- 1 Wojtek i Agata z Life on Wheelz rozstali się (99 opinii)
- 2 Więcej dzieci trafia do opieki zastępczej i domów dziecka (100 opinii)
- 3 Opracowują test, który wykryje wiele chorób (34 opinie)
- 4 Dzieci uzależniają się od telefonów przez rodziców? (80 opinii)
- 5 Gdyńskie Centrum Onkologii zostanie rozbudowane (14 opinii)
- 6 To nie metabolizm zwalnia, to my zwalniamy (120 opinii)
Czekał na przyjęcie do szpitala, dostając ataków padaczki. Zmarł po urazie głowy
Pan Dariusz kilka godzin czekał przed izbą Szpitala na Srebrzysku w Gdańsku na przyjęcie na oddział. W tym czasie mężczyzna miał trzy ataki padaczki. Już podczas pierwszego upadł, uderzając głową w beton. Jak relacjonuje jego rodzina, mężczyzna, czekając na pomoc, dostał jedynie zastrzyk z relanium. Dopiero po kolejnych atakach i utracie przytomności wezwano pogotowie. Pan Dariusz w ciężkim stanie z urazem głowy trafił do na Oddział Ratunkowy, mimo reanimacji i pomocy lekarzy z UCK nie udało się go uratować.
W piątek, 11.09.2020, mężczyzna zgłosił się do szpitala w Gdyni po tym, jak dostał ataku padaczki po odstawieniu alkoholu. Jak relacjonuje jego rodzina, dowiedział się tam, że musi iść do lekarza rodzinnego po skierowanie na Oddział Leczenia Alkoholowych Zespołów Abstynencyjnych.
- Na SOR-ze powiedziano nam, że od nich takiego skierowania nie dostaniemy, więc poszliśmy prywatnie do lekarza. Ze skierowaniem około godz. 16 przyjechaliśmy na Srebrzysko. Tam nie zostaliśmy wpuszczeni do środka, kazano nam czekać. Rozumiem, że w czasie pandemii są specjalne procedury, jednak po godzinie oczekiwania brat zaczął się gorzej czuć, nagle zesztywniał i upadł na ziemię, uderzając głową w beton. To był kolejny atak, trwał dobrych kilka minut. Oczywiście wezwałam pomoc - relacjonuje pani Brygida, siostra pana Dariusza.
Na miejsce przybiegł ratownik, który po odzyskaniu przytomności przez jej brata zapytał go, jak się nazywa i gdzie jest. Pan Dariusz odpowiedział, że w Niemczech, bo tam pracuje. Medyk zaprowadził mężczyznę na najbliższą ławkę i kazał dalej czekać na zewnątrz na przyjęcie na oddział.
- Pokazałam ratownikowi krwiaka, który powstał po upadku, ten jednak spojrzał i nie powiedział nic - opowiada. - Brat był bardzo niespokojny i rozkojarzony, mówił, że boli go głowa, ewidentnie coś się działo. Kilka minut później nastąpił trzeci atak padaczki, zdążyłam go złapać, żeby nie spadł z ławki, zsunęłam brata na ziemię i wołałam o pomoc. Przybiegli ratownicy, którzy trzymali go, żeby nie uderzał głową o ziemię. Po tym ataku zostawili mojego brata na betonie i znów kazali czekać - mówi kobieta.
Czytaj też: Tragiczny wypadek w UCK. Pacjent wypadł z okna
Dopiero po kolejnym ataku, jak opowiada pani Brygida, nieprzytomnego mężczyznę ratownicy przeciągnęli po betonie do środka izby przyjęć i położyli na ziemi. Podano mu dożylnie relanium.
- Błagałam, żeby chociaż po tym upadku zmierzyli mu ciśnienie. Jak się okazało, wynosiło 240/120, znów podano relanium dożylnie. Dopiero kiedy powiedziałam, że brat zaczyna sinieć, to stwierdzono, że trzeba wezwać pogotowie - mówi pani Brygida.
Pogotowie ratunkowe jednak odmówiło przyjazdu, tłumacząc, że Szpital na Srebrzysku ma swój transport i to oni mają pacjenta przetransportować do szpitala. Personel Srebrzyska twierdził jednak, że nie mają takiej możliwości.
