- 1 Wojtek i Agata z Life on Wheelz rozstali się (83 opinie)
- 2 Więcej dzieci trafia do opieki zastępczej i domów dziecka (100 opinii)
- 3 Opracowują test, który wykryje wiele chorób (34 opinie)
- 4 To nie metabolizm zwalnia, to my zwalniamy (120 opinii)
- 5 Latem więcej narodzin na trójmiejskich oddziałach (85 opinii)
- 6 Dzieci uzależniają się od telefonów przez rodziców? (80 opinii)
W hospicjum stetoskop zamieniła na mopa
Jako wolontariuszka myła podłogi w gdańskim hospicjum i dopiero po przypadkowym spotkaniu z koleżanką inni pracownicy dowiedzieli się, że jest lekarzem.
- Praca zawsze była moją pasją - opowiada Krystyna Cywińska, lekarka. - Pracowałam w Szpitalu Wojewódzkim na Kopernika, po drugiej stronie był areszt śledczy. Zarabiałam wtedy jakieś 20 dolarów miesięcznie, a ponieważ w areszcie zaproponowano mi pracę za dwa razy większą pensję niż w szpitalu, uznałam, że trudno, coś za coś. Chcąc utrzymać dom na jakimś poziomie, z duszą na ramieniu przeszłam na drugą stronę ulicy.
Najpierw przez pół roku kobieta przeżywała stres będąc lekarzem w więziennym ambulatorium.
- To była zupełnie inna grupa pacjentów niż ci, z którymi do tej pory miałam kontakt, ale człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić. Korzystałam z rad ludzi pracujących w areszcie i jakoś się ułożyło - mówi pani Krystyna. - Najpierw zostałam porucznikiem, chodziłam na szkolenia w mundurze i z kałachem w ręku; raz w roku miałam też zajęcia ze strzelania z pistoletu. Zastanawiałam się, po co lekarzowi pistolet, bo w myśl wszelkich zasad on i pielęgniarka mają ratować człowieka, kimkolwiek by nie był, a nie do niego strzelać. Dla mnie była to głupota, ale powiedziałam A, więc mówiłam B. W rezultacie otrzymałam stopień kapitana, budząc tym olbrzymią radość wśród koleżanek, szczególnie wtedy, gdy udało mi się wykraść mundur i pojechać w nim na imieniny przyjaciółki.
Po paru latach Krystyna Cywińska została dyrektorem więziennego szpitala.
- Nauczyłam się rozmowy ze specyficznymi ludźmi, na każdym kroku musiałam pokazywać, że się ich nie boję - wspomina lekarka. - Na początku prowokowali patrząc, ile mogą ze mnie wydusić rzeczy, leków, zgód na siłownię i jak na to reaguję. Testowanie trwało dobre pół roku i kosztowało mnie dużo nerwów. Ale potrafiłam się opanować, nigdy nie podniosłam głosu, nie użyłam wulgarnego słowa. Zdobyłam u większości opinię, że jestem ostra, ale sprawiedliwa.
Hospicjum to był zwykły przypadek. Już na emeryturze lekarka trafiła na afisz promujący rozpoczęcie kursu wolontariatu, zapisała się z ciekawości i żeby zabić czas. Regularnie chodziła na wykłady, a podczas testu końcowego denerwowała się, jak za studenckich czasów.
- Pomyślałam: Matko Boska, jaki będzie wstyd, kiedy ja, stara, nie zdam! - wspomina Krystyna Cywińska. - Na szczęście zdałam i zostałam salową. Niestety długo nie udało mi się ukryć mojego wykształcenia. Rozszyfrowana zostałam jakieś dwa tygodnie od czasu przyjęcia do hospicjum, gdy mopem wycierałam korytarz jednego z pomieszczeń. - Kryśka, na Boga! Co ty tu robisz z tym wiadrem?? - usłyszałam zdumione pytanie mojej koleżanki lekarki, która w odwiedziny przyszła do siostry oddziałowej.
Od tego momentu informacja, że salowa jest lekarzem anestezjologii rozprzestrzeniła się po hospicjum lotem błyskawicy.
- Gdyby personel placówki od razu wiedział, kim jestem z zawodu, wytworzyłaby się pewna psychologiczna bariera - uważa pani Krystyna. - Bo jak powiedzieć starej lekarce, że ma umyć podłogę, albo że kurz pod łóżkiem jest niedokładnie wytarty? Kiedy wszystko się wydało przez pewien czas wyczuwałam konsternację wśród pracowników hospicjum, jednak w końcu zostałam zaakceptowana. Przestało im przeszkadzać, że jestem lekarzem.
Parę miesięcy temu Krystyna Cywińska zamieniła mop na słuchawki; lekarz potrzebny był bardziej od salowej. W hospicjum spotyka czasem więźniów, mówi o nich, że są świetnymi pracownikami, pełnymi troski i zainteresowania. Natomiast ona sama dla niektórych stała się wręcz idolką.
- Jest pełna życia, otwarta na ludzi, człowieka chorego i cierpiącego, ma w sobie niewymuszone naturalne ciepło - wylicza Jolanta Leśniewska z Fundacji Hospicyjnej w Gdańsku. - Jednocześnie to kobieta z charakterem, mądra, dobra, chętna do pomocy. Zaraża innych pozytywną energią. Bez takich ludzi jak ona Fundacja Hospicyjna nie mogłaby działać.
Kilka tysięcy uczniów pomorskich szkół zbierało w ostatni weekend datki na rzecz hospicjów. Ogólnopolska akcji "Pola Nadziei" odbyła się już po raz dziewiąty. Jej celem jest nie tylko wspieranie hospicjów w całej Polsce, ale także informowanie o zasadach działania opieki hospicyjnej w naszym kraju. Organizator zbiórki, czyli Fundacja Hospicyjna, nadał piętnastu osobom tytuł Honorowego Wolontariusza Hospicyjnego.
Wydarzenia
Opinie (69) 2 zablokowane
-
2011-04-18 18:13
Sąsiadka:))))
Znam p.Krysię bo jest moją sąsiadką,wspaniała kobieta,uczynna,miła,zawsze uśmiechnięta.
- 3 0
-
2011-04-18 18:36
Pani doktor
Szacun. Ukłon do ziemi. Uściski.
- 5 0
-
2011-04-18 18:50
Ciekawa osoba
- 0 0
-
2011-04-18 18:57
Kochana Pani Krystyna (1)
Wielkie słowa uznania za wszystko co do tej pory zrobiła nasza KOCHANA najpierw KIEROWNIK ambulatorium , później nasza Pani DYREKTOR . Dziękujemy Ci Krysiu . Jesteś wspaniałym przykładem uczciwości i ogromnego serca dla ludzi . Życzę Ci jak najwięcej siły do dalszej pracy .
- 7 0
-
2011-04-18 20:20
Pozdrowienia dla Mamusi ;)))
- 0 0
-
2011-04-18 19:30
Podziw i Szacunek
W tak materialistycznym świecie , trudno o tak bezinteresowne i godne podziwu oddanie.Wielki szacunek dla tej Pani i brak słów aby wyrazić wszystkie emocje jakie towarzyszyły mi czytając ten artykuł
- 3 0
-
2011-04-18 19:52
Zawsze Cię Krysiu podziwiałam!
Dlaczego ? Bo wiem dla jak wielu ludzi byłaś życzliwym wsparciem i oparciem w ciężkich chwilach. Skromnie, spokojnie i z dowcipem. Dzięki !
- 5 0
-
2011-04-18 19:56
jak widac z zalaczonego przykladu (3)
zeby zostac wolentariuszem trzeba miec z czego sie utrzymac , gdzie mieszkac i miec kupe wolnego czasu . swoja droga na dlugo to zamiana stetoskolpu na mopa nie trwala - DUZY MINUS DLA MANIPULATORSKIEJ REDAKTURKI .
pania Krystyne podziwiam- 1 7
-
2011-04-18 20:17
odpowiedz "Kretowi" (1)
To prawda ,ze po okolo 40latach pracy zawodowej otrzymuje emeryture, ktora pozwala mi zyc i nie narzekac.Na emeryturze jest czasu sporo ! Od nas zalezy jak ten czas wykorzystamy.Stetoskop czyli poprostu sluchawki zamienialam na mopa na okres prawie 5 lat!!!Wiec chyba Mily Krecie okres dosc dlugi! A lekarzem nigdy sie nie przestaje byc. Pani Redaktor nic nie zmienila w moim zyciorysie
Pozdrawiam- 9 0
-
2011-04-19 20:47
cały czas brak mi w tytule "na prawie 5 lat" - pozdrawiam i dziekuje za odpowiedz
- 0 0
-
2011-04-19 08:11
odp
Też jestem wolontariuszem w hospicjum. Pracuję na pełen etat, zarabiam niedużo, tak, że po opłatach za wynajem pokoju wychodzę mniej więcej na zero. Na hospicjum poświęcam mało czasu, bo średnio 3-5 godzin tygodniowo. Wszystko jest kwestią priorytetów. W przypadku wolontariatu zdecydowanie sprawdza się powiedzenie - chcieć to móc!!
- 1 1
-
2011-04-18 21:15
Nasza Krycha
Krycha kochana, zawsze mówiłam, że jesteś Wielka! Jak dobrze, że Cię znam i mogę ugrzać się czasem przy ciepełku , które masz dla całego świata.
- 3 0
-
2011-04-18 21:32
same pozytywy
Nigdy jeszcze nie czytałem w Internecie tak wielu pozytywnych komentarzy pod jakimkolwiek artykułem. Prawie wszystkie wpisy mają kilka, kilkanaście "plusów" i żadnego negatywa.
Krysiu - brawa. Nie za artykuł, a za całokształt. Pozdrawiam i do zobaczenia, Pani Doktor ;)- 8 0
-
2011-04-18 22:13
Prośba
Ten tekst powinien wisieć na głównej przez dłuższy czas, celem pokrzepienia serc i oczyszczenia umysłów z mentalnego brudu który nas otacza.
Tak mi się górnolotnie wyrwało, ale inaczej się nie da.- 9 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.