• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Życie po stoczni

Alina Wiśniewska, Oliwia Włoch, Szymon Popek
10 sierpnia 2007 (artykuł sprzed 16 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Biurowce na Młodym Mieście. Inwestycyjny "stop"
To nie teatr ani przedstawienie „Jeziora łabędziego” tylko sesja zdjęciowa tancerki Anny Sąsiadek w jednej z postoczniowych hal. To nie teatr ani przedstawienie „Jeziora łabędziego” tylko sesja zdjęciowa tancerki Anny Sąsiadek w jednej z postoczniowych hal.
Kolumbijczyk w słomkowym kapeluszu robił zdjęcia w kompletnie zdemolowanej hali. Kolumbijczyk w słomkowym kapeluszu robił zdjęcia w kompletnie zdemolowanej hali.
Teren po dawnej Stoczni Gdańskiej oddziela od miasta mur. Sprawdziliśmy, co się za nim dzieje. Okazuje się, że zrujnowane hale żyją własnym, ukrytym życiem.

Opuszczone hale, z których złomiarze wynieśli już wszystko, co się dało, biura, gdzie działają prężne firmy, i małe stocznie robiące ekskluzywne jachty - to wszystko znajdziemy na terenach, które jeszcze osiem lat temu należały do gdańskiej stoczni.

Na byłym przystanku autobusowym rzeźby aniołów - to znak, że w pobliżu kręcą się artyści i to z całego świata - przejęci tym miejscem i przekonani, że była gdańska stocznia to najciekawsze miejsce w całym Trójmieście.

Obok ogromnej hali, gdzie słychać huk stali i widać iskry, rezydują malarze, projektanci, architekci, którzy wolą siedzieć w stoczni, ogrzewać się kominkami, niż zamieszkać na miejskich osiedlach.
Hale z powybijanymi szybami, porośnięte drzewami, po których codziennie włóczą się ciekawscy Amerykanie, Włosi, Kolumbijczycy, Japończycy... za chwilę zmienią wygląd. Niektóre znikną, inne staną się częścią nowej ekskluzywnej dzielnicy na powierzchni 73 hektarów w samym centrum miasta.

Na teren dawnej Stoczni Gdańskiej wchodzimy swobodnie, razem z turystami, przy wejściu tuż obok głównej bramy przy pomniku Poległych Stoczniowców. Ale nie wszędzie można się tak swobodnie poruszać. Potrzebna jest przepustka. My się o nią nie staramy. Wolimy szukać dziur w płocie jak inni.

Odkrywanie dawnej Stoczni Gdańskiej zaczynamy przy ogromnych fotografiach z czasów strajku. Grupka obcokrajowców przygląda się im cicho jakby byli w kościele. Choć dla większości mieszkańców Gdańska tereny postoczniowe to po prostu kilkadziesiąt hektarów nieciekawej poprzemysłowej ziemi, dla obcokrajowców to miejsce symbol gdzie w sierpniu 1980 r. rozpoczęto obalanie komunizmu w Europie.

Wędrując po dawnej stoczni, stale napotykamy zdewastowane budynki. Wystarczyło kilka lat, by złomiarze wynieśli z nich co się dało. Ale są wyjątki. Przy jednym z domów, wyróżniającym się od sąsiednich całymi szybami, kręcą się panowie pod krawatem - prowadzą tu firmy, które zajmują się gospodarką morską, budownictwem, drukiem.

Przyciągnęła ich tu niska cena wynajmu - jedynie 6 euro za metr kwadratowy. Ale umowy mają jeszcze tylko na rok. Już za chwilę będą się musieli stąd wynieść, bo na ten teren wjadą maszyny - ma tu powstać nowa dzielnica Gdańska tzw. Młode Miasto.

Przy kanałach portowych wyrosły jak grzyby po deszczu małe stocznie, które produkują ekskluzywne jachty czasem za miliony dolarów.

Do niektórych zrujnowanych obiektów zaglądamy. W jednej z nich stajemy oniemiali od fantastycznych widoków - przez połamane dachy sączy się słońce, a w środku rosną... drzewa. Stajemy w ciszy. Przerywa ją, na oko czterdziestoletni, Kolumbijczyk w słomianym kapeluszu. Fotografuje coś szybko i odchodzi bezszelestnie. Wie, że tak jak i my jest tu nielegalnie.

Nie tylko jednak zagraniczni turyści zaglądają na postoczniowe tereny. Zupełnie legalnie pracują tu artyści. Tworzą tu trzy grupy - Teatr Znak, Instytut Sztuki Wyspa i Kolonia Artystów. W sumie - kilkadziesiąt osób.

- Przez cały rok przyjeżdżają do nas ludzie z całego świata - mówi Sylwester Gałuszka z Kolonii Artystów. - Wszystkie terminy do końca roku mamy zajęte.

- Spojrzałem na stocznię jak na człowieka, który nadał inny kierunek historii, a teraz żyje w zapomnieniu, zapada się. Powybijane okna w halach jak ludzkie zęby. Z murów sterczą małe brzózki, wszystko zarasta jak nieogolona twarz - tak swoją fascynację dawną stocznią tłumaczy Adam Rupniewski, nauczyciel sztuki wykładający w USA, który pierwszy raz zobaczył to miejsce trzy lata temu.

Dawna stocznia potrafi jeszcze raz zaskoczyć. W jednym z zaułków spotykamy trzy młode dziewczyny w różowych spódniczkach. - Robimy tu zdjęcia do kalendarza - wyjaśniają.
Echo MiastaAlina Wiśniewska, Oliwia Włoch, Szymon Popek

Opinie (31) 1 zablokowana

  • A co z Panią ze słynnego kiosku z upominkami ?!?!?!? Co z tą częscią historii, w której wychowywali mnie moi rodzicie, gdize walczyli o wlonosc. Czy ktos o tym pomyslal?!?!? Centrym hanlowe tam? To jak usmiercic dziadkow i wymienic ich na mlodsze roczniki, ale przeciez w tym kraju to ost. popularne zajecie..Skandal nic poza tymCentra powinno sie robic poza granicami miasta, a juz na pewno nie tam. A jezeli ktos juz bardzo chcial zrobi c tam centrum hanndlowe, co i tak jest nie do przyjecia,to mogl pomyslec i zamiast wstawiania tam czegos dziwnego, mogl odnowic stcznie..Zreszta...IDIOTYZM i brak poszanowania dla historii!!! O fotografach juz nie mowiac..., bo po co o sobie m.in. pisac. Skandal!

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane