• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zwiedził pół świata. Kim jest backpacker?

Łukasz Stafiej
22 września 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Tomek Michniewicz zjeździł pół świata, nie ma go w domu sześć miesięcy w ciągu roku. Swoje wyjazdy fotografuje, a potem opisuje w reportażach i książkach. Za podróżnika jednak się nie uważa. - Jestem backpackerem - mówi. Tomek Michniewicz zjeździł pół świata, nie ma go w domu sześć miesięcy w ciągu roku. Swoje wyjazdy fotografuje, a potem opisuje w reportażach i książkach. Za podróżnika jednak się nie uważa. - Jestem backpackerem - mówi.

- Dla mnie dom to nie są cztery ściany. To zbiór rzeczy i ludzi, którzy mnie otaczają, wspomnienia i emocje - mówi Tomek Michniewicz, backpacker, autor książek podróżniczych oraz juror konkursu "Poznaj się na rodaku!" na najlepszy reportaż o wyjątkowych osobowościach spotkanych w podróży, który organizuje Muzeum Emigracji w Gdyni. O życiu w drodze z plecakiem, tanim podróżowaniu i końcu świata rozmawia Łukasz Stafiej.



Michniewicz jest jurorem w konkursie na relację z podróży "Poznaj się na rodaku", który organizuje Muzeum Emigracji w Gdyni. Kliknij w plakat, aby dowiedzieć się więcej. Michniewicz jest jurorem w konkursie na relację z podróży "Poznaj się na rodaku", który organizuje Muzeum Emigracji w Gdyni. Kliknij w plakat, aby dowiedzieć się więcej.

Podczas wyjazdów uważasz się za:

Łukasz Stafiej: Widziałeś pół świata, ale uważasz, że nie jesteś podróżnikiem...

Tomek Michniewicz: Jestem backpackerem. To takie stadium pośrednie między turystą i podróżnikiem. Turysta to człowiek, który daje się obwozić po świecie. Podróżnik ten świat odkrywa. A backpacker to człowiek, który kupuje sobie bilet lotniczy tam i z powrotem, organizuje cały pobyt na własną rękę i odpowiada za wszystko od A do Z, ale jednak trzyma się raczej przetartych szlaków.

I - jak sama nazwa wskazuje - ma plecak. Tam dom twój, gdzie plecak twój?

- Trochę tak, ponieważ nie ma mnie w moim domu w Polsce często sześć miesięcy w roku. Człowiek musi wtedy jakoś sobie radzić z poczuciem wyobcowania i tęsknoty. Dobrą metodą jest zabierać dom tam, gdzie się jedzie. Bierzesz trochę swojej muzyki i drobiazgów. Dzwonisz, piszesz maile, a nawet oglądasz zdjęcia własnego domu.

W każdym z nowych miejsc tworzysz dom od zera?

- Dla mnie dom to nie są cztery ściany. To zbiór rzeczy i ludzi, którzy mnie otaczają, wspomnienia i emocje. Przy takim podejściu to, czy przeprowadzasz się z centrum pod miasto czy z Warszawy do Singapuru, nie ma większego znaczenia. Nigdy nie pakuję plecaka od nowa. Po powrocie piorę rzeczy i chowam je z powrotem, żeby plecak był gotowy na kolejny wyjazd. Dzięki temu odpada rytuał przeżywania powrotu i ponownego przygotowania do wyjazdu.

Masz wrażenie, że tracisz coś ważnego, nie będąc w domu?

- Gdy idziesz przez dżunglę czy pustynię, to jest tak gęsto od przygód, że nie zastanawiasz się, co tam w kraju. Często łapię się na tym, że to, co w domu wydawało mi się ważne, po wylocie okazuje się miałkie. Ale stratę zaczynam odczuwać dopiero, kiedy wracam. W mojej najbliższej rodzinie jest małe dziecko, które z miesiąca na miesiąc się zmienia. Po mojej kilkutygodniowej nieobecności mnie nie poznaje. Dopiero, gdy zaczynasz rozmawiać ze znajomymi, albo widzisz skrzynkę pocztową zawaloną rachunkami, okazuje się, że dużo się działo.

Nie wyobrażam sobie, żeby samodzielnie jechać w kilkutygodniową wycieczkę do dżungli.

- Zazwyczaj podróżuje się w duecie. Dobrze mieć pewność, że jak sobie skręcisz nogę na pustkowiu, to ktoś poda ci rękę. Jak masz 40 stopni gorączki, majaki i nie wiesz, jak się nazywasz, a jesteś w badziewnym szpitalu w strefie równikowej, w którym jest tylko aspiryna, naprawdę przydaje się wsparcie drugiej osoby. Poza tym, we dwójkę wychodzi taniej.

Twój rekord w tanim podróżowaniu?

- Spędziłem kiedyś trzy tygodnie w Etiopii za 2700 zł. Z biurem podróży taki wyjazd kosztowałby cztery razy tyle.

Trudno jest podróżować na własną rękę?

- Najtrudniej jest przygotować się psychicznie. Ale jeśli tylko masz w sobie myśl: "to musi być fajne, może bym spróbował", jesteś gotowy. Nie wahaj się, obierz kierunek i leć. Na początku to olbrzymia logistyka, bo sam ogarniasz wszystko, czym na co dzień zajmuje się sztab ludzi w biurze podróży: jedzenie, transport, noclegi. Ale to przytłacza tylko na początku. Po kilku wyjazdach możesz już lecieć w ciemno. Wysiadasz na lotnisku w obcym kraju i czujesz się jak w domu. Z kolejnymi przygodami przychodzi doświadczenie.

A tobie która przygoda zapadła w pamięć najgłębiej?

- Jedną z nich jest wizyta na Festiwalu Wegetariańskim na wyspie Phuket w Tajlandii. W mediach jest to przedstawiane jako święto masochizmu - tubylcy przebijają sobie policzki i wkładają w nie różne przedmioty, nie krwawiąc przy tym i nie czując bólu. Według powszechnej opinii można zobaczyć tam cuda rozumiane jako łamanie praw fizyki czy fizjologii. Pierwszy raz, jak to zobaczyłem, byłem zdumiony. Za drugim razem zacząłem się zastanawiać. Podczas trzeciej wizyty byłem w towarzystwie trzech lekarzy, którym kazałem sobie wszystko tłumaczyć. Była taka scena, gdy uczestnicy festiwalu zanurzali ręce w misie wrzącego oleju, potem się tym olejem oblewali i wychodzili z tego bez szwanku. Moi lekarze rozłożyli wtedy ręce i zgodnie powiedzieli: to jest niemożliwe, nie potrafimy tego wytłumaczyć. To są chwile, gdy przekonujesz się, że świat może być naprawdę inny, niż ci się wydaje.

Jest koniec świata?

- Nie ma. Byłem kiedyś na Hawajach. To jest 12 godzin różnicy czasu. Ci ludzie inaczej organizują sobie codzienność, ale tak samo myślą i tak samo czują. Język nie jest do niczego potrzebny. W Azji mieszkałem w wioskach, gdzie spędzałem całe dnie nie zamieniając z nikim słowa, a zarazem dokładnie rozumiejąc wszystko, co się dzieje dookoła. W podróży wszystko zależy od otwartości i próby zrozumienia tego, co drugi człowiek chce ci przekazać.

Do 10 stycznia 2014 roku można nadsyłać pracę na Konkurs im. Pawła Edmunda Strzeleckiego "Poznaj się na rodaku". Zbierane są reportaże fotograficzne lub filmowe o wyjątkowych osobowościach napotkanych w podróży. Prace oceniać będą polarnik Marek Kamiński, fotograf Chris Niedenthal, backpacker i autor książek podróżniczych Tomek Michniewicz oraz Karolina Grabowicz-Matyjas, dyrektor Muzeum Emigracji w Gdyni, które jest organizatorem konkursu. Autor najciekawszej relacji otrzyma nagrodę w wysokości 5000 zł. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi podczas 16. Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów Kolosy 2014 w Gdyni.

Miejsca

Opinie (109) 6 zablokowanych

  • W Polsce backpackersi to dziwolągi :D (5)

    Jak mówię, że po studiach nie chciałam pracować, albo zakładać rodziny jak wszyscy moi znajomi, tylko wyjechałam szwędaczyć się po świecie przez 3 lata to wszyscy patrzą się na mnie jakbym z księżyca spadła. Backpackers to osoba która nie koniecznie wygrała w totka. To osoba, która wyjeżdża z jakimś zapasem pieniędzy, ale ideą jest zarabianie w podróży. Mieszkasz miesiąc w większym mieście i pracujesz najczęściej w gastronomii zarabiasz i wyjeżdżasz w głąb kraju, a jak się pieniądze kończą to jedziesz do następnego miasta. Uczysz się życia na krawędzi, zdobywasz doświadczenie radzenia sobie w każdej sytuacji i miejscu. Niestety w Polsce niewiele młodych osób wyjeżdża. Za granicą natomiast jest to normalny etap życia młodego człowieka uczącego się samodzielności i - backpackersów są miliony... z każdego kraju, nie wiecie nawet jak później te kontakty procentują.

    • 11 2

    • (3)

      Problem zacznie sie jak wrocisz po 3 latach i pójdziesz na rozmowy o prace. Tu spojrza na ciebie jak na debilke i stwierdzą ze nie masz wyksztalcenia w zawodzie. W pl zyje sie inaczej niz na zachodzie. Tu trzeba zaczac szybko zarabiac by wziąć kredyt bo inaczej zostaniesz u rodzicow.

      • 1 1

      • Doświadczenia w zawodzie

        • 0 1

      • to właśnie na zachodzie młodzież szybciej się usamodzielnia i zaczyna na siebie pracować

        • 1 0

      • Kamilo

        a co mnie twoja znajomosc swiata jak chce cie np. zatrudnic w butiku przy sprzedazy ciuchow albo torebek? Albo jako asystentke dyrektora? Masz znac zasady, dobrze pisac korespondencje. A czy ty bylas w Indiach i jadlas curry z jednego laterze z Hindusami to akurat dla mnie jako Twojego przyszlego pracodawcy nie ma znaczenia. Tym mozesz zaswiecic wspor wspolpracownikow. Albo jak bedziesz pracowac w dziale sprzedazy, w uslugach typu bank itd. Polska teraz uslugami stoi. Wiec co mi po twoim globtroterstwie? To fajny przerywnik, alnie dorabiaj ideologii, ze ci kontakty zaprocentuja. Co? Towar w dzungle wyslesz, bo jakies plemie poznalas? litosci.

        • 2 2

    • Uwierz mi, że na Zachodzie w takie coś bawią się dzieciaki z bogatych

      rodzin przynajmniej w USA. Normalnych dzieciaków z klasy średniej niższej i robotniczej na to nie stać. Podobnie na filologie, filozofie czy historie sztuki idą w Ameryce dzieci nafciarzy i bogaczy od pokoleń. Normalny koleś idzie na finanse, prawo i medycyne, albo robi dobry fach z którego bedzie miał za co żyć bo z bujania w obłokach nie da rady. Z uczeniem się samodzielności to nie ma nic wspólnego

      • 1 1

  • no i fajnie

    Powodzenia :)

    • 0 0

  • idiotyzm do potęgi

    Nie można być turystą w plecaku albo wędrowcem w plecaku??

    • 1 1

  • Bosssszzzz (1)

    Ręce opadają jak się czyta opinie. Tak się składa, że "uprawiam" taki sam rodzaj podróżowania. Wszystko się da i to za małe pieniądze. Tomek widać, że kuma backpacking, tylko z tymi lekarzami, którzy rozkładają ręce trochę lipą zajechało. Tanie tricki i tyle! Lekarze zaś chyba byli ginekologami. Ludzie - ruszcie d*py to i wam się uda coś w życiu zobaczyć poza drogą z domu do pracy, a jak nie, to gińcie :)

    • 8 0

    • dla niektorych wyjazd za male pieniadze to namiot za 200 zl/tydzien dla innych 3 gwiazki w Holandii. Jak czytam, ze mozna za male pieniadze. Nie ma podrozy za male pieniadze. Albo masz ustawionych starych, albo wygrywasz, albo masz sponsorow. Zwykla rodzina na etacie nie jest w stanie finansowo i czasowo na pol roku z domu znikac. Bo ani kasy nie styknie, ani ci pracodawca nie pozwoli.

      • 1 2

  • Wróciłam właśnie z wakacji też tam poznałam przypadkowo jednego "backapersa".

    Kminił jakieś głodne kawałki na gitarze cały dzień w skwarze na ulicy potem na jakiejś piszczałce i bębenku na zmiane od rana do nocy i wciskał głodne kawałki o poznawaniu fajnych ludzi i świata. Przez przypadek jeden zagrał po polsku zagadałam z ciekawości i tak zaczeła się ta dziwna gadka z kolesiem. Jakby fajni ludzie byli stęsknieniu kontaktu z żebrakiem stawianiu mu na krzysia noclegu i żarcia.Takie wakacje na "Rumuna" są może dla niektórych fajne do jakigoś czasu, ale normalni ludzie z tego raczej chyba wyrastają. Ja dziękuje za taki klimat. Koleś jest jeszcze na etapie kupowania fajek na spółe czy browara itp. żeby zbić koszty życia.

    • 1 1

  • a właśnie że można

    9 lat temu w czasie studiów pojechałam "na stopa" w Europę ze swoim chłopakiem. Mieliśmy razem 1200zł uzbierane i dostane od rodziców. Podróżowaliśmy 6 tygodni, Niemcy głównie południe, Luksemburg, Paryż, Portugalia calusieńka, południe Hiszpani - Barcelona i do domu. Ile ze sobą przywieźliśmy? 1200zł - uwaga - na osobę :) Nie wierzycie?
    Podróż z plecakami pełnymi zupek i konserw, mój ważył 15kg pamiętam to do dziś. Namiot i kuchenka. Spaliśmy głównie na tyłach stacji benzynowych, u ludzi w ogródkach (często gęsto gadając z nimi do późnego wieczora). Napotkani ludzie nas zapraszali do domów, na campingu spaliśmy zawsze za darmo bo odpracowywaliśmy jak umieliśmy tylko pomóc nocleg. W Portugalii na Ila de Tavira mieszkaliśmy 12 dni i pracowaliśmy na campingu, tak się podróżuje. Tak się poznaje ludzi, miejsca i obyczaje prawdziwie!!!
    Teraz mam dwójkę malutkich dzieci, ale gdy urosną... ;)
    Nie dla mnie hotele i all inc. Nie trzeba spać na kasie by móc podróżować, wystarczy odwaga, otwartość i trochę chęci.

    • 5 0

  • ?

    Czy można podróżować za małe pieniądze? Moim zdaniem można i nawet trzeba. Więc dlaczego inni wolą biura podróży? - bo tak jest szybciej, nie trzeba o nic się martwić i nie musisz znać języków? Wszędzie Cię zawiozą, wszystko Ci podadzą, a Ty na wszystko się zgadzasz. Prawda? Uderz w stół a nożyce się odezwą. Wszystko jest łatwe kiedy ktoś planuje za Ciebie. Ale czy o to tak naprawdę chodzi? Czy kolejne miejsce na mapie w którym byłeś to hotel 5 gwiazdkowy i wszystko na all? Zgodzę się że niektórzy mogą nie mieć tyle urlopu co Tomek. Mogą nie mieć tylu pieniędzy, ale czy w podróżowaniu odgrywają one istotną rolę? Sam podróżuję, zwiedziłem trochę tego świata i wiem że jeśli umiesz planować, odnaleźć się w sytuacji to nic nie stoi na przeszkodzie by zwiedzać za mały hajs. Otwartość na innych ludzi, rozmowy i przełamywanie barier często prowadzą do tego że czujesz się jak gość i jesteś goszczony.Naprawdę, dziwi mnie doszukiwanie się czy Tomek ma bogatych rodziców, co powie jego pracodawca, czy będzie miał emeryturę? Krzywdzące jest to że najwięcej mówimy o tych których tak naprawdę nie znamy, a sami kwitniemy z pilotem w ręku błądząc palcem po mapie. Trochę samokrytyki polaki cebulaczki:). Polecam zajrzeć na stronki takie jak loter, mleczne podróże, sky 4 fly.

    • 3 0

  • Ile to kosztuje

    Przeciętnie - tyle ile pensja.. ale ta najniższa. Zależy gdzie i kiedy - oczywiste, ale jeśli się na prawdę chce, da się dużo rzeczy załatwić a wyjazd za 2000 zł miesięcznie dla dwóch osób to chyba nie urwanie głowy ;)
    Trzeba to lubić, o gustach nie ma co dyskutować! :)
    pozdrowionka

    • 1 0

  • też zwiedziłem pół świata--zawsze zwiedzam kraj z tubylcami

    a nie rezydentem i wcale nie uważam sie za wielkiego POdróznika....

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane