• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Z ziemi polskiej do włoskiej"

Katarzyna Rachańska, Michał Dolny
12 kwietnia 2005 (artykuł sprzed 19 lat) 
W piątek 1 kwietnia z mediów płyną niepokojące coraz bardziej wiadomości o pogarszającym się stanie zdrowia Ojca Świętego. Świat wstrzymuję oddech. Śledzimy dzienniki telewizyjne, równocześnie modląc się o zdrowie naszego Papieża. Wieści docierają coraz gorsze, odbierające nadzieje milionom ludzi. Kościoły wypełniają się wiernymi. W sobotę 2 kwietnia staję się to, czego nikt nie chciał, a czego każdy się obawiał - o godz. 21:37 Jan Paweł II umiera. Świat ogarnia rozpacz. Pogrzeb ma odbyć się 8 kwietnia w piątek w Watykanie.


Specjalnie dla trojmiasto.pl korespondenci z Watykanu: Katarzyna Rachańska i Michał Dolny

WYJAZD
Pierwsza myśl by pojechać zaświtała od razu po ogłoszeniou terminu pogrzebu. Dowiadujemy się o możliwości podróży autokarem z parafii, ale już w poniedziałek wieczorem nie ma miejsc. Szybko zaczynamy szukać prywatnych busów. W jednym mieliśmy już pewne miejsca lecz po kilku godzinach dostałem telefon, że 4 osoby zrezygnowały i bus nie wyjedzie. Została jeszcze polska kolej, która zorganizowała 4 pociągi z W-wy i do takiego pociągu już wcześniej byłem wpisany, ale na listę rezerwową "8 miejsce". Poszedlem na gdański dworzec z nadzieją, że się uda. I w tej właśnie chwili kierownik kas dokłada jeszcze dodatkową pulę 50 biletów. Wszyscy w kolejce odetchnęli, biletów starczy dla każdego. We wtorek o godz. 15:30 upragnione bilety (jeden kosztował 440 zł) na nadzwyczajny pociąg relacji W-wa wsch.- Rzym- W-wa W1 miałem w ręku. Pozostało się tylko spakować i przygotować kanapki (pociągi nie były wyposażone w zaplecze gastr.).

PODRÓŻ
Z Gdańska wyjeżdżamy w środę o 11:35. Podróż do W-wy miała być w cenie miejscówki czyli 3 zł, ale nikt podróżnych o tym nie informował, wiedzieli o tym tylko nieliczni. Do W-wy wsch. dotarliśmy około 16:00. Udaliśmy się na obiad, zdając sobie sprawę z tego, że jest to nasz ostatni ciepły posiłek przed długą podróżą.

Zbliża się godz. 17:00 więc udajemy się na pociąg. Na dworcu tłok, ludzie z flagami biało-czerwonymi. Na stoiskach jeszcze sprzedają koszulki, znicze, flagi. Perony wypełniają się fotoreporterami. Nasz pociąg to 11 wagonów, które pomieszczą 900 podróżnych. O 17:30 odjeżdżamy. W czasie podróży dochodzą do
Rozkład jazdy pociagu nadzwyczajnego Rozkład jazdy pociagu nadzwyczajnego
nas wiadomości o zamknięciu Rzymu, wzrastającej liczbie pielgrzymów i cenach, które wzrosły o 300 %. Ale mamy nadzieje, że dotrzemy jak najbliżej Watykanu. Rozmawiamy tylko o tym, oglądamy mapy szukając najpewniejszej drogi do Placu Św. Piotra.

W pociągu modlitwy i śpiewy jednoczyły przez całą trasę podróżnych. Pielgrzymi śpiewali radosne pieśni. A na każdej ze stacji pozdrawialiśmy Czechów, Austriaków, Włochów. Szczególnie sympatycznie zostaliśmy przyjęci w Udine, gdzie obdarowano nas wodą i słodyczami, a pociąg zaopatrzono w papier toaletowy, ręczniki, mydło itp.

Podróżni są stłoczeni, niektórzy śpią na korytarzach, ale warunki nie są ważne. Ważne jest by pożegnać Papieża. Na stacjach z pociągu powiewają polskie flagi. Wychodzimy na perony, by choć na chwilę rozprostować nogi. Kierownik pociągu, zwraca nam uwagę, obawia się żeby nikt został na peronie za granicą. Było tak w pociągu K-1, do którego na granicy czesko-austriackiej nie zdążyło wsiąść 3 młodych chłopaków z Myślenic. Czekali na nasz pociąg, kiedy weszli okazało się, że jeden z nich nie miał przy sobie paszportu. Zostawił go w swoim pociągu. Telefon do kolegi z K-1. Uzgodniamy, aby wysiadł na granicy z pociągu i czekał na nas wraz z plecakami i paszportem kolegi. I tak też się stało, gdy podjechaliśmy na kontrolę dostał się do naszego pociągu i przekazał paszport koledze. Takie sytuacje problemowe i ich rozwiązywanie sprawiają, że czujemy się, jakbyśmy znali się wszyscy od lat, a nie kilkunastu godzin.

Mamy opóźnienie, już wiadomo, że docelowy dworzec Roma- San Pietro został zamknięty przez wojsko. Newsy z Polski to Rzym jest oblężony przez miliony ludzi. W toaletach kończy się woda, doskwiera zmęczenie. Ale mamy nadzieję.

STACJA RZYM
Piątek-dzień pogrzebu. Po 35 godzinach podróży o godz. 00:30 dojeżdżamy do Rzymu na stację Ostiense. Biało-czerwony tłum kieruję się do autobusów. Wszystko przebiega sprawnie. Włosi bezpłatnie dowożą nas na plac Circo Massimo. Tam są telebimy. Widzimy ogromy tłum ze zniczami, a właściwie same znicze. Dużo pielgrzymów modli się przy krzyżu, jeszcze inni śpią pod gołym niebem w śpiworach przytuleni do siebie.

CEL--> via CONZILAZIONE
Naszym celem było jednak dotarcie na via Conzilazione. Tam mają być telebimy i jest to główna ulica prowadząca do Placu Św. Piotra. Informację z mediów okazały się mocno przesadzone. Rzym nie został odcięty. Dostaliśmy ciepłe koce i podążamy ku widocznej w oddali Bazylice Św. Piotra. Pięknie oświetlona wskazywała nam kierunek marszu. Strudzeni szliśmy z plecakami, kocami i zgrzewkami wody wzdłuż Tybru. Nie potrzebowaliśmy nawet mapy. Po drodze mijamy ludzi śpiących na trawnikach przy swoich autach. W połowie drogi wstąpiliśmy do Risto Pubu na małą włoską kawę. Tutaj choć chwilę odpoczęliśmy. Gdy zbliżyliśmy się do murów Watykanu zobaczyliśmy tłumy pielgrzymów koczujących u bram. Wszędzie blokady. Pytając się ludzi i służby ochronne dowiedzieliśmy się, że już nie będą wpuszczać na via Conzilazione. Był natomiast jeden most-Vittorio Emanuelle, który miał być otwarty o 5 rano i tu mogła być szansa. Tą informację podała nam pewna Polka, która doskonale znała cały Rzym i Watykan oraz realia dostania się na Plac Św. Piotra. Mówiła nam, że być może Plac i via Conzilazione są już wypełnione i mogą już nikogo nie wpuszczać. Ale mówiła też, że sama kieruję się na most, bo jest szansa, że tam kogoś wpuszczą. A zatem zmierzamy na Vittorio Emanuelle, jest godzina 2 nad ranem a tam setki osób i kordony karabinierów. Wszędzie ludzie w śpiworach. Ustawiamy się jak najbliżej i czekamy. Jesteśmy jakieś 20 m. od mostu. Nagle poruszenie, niektórzy się przedostają, inni przesuwają się ku barierkom. Tłum gęstnieje. Wokół nas Polacy, Francuzi, Włosi, młodzi i starsi, księża i siostry. Przejeżdżają wozy policyjne i ambulanse. Jest duszno, niektórzy mdleją. Musimy wytrzymać, jechaliśmy tu dla Papieża. Przez tą niezapomnianą noc przy moście zjedliśmy tylko jedną tabliczkę czekolady. Tłum był tak wielki, że ciężko było cokolwiek wyjąć z plecaka. Co jakiś czas przelatywał nad nami biały gołąb-czuliśmy, że "ktoś" jest z nami.
Widok na bazylike z via CONZILAZIONE Widok na bazylike z via CONZILAZIONE
Pielgrzymi na via Conzilazione Pielgrzymi na via Conzilazione
strudzony pielgrzym Mikaelo strudzony pielgrzym Mikaelo
Wadowice na via Conzilazione Wadowice na via Conzilazione
Pielgrzymi na via Conzilazione Pielgrzymi na via Conzilazione
Niewyspana Katerina na via Conzilazione Niewyspana Katerina na via Conzilazione
Pielgrzymi na via Conzilazione Pielgrzymi na via Conzilazione
BRAMY OTWARTE
O 6:30 zostajemy wpuszczeni, biegiem zdążamy na via Conzilazione, a tam tysiące ludzi. Naprzeciwko nas była już Bazylika. Dalej już nie chcieliśmy iść, gdyż po nocy mieliśmy dość ściskania się w tłumie. Spokojnie usiedliśmy przy kamienicy i zjedliśmy śniadanie-polskie kanapki z polską kiełbasą popijając wodą mineralną zakupioną jeszcze w Austrii. Wielu ludzi w tym czasie cofało się nie wytrzymując trudów stania w ściskającym się tłumie. Spoglądając na ludzi wypatrzyliśmy Prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego, osobę z tabliczką z napisem Gdańsk-Wrzeszcz i dużą biało-czerwoną flagę z napisem Gdańsk. Poczuliśmy się raźniej w tym tłumie. Nagle dotarła do nas informacja, że wpuszczają ludzi na Plac, że jest tam jeszcze sporo wolnych miejsc. Zebraliśmy się i podążyliśmy z nadzieją szybko do przodu.

PLAC ŚW. PIOTRA
Na wejściu zaczepiła nas ekipa telewizji japońskiej i udzieliliśmy wywiadu w języku ang. Pytali się nas skąd przyjechaliśmy, ile czasu trwała nasza podróż i kim jest dla nas Papież. Duże wrażenie zrobiło na nich te 35 godz. podróży. Przed nami ukazała się Bazylika Św. Piotra, dookoła słyszymy język polski, czekamy w skupieniu na mszę. Wśród tłumów widzimy Tomasza Lisa i Macieja Orłosia.

Rozpoczyna się pogrzeb Ojca Św. Widzimy dobrze ale jeszcze sięgamy po lornetkę, przez którą widać dokładnie Pismo Św. na skromnej trumnie. Obserwujemy też setki głów państw. Dookoła nas tysiące ludzi z całego globu. W większości oczywiście Polacy, ludzie młodzi i starszy, wszyscy wzruszeni i przejęci. Uczestniczymy w wielkim wydarzeniu. Coś ściska w gardle, łzy same płyną. Patrzymy na innych i widzimy to samo. Włosi biją brawo i krzyczą " Giovanni Paolo", my się dołączamy, a potem krzyczymy "dziękujemy", modlimy się. Następuje to prawdziwe pożegnanie, wiemy, że już nie zobaczymy Ojca Św., nie usłyszymy jego słów. Płaczemy. Oklaski jeszcze długo nie milkną. Ludzie zostają długo na Placu, dookoła nas harcerze, górale, ludzie z wielkich i małych miast. Po prostu Polacy. Wszyscy przybyli pożegnać Papieża-Polaka.
I oto weszlismy na Plac Św. Piotra I oto weszlismy na Plac Św. Piotra

PO MSZY...
Około godziny 15:00 wychodzimy z Placu. Już zapomnieliśmy, że wogóle nie spaliśmy. Na ulicach puste butelki (podobno rozdano 800 tys. wody min.), gazety, koce. Bardzo dużo śmieci. Udajemy się na spacer wokół Zamku Anioła, a potem do parku by usiąść spokojnie. Tam spotykamy prymasa Polski kardynała Józefa Glempa pozdrawiającego hiszpańską młodzież grającą w piłkę. Po odpoczynku udajemy się na włoską pizzę, lody i zwiedzanie Rzymu.

CIAO ROMA
Z Wiecznego Miasta wyjeżdżamy o północy. W pociągu natychmiast zasypiamy i śpimy 12 godzin! Budzimy się dopiero w Austrii. Podróż przebiega spokojnie. Do W-wy docieramy około godz. 3:30. Miłe zaskoczenie to fakt, że PKP na dworcu przygotowało kawę i bułki dla podróżnych. O 4:50 mieliśmy już pociąg do Gdańska. O 11:00 byliśmy w Grodzie nad Motławą gdzie przywitały nas rodziny i TV Gdańsk.

Przyjechaliśmy szczęśliwi, choć trochę zmęczeni. Teraz musimy podążać ścieżkami jakie wskazał nam Jan Paweł II. My pokolenie JPII

"Kto chciał i wierzył ten dostał się na Plac Św. Piotra"


Wspomnieć też należy o nieprawdziwych informacjach, które podawano w mediach. Informowały one o tym, że Rzym jest Oblężony, sparaliżowany. Zniechęcano Polaków mówiąc, że nie warto jechać. Wiele osób też nam o tym mówiło. Słyszeliśmy, że nie dotrzemy na plac. Że nie ma szans. A naszym marzeniem było dostanie się na via Conzilazione a dotarliśmy na sam Plac (i nie na sam koniec) co było "podobno niemożliwe".
Włosi robili wszystko by spowolnić nasz pociąg. Często stawaliśmy w polu. Najdłuższy postój trwał około 1,5 godziny! Pociąg jechał jak najbardziej okrężną trasa. Podobno w samych Włoszech przejechaliśmy 200 km. "Zygzakiem."

Od jednej Włoszki słyszałem, że jest jej wstyd za kłamstwa Berlusconiego, który dzwoniąc do Aleksandra Kwaśniewskiego mówił o trudnościach w mieście na drogach i lotniskach, jak również o zamknięciu centrum Rzymu dla pielgrzymów.

Na granicy Austriacy zniechęcali kierowców rozdając im karteczki w j. polskim z informacja, że lepiej zawracać do Polski, bo do Rzymu i tak nie wjadą, że sa korki itp.

Przez takie informacje wielu Polaków będących już w Rzymie zrezygnowało z pójścia pod Bazylikę i zostało na stadionach, placach oglądając pogrzeb na telebimach. Gdy w pociągu grupa młodych ludzi mówiła dwom starszym Paniom o tym, że dostali się na Plac rozpłakały się.

Opinie (26)

  • kanapki z kiełbasą konsumowane po 35 godz od przygotowania..
    no... nieźle

    ja stawiam szóstkę
    romek

    • 0 0

  • przepraszam
    nie po 35 godzinach ale po 41
    w tej sytuacji brakuje już skali ocen

    romek

    • 0 0

  • j.w.

    Myślę,że Jan Paweł II życzył by nam pomodlić się za Włochów, którzy siali panikę , co spowodowało ,że wiele autokarów w drodze zawróciłodo Polski.

    • 0 0

  • te autobusy zawróciły, bo przegoniły je pociągi jadące zygzakiem po włoskich polach.
    jeden to nawet omyłkowo zajechał do Wenecji i utknął pomiędzy gondolami.

    • 0 0

  • żałuję, że nie utknęłam między gondolami... ! :)
    A poważnie, długa podróż na pewno zbliżała ludzi
    a spanikowanym gdzie niegdzie Włochom wcale nie ma co się dziwić.

    • 0 0

  • cytat z jednego z żałobników:

    "było super, na beatyfikacje pojedziemy na pewno"

    • 0 0

  • Byliśmy tam - Stoczniowcy ze Stoczni Gdańskiej

    Było naprawdę całkiem dobrze, w piątek po Rzymie można było jeździć bez większego trudu. Raz tylko, nasze autokary (dwa) zatrzymała włoska policja pytając o pzepustkę odpowiedzieliśmy, że mamy ale nikt im nie powiedział że stoczniowe. :) I tak dojechaliśmy niedaleko murów Watykanu. Po piętnastu minutach marszu, od wyjścia z autokaru byliśmy na bocznej uliczce prowadzącej na plac Sw. Piotra, a po następnych piętnastu byliśmy już na samym placu. Po mszy zebraliśmy się naszą grupką i zaczęliśmy śpiewać, dołanczały się do nas inne grupki polaków, aż stwożyła się jedna wielka śpiewająca grupa. Pozostaliśmy tam jeszcze przez dwie godziny.

    • 0 0

  • Kochni

    Dzięĸi za relację! Świetnie opowiedziane. Z przyjemnością przeczytałam.

    • 0 0

  • DZIEKUJĘ CI OJCZE ŚWIĘTY!!!

    Jako pokolenie Jana Pawła II jesteśmy Mu winii ogromną wdzięczność i naszą modlitwę!!!
    Najważniejsze jest teraz, aby tych słów i wartości, które nam zostawił Ojciec Święty nie zaprzepaścić i to właśnie my musimy stać na ich straży!
    A relacja była super i dziekuję też za nią. Ja niestety oglądałam ceremonię przed telewizorem, ponieważ ze względów rodzinnych nie mogłam pojechać do Rzymu, ale całym sercem łączyłam się ze wszystkimi pielgrzymami i na pewno po powrocie miałabym takie same odczucia.

    PS. Ci którzy nie mają nic dobrego do powiedzenia o Papieżu, powinni przynajmniej milczeć! Nie tylko przez szacunek dla zmarłego, ale chociażby ze względu na odczucia innych (większości). Należy usznować smutek po śmierci kogoś bliskiego (a jak widać Ojciec Święty był bliski milionom ludzi na świecie) - tak nakazują podstawowe formy kultury!!!

    • 0 0

  • Angel

    amen.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane