- 1 Wojtek i Agata z Life on Wheelz rozstali się (96 opinii)
- 2 Więcej dzieci trafia do opieki zastępczej i domów dziecka (100 opinii)
- 3 Opracowują test, który wykryje wiele chorób (34 opinie)
- 4 Dzieci uzależniają się od telefonów przez rodziców? (80 opinii)
- 5 Latem więcej narodzin na trójmiejskich oddziałach (85 opinii)
- 6 Gdyńskie Centrum Onkologii zostanie rozbudowane (14 opinii)
Przez kilka godzin rodzina szukała informacji o operowanej pacjentce
W przykrej sytuacji znalazła się rodzina pacjentki operowanej w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. - Przez 10 godzin bezskutecznie staraliśmy się ustalić przebieg operacji, stan zdrowia babci, a nawet miejsce jej pobytu. Nikt nic nie wiedział - skarży się pani Joanna, wnuczka.
Przekonała się o tym pani Joanna, która informacje o stanie swojej babci uzyskała dopiero po jej... śmierci.
- U mojej babci rozpoznano tętniak tętnicy środkowej mózgu, a do kliniki UCK w Gdańsku przyjęta została celem leczenia operacyjnego, które nadzorowane było przez ordynatora neurochirurgii - mówi pani Joanna z Gdańska. - Operacja była skomplikowana, składała się z dwóch części: neurochirurgicznej i kardiochirurgicznej, dlatego babcię operował zarówno neuro- jak i kardiochirurg.
Być może właśnie to sprawiło, że pracownicy żadnego z oddziałów nie wiedzieli, dokąd trafi pacjentka po operacji.
Operacja rozpoczęła się ok. godz. 8:15, a po czterech godzinach wciąż trwała. Około południa rodzina uzyskała od pielęgniarek informację, że po zabiegu pacjentka trafi prawdopodobnie na oddział kardiochirurgii i tam należy dowiadywać się o jej stan. Tam jednak o pacjentce nic nie wiedziano, podobnie zresztą jak na pierwszym oddziale. O godzinie 15 kolejna próba zasięgnięcia informacji spełzła na niczym.
- Kilka minut później personel zawiadomił nas, że część neurochirurgiczna dobiegła już końca, ale nie udało się porozmawiać z lekarzem, bo ten udał się do domu. Niestety, nic nam nie powiedział o stanie babci - opowiada pani Joanna.
Ok.15:30 pielęgniarki z neurochirurgii zasugerować miały rodzinie, by ta poszła zapytać o pacjentkę na oddział kardiochirurgii.
- Tam pielęgniarka poinformowała nas, że faktycznie czekają na taką pacjentkę, ale ta jeszcze nie została przywieziona - relacjonuje nasza czytelniczka.
Rodzina wróciła do domu. O godz. 18 udało się dodzwonić do lekarza dyżurnego kardiochirurgii. Od niego krewni dowiedzieli się, że babcia zmarła. Lekarz dodał jednak, że kobieta była pacjentką neurochirurgii i to personel tego oddziału powinien udzielić informacji na jej temat.
- Nie rozumiem, dlaczego przez niemal 10 godzin nie udzielono mi informacji o tym, na którym oddziale przebywa babcia, jak się czuje i czy operacja się powiodła. Ostatecznie, dopiero 2 godziny po fakcie dotarliśmy do informacji, że babcia zmarła - żali się pani Joanna.
Choć brak jest jednoznacznej wykładni prawnej, mówiącej o tym, w jakim dokładanie terminie lekarz powinien informować rodzinę o stanie pacjenta czy przebiegu operacji, kwestię tę reguluje Art. 28 ustawy o działalności leczniczej.
- Zgodnie z jego treścią szpital w razie pogorszenia się stanu zdrowia pacjenta, powodującego zagrożenie życia lub w razie jego śmierci, powinien niezwłocznie zawiadomić o tym wskazaną przez pacjenta osobę lub instytucję - mówi Aleksandra Kosiorek, radca prawny Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku. - Przepisy nie wskazują, w jakim czasie ma to nastąpić, więc przy ocenie prawidłowości postępowania zawsze należy mieć na uwadze specyfikę szpitala i jego organizację.
O to, dlaczego rodzinie nie udzielono ważnych informacji, zapytaliśmy dyrekcję Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
- Skargę otrzymałam w zeszłym tygodniu, ale nie umiem na razie się do niej odnieść - informuje Ewa Książek-Bator, dyrektor UCK. - Jesteśmy w fazie wyjaśniania sprawy. Poprosiłam lekarzy z Oddziału Kardiochirurgii i Neurochirurgii o złożenie wyjaśnień do środy, 4 marca. Jeśli jednak personel nie umiał właściwie poinformować rodziny, bardzo mi przykro. Tak nie powinno być. Chciałabym dodać, że zawsze, kiedy pojawia się problem z personelem szpitala, należy zgłosić się do lekarza naczelnego - dyrektora do spraw medycznych, który powinien pomóc rodzinie w jego rozwiązaniu.
Opisywana sprawa trafiła też do rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku, który również jest na etapie jej wyjaśniania.
- Skargę w tej sprawie otrzymaliśmy kilka dni temu - mówi dr Maria Deptulska, rzecznik odpowiedzialności zawodowej OIL w Gdańsku. - Wszczęliśmy postępowanie wyjaśniające w sprawie zaniechania poinformowania rodziny pacjentki o pogorszeniu się stanu jej zdrowia w trakcie operacji i o jej śmierci, w sprawie naruszenia sposobu postępowania podmiotu leczniczego ze zwłokami pacjentki w przypadku śmierci pacjentki przez opóźnienie w wystawieniu karty zgonu, co mogło mieć wpływ na opóźnienie pochówku, oraz w sprawie braku zrozumienia i współczucia dla rodziny zmarłej, o których mówi art. 19 kodeksu etyki lekarskiej. Zamierzamy też skontaktować się z rodziną celem dalszych wyjaśnień i pozyskania pełnej dokumentacji medycznej.
Miejsca
Opinie (167) ponad 20 zablokowanych
-
2015-02-27 19:52
No, qurva, siostry! Ja tu widzę niezły burdel!
- 7 2
-
2015-02-27 21:39
Leczcie się sami , i tyle ,Polacy to naród geniuszy.
- 7 1
-
2015-02-27 23:42
Moze odszkodowania by sie chcialo ?Czy zaistniec w gazecie ?
Skargi w tym kraju to jest jedno co potrafi spoleczenstwo robic .Jeżeli nie było upoważnienia do informowania o stanie zdrowia to na drzewo ze skarga i pieniactwem w gazecie
- 8 1
-
2015-02-28 06:20
(3)
Pretensjonalna mina "wnuczki" na zdjeciu mnie rozwalila....
- 12 0
-
2015-02-28 06:27
(1)
Rozgłos i Sława zdobyte .... :)
- 9 1
-
2015-02-28 07:57
ha
prawdziwa pipa jesteś
- 3 2
-
2015-03-05 15:56
A ty jaką minę miałeś po śmierci babci?
Zadowoloną, bo mieszkanie zostawiła?
- 0 1
-
2015-02-28 15:45
No i co z tego!
Ważne, że ratowali babcie i pewnie zrobili co mogli, ale o coś trzeba się przy***rdolić i d*pę truć całemu szpitalowi. Zdrowie babci było najważniejsze czy informacja gdzie położą babcie po operacji, bo rodzina nie wie gdzie d*pę posadzić. Takie coś utrudnia pracę, pod paragraf powinni to podpiąć.
- 2 1
-
2015-03-03 13:32
Trzeba nagłaśniać takie afery to się może nauczą nadludzie !!!
- 2 1
-
2015-03-05 09:54
wszczepic czip
jakby pacjetom wszczepiano pod skore czip to by bylo wiadomo gdzie jest
- 1 0
-
2015-03-13 09:24
Dociekliwość dziennikarska? (1)
Nasuwa mi się takie pytanie, czy pani Joanna z Gdańska poinformowała panią redaktor, że za pierwszym razem babcia nie została przyjęta do UCK, ponieważ zabieg był za ciężki dla tej kobiety i mógł skończyć się śmiercią? Czy pani redaktor wie , że babcia nie została przyjęta z tego samego powodu w szpitalu wojewódzkim? I tak na koniec w szpitalu jest oddział i blok operacyjny. Tak mnie zastanawia, skąd pielęgniarki z oddziału mają wiedzieć, co dzieje się na bloku operacyjnym??? Zamiast bić pianę i szukać sensacji, warto by trochę zagłębić się w temat. W dzienkikarstwie liczy się obiektywizm.
- 3 0
-
2015-03-18 22:18
co ty piszesz
a jeśli wskazania do zabiegu byly slabe? a jeśli ośrodek ma 100% powikłań po tego rodzaju zabiegach ale się opłacają? teoretyzujesz, to nie sa oczywiste sprawy.
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.