- 1 Wojtek i Agata z Life on Wheelz rozstali się (99 opinii)
- 2 Więcej dzieci trafia do opieki zastępczej i domów dziecka (100 opinii)
- 3 Opracowują test, który wykryje wiele chorób (34 opinie)
- 4 Dzieci uzależniają się od telefonów przez rodziców? (80 opinii)
- 5 Gdyńskie Centrum Onkologii zostanie rozbudowane (14 opinii)
- 6 To nie metabolizm zwalnia, to my zwalniamy (120 opinii)
Pacjent z demencją wypisany ze szpitala bez poinformowania rodziny
Pan Stanisław, chorujący na demencję i przyjmujący leki na Alzheimera, został po wypisie z Oddziału Ratunkowego Szpitala św. Wojciecha odtransportowany do domu bez wcześniejszego poinformowania rodziny. W rezultacie na wejście do mieszkania musiał zaczekać u sąsiada, bo kluczy nie miał, a domownicy byli nieobecni.
Na SOR bez asysty rodziny
Wskutek tego obostrzenia kontakt z pacjentami, głównie starszymi, w pewnym momencie urywa się i rodzina zostaje pozbawiona szansy na monitorowanie tego, co dzieje się z bliskimi. Tak było w przypadku pana Stanisława, który trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy na Zaspie.
- We wtorek, 23 czerwca, mój 90-letni dziadek, cierpiący na demencję i przyjmujący leki na Alzheimera, wraz z jedną z córek był na wizycie u kardiologa. Jego stan był na tyle poważny, że lekarz postanowił wezwać karetkę i wysłał go do szpitala na Zaspie - opowiada Michał, wnuk pana Stanisława. - Ze względu na obecnie panującą epidemię do szpitala wpuszczono tylko dziadka z dokumentacją medyczną (ze względu na stan nie nosi kluczy do mieszkania, bo sam z niego nie wychodzi). Rodzinę poinformowano, że gdy coś będzie wiadomo, to lekarz zadzwoni.
Koronawirus Gdańsk - Gdynia - Sopot - wszystko o COVID-19 w Trójmieście
Z SOR-u do... sąsiada
Niestety lekarz nie zadzwonił. Bez poinformowania bliskich pana Stanisława odesłano transportem medycznym do domu. Do tego domu, do którego - jak zostało powiedziane - nawet nie posiadał kluczy.
- Przez kilka godzin wydzwanialiśmy do szpitala, szukając kontaktu z lekarzem. Kiedy udało nam się go nawiązać, lekarz z rozbrajającą szczerością oznajmił, że zbadano krew, ciśnienie itp. i pacjenta w stanie dobrym odesłano do domu - opowiada Michał. - W tym samym momencie zadzwonił sąsiad, który znalazł dziadka na schodach pod drzwiami mieszkania. Telefon do rodziny znalazł w dokumentacji (w tej samej, w której napisano, że pacjent ma demencję i Alzheimera). Dziadek nie wiedział, jak długo był w szpitalu, ani nawet tego, jaki jest dzień. Mimo to jak psa wyrzucono go pod drzwi.
Szpital przyznaje się do zaniedbania i przeprasza
Szpital św. Wojciecha przeprowadził postępowanie wyjaśniające, w wyniku którego ustalono, że faktycznie doszło do zaniedbania i rodzina nie została poinformowana o wypisie pacjenta. Decyzję o tym, aby na powrót domowników zaczekać u sąsiada, podjąć miał jednak sam pan Stanisław.
- Na podstawie wyjaśnień przedstawicieli firmy transportowej Fox-Med informujemy, że zespół transportowy przywiózł pacjenta do domu, gdzie nie zastał nikogo z domowników. Zaproponował pacjentowi odwiezienie do szpitala, ale pacjent dwukrotnie nie wyraził zgody. Postanowił, że zostanie w domu sąsiada, który wyraził na to zgodę i poczeka na rodzinę - informuje Katarzyna Brożek, rzecznik Spółki Copernicus PL, która zarządza Szpitalem św. Wojciecha. Zespół transportu pozostawił pacjenta, kiedy ten nawiązał kontakt z sąsiadem. Pacjent w trakcie wypisu ze szpitala był w stanie dobrym, komunikatywnym.
Jednocześnie informujemy, że kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Szpitalu św. Wojciecha w Gdańsku pouczył i przypomniał personelowi procedurę informowania rodziny o decyzji wypisania pacjenta i zlecenia transportu sanitarnego do domu. Usprawiedliwieniem zaistniałej sytuacji jest fakt dużego natężenia pracy na oddziale ratunkowym w czasie wypisywania pacjenta do domu. Za zaistniałą sytuację przepraszamy.