- Powiedzieli, żebym to ja wezwała pogotowie, nie mówiąc, że jestem na terenie szpitala. Dyspozytor wiedział już jednak, o co chodzi. Po kilku godzinach od uderzenia w głowę przyjechała karetka, brat w bardzo ciężkim stanie został przyjęty w Klinicznym Oddziale Ratunkowym w Gdańsku. Po przyjechaniu na miejsce zostaliśmy poinformowani, że ma krwiaka przymózgowego, bardzo duży obrzęk mózgu i niewielkie szanse na przeżycie, zbyt długo czekał na pomoc - mówi.
12.09.2020 rodzina dostała informację, że obrzęk mózgu się powiększył i pacjent nie przeżyje, przyczyną śmierci jest uraz głowy. 13.09.2020 stwierdzono całkowitą śmierć mózgu, wywołaną urazami, i zgon pacjenta.
- A przecież przyjechał po pomoc, po upadku był w rękach lekarzy, którzy powinni wiedzieć, co robić w takich sytuacjach - dodaje siostra pana Dariusza.
Prokuratura zbada sprawę
O sprawie w poniedziałek poinformowano również prokuraturę.
- Zawiadomienie z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego wpłynęło do Prokuratury Rejonowej Gdańsk Wrzeszcz, prokuratura została powiadomiona o zgonie pacjenta i jego okolicznościach, które mogą wymagać wyjaśnienia przez śledczych - poinformowała Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
O komentarz w sprawie poprosiliśmy dyrekcję Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku - szpital przesłał nam oświadczenie:
W omawianym czasie, pomiędzy godz. 16-18, miały miejsce aż dwa tego typu przyjęcia (pacjenci silnie pobudzeni, dowiezieni przez pogotowie w asyście policji), następujące po sobie i bezpośrednio poprzedzające opisywaną sytuację. W trakcie trwającego przyjęcia wcześniejszego pacjenta jeden z policjantów (znajdujący się na zewnątrz pomieszczeń IP) poinformował ratownika o napadzie drgawkowym u oczekującego pacjenta. Pacjent został zbadany fizykalnie, dokonano oceny stanu świadomości (pacjent przytomny, wydolny krążeniowo-oddechowo, prawidłowo podał dane osobowe, bieżącą datę i określił czas). Mając na uwadze, że w Izbie Przyjęć przebywa pobudzony pacjent, ratownik musiał powrócić na Izbę Przyjęć, jednocześnie pozostawiając mężczyznę pod opieką siostry oraz informując ją, że w przypadku pogorszenia stanu pacjenta niezwłocznie ma zgłosić ten fakt personelowi. Należy dodać, że część zespołu Izby Przyjęć prowadziła w tym czasie interwencje na oddziałach. Jak wynika z dalszej dokumentacji medycznej, o godz. 17:40, w trakcie wciąż trwającego przyjęcia innego pacjenta, personel Izby Przyjęć otrzymał od osoby towarzyszącej zgłoszenie. U oczekującego mężczyzny stwierdzono wystąpienie napadu drgawkowego. W tym czasie przystąpiono do oceny stanu ogólnego pacjenta opisywanego jako nieprzytomny, wydolny krążeniowo-oddechowo. Po konsultacji lekarza Izby Przyjęć podano relanium domięśniowo. Następnie pacjenta przeniesiono do korytarza Izby Przyjęć. W Izbie Przyjęć ułożono pacjenta w pozycji bezpiecznej na podłodze (co jest zalecane w podobnych przypadkach), nakryto kocem. Podczas badania fizykalnego stwierdzono otarcie naskórka i zgrubienie w okolicy potylicy. Z relacji osoby towarzyszącej wynikało, że mogło dojść do urazu głowy. Wykonano również pomiar parametrów życiowych pacjenta, założono wkłucie obwodowe. W krótkim czasie u pacjenta wystąpił kolejny napad padaczkowy, podano 10 mg relanium dożylnie z pozytywnym skutkiem.
W czasie trwania wyżej opisanych czynności pracownicy Izby Przyjęć jednocześnie podejmowali próby ustalenia miejsca w SOR dla pacjenta. Wobec przedłużającego się czasu ustalenia miejsca (warunek konieczny do wezwania karetki realizującej przewozy międzyszpitalne) oraz wobec braku poprawy stanu pacjenta zadecydowano o wezwaniu karetki systemowej. Pracownicy Izby Przyjęć kilkukrotnie podejmowali próby wezwania karetki, które spotykały się z odmową przyjazdu ze strony dyspozytora. Ratownik Izby Przyjęć poprosił rodzinę nieprzytomnego pacjenta o równoczesne wezwanie karetki, ta próba również zakończyła się odmową ze strony dyspozytora. Ostatecznie około godz. 18:30 dyspozytor powiadomił telefonicznie pracownika Izby Przyjęć o fakcie zadysponowania karetki do Izby Przyjęć WSP. Po godz. 19 nieprzytomnego pacjenta przekazano ZRM.
WSP w Gdańsku dysponuje jedynie karetką transportową, służącą wyłącznie do planowych przewozów pacjentów w stanie stabilnym. W tego typu sytuacjach, jak ta opisywana, a więc w stanie zagrożenia zdrowia i życia szpital jest zobligowany do wezwania specjalistycznej karetki wyposażonej w odpowiedni sprzęt oraz zespół ludzi, co też zostało uczynione".
Miejsca
Opinie (394) ponad 20 zablokowanych
-
2020-09-16 10:07
Kosmos... Brak słów.
Widziałam już to na fejsie ostatnio.. Szkoda kolejnego człowieka, aż mam wrażenie, że nawet lekarze nie potrafią mieć serca do swojej pracy. Gdzie akurat oni powinni. Chyba, że robią to z przymusu, aby po prostu mieć zajęcie..
- 7 0
-
2020-09-16 10:14
sluzba zdrowia w polsce
koszmar !
ten szpital to w ogole powinen dawno zostac zamkniety wlacznie z personelem- 8 0
-
2020-09-16 10:15
Czekam na statystyki ile osób dziennie umiera
Bo przez COVIDa nie mogą się dostać do lekarza!? To się w głowie nie mieści co się w tym kraju wyrabia! Miliardy wydają na wojsko, na utrzymanie wojsk amerykańskich, a służba zdrowia w zapaści bo nie ma na nic pieniędzy!! Personel odchodzi bo są przemęczeni i źle opłacani. Brakuje młodych lekarzy, bo uciekają za granicę!
- 7 0
-
2020-09-16 10:16
uzaleznienia wsrod nas
mozna byc uzaleznionym takze od pracy , kawy, slodyczy i glupich wpisow?natomiast alkohol, leki i narkotyki to jest cicha smierc , zawsze prowadzi w tym samym kierunku
- 4 0
-
2020-09-16 10:21
brak reakcji? chyba nie do konca
Przeciez pomoc zostala udzielona z tego co pisza od 17.45, a karetka przyjechala po ponad godzinie od wezwania, bo wczesniej odmawiano. Czekal przed izba, bo w srodku w tym czasie byla przyjmowana inna osoba. gdy zaczelo sie cos dziac podjeto dzialania ratownicze. Jak zawsze w tego typu sprawach prawda lezy posrodku... Latwo jednak wymierzac sprawiedliwosc siedzac przed ekranem komputera, a nie bedac na miejscu i obslugujac pacjentow naraz
- 8 3
-
2020-09-16 10:23
Afryka dzika
Ludzie umierają i wygląda na to, że "zgodnie z procedurami" do czego doszliśmy? Dziki kraj
- 7 0
-
2020-09-16 10:36
to
czas zrobić normalność.
- 3 0
-
2020-09-16 10:36
padaczka alkoholowa - to wiele wyjaśnia, niestety
- 9 3
-
2020-09-16 10:37
No raczej ze prokuratura
Wszystko przez covid-19
- 2 0
-
2020-09-16 10:38
Tragedia....
Jaka tak można postąpić z drugim człowiekiem i to chorym ! Wszyscy powinni odpowiedzieć za śmierć tego Pana bez wyjątku !
- 8 4
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.