• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zapytajmy starszych, czy chcą tak żyć

Ewa
25 marca 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 
Wirusa SARS-Cov-2 najbardziej powinny obawiać się osoby najstarsze i z obniżoną odpornością. Czy jednak chciałyby spędzić ostatnie lata życia w izolacji, bez kontaktu z rodziną i przyjaciółmi? Wirusa SARS-Cov-2 najbardziej powinny obawiać się osoby najstarsze i z obniżoną odpornością. Czy jednak chciałyby spędzić ostatnie lata życia w izolacji, bez kontaktu z rodziną i przyjaciółmi?

Jeszcze część z nas nie przywykła do nowej sytuacji. Jeszcze jedynym problemem bywa to, czy oddadzą mi za bilety na koncert, czy odbędzie się komunia córki lub czy da się wysiedzieć z dziećmi kolejne dwa tygodnie. Jeszcze niektórzy opłakują odwołane Euro i zastanawiają się, czy kwietniowy wyjazd przełożyć na maj, czy może jednak na czerwiec - pisze nasza czytelniczka, pani Ewa.



Publikujemy artykuł naszej czytelniczki w takim kształcie, w jakim przysłała go do naszej redakcji. Poglądy przedstawione w artykule mogą bulwersować. Prosimy o zachowanie wyważonego tonu dyskusji.

Koronawirus w Trójmieście - wszystkie informacje


Gdzieś jeszcze słyszę "martwię się o moich rodziców", "najważniejsze jest zdrowie, niech na nic nie patrzą, lepiej zacząć życie od nowa, ale żyć...".

Jakie koszty "powrotu do normalności" był(a)byś gotowy(a) ponieść?

Część jednak już zaczyna przebąkiwać o kryzysie, jedni o spowolnieniu, inni wprost o recesji. Zaczynają się spekulacje: ile osób straci pracę, a ile firm upadnie. Czy będzie na spłatę raty kredytu mieszkaniowego? Wiem, mają być wakacje kredytowe, ale co, gdy one miną, a pracy nie będzie? Albo będzie, ale za połowę pensji? Ten problem nie dotknie tylko pracowników zamkniętych knajp, kin czy linii lotniczych...

Ważę w głowie wszystkie te słowa.

Ostatnie lata były dobre dla wielu Polaków. Coraz więcej osób ma samochody i to coraz nowsze. Coraz większe tłumy w knajpach, które wyrosły jak grzyby po deszczu. Weekend w hotelu spa przestał być luksusem dostępnym tylko dla wąskiej grupy wybrańców. Odkryliśmy, że wakacje w Azji mogą być równie dostępne, jak te nad Bałtykiem.

Gdy jedziemy do pracy, pomstujemy na korki, gdy spacerujemy latem po centrach miast, narzekamy na tłumy turystów.

Znajomi przebierali w ofertach pracy. Wysyłali dzieci na kursy językowe i studia za granicę.

Czy to może się skończyć? Pierwsza myśl: nigdy! Zaczęłam sama wierzyć, że dobrze będzie już zawsze. Że świat zmienia się tylko na lepsze, że jesteśmy jego panami i wszystko mamy pod kontrolą.

Pojechałam przedwczoraj (poniedziałek, 23 marca) po owoce na rynek przy Hali Targowej w Gdańsku. Zaparkowałam zaraz obok. Kupiłam kila rzeczy. Byłam jedyną osobą na tej wielkiej przestrzeni. Nigdy nie miałam okazji przeżyć czegoś podobnego. Może to doświadczenie powinno mnie ucieszyć, bo było wyjątkowe, ulotne i nie do powtórzenia. Pewnie opowiem o tym wnukom.

Ale poczułam smutek. I żal.

Co da nam wirus? Na pewno nowe rozdanie. Chciałabym wierzyć, że nie dużo gorsze niż obecne. A może czeka nas taki kryzys, o jakim nawet nie czytaliśmy? Kilka ich już w ostatnim czasie było i dotknęły wiele krajów świata, ale Polskę - w ostatnich 30 latach - oszczędzały.

Czy boję się wirusa? Nie, ale boję się opieki szpitalnej. Na zatłoczonych oddziałach, bez sprzętu i personelu. Czy jestem gotowa umrzeć? Biorę to pod uwagę, tak jak każdy z nas powinien brać.

