marnowanie życia!!??
        To się właśnie nazywa życie w pełni! To jest prawdziwe piękno życia!

        • 6 1

  • Opinia wyróżniona

    Super sprawa (4)

    Oby jak najwięcej pomocy innym osobom. Każdy robi to na swój sposób, nie mi oceniać, tylko pogratulować zapału :)

    • 45 4

    • Kilka lat temu młodzi indianie zastrzelili polskie małżeństwo podczas spływu kajakowego w Peru chyba. (3)

      Pytani o motyw powiedzieli że misjonarze uczą ich że należy bać się białych diabłów i ich zabijać- uogólniając"super sprawa"

      • 4 4

      • w Peru - jeden incydent i jedna odludna zapyziała wioka w górach ... a tu mowa o BOLiWii (1)

        to tak jakbyś TU mówił nam, że Polacy to zbójecka banda - bo russcy napadli teraz Ukrainę
        ... to dokładnie ten sam twój poziom argumentacji+

        • 1 0

        • W Boliwii też została zabita wolontariuszka z Polski - było w mediach o tym parę lat temu. Ale ogólnie masz rację, można zginąć pod domem gdy potrąci Cię samochód.

          • 0 0

      • Nie pier...

        wyjmij łeb z gazety wyborczej i nie powielaj głupich kłamstw, które jeszcze sam ubarwiasz. Zbrodnia na Ukajali, w której zginęli pani Celina i pan Jarosław, była na tle rabunkowym.

        • 2 0

  • Popieram jak najbardziej!! (1)

    To uczy empatii, samodzielności, odziera z egoizmu... Można tak wymieniać jeszcze długo. Powodzenia!!

    • 13 5

    • Działanie na rzecz sekt jest bardzo egoistyczne, robi to tylko po dlatego, że ktoś jej obiecał benefity u "wielkiego brata"

      • 0 2

  • Powinno być "za granicą", a nie "zagranicą".

    • 2 5

  • Powodzenia

    Piękna sprawa

    • 6 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane