• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kieliszek do połowy pusty, czyli klient nabity w butelkę

Julia Rzepecka
18 lipca 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (342)
Najnowszy artykuł na ten temat Rozpływa się w ustach. Dzisiaj Dzień Ptysia
Lampka wina za 28 zł zaserwowana w jednym z gdańskich lokali Lampka wina za 28 zł zaserwowana w jednym z gdańskich lokali

Wiele mówi się o tym, aby wspierać małe, lokalne biznesy. W końcu lokalny patriotyzm to nie tylko sprzątanie po swoim psie i podnoszenie papierków z chodnika, ale także wspieranie niewielkich przedsiębiorców z okolicy. To właśnie oni mają realny wpływ na rozwój dzielnicy. To oni także zazwyczaj ponoszą największe straty podczas kryzysów. Trudno jednak pałać niesłabnącym optymizmem, kiedy to właśnie małe lokalne biznesy nie doceniają swojego pozytywnie nastawionego klienta i nadużywają jego zaufania.



Co doceniasz najbardziej pijąc wino na mieście?

Odwiedzając Oliwę, zauważyłam nowo otwarty lokal - można tam zamówić kawę, herbatę, ciastko czy wino, a przy okazji kupić i poczytać książkę. Podczas wolnego popołudnia postanowiłam zajrzeć do środka.

Rzeczywiście, przy stolikach można zagłębić się w lekturze, czemu sprzyja wystrój i atmosfera, zresztą część miejsc była już zajęta. Zachęcona pierwszymi pozytywnymi wrażeniami postanowiłam zamówić lampkę wina.

Bardzo miła kelnerka pomogła mi w doborze trunku. Wybrałam półwytrawne wino polskie, z Winnicy Darłowo. Nieco zaskoczyła mnie kwota - 28 zł, ale nadal pełna ufności, że czeka mnie przyjemne popołudnie, chcąc spróbować czegoś nowego, bez problemu zapłaciłam za wino.



Po chwili do stolika przyniesiono mi kieliszek, a ja poczułam się, jakby to mnie ktoś... nabił w butelkę. To nie jego cena stanowiła problem. Zdaję sobie sprawę, że ceny wszelkich produktów i usług miesiące temu poszybowały. Jednak zawartość wyglądała raczej, jakby ktoś zostawił w pół dopitą porcję - wina było zdecydowanie mniej niż choćby ćwierć kieliszka.

Oczywiście, że w piciu wina nie chodzi tylko o to, żeby wypić jak najwięcej. Pewnie, że lepiej docenia się aromaty i smaki, smakując w małych ilościach, jednak wino to przecież nie koniak czy whisky, aby zapełnić nim tylko dno naczynia.

Każdy kieliszek wina jest inny, jednak przyjęło się, że typowa porcja tego alkoholu to ok. 150 ml. Każdy kieliszek wina jest inny, jednak przyjęło się, że typowa porcja tego alkoholu to ok. 150 ml.
Podzieliłam się swoimi spostrzeżeniami ze znajomymi, chcąc poznać ich opinię. Może to ja jestem przewrażliwiona? W odpowiedzi usłyszałam oraz przeczytałam różne komentarze.

- Wszystko zależy od procesu produkcji, może składniki usprawiedliwiają cenę, jak to bywa przy rękodzielnictwie - zastanawia się Lucyna. - Mimo to trudno mi w to uwierzyć.
- Jeśli spojrzeć matematycznie, dno kieliszka jest dość szerokie i kwadratowe, przez co objętość wina wygląda na mniejszą - zauważyła Weronika, nauczycielka matematyki. - Nie zmienia to faktu, że lepiej mieć więcej wina niż mniej - żartowała.
- Też byłam podekscytowana tym miejscem, zanim nie zamówiłam wina. To nie są ceny na Oliwę - opowiada Joanna. Jak dodaje, rozmawiała z właścicielami, którzy wprost powiedzieli, że zmniejszenie cen spowoduje, że nie będzie ich stać na wynajem. - Gdańsk Miasto Literatury chętnie "podepnie" się pod otwarcie takiego lokalu z książkami, ale dotacji już nie da - komentuje Joanna.
Węgierskie wino musujące, ale 2,5 razy droższe niż prosecco z karty Węgierskie wino musujące, ale 2,5 razy droższe niż prosecco z karty
Jedna z koleżanek, podzieliła się ze mną swoją historią, która pokazuje, że takie sytuacje zdarzają się w różnych miejscach.

- Odwiedziliśmy z mężem mały lokal z winem w Gdańsku. Po przejrzeniu karty chciałam zamówić jakieś bąbelki, w karcie kieliszek prosecco kosztował 15 złotych. Miły pan za barem zaproponował nam jednak spróbowanie "lekko musującego pomarańczowego wina z Węgier". Z ciekawości przystaliśmy na propozycję, a wino faktycznie było interesujące, ale zdziwiliśmy się bardzo płacąc rachunek - ta mała lampka wina kosztowała 38 zł! Wydaje mi się, że byłoby fair, gdyby kelner, proponując wino, podał też jego cenę, zwłaszcza że znacznie przewyższała cenę prosecco, które pierwotnie rozważałam.
Być może wina w tych kawiarniach są nadzwyczajne, a ich walory smakowe uzasadniają cenę. Może też rzeczywiście to tylko wrażenie, jakie sprawia trunek kolorem lub w pękatym kieliszku. Jednak skoro mały, lokalny biznes chce, aby dać mu szansę, czy nie mógłby sprawić, aby klient nie czuł się wystrychnięty na dudka?

Od redakcji: nie podajemy nazw lokali, ponieważ nie o piętnowanie pojedynczych miejsc nam chodzi, a raczej o zwrócenie uwagi na pewien problem w branży gastronomicznej i wrażenia klientów.

Opinie (342) ponad 20 zablokowanych

  • (1)

    Oj tam, oj tam, a pamiętacie słynnego tosta z awokado za 42 złote?
    Są chętni (tacy na literę f) do czesania na kasę, więc czemu ktoś ma ich nie czesać?

    • 12 0

    • ech wspomnienia

      ciekawe czy to miejsce z tostem jeszcze działa

      • 2 0

  • Stocznia (5)

    Dlatego też nie chodzę na Stocznie. Wolę usiąść w fajnym ogródku na Starówce i wypić kulturalnie Aperolka za niecałe 30zl, niż iść na stocznie i zapłacić za niego 40zl w plastikowym kubku.

    • 9 3

    • ej panie jarr, (2)

      Gdzie jest w Gdańsku "Starówka"? No chyba, że chodzisz na warszawską Starówkę?

      • 6 1

      • Starówka jako potoczne określenie historycznego centrum. Część mieszkańców nie zgadza się z używaniem tego określenia w stosunku do okolic Długiej, a mi to nie przeszkadza dlatego będę do woli używać określenia Starówka, kiedy tylko mi się będzie podobać. Jeżeli was to drażni to już wasz problem, nie mój. Starówka, starówka, starówka, starówka.

        • 3 0

      • tam gdzie zawsze. mamy starówkę i nie zmienisz tego swoimi wpisami

        • 3 0

    • (1)

      Co ma stocznia do Oliwy? Nie mamy Starówki w Gdańsku. W Sopocie i Gdyni też nie

      • 1 1

      • Mamy.

        A ja się z tym nie zgadzam. Mamy.

        • 1 0

  • W ankiecie brakuje 5 odpowiedzi

    Nic

    • 6 0

  • (2)

    Każdy przeszczep z zachodu na nasz rynek(np. kultura picia łiskii/wina), popularyzowany wśród snobów to zawsze był i będzie skok na kasę, nawet gdy w rodzinnym kraju przykładowy foodtrack to fajna cenowo opcja na tanie uliczne jedzenie. Z winem jest tak samo, dlatego ja olewam takie zwyczaje.

    • 14 1

    • ja bym powiedzial, ze picie wina nie generuje takiego wydarzenia na fejsiku, niz wcinanie czegos z jarmarcznej budy

      lud foodtracka

      • 2 0

    • przyjmując ten punkt widzenia wychodzi na to że u nas nie ma co i gdzie jeść

      no chyba że w barze mlecznym, może rzeczywiście to taka brutalna prawda

      • 1 3

  • ehh kiedyś by być dziennikarzem i pisać do ludzi trzeba było coś umieć, coś znaczyć, być kimś. dziś? jak widać z powyższego 'artykułu' amatorzy biorą się za robotę. nic nie wiedzą, nigdzie nie bywali i tylko hejt i oskarżenia byle się klikalo bo zabawna gra słów w tytule (nie jest to prawdą). dziennikarze nie bądźcie jak p. Julia i nie przelewajcie w klawiaturę co wam ślina na nią skapnie.

    • 10 3

  • Za bycie snobem się płaci (13)

    Taka jest prawda - chcecie udawać kogoś lepszego bo pijecie (czy jak wolicie udawać przed samym sobą: "degustujecie") wino, wielce wyszukany trunek dla "elyty", zamiast rzekomo plebejskiego piwa. Dowcip polega na tym, że kilkaset kilometrów na południe wino pije każdy, nawet robol po podstawówce - w końcu lampka wina to koszt 1-2 euro, do obiadu, na trawienie, jak znalazł. Nikt nie robi z tego nie wiadomo jakiego trunku - stąd cena adekwatna do jakości. No ale co innego w Polsce, marketing i poczucie bycia lepszym od kolegów z Iławy czy Grajewa, z którymi jeszcze 5-10 lat temu piło się harnasie po krzakach warte jest 10-krotnego przepłacenia za przefermentowany wyrób z winogron z zagrzybiałych piwnic we Włoszech czy Hiszpanii :)))

    No ale pijcie i narzekajcie, że was potem nie stać na ratę kredytu za apartament-klitkę w Garnizonie czy innym Albatrossie - najwyżej wasz alkoholizm doprowadzi do tego, że wrócicie w rodzinne strony w Polsce B, gdzie całą rodziną głosuje się na PiS :))

    Ludzie na poziomie w końcu odetchną i pójdą sobie spokojne do restauracji zamiawiając piwo z jednego z lokalnym browarów na Pomorzu bez krzywych spojrzeń 30-40 letnich nowobogackich pozerów z kompleksem niższości wobec mitycznego Zachodu :)

    Piszę to, racząc się porządnym pilsem z uczciwą goryczką. Potem biorę na warsztat porter bałtycki, bo dzisiaj zimno i pochmurno :) Na zdrowie!

    • 15 21

    • (5)

      Synem żadnego ducha nie jesteś, tylko zwykłym grafomanem z wybujałym ego. Typowy wyborca PO.

      • 13 6

      • (4)

        Za PełO tacy jak ty harowali za 3-4zł/h i było dobrze. Teraz dostaliście 500 plusy i inne rzeczy na które nie zapracowaliście

        • 4 6

        • (3)

          To se ne vrati pełowcu. Takie teksty właśnie otwierają ludziom oczy co ponownie chcecie zaserwować Polakom. Jesienią znowu PiS wygra w cuglach, a wam zostanie donoszenie na Polskę i wspominanie jak to się fajnie wyzyskiwało ludzi i nabijało milionami nogi od stołów.

          • 6 3

          • (2)

            Ochłoń, bo już odlatujesz. Polityka ci z mózgu papkę zrobiła.

            • 2 2

            • (1)

              Przecież to ty zacząłeś się sadzić do jakiejś Polski B "gdzie się głosuje całymi rodzinami na PiS", więc co ochłoń?

              • 4 3

              • Ja zacząłem? No ok, skoro nawet nie ogarniasz co kto pisał to faktycznie, spory odlot. Idź być politycznym błaznem gdzie indziej.

                • 2 2

    • (4)

      grafoman, w dodatku alkoholik.

      • 1 6

      • (3)

        Ale po co się nam przedstawiasz? To element twojej terapii antyalkoholowej?

        • 4 2

        • (2)

          chłopie, to ty tu się rozpisujesz, że o godz. 10 rano raczysz się piwem, a drugie czeka w kolejce... Jesteś bufon, grafoman i alkoholik. Chciałeś zabłysnąć, a wyszło jak zawsze. Taki masz klimat.

          • 1 5

          • Ja? Na razie to ty się kompromitujesz. Wyzywasz ludzi na forum, bo ktoś śmiał napisać o alkoholu. Nie masz nic lepszego w życiu do roboty?

            • 2 1

          • Trafił w twój czuły punkt, co nie?

            • 3 0

    • jak nuta bardziej przebija z tego wpisu? (1)

      Pils czy goryczka?

      • 1 2

      • Delikatny, ziołowo-korzenny

        • 1 0

  • Nie tylko ceny wina,

    ale rowniez hoteli, czy posilkow w restauracji i bilety wstepu na rozne atrakcje poszybowaly w Polsce tak wysoko, ze turystycznie przyjdzie chyba omijac Polske szerokim lukiem.
    Polska jest piekna, ale jest wiele innych, rownie ciekawych miejsc, w ktorych mozna spedzic fajny urlop za normalne pieniadze.

    • 14 0

  • Lampka do połowy pełna, bowiem winem należy się delektować a nie uchlewać do nieprzytomności.

    • 3 12

  • (1)

    Seta i galareta - modna przekąska z PRL-u

    Meduza i lorneta miała też skromniejszą siostrę: setę i galaretę. W obu przypadkach chodzi o setki wódki, podane razem z zakąską galaretką z zimnych nóżek, czyli galaretką wieprzową.

    Zwyczaj picia wódki w takim towarzystwie miał swoje źródło w tym, że w barach i restauracjach działających w PRL nie podawano wódki bez zagryzki. Takie przepisy wprowadziła władza ludowa, wychodząc z założenia, że pijąc alkohol na pusty żołądek, łatwiej się upić.

    Nakazywała więc podawanie amatorom mocnych trunków, drobnych przegryzek do wódki. Dwa kieliszki wódki niesione przez kelnerkę na talerzyku, na którym pośrodku królowała trzęsąca się galaretka wieprzowa, wyglądały dokładnie tak, jak na nie mówiono.

    W rezultacie wódka była wypijana do ostatniej kropli, a zakąska nietknięta. Można więc ją było sprzedać jeszcze raz.

    • 5 1

    • Czasem do wódki podawano śledzia w śmietanie, tatara, sałatkę jarzynową czy jajko w majonezie. W lepszych lokalach zagryzkę można było wybrać z lady chłodniczej, w podrzędnych barach zwykle był zestaw obowiązkowy: seta i galareta, lub w wersji podwójnej ilości wódki: meduza i lorneta.

      Dziś szybkie przekąski do wódki pijanej na stojąco, wracają wraz z modnymi ostatnio barami. To miejskie punkty spotkań, w których znajomi umawiają się na krótką rozgrzewkę przed pójściem do klubu. Tworzone są na wzór angielskich pubów, gdzie trunki popija się na stojąco przy barze. Ale zyskały też nasz lokalny koloryt zaczerpnięty z warszawskich przedwojennych barów czy lokali pamiętających czasy PRL-u.

      • 4 0

  • Skracajac do paru słów : (1)

    Nie stać mnie na ten aspekt Gdańska.

    • 14 0

    • Zwięzłość

      trzeba cenić

      • 5 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Bufet Włoski w Sheraton Sopot (1 opinia)

(1 opinia)
240 zł
muzyka na żywo, degustacja

Niedzielne obiady z muzyką na żywo

187 zł
muzyka na żywo

Wakacyjny live cooking | Kulinarne podróże z The Kitchen

170 zł
degustacja, spotkanie

Najczęściej czytane