• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Znalezione - nie kradzione, czyli ZKM da się lubić

Borys Kossakowski
23 marca 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Znalazłeś kiedyś portfel? Oddałeś? Znalazłeś kiedyś portfel? Oddałeś?

Zgubiony portfel to bynajmniej nie powód do radości. Zwłaszcza, gdy wraz dokumentami i pieniędzmi odjeżdża w tramwaju, z którego się właśnie wysiadło. Ale tu będzie o tym, że nie warto popadać w rozpacz. Że czasem z nadziei rodzą się rzeczy niewiarygodne. I jeszcze, że ZKM da się lubić.



Portfel:

Gdy chodziłem do szkoły podstawowej, na podwórku funkcjonowało powiedzonko "znalezione - nie kradzione", które było odzwierciedleniem dość swobodnego stosunku do własności prywatnej. Trudno powiedzieć czy to polityka komunistycznego państwa promieniowała na nasze niedojrzałe jeszcze umysły czy może raczej funkcjonowała tu znana od lat moralność Kalego, w nieco zmienionej wersji. (Tutaj warto zwrócić uwagę, że sam zwrot "moralność Kalego" aż woła o jakąś mniej rasistowską wersję.)

"Znalezione - nie kradzione". Co zostało zgubione, traktowało się tak, jakby nigdy nie miało właściciela, nigdy nie zostało nabyte, własnoręcznie wykonane, przekazane czy wręczone. W jakiś przedziwny sposób w naszych dziecięcych głowach nie chciał zadziałać mechanizm analogii. Bo co się stanie, jeśli ja coś zgubię? Nie będę marzył o uczciwym znalazcy, nie będę wznosił rąk do nieba o łut szczęścia, umówiony znak, sygnał, który pomoże mi odnaleźć zgubę? Będę, i to jak!

To lekceważące podejście do cudzej własności w czasach komuny dotyczyło, jak pamiętamy, znakomitej większości społeczeństwa, łącznie z organami porządkowymi, z milicją na czele. Właściciela zmieniały wtedy głównie dobra publiczne. Murarze wynosili z budowy cement i pustaki, z fabryk FSO znikały samochody, z mleczarni mleko itp. Kradzieże własności prywatnej zdarzały się rzadziej, bo i też prywatni właściciele mieli niewiele. Te niedobory Polacy rekompensowali sobie na parkingach Zachodnich Niemiec.

"Znalezione - nie kradzione" - takie hasło dzwoniło mi w głowie jak Dzwon Zygmunta na wojnę, gdy dotarło do mnie, że zgubiłem w tramwaju portfel. I już pal sześć pieniądze, których zresztą nie było w nim zbyt wiele. Karty płatnicze, dowód osobisty, prawo jazdy i kilka innych dokumentów, no i jeszcze sam portfel, nowiutki, skórzany, prezent od lubej.

Pierwsza myśl - blokować karty. W moim sercu jednak najwyraźniej tliła się podświadoma nadzieja, że portfel jeszcze do mnie wróci, więc za pomocą smartfona zmniejszyłem limity dzienne dla transakcji do 5 zł. Nawet jak ktoś będzie chciał się zabawić moim kosztem, to zbliżeniowo zapłaci góra za dwa piwa.

A może portfel jeszcze nie znalazł nowego właściciela? Może leży sobie wygodnie, gdzieś między fotelami tramwajowymi, niezauważony, nietknięty obcą ręką? Może zadzwonię do nadzoru ruchu, może uda się przekonać motorniczego, by na chwilę opuścił swoją wygodną kabinę i poszukał mojej zguby?

Wyobraźmy sobie sytuację: deszczowa sobota, godzina dwudziesta trzecia, pogoda sprawia, że wszystkiego się odechciewa. Może jednak pan z nadzoru ruchu znajdzie w sobie motywację, by poinformować o mojej stracie panią dyspozytorkę (albo na odwrót), a ta zmobilizuje się, by przedzwonić do motorniczego i zachęcić go do przeczesania swojego pojazdu? I wiecie co? Udało się. Mało tego, motorniczy feralnej dwunastki, zadał sobie trud, by w drodze powrotnej zawieźć mój portfel do zajezdni tramwajowej w Oliwie. Po trzech kwadransach portfel znalazł ponownie schronienie w kieszeni moich spodni.

Może to cud, może przypadek, a może moja naiwna nadzieja poruszyła zębatki losu, tak by wskazówka z "pech" przeskoczyła na "szczęście"? A może są na świecie uczciwi ludzie, którzy nie hołdują zasadzie "znalezione - nie kradzione"? Może chodzą po tej planecie istoty, którym się chce coś zrobić bez dorabiania wielkiej ideologii. Może ZKM, na który tak często pomstujmy za spóźnienia i tłok, da się jednak lubić?

Przydatne numery:
Nadzór Ruchu Zakładu Komunikacji Miejskiej w Gdańsku: 58 341-10-30
Centrala Ruchu Zarządu Transportu Miejskiego w Gdańsku 58 309-13-22 (całodobowo przez wszystkie dni tygodnia)
Infolinia Zarządu Komunikacji Miejskiej w Gdyni: +48 695 174 194
Tablica zgubionych i odnalezionych przedmiotów w SKM
Informacja SKM: 58 721-21-70
SOK: 58 721-11-72

Opinie (141) 3 zablokowane

  • Znalezione nie kradzione

    Zgubienie portfela to nic takiego pfffeee. Zgubić boeinga 777 to jest coś :)

    • 6 0

  • (2)

    Mój małoletni syn,znalazł prawo jazdy wiec pojechaliśmy pod wskazany adres,przez dłuższa chwile nikt nam nie otwierał gdy już mieliśmy odchodzić drzwi sie otworzyły i młoda "panienka" z gęba na nas ze tak natarczywie dzwonimy,a ona ma male dziecko. Na pokazanie z czym przychodzimy i ze to młody znalazł odpowiedziała ze -tak to jej, ale to nie powód żeby tak sie dobijać! Wziela to prawko i bez podziękowania ze skrzywiona morda zamknęła drzwi.Ot polactwo!

    • 3 3

    • a trzeba było wrzucic do skrzynki na listy

      a nie liczyć na wdzięczność :)

      • 0 2

    • tak tez bywa

      • 3 0

  • Super

    napisany artykuł, podobał mi się stylistycznie, autor powinien pisać opowiadania zawodowo :)

    • 1 2

  • "Tutaj warto zwrócić uwagę, że sam zwrot "moralność Kalego" aż woła o jakąś mniej rasistowską wersję."

    Otóż Borysie Kossakowski NIE WOŁA !!! To pan jest chorobliwie (obrzydliwie ?) poprawny politycznie jak sobie życzą tzw. elity jewrokołchozu. Może pan i panu podobni zaczniecie cenzurować twórczość wszystkich autorów (nawet laureatów nagrody Nobla), tych co żyją i tych dawnych ? Mnie podoba się to określenie, a pochodzi ono jak pan wie z powieści "W pustyni i w puszczy" Henryka Sienkiewicza. Wierszyk o murzynku Bambo też mi się podoba i wara takim jak pan od tego utworu i innych !!!

    • 1 2

  • zguba w pkp

    Parę lat temu wracałem do Gdyni z całonocnych zawodów na orientację w Kościerzynie. Z powodu zmęczenia, wysiadając na końcowej stacji w Gdyni, nie wziąłem z pociągu swojej torby podróżnej (jedynie plecak), Zorientowałem się po kilkunastu minutach, pociąg był już odstawiony, torba się nie znalazła. Dodam, że wysiadałem z wagonu ostatni. Komuś się musiały spodobać moje rzeczy sportowe

    • 1 0

  • Ja w zeszłym roku zgubiłam kluczyki od samochodu na plaży.

    Nie wiem jak to się stało, ale nie znalazłam ich (musiałam jechać po zapas). Wywiesiłam małą karteczkę na siatce przy wejściu w Brzeźnie (budy).
    Po 2 dniach dostałam telefon że kluczyki znalazły się przy molo w Brzeźnie. Fakt, że klucze w ciągu tych dwóch dni były w Gdyni, Wejherowie a miały jechać do Warszawy ale na szczęście trafiły do mnie z powrotem. Młody chłopak mi je oddał, pofatygował się podjechać do Sopotu (połowa drogi dla mnie i dla niego). Kupiłam mu sześciopak dobrego piwka.

    Sama wiele razy pomagam ludziom tak z życzliwości i wierze, że dobro wraca.

    • 6 0

  • Kurde kto to pisał ? Jakis poeta czy inny artysta?

    I kurde muszę pół artykułu bzdur przeczytać żeby się dowiedzieć że chodzi o zagubiony portfel

    • 1 1

  • Ja kiedys na przystanku znalazłem legitymację członka SLD i zawiozłem ją do ich biura (3)

    Pisowska bym wywalił do śmietnika

    • 4 4

    • A ja bym legitymację PO oszc_ał i os_ał i wysłałbym do ich biura. (2)

      • 1 1

      • a potem bys poszedł do komunii (1)

        katolu-kretolu

        • 2 2

        • Apage satanas od paligłupa.

          • 0 0

  • Ludzie są uczciwi :)

    Z moich obserwacji (a często zdarza mi się coś zgubić), na ogół rzeczy są zwracane przez uczciwych ludzi.
    Jeśli jednak zdarzy się, że ktoś jednak sobie przywłaszczy, nie ma co liczyć na policję. Przywłaszczenie sobie telefonu o wartości ponad 400 złotych niestety, "nie nosi znamion czynu zabronionego". Podbite pieczątką pani prokurator. Dla wyjaśnienia podane dwa artykuły KK, które kompletnie przeczą temu zdaniu.

    • 1 0

  • Cuda się zdarzają !

    Jakiś czas temu jechałam "R" . Jakimś cudem ( zwykłe roztargnienie ) telefon , który znajdował się w kieszeni moich spodni wyślizgnął się. Zorientowałam się , jak R już odjeżdżała i niestety nie udało mi się jej zatrzymać. Jednym słowem totalna panika ! Telefon może nie był drogi , ale jednak to telefon. Z szybkością światła zadzwoniłam z telefonu mojej siostry na infolinię ZKM . Przyznaję ,że nie miałam jakiś wielkich nadziei, ale spróbować warto. Opłaciło się. Przemiły Pan , zapytał się jakim autobusem jechałam, w jakim kierunku i o której godzinie. Skontaktował się z kierowcą, ale szczerze powiedział ,że nic nie obiecuje. Poprosił, abym oddzwoniła za 10 min. Jedne z 10 najdłuższych minut mojego marnego życia :) Udało się , odebrałam telefon jak autobus wracał . Pozdrawiam Pana z infolinii i dziękuję za " nie zlanie mnie ciepłym moczem " :)

    • 3 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane