• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Trudno mieć o cokolwiek pretensje - podsumowanie Open'era 2024

Patryk Gochniewski, Alicja Olkowska, Mateusz Groen
7 lipca 2024, godz. 08:00 
Opinie (168)

Kolejne cztery lipcowe dni minęły w mgnieniu oka. Open'er Festival 2024 przeszedł do historii. I mimo że wielu narzekało na line-up, to jednak - koniec końców - trudno nie odnieść wrażenia, że wcale taki zły nie był. Wiadomo, ktoś zawiódł, ktoś zachwycił, chciałoby się więcej gwiazd, ale też nie można oczekiwać cudów. Do tego porządna organizacja i mocno urozmaicona względem lat poprzednich oferta gastronomiczna. Jak zatem wyglądała tegoroczna edycja? Czego spodziewać się za rok? Hity i kity.



IMPREZY I WYDARZENIA Festiwale muzyczne w Trójmieście

Burza. Prequel
wrz 27
Burza. Prequel
Kup bilet
paź 6
Hér - premiera płyty "Monochrome"
Kup bilet


Hozier - koncert, jakich już się nie gra. A szkoda



Nie będę ponownie analizował poszczególnych dni, ponieważ wszystko już zostało na ten temat napisane i można to znaleźć w poniższych tekstach:

Foo Fighters - dziękuję, dobranoc. Pierwszy dzień Open'era za nami Foo Fighters - dziękuję, dobranoc. Pierwszy dzień Open'era za nami
Miało być wspaniale, a wyszło tak sobie. Dua Lipa największym zawodem Open'era? Miało być wspaniale, a wyszło tak sobie. Dua Lipa największym zawodem Open'era?
Najlepszy koncert tegorocznego Open'era? Sam Smith i jego piękna opowieść Najlepszy koncert tegorocznego Open'era? Sam Smith i jego piękna opowieść

Tu krótko opiszę sobotę, która miała mocno piknikowy charakter. Nie czuć było w powietrzu oczekiwania na jakikolwiek koncert, raczej już wszyscy czekali na koniec, ciesząc się upalną aurą. Ale po kolei - jedyny w pełni letni festiwalowy dzień należał do najmniej porywających.

Jak oceniasz tegoroczną odsłonę Open'era?

Taco Hemingway fajnie rozbujał publiczność, dobrze wypada w repertuarze, który faktycznie można nazwać rapem, celnie opisując różne problemy. Natomiast te momenty, kiedy zaprasza na scenę gości z taką ilością autotune'a, że aż brzęczy, a melodia opiera się na łomocie, mógłby sobie darować. Stać go na więcej. Widać, że się rozwija i zapewne to kwestia czasu, kiedy didżeja zastąpi zespół, a Narodowy nie będzie jedynym stadionem, który wyprzeda.

Tego dnia mieliśmy też wyczekiwany koncert Charli XCX, która niemalże rozniosła scenę namiotową. Niby to było skromne, ponieważ była sama scenie, jedynie w towarzystwie ledowej ściany, ale miało się wrażenie, jakby tam stał cały zastęp ludzi. Kapitalne, skrojone pod współczesne standardy mocnej elektroniki show. Zagrała tak, jakby to miała być nasza ostatnia impreza w życiu.

No i Hozier. Przesympatyczny Irlandczyk powrócił na Open'era po ładnych kilku latach - z większym doświadczeniem, rozmachem i świadomością własnych umiejętności. To był koncert, jakich dziś się już nie ogląda. Zwłaszcza w przypadku młodszego pokolenia artystów. Bez rozbudowanej oprawy, ale za to z kapitalnym zespołem, rewelacyjnym wykonaniem, oddaniem i wielkim ładunkiem emocjonalnym. Hozier przeprowadził nas przez utwory mniej i bardziej znane, a także największe hity z "Take Me to Church" na czele, które chóralnie wyśpiewała gdyńska publiczność.

Świetny występ. Naprawdę. Jednak nie na miarę headlinera. Zresztą sam muzyk wydawał się nieco onieśmielony rolą, która przyszło mu odegrać. Ale podołał - wszystkie jego piosenki, czy te bardziej radiowe, czy typowo bluesowe, pełne brudnych gitar, wybrzmiały naprawdę potężnie.

Wielokrotnie słyszeliśmy, że tegoroczny line-up jest słaby. Może nie jest to już złota era Open'era, ale na pewno trzeba oddać, że organizatorzy wciąż trzymają rękę na pulsie, prezentując to, co jest na topie, ale też - na ile to możliwe - starają się pożenić to z oczekiwaniami tych, dzięki którym ten festiwal mógł się z roku na rok rozwijać, czyli publiczności będącej dziś w okolicach czterdziestki.

O tym, dlaczego rynek festiwalowy przeżywa kryzys, pisałem w podsumowaniu pierwszego dnia. Ale muszę wszystkich zmartwić - dobrze już było. Teraz festiwale będą składać się z tych wykonawców, którzy chcą lub mogą wystąpić oraz tych, którzy nie mają klauzuli wyłączności u innych organizatorów. Z roku na rok lista będzie się zmniejszać. Więc trzymajmy kciuki, aby najwięksi pozostawali niezależni, a nowi zdolni wyrastali jak grzyby po deszczu.

Organizacja - jak zwykle - topowa



Nie oszukujmy się, zawsze można coś zrobić lepiej, jednak biorąc pod uwagę doświadczenie Alter Artu przy tym festiwalu, trudno jest się do czegokolwiek przyczepić. Można było czasem usłyszeć, że względem festiwali europejskich na Open'erze jest mało... festiwalowo. Że nie przykłada się wagi do atrakcyjnego przygotowania przestrzeni, tylko wszystko zostawia się partnerom wydarzenia. Może i jest w tym trochę racji, ale trzeba pamiętać, że to wszystko kosztuje, a biorąc pod uwagę już i tak wysokie ceny biletów, każda dodatkowa rzecz tylko by je jeszcze bardziej podniosła.

Co do cen biletów - wciąż uważam, że nawet teraz, kiedy karnet kosztuje około tysiąca złotych, nie jest to dużo, biorąc pod uwagę, że przez cztery dni mamy kilkadziesiąt koncertów, w tym co najmniej cztery topowych światowych gwiazd. Na każdy z tych koncertów, gdyby odbywał się pojedynczo, musielibyśmy zapłacić o wiele więcej niż 250 zł.

Warto zwrócić uwagę na ucywilizowanie strefy Shelter, która nie jest już obskurnym namiotem, a ładnym mini-kontenerem oraz całkowitą rezygnację z toi toiów, które zastąpiły kontenery sanitarne ze światłem i umywalką. W tym roku jednak nie postarali się partnerzy festiwalu, którzy postawili głównie na imprezową muzykę i proste rozwiązania. Zabrakło interaktywnych atrakcji - tu wyłamał się Netflix, który promuje nowego "Gliniarza z Beverly Hills". W tej strefie można było poczuć się jak bohater tego filmu.

Open'er to także mnóstwo dodatkowych atrakcji - teatr, muzeum, silent disco, tegoroczna nowość, czyli Dom Qultury, strefa paneli dyskusyjnych z ważnymi osobami chociażby ze świata polityki czy - jak w tym roku - wyjątkowa możliwość spotkania z Powstańcami Warszawskimi.

Jednak największym organizacyjnym atutem - z punktu widzenia życia na festiwalu - było w końcu z wyłamania się ze schematu frytki i burgery w strefach gastronomicznych. W tym roku festiwalowicze mieli okazję skosztować naprawdę wielu potraw z najróżniejszych części świata - nawet Wenezueli. Widać jednak było po kolejkach, że uczestnicy specjalnie nie rzucali się na ofertę kulinarną, ponieważ jest po prostu drogo, a też nie każdy food truck oferuje porcje, którymi można się na długo najeść.

U nas znajdziesz bilety na wszystkie koncerty w Trójmieście



Warto także odnotować fakt, że w tym roku były bardzo duże kolejki do wejścia na teren imprezy. Ale nie dlatego, że mieliśmy rekordową frekwencję, a ze względu na kontrolę bezpieczeństwa. W tym roku skupiono się przede wszystkim na narkotykach. Niektórzy musieli otwierać nawet najmniejsze pudełka. Jak dowiedziałem się od jednego z pracowników ochrony, już pierwszego dnia zatrzymano około czterdziestu osób, które próbowały przemycić środki psychoaktywne na teren festiwalu. Z drugiej jednak strony byli tacy magicy, którzy bez problemu wnosili litrowe butelki wódki - nie wiem jak, ale im się to udawało.

Open'er - do zobaczenia za rok



Wiemy już, że zdecydowanie lepiej sprzedają się bilety weekendowe, karnety czterodniowe kupują najwierniejsi fani imprezy, a pojedyncze wejściówki generują ruch, kiedy pojawia się naprawdę wielka nazwa łącząca pokolenia. Pokazał to koncert Sama Smitha.