Nie zamrozimy naszego życia na 1,5 roku, do czasu wynalezienia szczepionki. Ono musi wrócić do szkół, sklepów, klubów i firm. Czy chcemy, by nasze dzieci uczyły się z zadań wysyłanych e-mailem, bez możliwości poznania nowych tematów od nauczycielki, bez kontaktu z innymi dziećmi? Czy chcemy, by wróciły czasy 30-procentowego bezrobocia, a pensje spadły do poziomu sprzed 20 lat?

Seniorzy, jeśli nie zabije ich koronawirus, umrą na raka, zawał serca, udar, niewydolność, od potrącenia na drodze. Na coś umrą. I to w ciągu kilku lat. Zapytajmy ich, czy ostatnie chwile życia wolą spędzić w odosobnieniu, nie widząc dzieci i wnuków, nie zagadując do znajomych na ławeczce w parku, nie spacerując z pieskiem? Czy to jest życie?

Moi dziadkowie obchodzili ostatnio 80 urodziny. Kochają się bardzo, żyć bez siebie nie mogą. Wiele lat temu pomyślałam, że gdy jedno umrze, to drugie odejdzie z rozpaczy. Może lepiej, gdyby wspólnie zginęli w wypadku samochodowym? Ale z powodu zaćmy już nie jeżdżą autem.

Koronawirus daje szansę szybkiej śmierci razem. Wiem już, że w razie czego po prostu nie zadzwonią po ambulans. Powiedzieli mi to wczoraj na wideoczacie.
Ewa

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (348) ponad 50 zablokowanych

  • Jeszcze nie minęły 2 tygodnie ograniczeń

    A ludzie już świrują. Jak ktoś przez kilka tygodni nie umie wytrzymać w wygodnym, ciepłym mieszkaniu to niech sobie pomyśli o tych co miesiącami ukrywali się w zimnych, brudnych kanałach. Co za dzieciak to pisał?

    • 44 2

  • Dziecko co ty bredzisz? (2)

    3y tyg epidemii i tragedia to jakiś żart afirmantki?Co ty wiesz o życiu?Ja się wprowadzałem w 1970r.doGdańska jak tu się lała krew z innego miasta w którym też komuniści strzelali do robotników.Życie paskudne,nędzne zarobki ,miło nie było,ale nie marudziłem bo dziadkowie przeżyli prawdziwy horror wojny!A tu frustracja dziewczynki że na wczasy za granicę nie pojedzie a to dobre.

    • 47 1

    • Dokładnie. Po wojnie moi dziadkowie zbierali (1)

      ciała zabitych osób i masowo we wsi urządzali im mogiły. Do dzis babcia ma łzy w oczach gdy o tym opowiada. A ile to lat minęło..

      • 13 1

      • Spokojnie nas też to czeka. Wszystko w swoim czasie.

        • 2 0

  • Wielki swiat kuchenny blat

    Jaka filozofka takie przemyślenia, tylko czy musicie to publikować?

    • 27 1

  • (1)

    Raczej zapytajmy jak chcą umrzeć, bo jeżeli samotnie, w szpitalu, pod respiratorem albo walcząc o każdy oddech bez niego, to droga wolna.

    • 9 4

    • idź stąd

      • 1 0

  • Ewie wydaje się, że ma moc sprawczą (3)

    ale tak nie jest. O wielu rzeczach decyduje przypadek.
    Smuci coś innego.
    Przekonanie, że życie niektórych jest mniej warte bo swoje przeżyli.
    Nie pomyślałaś, że zdrowy 80 latek deklarujący odmowę pomocy tak naprawdę chce się dowiedzieć jak bardzo Tobie na nim zależy?
    Może żyć jeszcze kilkanaście lat, nie chce być ciężarem, nie wie czy nim nie jest.
    Nie wie czy Twoje wizyty cieszą Ciebie, czy też traktujesz je tylko jako obowiązek.
    Przypomnij sobie ile razy przyjeżdżając do Nich, z zakupami czy w odwiedziny, przepraszali Ciebie, że zabierają Twój czas.
    Wpadamy na chwilę, godzinę lub pół, dla nich to mało i czują się odsunięci, może niepotrzebni.
    Ty, my, udajemy oburzenie gdy pada taka Ich deklaracja, ale cieszymy się Ich rozsądkiem i odczuwamy leniwą ulgę.
    Kilka kilkanaście lat, dla Nich, dla nas szmat czasu.
    Oceniamy co mogą, jak go spędzą a sami potrafimy go zmarnować.
    Niech marnują, Ich prawo.
    Oni nieodwracalne już czują

    • 27 1

    • Brawo ! Wspaniała odpowiedź i informacja dla zakopconych lewackich ideologów zła. (2)

      • 6 3

      • hmm

        czuję nieco na lewo, ale co ja wiem

        • 2 0

      • co to ma wspólnego z lewicą czy prawicą? chociaż, czy powinnam po prawicy spodziewać się myślenia...?

