- 1 17 osób dziennie słyszy tę diagnozę (44 opinie)
- 2 Ranking salonów masażu w Trójmieście (20 opinii)
- 3 To koniec boreliozy? Kończą się prace nad szczepionką (90 opinii)
- 4 Krajowa Sieć Onkologiczna znów opóźniona (26 opinii)
- 5 Ciąża. Jak zachować płodność po leczeniu onkologicznym? (19 opinii)
- 6 Wojtek i Agata z Life on Wheelz rozstali się (119 opinii)
Ratownicy nie muszą łamać prawa jak w Małopolsce
W Małopolsce ratownicy medyczni, by ratować życie pacjenta z udarem czy zawałem serca, muszą łamać prawo - zamiast do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, wiozą go na specjalistyczny oddział. Sprawdziliśmy czy trójmiejscy ratownicy mają podobny problem.
Jak czytamy w Dzienniku Polskim, ustawa o ratownictwie medycznym mówi jednoznacznie, że pacjenta w stanie zagrożenia życia karetka ma przewieźć do najbliższego szpitalnego oddziału ratunkowego (SOR). Kiedy ustawa siedem lat temu wchodziła w życie, zapis ten nie budził kontrowersji. Problem pojawił się wraz z wyspecjalizowanymi placówkami, które lepiej wyposażone niż SOR-y, mogły szybciej pomóc takiemu pacjentowi. Pacjent, który trafia na oddział ratunkowy musi bowiem przejść szereg badań, na podstawie których lekarz podejmuje decyzję o pozostawieniu go w placówce lub wysłaniu do innej, specjalistycznej.
Taka procedura trwać może nawet powyżej godziny. Dlatego tak ważne jest, by pacjenta przekazać od razu w odpowiednie miejsce.
- Dla wielu pacjentów to szansa na ratunek. Warunek jest jeden: muszą tam trafić natychmiast, z pominięciem niepotrzebnego już w tej sytuacji SOR-u. Przepisy nie nadążają za rozwojem medycyny i zapis o SOR nadal obowiązuje - mówi dla gazety Andrzej Kopta z Krakowa, wiceprezes Społecznego Komitetu Ratowników Medycznych.
O ile w Małopolsce dochodzi problem braku tzw. systemu tele-ekg w karetkach, o tyle w Trójmieście, nie dość, że są one już w nie wyposażone, to jeszcze szybciej docierają w odpowiednie miejsce, bez konieczności nieuzasadnionego dojazdu na SOR.
Czytaj też: Stacje pogotowia proszą o nowe karetki
- Wszystkie karetki w Trójmieście wyposażone są w system tele-ekg, za pomocą którego wynik EKG przesyłamy lekarzowi dyżurującemu. Dzięki temu potrafi on od razu podjąć decyzję dokąd pacjent ma trafić: na SOR czy prosto np. na specjalistyczny oddział, wprost na salę zabiegową - mówi Lech, ratownik pracujący w jednym z gdańskich szpitali. - To na lekarza dyżurnego spada odpowiedzialność za wysłanie pacjenta do danej placówki.
O tym, że w pacjenci w Trójmieście nie mają powodów do niepokoju mówi też konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny ratunkowej.
- Nie słyszałam, żeby w Trójmieście był z tym problem. Mamy bardzo krótki czas dojazdu karetki - ok. 15 minut, do tego wiele specjalistycznych i dobrze wyposażonych oddziałów, więc pacjenci z zawałem czy udarem mózgu powinien od razu trafić w miejsce, w którym udzielona zostanie mu odpowiednia pomoc - mówi dr Ewa Raniszewska, konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny ratunkowej.
Opinie (92)
-
2013-10-27 16:08
Nikt nigdzie nie łamie prawa
bo można je łamać w "stanie wyższej konieczności" a to jak najbardziej pod to podlega.
- 0 0
-
2013-10-27 20:52
Ludziom sie nic nie podoba
A to ze ratownik jest uśmiechnięty a to ,że karetka włącza sygnały i przestrasza biedną babcię .
Ludzie was to trzeba leczyć ale z głupoty a na to nie ma lekarstwa- 0 0
-
2013-10-27 23:16
...
Czy tylko mi się wydaje, że ten artykuł jest jakiś od czapki?
Nagryzmolone kilka zdań, które się nie trzymają całości.
Co to k***a ma być???- 1 0
-
2013-10-28 08:18
Szybkość...
Tydzień temu. Noc z niedzieli na poniedziałek. O 6.00 rano byłam nieprzytomna, tętno nitkowate. Mąż wezwał pogotowie. Karetka była w Nowym Porcie po 8 minutach - pierwsza pomóc, 20 minut poźniej byłam już w szpitalu na Zaspie - szybka interwencja, po czym decyzja o "zmianie lokalu" na szpital MSWiA. Po godzinie byłam już na odpowiednim OIOMie. Dodam, że nie mam koneksji w służbie zdrowia. Po prostu, tak u nas działają. Szybko i sprawnie - jeżeli sytuacja faktycznie tego wymaga. Na SORach spotyka się wielu ludzi z naprawdę nie zagrażającymi życiu przypadłościami. Nie dziwcie się, że czekają po kilka godzin, a poźniej leżą po kilkanaście na salach obserwacyjnych SOR. Lekarze i ratownicy - w tym czasie - ratują tych, którzy naprawdę mogą w każdej chwili umrzeć.
- 1 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.