Ale jak to będzie wyglądało za rok? Naprawdę trudno wyrokować. Rynek muzyczny nigdy nie był tak dynamiczny, jak obecnie. Sytuacja zmienia się jak kalejdoskopie. I naprawdę trudno mieć pretensje do Open'era, który cały czas stara się zadowolić wszystkich wokół, skoro nawet największe europejskie marki zmagają się z problemami.

Hity i kity | Alicja Olkowska, wydawca serwisów kulturalno-rozrywkowych:

Hity: w tym roku, mimo że line-up nie powalał i według mnie miał tylko kilka naprawdę mocnych momentów, to na Open'era zjechało więcej uczestników niż rok temu. To dobitnie pokazuje, że nie o muzykę tu już chodzi, a o imprezę, wspólne przeżywanie czegoś, niekoniecznie podczas koncertu. To są beztroskie dni i ludzie zwyczajnie takiego czasu potrzebują i cóż, nie mają w Polsce innego festiwalu z takim rozmachem i klimatem. Jeśli nie bawią się pod sceną, to idą do jednej z wielu stref, mają dużo alternatyw, więc większość powinna być zadowolona.

Na plus wypadły w tym roku ceny jedzenia: tak, są nadal wysokie, ale w większości food trucków nie wzrosły, a nawet spadły (np. frytki belgijskie są tańsze niż rok temu). Chyba sami właściciele barobusów zrozumieli, że kolejne podwyżki obrócą się przeciwko nim, mimo że sami muszą w tym roku zapłacić za wjazd na Open'era nieco więcej.

Pogoda, choć nie było bardzo ciepło (nie licząc soboty), dopisała i tylko jednego dnia openerowicze musieli skorzystać z peleryn i kaloszy. To miła odmiana dla tych, którzy pamiętają edycje w błocie po kostki lub ewakuację sprzed dwóch lat.

Tu zobaczysz wszystkie materiały wideo z Open'era 2024



Kity: niestety, ale zabrzmię jak kolejny boomer, który pamięta pierwsze Open'ery - brakuje mi dawnych headlinerów, gdy naprawdę czuło się, że do Gdyni przyjechały wielkie gwiazdy, niepodważalne legendy. W tym roku też były, choć w skromniejszym składzie. Ale też rozumiem, że czasy się zmieniły, a i publiczność ma inne oczekiwania (patrz pierwszy akapit).

Zaskoczyły mnie ogromne kolejki przed bramą Open'era w czwartek i piątek, gdy obsługa skrupulatnie sprawdzała, co wnoszą na teren imprezy festiwalowicze. Bezpieczeństwo to podstawa, jednak czuję, że można było to lepiej zorganizować.

Podsumowując: widzę, że na festiwalowym rynku jest coraz trudniej, a koncertowe giganty przejmują rynek, dlatego cieszę się, że Open'er nadal trwa i chociaż jest już czymś zupełnie innym niż 10 lat temu, to wciąż jest fenomenem i ważnym punktem na wakacyjnej mapie imprez. Do zobaczenia, mam nadzieję, za rok.

Hity i kity | Mateusz Groen, dziennikarz serwisu Rozrywka:

Hity: najlepsze koncerty to Sam Smith, który pięknie porwał publiczność, a także przeprowadził przez swoistą opowieść od początku, przez najbardziej znane przeboje, kończąc na numerach z najnowszej płyty, a także Dua Lipa - która w moim odczuciu - dała bardzo dobre show. Prócz tego warto dodać, że obecność Sheltera jest wspaniałą opcją dla wszystkich, którzy borykają się z problemami.

Kity: w tym roku, niestety, to, co w ubiegłym roku uznałem za plus, tym razem zasługuje na burę. Większość stref była jedynie nastawiona na zabawę z didżejem i tyle. Szkoda, ponieważ interaktywne zabawy były czymś ciekawym. Line-up natomiast był połowicznie dobrze ułożony. Ostatni dzień sprawił dużo biegania. Musiałem wybierać między artystami, by się na nich pojawić. Minusem były nowe toalety o dziwo. Niestety, wiele osób musiało czekać w kolejce. Prócz tego ceny także poszły w górę i to znacząco.

Niemniej impreza w tym roku była naprawdę udana. Festiwalowicze dobrze bawili się przez bite cztery dni.

Wydarzenia

Open'er Festival 2024 (42 opinie)

(42 opinie)
555 - 1143 zł
hip-hop, festiwal muzyczny, rock / punk, pop

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (168)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Siesta Festival 2024

115 - 470 zł
folk / reggae / world, festiwal muzyczny

Bait Fight - fishing festival 2024

52,50 - 95 zł
spotkanie, targi, pokaz

Jesień w ogrodzie (2 opinie)

(2 opinie)
kiermasz

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku odbyło się pierwsze święto deskorolki?