        • 1 0

  • Co za malkontent

    Kiedyś to były czasy...teraz czasów nima.

    • 10 0

  • Opinia wyróżniona

    Ankieta nie ma opcji "zróbmy mądrze" i kosztów by prakycznie nie było (19)

    Gdybyśmy jako wszystkie kraje jednego dnia stanęli na te 2-3tyg. (poza spożywczą, dostawami itp) umówilibyśmy się na odroczenie między-firmowych rozliczeń (zamiast nich jakieś umowy że "później sobie zapłacimy") to po max miesiącu świat ruszyłby na powrót z kopyta. Kto chory byłby wyłapany, odizolowany i nie byłoby problemu.
    Ale nie, postoimy teraz z 2 tyg. w jednym kraju (A), a inny (B) stwierdzi że u nich jest ok i będzie działać mniej czy bardziej normalnie. Epidemia ich pogoni po tygodniu to podkulą ogon i się zamkną. I teraz kraj A dawno wyszedł z zagrożenia, ale z krajem B biznesu nie zrobi, bo zamknięta granica, ludzie w B leżą ukryci w domach pod kołdrami. I tak 2-3-4-5-10 różnych krajów będzie "walczyć" w różnych porach, z różnym skutkiem i cyrk gotowy.
    Dodatkowo jakiś kierowca tira nie wytrzyma dnia bez roboty, przewiedzie koronę i zacznie wszystko na nowo. Wtedy krach jest zrozumiały, bo ile można. Ale stanąć 2-3 tygodnie raz na 100lat nie potrafimy, serio?

    Państwo mogło by elektronicznie dać każdemu pracownikowi (czy ogółem każdemu dorosłemu, nie-emerytowi) po załóżmy 1tyś zł. żeby za wszystko swoje (czynsz, jedzenie) na bieżąco przez te 2-3tyg. płacił, żeby się w tabelkach zgadzało, a firmy niech i nawet zawieszają wypłaty, pracownik wtedy przeżyje. Pieniądz jest tak czy siak umowny, rutynowo się go dodrukowuje a tu okazja do druku jest najbardziej uzasadniona z możliwych. Wartość tym pustym pieniądzom potrzebnym żeby się w rubrykach zgadzało- nadamy jak się uspokoi, umówmy się też że nadamy im tę wartość powoli, w 2-3-6 miesięcy? Może i w rok wyższej inflacji? Spłata jako podatek przez następny rok- możliwości wiele.
    Przecież jako pracownik można urlop wziąć na przestój, ostatnia pandemia 100 lat temu była, można się poświęcić.
    Ale firmy twierdzą że mają pieniądze na dzień do przodu a później padną- czemu? Bo państwo da za darmo jak popłaczemy. A ich domy stoją jeden na drugim, pełne samochodów...

    • 59 33

    • (3)

      Gdyby pis wprowadził zamknięcie granic w styczniu - lutym, byłoby mądrze. Tylko to niejest takie łatwe, dodatkowo ktoś zacząłby krzyczeć, że pisiaki wyprowadzają nas z unii.

      • 11 3

      • (1)

        Opozycja darla by jape: skandal.demokracja. konstytucja. .

        • 11 4

        • Od kiedy ta banda przejmuje się opozycja, gorszym sortem i prawem?

          • 2 2

      • Gdyby zamknęli granice w styczniu, kupili odpowiedni sprzęt i testy

        To dzisiaj normalnie byśmy żyli, bez zarazy i widma masowych zwolnień oraz bankructw.
        Oni woleli żreć sie o kurskiego i dwa miliardy.

        • 6 2

    • Nie do realizacji (6)

      Gdyż wykluczeń jest cała masa:
      chorzy, potrzebujący opieki, służby + cała masa która 'musi'
      madki z bombelkami co muszą ze sr*czką co 2 minuty iść do sklepu i tak dalej.

      • 6 8

      • "chorzy, potrzebujący opieki, służby + cała masa która 'musi'" (5)

        No wiadomo że nie zamkniemy szpitali i sklepów. Jak ktoś ma w firmie, nie wiem, zbiornik ciekłego azotu czy coś to on niech działa, albo piec hutniczy, albo jest elektrownią czy oczyszczalnią ścieków to tego przecież nie zamykamy...

        • 4 2

        • (4)

          No więc teraz spróbuj sobie wyobrazić ile to tej to "które musi". Sama spożywka to jest cała masa ludzi: rolnicy, hodowcy, skupy, producenci- mleczarnie, masarnie, fabryki, które muszą skądś brać sprzęt, opakowania, potem masz hurtownie, giełdy, dystrybucja, jeszcze dochodzi import/eksport, bo dla towarów nie można granic zamknąć, bo chyba żadne państwo nie jest samowystarczalne i dopiero na samym końcu masz sklepy. Do tego elektrownie, gazownie, wodociągi, kopalnie i wszystkie też można tak rozpisać na różne podmioty. Szpitale to też nie są sami lekarze. Potem cała gospodarka odpadami- nie możesz przez dwa tygodnie śmieci przez okno wyrzucać. A jak Ci się kibel zatka, to kto naprawi? A Policja i straż pożarna? W sumie wszystkich, którzy muszą może być więcej niż tych, którzy nie muszą.

          • 8 1

          • No a tak jak jak jest teraz to co, ktoś ci zamyka szpitale, elektrownie? (1)

            zamykają się właściwie ci co chcą, bo przymusu nie ma. Wiele zakładów w mojej okolicy działa a robią jakieś elektryczne puszki czy coś. To by mogło poczekać. Czy restauracje działają? Nie. I mogłyby się zamknąć wcześniej, zapytaj o to teraz włochów. Całe biura robią z domów, nie spotykają się po 200 ludzi w open space, a to nie jest tak że nie pracują wcale. Zresztą połowa tej pracy jak wiemy i tak jest niepotrzebna.
            Zresztą w tym durnym kraju jest jeszcze komunistyczny kult pracy, więc nie ma nawet z kim poważnie rozmawiać. Widziałeś jak się chiny zamknęły? Jak nie zrobimy tak samo to będziemy to ciągnąć 2 lata, ze stratami gorszymi niż 2 miechy zatrzymania wszystkiego co można.

            • 0 1

            • Chiny się zamknęły? Zamknęli jedną prowincję, 4% populacji. Cała reszta kraju mogła spokojnie na nich pracować. Ja nie twierdzę, że nie powinniśmy zamykać niczego i nie wprowadzać żadnych środków ostrożności. Twierdzę tylko, że takie gadanie: "zostańmy wszyscy w domach" jest bez sensu, bo to jest awykonalne.

              • 0 0

          • A zdajesz sobie sprawę Maciek że w rolnictwie pracuje raptem ok 1.5mln ludzi z ok 37mln polaków? (1)

            i oni tak czy siak są na dużym terenie, rozproszeni i odizolowani tak czy siak? Że przetwórstwo żywności ma normy higieny, i przestrzega ich- a zobacz na biura, w koreii właśnie doszli do wniosku że to w biurach się ludzie zarażali najwięcej. A biurowi mogą pracować w domach, albo wcale.

            • 1 1

            • Ale czy ja powiedziałem żeby nie zamykać biurowców, czy pubów? Jak ktoś może pracować zdalnie, to jasne- niech pracuje zdalnie, nawet już zawsze., będzie parę milionów aut mniej na ulicach. Zdajcie sobie tylko sprawę z tego, że nie ma takiej możliwości żebyśmy wszyscy pozostali w domach i że robiąc tylko to i tak się tego wirusa nie pozbędziemy. Widocznie politycy doszli do wniosku, że lud jest zbyt ciemny by sam zrozumiał co robić by zminimalizować ryzyko zakażenia i najprościej będzie nakazać im siedzieć w domach i pewnie dużo w tym racji, bo gdyby nie zamykać restauracji, to ludzie by nadal do nich chodzili.

              • 0 0

    • Problem w tym, że osobą/intytucją, które rządzą tym światem to nie na rękę Twój pomysł, bo by na tym nie zarobiły, nie miały kontroli nad światem

      • 3 0

    • życie powiedziało: "sprawdzam" (6)

      Kto nie żył na kredyt to da sobie radę, a kto żył ponad stan to przeżyje dramat albo/i przepadnie na wieki wieków amen.

      • 11 4

      • To tych "przepadniętych" będzie cała masa (5)

        Chyba, że wierzysz, że ludzie w tym kraju mają oszczędności, żeby się utrzymać z nich parę miesięcy. Mówię o zwykłych ludziach, nie o tych, którzy "oszczędności" mają jeszcze dla dzieci i wnuków. Pomyśl, z łaski swojej, o wszystkich, którzy wynajmują mieszkania, bo to nie czasy z "Alternatywy 4" i nie dostaniesz przydziału na swoje M z wielkiej płyty, które będziesz mógł spłacić pożyczką wziętą w zakładzie pracy, a przeciętnego człowieka nie stać na kupno nieruchomości. W Polsce się wynajmuje mieszkanie od prywatnych osób, które również robią sobie z tego źródło utrzymania, bo swojska deweloperka przez 30 lat nie wpadła na pomysł budowy mieszkań wyłącznie na wynajem. Ci ludzie nad stan nie żyli. A teraz gdzie mają pójść - na ulicę? Oczywiście "socjalni" z lokalami od miasta będą zabezpieczeni. Czyli jak zawsze - patola górą. Nie opowiadaj tu o kredytach, bo takie podejście, to wąskie myślenie.

        • 13 3

        • (4)

          Masz rację, że tak to wygląda, ale pytanie czy tak powinno wyglądać? Ludzie dostają pozory wolności i nie zauważają, że są zakuci w kajdany z każdej strony, że sami się w nie pakują i teraz nagle mogą obudzić się z niczym, albo nawet lepiej- wszystko stracić i jeszcze mieć długi wobec banków- to nie ich wina tylko systemu i narzuconych reguł, nie mają za bardzo wyboru. Banki rządzą tym światem i już prawie wszystko jest ich własnością, już nie tylko ludzie, ale całe państwa. Może warto by się było nad tym zastanowić przy tej okazji, jak do tego doszło?

          • 2 0

          • (3)

            Może dlatego, że banki przez dziesięciolecia były instytucjami zaufania publicznego. Mówiło się: "Pewne, jak w banku". Tylko zapomnieliśmy, że bank, to nie dobry tata, który pomoże naprawić auto, podrzuci kasę i zaopiekuje się wnukami, a ludzie, którzy go tworzą. A ludzie są chciwi. Zabrakło Ci do wypłaty? No problem, pożyczę Ci stówkę, a Ty mi oddasz dodatkowo dychę za pożyczenie. Następnym razem zażądam już dwie dychy, a potem 50 zł. Przypuśćmy, że w międzyczasie Twoje zyski nie wzrosły. Ale pożyczyłeś raz, znów zabrakło, więc wracasz do mnie. Bank "jest miły", ciągnie coraz większy procent, ale za to pozwala spłacać długi na raty. Aż przychodzi dzień, w którym Twoje zobowiązanie wynosi wysokość wypłaty. I tu Cię mamy. Brawo, zostałeś naszym niewolnikiem. Państwa zadłużają się w podobny sposób: przez złe zarządzanie finansami publicznymi, rozdawnictwo wobec pewnych grup społecznych, czy instytucji. Rujnowanie przedsiębiorców podatkami, od których odprowadza się kolejne podatki powoduje, że ludzie ukrywają część dochodów albo w ogóle działają w szarej strefie. Państwo traci, jednocześnie utrzymując całą rzeszę roszczeniowych obywateli, którzy mając dwie ręce do roboty, postanowili łatwiej ułożyć sobie życie, bo to "elektorat" i co będzie, jak nas nie wybiorą. A poza tym tresura konsumenta. Idzie Boże Narodzenie, trzeba kupić nową konsolę do gry. Nie mam wolnych dwóch tysi, to se wezmę na raty. Zanim skończę to spłacać, z odpowiednim procentem, konsola się technologicznie "zestarzeje", więc na przyszłe Święta trzeba kupić nową.

