- 1 Ranking salonów masażu w Trójmieście (16 opinii)
- 2 To koniec boreliozy? Kończą się prace nad szczepionką (23 opinie)
- 3 Wojtek i Agata z Life on Wheelz rozstali się (119 opinii)
- 4 "Nie ma bezpiecznego opalania". Gdzie zbadać znamię? (38 opinii)
- 5 17 osób dziennie słyszy tę diagnozę (1 opinia)
- 6 Ciąża. Jak zachować płodność po leczeniu onkologicznym? (10 opinii)
Lekarska spychologia: co ma SOR do drzazgi?
- Nie zgłaszajcie się na szpitalne oddziały ratunkowe z błahymi dolegliwościami. Tutaj ratuje się życie - od lat proszą pracownicy dramatycznie obciążonych SOR-ów. Ale ich koledzy po fachu nie widzą problemu z wysłaniem na SOR pacjenta z drzazgą w stopie.
Bo szpitalne oddziały ratunkowe to miejsca, do których z założenia powinni trafić pacjenci w nagłych i ostrych przypadkach: ofiary wypadków komunikacyjnych, pacjenci z poważnymi urazami, osoby wymagające pilnej interwencji kardiologicznej.
Tymczasem wielu z nas traktuje SOR-y jak miejsca, gdzie można poprosić o pomoc w weekend, święto czy po prostu w godzinach popołudniowych i wieczornych (chociaż można zgłosić się do przychodni Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej).
Im także na SORze nikt nie odmówi opieki, ale muszą się liczyć z tym, że trafią do lekarza po kilku lub kilkunastu godzinach oczekiwania.
12 godzin z życia Szpitalnego Oddziału Ratunkowego
Powód? Oczywisty: pacjenci z zagrażającymi życiu urazami zawsze zostaną przyjęci wcześniej, bo zamiast opaski zielonej (grupa z najniższym zagrożeniem życia) będą mieli na rękach opaski czerwone (stan zagraża życiu lub zdrowiu) lub żółte (niezbędna pilna pomoc lekarza).
Na grafice przygotowanej przez pracowników SOR-u ze Szpitala Copernicus (prowadzi oddziały ratunkowe przy ul. Nowe Ogrody i al. Jana Pawła II na Zaspie) w prosty sposób pokazano, gdzie szukać pomocy w konkretnym przypadku.
Jeżeli więc pacjent jest przytomny, nie zatruł się, nie ma udaru, nie ma kłopotów z oddychaniem i krążeniem i nie odniósł poważnego urazu, powinien unikać SOR-u, na którym utknie na wiele, wiele godzin. Zamiast tego powinien zgłosić się do zwykłej przychodni, a jeśli jest weekend, święto lub noc - do placówki nocnej i świątecznej opieki medycznej.
Nocna i świąteczna opieka medyczna Gdańsk Gdynia Sopot
To wiedza, którą powinien posiadać każdy z nas, bez wykształcenia medycznego, bez codziennego kontaktu ze służbą zdrowia. Dlaczego więc bywa, że sami lekarze nie respektują tych zasad?
"Drzazga? Jedźcie na SOR"
W ostatnią niedzielę mój 4-letni synek wbił sobie w stopę drzazgę. Dużą, bolesną i tak wbitą, że nie daliśmy rady wyjąć jej samodzielnie. Próbowaliśmy, ale uznaliśmy z żoną, że potrzebne jest nacięcie naskórka skalpelem, którego w domu jednak nie mamy.
Sprawdzam placówki czynne w niedzielę i chwytam za telefon. Pierwszy wybór: izba przyjęć szpitala dziecięcego na Polankach. Opisuję problem, mówię, że sprawa błaha, ale jednak pilna, bo wymaga nacięcia.
- Jeśli trzeba ciąć, to proszę jechać na SOR. My nie mamy chirurga, a tu trzeba będzie szyć - słyszę w słuchawce.
- Ale tu nie ma potrzeby szycia, to zwykła drzazga - tłumaczę, przerażony wizją kilkunastu godzin spędzonych w zatłoczonym korytarzu wśród cierpiących pacjentów.
- Proszę jechać na SOR - ucina pracownica izby przyjęć.
Nie poddaję się i podejmuję drugą próbę: 7 Szpital Marynarki Wojennej, także przy ulicy Polanki. Tutaj chirurg jest, ale gdy pracownik izby przyjęć słyszy, że chodzi o 4-latka z drzazgą w stopie, to także odsyła na SOR.
Obie placówki informują, że udzielają pomocy pacjentom w ramach nocnej i świątecznej opieki. Nie tym razem.
Nie będzie odsyłania pacjentów z nocnych przychodni? Ostrzeżenie przed łamaniem prawa
Trochę dziwne, bo wydawałoby się, że w służbie zdrowia pieniądze idą za pacjentem. Ale nie w tym przypadku: placówki świadczące nocną i świąteczną opiekę medyczną otrzymują ryczałtowe wynagrodzenie. A to oznacza, że przy stałym dochodzie z kontraktu każdy pacjent generuje niepotrzebne koszty. Także czterolatek z drzazgą w stopie.
Takich obiekcji nie mieli na szczęście pracownicy przychodni dyżurującej w Sopocie. Pracownica recepcji od razu potwierdziła, że mały pacjent z drzazgą zostanie przyjęty, a dyżurny lekarz potrzebował skalpela i 45 sekund, by pozbyć się zadry z małej stopy. Szyć nie trzeba było, plaster wystarczył.
Naprawdę, niedzielne popołudnie znacznie milej jest spędzić z dzieckiem w lodziarni niż na szpitalnym oddziale ratunkowym.
Miejsca
Opinie (100) 1 zablokowana
-
2019-06-25 17:20
Pokanki? Co się dziwić.
Przykład idzie z góry. Czyli z biurowca.
- 3 2
-
2019-06-25 17:30
No dobrze, ale czy w przychodni dyżur ma specjalista?
Czy lekarz ogólny lub rodzinny w ogóle coś potrafi lub może? W dawnych wiekach lekarz potrafił wszystko, a teraz bez specjalizacji nie porafi i nie może nic.
- 7 2
-
2019-06-25 17:44
Na SOR przychodzą nawet działkowicze zeby im plaster na palec założyć (2)
Ze skaleczonym leciutko palcem byla ostatnio kobieta na SORze na Zaspie. Po plasterek. Bo skaleczyla sie podczas pielenia w ogródku.
Ręce opadają- 12 4
-
2019-06-25 17:53
(1)
A zastrzyk przeciwtężcowy to przecież w każdym kiosku ruchu jej zrobią.
- 10 4
-
2019-06-25 22:21
A Nocna Opieka?
- 1 0
-
2019-06-25 17:46
Szpital wojskowy na polankach to tragedia
Nocna opieka w tym szpitalu nie działa w ogóle. Kiedyś żona potrzebowała pilnej porady lekarza w święta, to bez wywiadu cwaniak od razu wysłał na SOR. Chwile przed nią odprawił z kwitkiem faceta, który ledwo ledwo poruszał się o własnych siłach z bólu brzucha. Kazał mu jechać w środku nocy do Sopotu, bo tam mieszka.... Porażka...
- 5 0
-
2019-06-25 17:57
tak jest towarzysze zapaści "służby zdrowia" są winni pacjenci
gdyby nie oni to wszystko byłoby ok
bardzo "mądre" przemyślenia- 6 4
-
2019-06-25 18:12
Brawo za podjecie tematu
- 5 0
-
2019-06-25 18:35
SOR pełen pajaców (1)
Moja mama jest powaznie chora. 3 tazy w roku lądujemy z nią na SORze. 10 godz czekania lub wiecej to norma. Personel jest z reguły ordynarny i zdezorganizowany. SOR pełen jest jednak gamoni zapychajacych go bo nóżka boli, brzuszek po "wypiciu kilku energetyków" albo ludzi przychodzących po receptę. Ludzie puknijcie się w łeb i idźcie do lekarza rodzinnego a nie blokujcie miejsca i zabierajcie czasu naprawde chorym. Polska to chory kraj pełen zapatrzonych w siebie pajaców. W Irlandii SOR na wstępie kosztuje 50 euro. U nas powinno też tak być żeby nie paralizowac go.
