- 1 Piwo naprawdę powoduje mięsień piwny? (97 opinii)
- 2 Wojtek i Agata z Life on Wheelz rozstali się (118 opinii)
- 3 Krajowa Sieć Onkologiczna znów opóźniona (24 opinie)
- 4 Burzą szpital pod Centrum Pediatryczne (58 opinii)
- 5 Więcej dzieci trafia do opieki zastępczej i domów dziecka (100 opinii)
- 6 Opracowują test, który wykryje wiele chorób (34 opinie)
Niesamodzielni z podejrzeniem COVID-19 zostali bez pomocy. Brakuje rozwiązań
Sparaliżowani, z zaburzeniami świadomości, demencją, w podeszłym wieku czy upośledzeni - na co dzień takie osoby zdane są na ciągłą pomoc opiekunów. Jednak co zrobić w sytuacji, kiedy opiekun nie może pracować albo osoba niesamodzielna ma podejrzenie zakażenia koronawirusem i nałożony nakaz kwarantanny. Nasi czytelnicy przekonali się, że znalezienie takiej pomocy graniczy z cudem.
- Przez trzydzieści lat swojej pracy zawodowej miałam kontakt z osobami niezdolnymi do samodzielnej egzystencji z różnych względów - opowiada Marta, pielęgniarka pracująca jako opiekunka podopiecznych ośrodka pomocy społecznej. - Jedni byli sparaliżowani, więc nie byli w stanie wstać z łóżka po to, aby coś zjeść czy napić się, że o załatwianiu potrzeb fizjologicznych nie wspomnę. Inni mieli tak zaawansowaną demencję bądź zaburzenia świadomości, że zdawali się funkcjonować w zupełnie innej rzeczywistości. Jeszcze inni wydawali się z pozoru zwyczajni i samodzielni. Byli inteligentni, sympatyczni, świetnie zorganizowani. Niestety, zdarzały się im momenty, że zapominali np. o tym, aby zakręcić gaz, kiedy obiad już był gotowy, czyścili gniazdka z prądem mokrą ścierką czy odkładali zapalonego papierosa na stertę gazet. Wszystkie te osoby łączyło jedno - ani na chwilę nie można było spuścić ich z oka, bo mogłoby to stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia.
Koronawirus Gdańsk - Gdynia - Sopot - wszystko o COVID-19 w Trójmieście
Kiedy opiekun nagle bierze wolne
Zdarza się jednak, że np. z przyczyn losowych opiekun osoby niesamodzielnej nie jest w stanie pracować. Problem z zapewnieniem natychmiastowej opieki dla takich osób istniał od lat, jednak w czasie pandemii COVID-19 sytuacja dodatkowo się skomplikowała.
- W marcu ubiegłego roku moja mama doznała udaru. Była całkowicie sparaliżowana, nie było z nią kontaktu - opowiada Michał z Sopotu. - Szpital poinformował, że zostanie wypisana, a ja mam obowiązek zapewnić jej opiekę. Nie byłem w stanie, ponieważ musiałem pracować, co często wiązało się z wyjazdami w delegację. Szukałem alternatywy, ale jej nie było. W tym czasie nawet opiekunki z MOPR-u nie chodziły do podopiecznych. Domy Pomocy Społecznej zawiesiły przyjęcia w obawie przed zakażeniami. Jedynym ratunkiem okazał się prywatny ośrodek, który zgodził się mamę przyjąć, jeśli wcześniej wykonam jej prywatnie test (graniczyło to wówczas z cudem, bo mama była przykuta do łóżka, a komercyjnych, akredytowanych przez sanepid punktów pobrań wymazu wtedy nie było). Kiedy załatwiłem test, pojawił się kolejny problem - opłaty za ośrodek, bo musiałem dopłacać do mamy emerytury 2 tys. zł, choć sam zarabiałem 3 tys. Mówimy o kosztach podstawowych, bo za wszystko inne, jak leki, pampersy czy ubrania, musiałem płacić osobno. Zapożyczyłem się, gdzie się dało, bo rezygnując z pracy, znalazłbym się na dnie i już od niego nie odbił. Po półtora miesiąca udało mi się mamę przenieść do publicznego Domu Pomocy Społecznej. Zaciągnięte wówczas długi spłacam do dziś.
W patowej sytuacji znalazła się również Alina, której dziadek, sprawujący opiekę nad chorą na Alzheimera żoną, ciężko zachorował i został zabrany do szpitala. Na pomoc ze strony instytucji publicznych nie było szans.
- Po przywiezieniu na Kliniczny Oddział Ratunkowy UCK dziadkowi niezwłocznie wykonano test na COVID-19. Wynik był pozytywny - opowiada Alina. - W tym samym czasie na babcię nałożono nakaz kwarantanny i zlecono badanie na obecność koronawirusa. Nie było możliwości, aby babcia udała się do punktu poboru wymazu, dlatego zamówiliśmy mobilny zespół wymazowy. Kiedy dzwoniliśmy zapytać, kiedy mamy spodziewać się karetki, żeby jakoś babcię na to przygotować, słyszeliśmy w odpowiedzi "jak przyjedzie, to będzie". Nikt z rodziny nie był w stanie w jednej chwili wszystkiego rzucić i przyjechać, aby zająć się babcią. Całkowicie niesamodzielna osoba została więc w jednej chwili bez opieki. Była w stanie odkręcić gaz i o tym zapomnieć, a mieszka w bloku. W MOPR powiedziano nam, że nie ma szans, aby za ich pośrednictwem "załatwić" opiekunkę gotową do odwiedzania osoby z podejrzeniem zakażenia, przebywającej na kwarantannie. Nie było też miejsca, w którym osobę z podejrzeniem koronawirusa, ale niesamodzielną, moglibyśmy umieścić. Uratowała nas znajoma, która ignorując zagrożenie, zgodziła się nam pomóc i zamieszkać z babcią przez kilka dni. Na żadną pomoc ze strony państwa nie mogliśmy liczyć.
Centrum Opieki Wytchnieniowej. Fundacja potrzebuje wsparcia
Wypis ze szpitala z podejrzeniem zakażenia i nakazem kwarantanny, pod opiekę zdrowych domowników
W patowej sytuacji znalazła się też Katarzyna, której ojciec został wypisany do domu z nakazem kwarantanny, ponieważ na oddziale ratunkowym miał bezpośredni kontakt z osobą zakażoną.
- Mój tata ma 82 lata i zaawansowaną demencję. Potrzebuje asysty przy codziennych czynnościach - opowiada Katarzyna. - Do szpitala trafił z powodu odwodnienia, bo odmawiał przyjmowania posiłków. Kiedy jego stan ustabilizowano na tyle, że mógł zostać wypisany do domy, otrzymałam wiadomość, że ojciec opuści szpital z nakazem kwarantanny, bo na oddziale miał kontakt z osobą zakażoną. To niedorzeczne i bulwersujące! Do chwili otrzymania testu, z podejrzeniem zakażenia, miał zamieszkać pod jednym dachem ze mną (a choruję na cukrzycę) oraz z moją będącą w 9-miesiącu ciąży córką.
Ojciec nie jest osobą samodzielną i wymaga opieki 24 godziny na dobę. Ma szereg chorób przewlekłych, nie umie sam przygotować sobie jedzenia ani picia, nie pójdzie sam do toalety, ponieważ ma zaburzenia równowagi i jest zaopatrzony w cewnik, ma daleko zaawansowaną demencję, niewydolność nerek, bardzo mocno zaawansowanego raka prostaty, zaleczoną zakrzepicę. Nie jest w stanie sam sobie przygotować jedzenia, tym bardziej że od jakiegoś czasu najczęściej podaje mu się posiłki półpłynne, gdyż są dni, kiedy nie umie pogryźć i połknąć potraw wymagających przeżuwania. Nie mówiąc już o zrobieniu zakupów. W domu cały czas leży w łóżku lub wstaje na krótko i siedzi w fotelu lub na kanapie. Na co dzień w opiece nad nim wspomaga nas opiekunka. Teraz zakomunikowała, że nie jest w stanie tego zrobić, bo obawia się zakażenia.
Sanepid poradził mi, żebym w czasie, kiedy tata będzie przebywał w domu, również izolowała się od ludzi, co w moim przypadku absolutnie nie wchodzi w grę. Prowadzę własny biznes, mam zobowiązania wobec innych podmiotów i jeśli zawalę realizowane obecnie zlecenia, zostanę bez środków do życia. Mamy pandemię, więc dla tak drobnych przedsiębiorców jak ja każde zlecenie jest na wagę złota. Przez cały czas straszono mnie też, że jeśli nie wezmę taty do domu, to zostanie na mnie nałożona wysoka kara finansowa. Zostałam postawiona przez wyborem - przyjąć tatę, co wiązałoby się z narażeniem mnie i bliskich, a także znacznymi stratami finansowymi wynikającymi z niewywiązania się z umów z kontrahentami, albo odmówić przyjęcia i ryzykować nałożeniem wysokiej kary finansowej.
Miejsc na kwarantannę dla niesamodzielnych osób nie przewidziano
Pani Katarzyna szukała miejsca dla taty, gdzie tylko się dało. Pomorski Urząd Wojewódzki przygotował wprawdzie izolatoria, ale tam kieruje się wyłącznie osoby chore na COVID-19, a ojciec naszej czytelniczki wciąż czeka na przeprowadzenie testu - czas od kontaktu z osobą zakażoną jest zbyt krótki, aby można go zrobić już teraz.
Przygotowano też miejsca, gdzie można odbyć kwarantannę, jednak pod warunkiem, że jest się osobą samodzielną i nie ma objawów choroby.
- Zgodnie z rozporządzeniem kwarantannę odbywa się w swoim miejscu zamieszkania, a jeżeli nie ma takiej możliwości, służby sanitarno-epidemiologiczne mogą skierować (na podstawie decyzji) daną osobę do wyznaczonego ośrodka kwarantanny. W województwie pomorskim taki ośrodek znajduje się w Garczynie - informuje biuro prasowe Urzędu Wojewódzkiego. - W województwie pomorskim funkcjonują również dwa izolatoria dla osób chorych na COVID-19, które posiadają miejsca dla osób niesamodzielnych - izolatorium w Szpitalu Specjalistycznym w Kościerzynie oraz w Sanatorium Leśnik w Sopocie.
Urząd wojewódzki sugeruje, aby w przypadku, kiedy potrzebna jest pomoc w opiece nad osobą niesamodzielną, poprosić o pomoc ośrodki pomocy społecznej.
- Rodzina osoby przebywającej w kwarantannie może zwrócić się do MOPS-u/GOPS-u o udzielenie pomocy, np. przydzielenie opiekuna, który będzie pomagał w miejscu odbywania kwarantanny domowej - radzi biuro prasowe Urzędu Wojewódzkiego.
Zdaniem jednej z opiekunek jest to jednak rada niedorzeczna, bo ani ona, ani żadna z jej koleżanek nie zgodziłaby się na realizację takiego zlecenia.
- Nie mamy wystarczających środków ochrony osobistej, aby świadczyć opiekę w stosunku do osób, wobec których istnieje podejrzenie, że są zakażone koronawirusem - mówi jedna z opiekunek pracujących w ośrodku pomocy społecznej (nazwisko znane redakcji). - Zresztą jak miałoby to wyglądać? Miałybyśmy odbywać takie wizyty pomiędzy wizytami u innych, zdrowych podopiecznych? Przecież to z reguły są osoby chore, słabe i w podeszłym wieku, a więc z grupy ryzyka. Podobnie rzecz się ma z przyjęciami do Domu Pomocy Społecznej. Która z placówek przyjmie kogoś, kto miał kontakt z osobą zakażoną i sam może być chory? Ja takiej nie znam.
Finalnie na przetrzymanie ojca naszej czytelniczki do czasu wykonania testów i otrzymania wyników zgodził się Szpital Miejski im. św. Wincentego a Paulo.
- Mając świadomość tego, że sytuacja jest patowa, ordynator Oddziału Kardiologii zgodził się zatrzymać pacjenta na oddziale - informuje Małgorzata Pisarewicz, rzecznik spółki Szpitale Pomorskie, do której należy Szpital Miejski im. św. Wincentego a Paulo. - Proszę mieć jednak na uwadze, że szpital nie jest miejscem świadczącym usługi opiekuńcze. Nie ma możliwości, aby odstępować miejsca osobom niewymagającym hospitalizacji, ponieważ musi być w gotowości na przyjęcie tych, którzy wymagają leczenia na oddziale szpitalnym.
Miejsca
Opinie (40) 6 zablokowanych
-
2021-01-26 13:31
Wstyd rodzino! (2)
Przecieram oczy ze zdumienia! Do kogo macie żale, że zaniedbaliście swoich rodziców/dziadków? Demencja nie pojawia się w ciągu jednego dnia, ale skąd macie wiedzieć skoro macie swoich seniorów na co dzień w poważaniu? Wstyd, że oskarżacie placówki, pomimo że sami olaliście swój obowiązek. Opieka nad naszymi najbliższymi to nasz obowiązek!
- 14 37
-
2021-01-26 15:04
CO XD
- 2 0
-
2021-01-27 08:41
Pewnie. Porzuć prace własna rodzine. Przestań spłacać zobowiązania. Strać mieszkanie.
Przeciętny człowiek nie jest w stanie zaopiekować się niedołężnym członkiem rodziny, gdzie często konieczna jest opieka 24h.- 4 1
-
2021-01-26 13:46
Ważny temat
Następny powinien być o szczepieniach ludzi cierpiących na stwardnienie rozsiane brak badań pod tym kątem uniemożliwia szczepienie....
- 4 0
-
2021-01-26 13:54
Jak widac na Pełowski samorzad nie mozna liczyc? Magistrat to samo.... (1)
- 8 5
-
2021-01-26 23:53
Dulkiewicz zrob cos , pomagaj. A nie tylko w niemieckim radiu żale i donosy
- 0 0
-
2021-01-26 15:37
Hurr nie mogę się zająć własnym ojcem bo prowadze swoje biznesy chlip chlip
Takie mamy czasy że biznesy ważniejsze od rodziców.
- 12 17
-
2021-01-26 19:20
żenada...
zamiast pomóc osobom opiekującym się kimś z rodziny, który ma demencję, alzheimera to bawią się w testowanie ....brak człowieczeństwa....
- 7 0
-
2021-01-27 09:13
Opiekunowie
osob niesamodzielnych boja się że zachorują oni lub niepełnosprawni pod ich opieką.Razem do szpitala ich nie wezmą a to byłoby jedyne dobre wyjście. I tak już rok w stresie. Na szczęście odpukać nic poważniejszego się nie działo.Nerwy w strzępach a lat przybywa.
- 3 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.