Miejsca
Opinie (95) 3 zablokowane
-
2020-06-28 10:39
taaa
na pewno większość z mety pomyślała, że nic nie robiący lekarze i pielegniarki w SOR z tych nudów nawet zapomnieli zadzwonić do rodziny pana Stanisława w celu precyzyjnego ustalenia daty, godziny i miejsca przekazania pacjenta rodzinie. Przeto pijący kolejne latte z bezglutenowym mlekiem i klepiący po półdupku rzekomo niedostępną panią pielęgniarkę lekarz niczym jak przyjazd Obamy do Warszawy całymi długimi minutami ustala precyzyjnie wszystko z rodziną. A rodzina po skończonej pracy musi chwilę odpocząć, także napć się kawy po ciężkim dniu przy słuzbowym laptopie z exelem, przygotować mieszkanie na powrót pana seniora do domu i nastepnie przy odpowiednim nastawieniu psychofizycznym dać zielone światło klepiącemu tym razem w drugi półdupek cnotliwej pielegniarki lekarzowi, żeby nic nie robiąca i wygrzewajaca się w słońcu załoga karetki przewozowej, na łóżkonoszach usłanych płatkami róż i pachnąca olejkami sosnowymi przetransportowała pana Stanisława do celu
- 3 0
-
2020-06-28 22:52
Proste i formalne rozwiązanie - ubezwłasnowolnienie
Osobę niesamodzielną należy formalnie ubezwłasnowolnić.
Ja wiem że to brzmi dla niektórych jak zakucie dziadka w kaftan bezpieczeństwa, ale to nie prawda. Formalność jest prosta, kosztuje 100zł, warto osobie ubezwłasnowolnianej wyjaśnić o co tak naprawdę chodzi i dlaczego to robimy,
To jest naprawdę dla ich bezpieczeństwa - po pierwsze rodzina zostanie zawsze wpuszczona czy do szpitala czy gdziekolwiek.
Do tego taka osoba nie zawrze jakiejś umowy z oszustami, nie wyciągnie pieniędzy z banku jak ją "na wnuczka" będą chcieli obrobić.- 1 0
-
2020-06-30 00:32
Ubezwłasnowolnienie jak tu niektórzy proponują tylko w teorii jest takie proste
Osoba mająca problemy z funkcjonowaniem mózgu wciąż ma częściowe zrozumienie i świadomość tego co się dzieje. U jednych większą, u innych mniejszą. Dla wielu osób ubezwłasnowolnienie jest odbierane jako atak ich własnych dzieci na rodzica. Starsi ludzie niesamowicie to przeżywają, nie rozumieją dlaczego, po co, dlaczego ich dziecko występuje przeciwko nim. Co gorsza, jak mózg źle działa, to często ciężko im coś wytłumaczyć. Dodatkowo czasem pozornie taka osoba zachowuje się normalnie i dopiero jej dłuższa obserwacja pozwala stwierdzić, że coś jest nie tak. Bywa więc, że np. lekarz czy ratownik pyta o coś i nie zakłada od razu jakiś problemów z głową, bo pozornie taka osoba zachowuje się normalnie. Np. zapewnia że sama sobie poradzi (a nie da rady, bo nie pamięta wielu rzeczy). Wreszcie ubezwłasnowolnienie to też duża odpowiedzialność dla opiekuna. Bo opiekun odpowiada wówczas jak za dziecko. Tyle, że pięcioletnie dziecko łatwiej złapać za rękę i pociągnąć za sobą, czy nawet dać klapsa. A co zrobisz ze staruszkiem, który zachowuje się, jak pięciolatek, a zupełnie nie chce słuchać i jest przekonany, że wszystko wie najlepiej? Wreszcie ubezwłasnowolnienie rodzi też wiele problemów prawnych, na niektóre czynności potrzebna jest zgoda sądu, a na nią się czeka, a sądy różnie działają. Jak tak raz w roku musisz występować o coś do sądu, to po jakimś czasie masz dosyć. Tym bardziej, że opieka nad taką osobą jest często bardzo czasochłonna i zajmuje każdą wolną chwilę. Tylko ktoś, kto nie przeżył czegoś takiego z chorą osobą z problemami z mózgiem, może tak łatwo mówić, że ubezwłasnowolnienie jest takie proste.
- 2 0
-
2020-06-30 20:06
alzheimer
Pracuje dla takich ludzi,Oni wymagaja codziennej troski,nie można ich sposcic z oka .Choroba na którą cierpia jest niestety Nieuleczalna.Kazdy Opiekun powinien być poinformowany o powrocie ze szpitala osoby chorej,nie wiem czy to zaniedbanie czy karygodne lekcewazenie
- 1 0
-
2020-07-01 10:11
Haha FoxMed, najgorsza firma transportowa
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.