- 17 3
-
2019-06-25 22:20
Taką samą sytuację mam z bliską osobą
w rodzinie, ciężko i przewlekle chora po udarze. Ostatnio kombinowaliśmy z rodziną prywatne wizyty domowe plus badania z POZ i wizyta lekarza w domu w sobotę też z POZ. Mając wcześniejsze doświadczenia z jej ciężkim stanem na granicy życia i śmierci i wizytami na SOR (kilka godzin oczekiwania), stwierdziliśmy, że w jej stanie niehumanitarne będzie skazywanie jej na 10 h na Sorze, nie wiadomo z jakim skutkiem.
Udało się tym razem z tymi wizytami domowymi prywatnymi i z POZ.
Ludzie ogarnijcie się i nie przyjeżdżajcie na SOR z drobnymi sprawami.- 5 0
-
2019-06-25 18:43
Rzeczywistość SOR (2)
Miałem wątpliwą przyjemność trafić na SOR na Zaspie. Kilka tygodni później, pacjent na SOR Zaspa zasłabł i stracił przytomność, czekając prawie dwie DOBY na dializę - w tym czasie, nikt się nim nie zainteresował. Wiedząc co tam się dzieje, zupełnie mnie to nie zdziwiło.
W porównaniu do SOR na NFZ, prywatna weterynaryjna klinika w ciągu dziesięciu minut od przyjazdu z psem, miała zrobione podstawowe badania i rentgen z kontrastem w znieczuleniu, po godzinie zaś tomograf. Łączny koszt 800zł. Jakoś tam gdzie nie ma obowiązkowych ubezpieczeń i setek urzędników rozdzielających nasze podatki na "bezpłatne świadczenia", tam system prywatny działa.- 18 4
-
2019-06-26 08:24
plus weterynarze nie muszą robić staży i specjalizacji
no i przeważnie trafiają do tego zawodu ludzie wrażliwi i z powołaniem a nie karierowicze, którzy najchętniej od razu uciekliby za granicę, wyszkoliwszy się za darmo na koszt polskiego podatnika.
- 0 4
-
2019-06-26 21:48
Tak, ale pamiętaj że mnóstwo ludzi wyrzuci chorego zwierzaka, jak ma tyle zapłacić za leczenie. Co innego samochód - jak się ukochana, 20 letnia, dwa razy odwijana z drzewa beemka albo aŁdi rozkraczy i mechanik krzyknie dwa tysiaki to kasa zaraz się znajdzie.
- 3 0
-
2019-06-25 19:39
(2)
rozwiązanie jest proste, zielona i żółta opaska powinna być płatna za wizytę i skończy się przychodzenie z katarem lub zrobieniem wyników
- 14 4
-
2019-06-25 19:56
bardzo dobry pomysł
stop naciągaczom
- 3 0
-
2019-06-25 22:12
Jestem za.
Zresztą niedługo tak będzie z powodu braku kasy.
- 3 0
-
2019-06-25 22:26
Kiedyś słyszałam w przychodni, że jedna Pani (1)
była z anginą na SORze.
Inny przykład: lekarka z POZ też mnie chciała odesłać na SOR z silnym bólem głowy (podobnym do migreny). A że mam ciężko chorą osobę w rodzinie to powiedziałam jej, że na SORze to ratują życie. To była moja ostatnia wizyta u niej. Zmieniłam lekarza. Dostałam na cito skierowanie do laryngologa, przeczyścił zatoki i ból głowy zniknął. Co podejrzewałam, bo przewlekle choruję na zatoki a to związane jest ze specyficznym bólem głowy.- 1 1
-
2019-06-26 08:28
chyba coś jest na rzeczy
wy z tych SORów musicie naprawdę nie lubić się z lekarzami POZ i vice versa, że przerzucacie sobie nawzajem najbardziej upierdliwych pacjentów.
- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.