            • 7 0

            • (2)

              Tak to mniej więcej działa z punktu widzenia jednostki, ale warto się temu przyjrzeć jeszcze dokładniej. Przede wszystkim bank nie pożycza swoich pieniędzy, tylko te które są niby na kontach. W rzeczywistości ich tam nie ma. Teoretycznie możesz wypłacić wszystkie pieniądze, które masz na koncie, ale gdyby więcej osób postanowiła tak zrobić, w tym samym momencie, to wystarczyłoby tylko dla nielicznych, a cały system szlag by trafił. Ale jeszcze ciekawsza jest sprawa na poziomie relacji między bankami a skarbem państwa, gdy państwo zapożycza się w bankach, tworząc dług publiczny, czyli na nasze konto, gdzie my i nasza praca jesteśmy gwarantem spłaty tego długu, następnie emituje obligacje i sprzedaje je bankom, by spłacać odsetki od długu, a następnie zapożycza się jeszcze bardziej, by wykupić obligacje i tak w kółko. Dług publiczny cały czas rośnie i chyba nie ma takiej możliwości by go spłacić. Banki tworzą pieniądz, którego nie ma i za ten nieistniejący pieniądz kupują istniejące rzeczy, działki, spółki... "Gdyby ludzie zrozumieli jak działa system bankowy, już jutro mielibyśmy rewolucję" - Henry Ford

              • 3 0

              • Bo pieniądze w bankach (1)

                Już dawno nie są gotówką, tylko cyferkami. Jeżeli pieniądze schowam do skarpety, mogę mówić o ich fizycznym posiadaniu. Mam np. 5 tysięcy. Mogę wydać maksymalnie 5 tysięcy, nikt mi ani pół złotego nie dołoży. Mogę wydać część z tego. Mogę również zrobić "wpłatę" do skarpety. Wtedy oszczędności rosną. Bank ma pieniądze wirtualne. Już w momencie pierwszej wpłaty mam na koncie tylko liczbę, którą mogę dysponować, bo bank stara się przekonać każdego, że inflacja zeżre moje oszczędności ze skarpety, więc opłaca się kasę złożyć w banku na procent. Tylko bank mi tak naprawdę tych procentów nie dokłada. One też są wirtualne. Przy małych kwotach, a takimi zazwyczaj zwykły Kowalski dysponuje, obiecane dywidendy zostaną pożarte przez koszty obsługi. Nadto, żeby się wzbogacić, bank natychmiast pożycza moje pieniądze różnym kredytobiorcom, którzy nie zawsze są w stanie spłacić zobowiązanie, skutkiem czego gotówka nie wraca do mnie, tylko zostaje nadal wirtualnymi cyferkami, tym razem bez pokrycia. To jest to, o czym piszesz - jeśli wieksza ilość klientów zechce wypłacić oszczędności, pieniędzy po prostu nie będzie.
                A ludzie, zwłaszcza młodzi, cieszą się nieustannie, że mają e-bankowość, kartę do bankomatu i blika. Szkoda, że nie mają refleksji, że to po większości pusty pieniądz wart tyle, co dziś czerwona stówka z Waryńskim i jak kiedyś zajdzie potrzeba - bank wycofa gotówkę dla siebie, a jego nieszczęsne ofiary będą się mogły podetrzeć cyferkami.

                • 4 0

              • Damn right!

                • 1 0

  • Niech nie dzwonią.

    Będzie karetka dla kogoś innego. Prosty wybór.

    • 5 4

  • Dla mnie nic kontrowersyjnego w tym artykule nie ma

    Jeśli izolacja potrwa dłużej to wszyscy zaczną sobie zadawać takie pytania Spowodowana tą kwarantanny globalna recesja przyczyni się do zapaści służby zdrowia być może w podobnym stopniu jakim byłby niekontrolowany przebieg epidemii Będziemy więcej umierać na raka i inne schorzenia, nie mówiąc już o tym że teraz wielu nie ma właściwego dostępu do służby medycznej O rozwoju badań naukowych nad nowymi terapiami itd już nie wspomnę Myślenie "zdrowie i życie jest najważniejsze" jedynie w kontekście koronawirusa może być też dla nas bardzo zgubne...

    • 4 20

  • Mówił taki jeden: piniendzy nie ma i nie będzie !

    A drugi mówił że nawet w Zakopanem ich nikt nie znajdzie zakopanych. Jak to dobrze że ich nie ma przy władzy.

    • 14 5

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane