• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Żeglarski Everest

Tomasz Falba
14 listopada 2005 (artykuł sprzed 18 lat) 
Jest ich w Polsce tylko kilkuset. Stanowią żeglarską elitę elit. Członkowie Bractwa Kaphornowców przyjeżdżają do Gdyni obchodzić 30-lecie swojego istnienia.

Cape Horn, czyli po polsku Przylądek Horn to najbardziej na południe
wysunięty skrawek kontynentu amerykańskiego. Wokół niego prawie nigdy nie ustają sztormy, ciągle wieje silny wiatr.

- Jego opłynięcie pod żaglami to nie lada wyczyn - mówi kapitan Leszek Wiktorowicz, szef bractwa, zwany jego grotmasztem. - Dla żeglarzy to takie miejsce jak Mount Everest dla himalaistów.

Kapitan Wiktorowicz wie co mówi. To pod jego dowództwem "Dar Młodzieży" opłynął przylądek 6 marca 1988 roku.

- Podchodziliśmy pod Horn przy koszmarnej pogodzie. Fale wznosiły się na 20 metrów., żaglowiec przechylał się o 60 stopni - opowiada. - Dokładnie na wysokości przylądka zdarzył się jednak cud. Wyjrzało nagle słońce i pozwoliło nam obejrzeć dokładnie to piekielne miejsce.

Tylko kilkuset Polaków opłynęło Horn tak jak Wiktorowicz. Skupiają się oni w ekskluzywnym stowarzyszeniu nazywanym Bractwem Kaphornowców. W sobotę jego członkowie spotykają się na "Darze Pomorza" z okazji 30-lecia rozpoczęcia działalności.

Miejsce spotkania nie jest przypadkowe. "Dar Pomorza", dziś statek-muzeum, cumujący w Gdyni przy Skwerze Kościuszki, był bowiem pierwszym żaglowcem pod polską banderą, który opłynął nieprzejednany przylądek. Stało się to 1 marca 1937 roku. Długo wyczyn ten nie został pobity.

Po raz drugi Horn został pokonany przez Polaka dopiero 36 lat potem. Dokonał tego Krzysztof Baranowski na "Polonezie" w samotnym rejsie dookoła świata. Znalazł się pod Cape Horn 23 lutego 1973 roku. Już cztery dni później straszliwy przylądek minęła bydgoska załoga prowadzona przez Aleksandra Kaszowskiego na "Eurosie", zaś 26 marca załoga jachtu "Konstanty Maciejewicz", którym dowodził Tomasz Zydler. Rok później Horn opłynęły dwa kolejne polskie jachty płynące w regatach dookoła świata: gdańska załoga Zdzisława Pieńkawy na "Otago" i gdyńska załoga Zygfryda Perlickiego na "Copernicusie". To właśnie ten polski szturm na Cape Horn dał początek Bractwu Kaphornowców.

Do dziś biało-czerwoną banderę poniosło na przylądek Horn 20 jednostek: trzy żaglowce szkolne: "Dar Pomorza" pod komendą Konstantego Maciejewicza, "Dar Młodzieży" pod komendą Leszka Wiktorowicza i "Iskra" pod komendą Czesława Dyrcza, mające na pokładach 319 żeglarzy oraz 17 jachtów, których załogi stanowiło 208 ludzi.
Echo MiastaTomasz Falba

Miejsca

Opinie (19)

  • Mecenasem rejsu jest: McDonalds i CocaCola!!!

    Udział w tym wzięli poplecznicy ojca dyrektora i jego Ryje!!!

    • 0 0

  • Aldwyn

    stuknij sie w ta pusta kopułkę ,jestes gorszy od tych wszystkich Rydzów, kaczek itp.

    • 0 0

  • pływanie nie jest drogie, to koszt rzędu kilkuset złotych (wpisowe do klubu +składka). Ale trzeba odpracować zimą kilkadziesiąt godzin no i przychodzić reguralnie na treningi.

    • 0 0

  • komuna kapitalistyczna

    mamy teraz "komunę kapitalstyczną", jaka paca w klubie i jakie składki, a za czarter członkowie klubu płacą tyle, co nie członkowie, a jachty klubowe to wielki rozpadjący się syf... Opłaca się czarterować od prywatnych właścicielo, ale to drogo... Probowałem się kiedyś zgłosić na Pogorię na oficera, kwalifikację mam wystarczające, ale zostałem olany przez działaczy Pogorii, ponieważ są to posady dla straych kapitanów przy korycie, którzy mogą spedzać urlop za darmo
    i wszystko jest już poukładane!

    • 0 0

  • Do wiadomości.

    Większość członków Bractwa opłynęłe Horn za pieniądze australijskich podatników. Dar Młodzieży był wyczarterowany przez rząd Australii, aby uświetnić obchody 200 lecia odkrycia kontynentu.
    P.S. Warto było to przeżyć.

    • 0 0

  • tia, zwłaszcza w YKP i Kotwicy bida aż piszczy i budżetowych pieniedzy ani widu ani słychu - ludzie, gdzie Wy żyjecie?

    • 0 0

  • Kto "buli" za oplyniecie Cape Horn

    Naprawde dziwi mnie ze sa jeszcze w Polsce zawistni debile ktorzy we wszystkim widza tylko przekrety,zlodziejstwo nie dostrzegaja zmian jakie nastapily w finansowaniu takich wypraw.Oplynalem Cape Horn i koszt tej przyjemnosci wynosil nie liczac samolotu 1000 dolarow,To bylo warte wiecej nie tylko w wymiernej kwocie a to co przezylem i zobaczylem jest niepowtarzalne.
    Zawistnym kretynom wrzucam temat "Skad mialem pieniadze"
    Pozdrowienia dla wszystkich ktorzy jedli "chleb Grahama"

    • 0 0

  • Ja też miałam opłynąć ten przylądek na Darze Pomorza. Bóg jednak zdecydował, że urodziłam się dziewczyną. Na dodatek ze słabym wzrokiem. I dlatego muszę pczekać do następnego wcielenia

    • 0 0

  • zeglarski everest

    pasja to jest cos co nie przynosi dochodu, natomiast trzeba do tego dolozyc.To tyle wyjasnienia dla burakow ktorzy pytaja -kto za to placi.

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane