• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Promotorzy czy cwani naganiacze? Dla restauracji są na wagę złota

Ewa Palińska
11 lutego 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 
Główne zadanie promotora to zrobić wszystko, aby gość skierował swoje kroki do reklamowanego lokalu. Mimo tłumów, jakie przechadzają się latem po najpopularniejszych trójmiejskich deptakach, nie jest to wcale zadanie proste - wymaga nie tylko determinacji, ale też i sprytu. Główne zadanie promotora to zrobić wszystko, aby gość skierował swoje kroki do reklamowanego lokalu. Mimo tłumów, jakie przechadzają się latem po najpopularniejszych trójmiejskich deptakach, nie jest to wcale zadanie proste - wymaga nie tylko determinacji, ale też i sprytu.

Mieszkańcy mają ich chwilami dość, turyści chętnie korzystają z podpowiedzi i odwiedzają promowane przez nich restauracje. Właściciele lokali natomiast otwarcie przyznają, że bez pomocy "naganiaczy" obroty spadłyby nawet o kilkadziesiąt procent. Jak wygląda praca promotora i czy jest to zajęcie opłacalne?





Jaki jest twój stosunek do promotorów trójmiejskich lokali?

Ta praca nie cieszy się dobrą sławą i przyczynili się do tego w dużej mierze ci, którzy przecierali szlaki obecnym promotorom.

- Podeszliśmy do tego dość nieudolnie - przyznaje Marcin pracujący jako naganiacz na sopockim Monciaku od 2011 do 2013 r. - Dziś wiele miejsc organizuje szkolenia, od promotorów wymaga się wysokiej kultury osobistej. Przed dekadą mówiono nam tylko tyle, że mamy za wszelką cenę ściągnąć ludzi do restauracji. I my traktowaliśmy to bardzo dosłownie. Zamiast promowania własnego miejsca woleliśmy oczerniać konkurencję. Konkurencja robiła to samo, przez co zła fama się niosła i w rezultacie więcej było z tego szkody niż pożytku. Spacerowicze podchodzili do nas nieufnie i nie chcieli korzystać z zaproszeń. To nas frustrowało, stawaliśmy się bardziej natarczywi, niejednokrotnie wręcz chamscy. Nie byliśmy żadnymi promotorami, tylko właśnie naganiaczami. Wiele osób oburza się na to określenie, bo jest wyraźnie nacechowane pejoratywnie. Moim zdaniem w pełni sobie na nie zasłużyliśmy, choć posługiwanie się nim w odniesieniu do dzisiejszych promotorów uważam za krzywdzące. To już zupełnie inna bajka.

Klubowi naganiacze: problem czy normalność? - artykuł z 2011 r.



Dobry promotor na wagę złota



Restauratorzy zgodnie przyznają, że wystawienie na ulicę swojego człowieka to dla nich najskuteczniejsza forma promocji. Szczególnie jeśli lokal nie znajduje się "na widoku".

- Stawialiśmy kiedyś tablice w formie drogowskazu, rozdawaliśmy ulotki, ale obroty podkręcił nam dopiero dobry promotor. I to od razu o 20-30 procent - opowiada właściciel jednej z sopockich restauracji. - Podkreślę to raz jeszcze - dobry promotor! Osoba, która ma wysoką kulturę osobistą, wzbudza zaufanie. Ktoś, kto przekona potencjalnych klientów, żeby się zatrzymali na krótką rozmowę, a później zjedli we wskazanym przez niego miejscu, nie wywierając przy tym na nikim żadnej presji. To jeden z powodów, dla których w jednych restauracjach zawsze jest komplet, a inne świecą pustkami.
O ile dobry promotor potrafi znacznie podnieść obroty, typowy naganiacz tak zniechęci klientów, że nie wejdą do lokalu nawet wówczas, jeśli początkowo mieli to w planach.

- Nie będę ukrywała, że niesamowicie nas cieszy nieudolność naganiacza naszych konkurentów - opowiada Magda, kelnerka z restauracji znajdującej się w okolicy Złotej Bramy w Gdańsku. - Ten człowiek jest nachalny, chyba nawet nie mówi po polsku, a w czasie pandemii zdecydowana większość przechodniów to Polacy. Zaczepia nawet mnie, chociaż na pewno kojarzy mnie z widzenia i wie, że pracuję w sąsiednim lokalu. Jaki zatem ma w tym interes, poza wkurzaniem mnie? Efekt tej nieudolności jest widoczny gołym okiem - restauracja, która go zatrudnia, często świeci pustkami. Tak więc czasy cwanych naganiaczy, na szczęście, bezpowrotnie się skończyły. Dziś i w tej profesji opłaca się profesjonalizm.

"To będzie nasz gwóźdź do trumny" - gastronomowie o remoncie Długiego Pobrzeża



Jeszcze kilka lat temu na trójmiejskich deptakach można było spotkać trzymaczy, którzy stali przy swojej reklamie minimum 7 godzin, za co płacono im ok. 50 zł za dzień. Bo wystawić stojak z reklamą wcale nie było tak prosto, a człowieka z kijem i owszem. Jeszcze kilka lat temu na trójmiejskich deptakach można było spotkać trzymaczy, którzy stali przy swojej reklamie minimum 7 godzin, za co płacono im ok. 50 zł za dzień. Bo wystawić stojak z reklamą wcale nie było tak prosto, a człowieka z kijem i owszem.

Nie taki diabeł straszny, czyli o zaletach pracy promotora



Ta profesja nie cieszy się dobrą sławą. Jeśli przeszukamy internet w poszukiwaniu ogłoszeń o pracę w charakterze promotora, w pierwszej kolejności zapewne trafimy na liczne argumenty, aby takiego zajęcia się nie podejmować. Nie brakuje jednak osób, które w charakterze promotora lokalu pracują latami i uważają to zajęcie za satysfakcjonujące.

- Myślę, że krytyczne opinie na temat pracy promotora pochodzą od osób, które po prostu nie miały predyspozycji do wykonywania takiej pracy - opowiada Tomek studiujący aktorstwo. - Jeśli lubisz ludzi, jesteś towarzyski, bywasz czarujący, a nie natarczywy, do tego znasz języki obce w stopniu komunikatywnym, będzie to dla ciebie idealna praca. Ja uwielbiam to zajęcie, bo na ulicy czuję się jak na scenie. Mam zatem okazję przećwiczyć to, czego uczę się w szkole aktorskiej.
Promowania restauracji na ulicach podejmują się najczęściej ludzie młodzi, ceniący sobie przede wszystkim elastyczne godziny pracy i niemałe zarobki.

- Pracę kelnerki trudno mi było pogodzić ze studiami. Tu mam czas bardziej elastyczny - sama ustalam sobie godziny - opowiada Alicja, pracująca na Zielonym Moście w Gdańsku. - Oczywiście celuję w takie, kiedy ludzi na ulicach jest najwięcej, bo oprócz stawki godzinowej mam też prowizję od przyprowadzonego "stolika". W moim własnym interesie jest więc to, żeby obłożenie było jak najwyższe.
Promotorzy od przeszło 10 lat wpisani są w krajobraz trójmiejskich deptaków. Zdaniem restauratorów to najskuteczniejsza forma reklamy. Na zdj. naganiacz na sopockim Monciaku, 2016 r. Promotorzy od przeszło 10 lat wpisani są w krajobraz trójmiejskich deptaków. Zdaniem restauratorów to najskuteczniejsza forma reklamy. Na zdj. naganiacz na sopockim Monciaku, 2016 r.

Chcesz być dobrym promotorem? Opracuj strategię



Czy czasy, kiedy praca promotora kojarzyła się z chamstwem i natarczywością, bezpowrotnie minęły?

- Zdarzają się cały czas czarne owce, przez co ludzie ciągle mają nas za naganiaczy, a nie promotorów - opowiada Dima, który dzięki takiej pracy od trzech lat, latem, opłaca sobie wakacje nad morzem. - Zdarzyło się, że zostałem przez typa zwyzywany tylko dlatego, że nie chciałem się zatrzymać i go wysłuchać. Innym razem poleciały chamskie komentarze pod adresem mojej dziewczyny. Lokali jest mnóstwo, każdy walczy o klienta, więc rozumiem frustrację. Przekonałem się jednak, że ona do niczego dobrego nie prowadzi, bo można łatwo klienta do siebie zrazić. I nie zarobi się wtedy nic.
Czasem opłaca się też działanie strategiczne.

- Początkujący promotorzy wychodzą z założenia, że każda osoba przechodząca obok może być ich potencjalną "ofiarą". Z kolegą, który w ubiegłoroczne wakacje promował lokal obok mnie, doszliśmy do wniosku, że zaczniemy pracować mądrze, a nie dużo. I to nam się opłaciło - mówi Dima. - Choć promowane przez nas restauracje znajdują się po sąsiedzku, ich profil jest zupełnie różny. Zdarzało się więc, że ktoś nie chciał skorzystać z mojego zaproszenia, bo taka kuchnia mu po prostu nie odpowiadała, ale np. chętnie poszedłby do lokalu promowanego przez kolegę. No i sobie tych klientów wzajemnie naganialiśmy, kiedy wyczuliśmy, że absolutnie nie przekonamy ich do swojej oferty. Jeśli byśmy tego nie robili, takie osoby poszłyby dalej i żaden z nas nic by z tego nie miał. A tak prawie pełne obłożenie u szczytu sezonu miały oba promowane przez nas lokale.

Cuda na kiju, czyli "trzymacze" i żywa reklama - artykuł z 2012 r.



Na sopockim Monciaku promotorzy walczą o każdego klienta. Na sopockim Monciaku promotorzy walczą o każdego klienta.

Ile zarabia promotor?



Stawka godzinowa najczęściej zaczyna się od 20 zł/h brutto, ale jeśli ktoś się sprawdzi, może liczyć na znacznie więcej.

- Dobry promotor jest wart każdych pieniędzy, bo przecież dzięki niemu mamy większe obroty - opowiada menadżer jednej z gdańskich restauracji. - W zeszłym roku zaczęliśmy od stawki 22 zł, a finalnie płaciliśmy chłopakowi 35 zł i 4 proc. od stolika. Był wart tych pieniędzy, bo niemal przez cały czas, kiedy pracował, w restauracji mieliśmy komplet.
Wiele lokali daje wybór formy wynagrodzenia - stawkę godzinową bądź stały procent od rachunku osób, które się przyprowadziło. Starzy wyjadacze radzą jednak, aby - jeśli jest taka możliwość - decydować się na tę pierwszą opcję.

- Na pewno jest bezpieczniejsza, bo nawet jeśli przyprowadzisz ludzi, to potem przy rozliczeniu pojawiają się wątpliwości i stawka bywa zaniżana - opowiada Ania, promująca latem jedną z sopockich kawiarni. - Poza tym zdarzają się momenty, kiedy mimo usilnych starań nie da się przekonać nikogo. Przy pracy za procent od utargu stałabym na ulicy za darmo. Zdecydowanie rekomenduję stawkę godzinową i negocjację podwyżki, jeśli np. po miesiącu pracy okaże się, że jesteście świetnymi pracownikami i podbiliście knajpie obroty.
Promotorom zdarza się też otrzymywać napiwki. I to nawet od tych, których zaprowadzili do zupełnie innej restauracji niż ta przez nich promowana.

- Kiedyś podszedł do mnie pewien Norweg i zapytał, gdzie mógłby się uroczyście oświadczyć - wspomina Martin. - Promowałem wtedy pewną sieciową pizzerię i nie miałem sumienia kierować go tam. Zaprowadziłem go wraz z partnerką do klimatycznej restauracji, trzy ulice dalej. Po dwóch godzinach wrócił i dał mi 100 euro w ramach podziękowania. Często zdarza się, że goście, szczególnie zagraniczni, wychodząc z restauracji, odwdzięczają się napiwkiem osobie, która wskazała im lokal. To bardzo miły gest, bo pokazuje, że nasza praca ma sens.

Opinie (133) ponad 10 zablokowanych

  • (2)

    Od czasu gdy politycy miejscy na Starym Mieście w Gdańsku obstawili wszystkie parkingi parkometrami, jeżdżę do Garnizonu we Wrzeszczu. Wam też polecam!

    • 4 10

    • Garnizon jest płatny 24/7 przecież?

      • 8 3

    • Garnizon buahaha ceny z d... i płatne parkingi. Polecaj takim jak ty wyczesanym rurkowcom z kartami mamy lub taty, a nie nam.

      • 7 1

  • Nie wchodzę do restauracji, które korzystają z naganiaczy..

    Mnie to irytuje. Powinni tego zakazać. Staram się nie chodzić długą tylko ogarną.

    • 28 1

  • Tytuł (1)

    Ostatni raz w restauracji byłem 4 lata temu.

    • 13 1

    • Pokutę odprawiłes, więcej grzechów nie pamiętasz?

      • 0 3

  • (1)

    to bardzo wkurzające jak zaczepiają i naganiają..każdy wie czy chce się napić,zjeść i sam wie kiedy wejść i skorzystac... niedopuszczalne jest również naganianie do burdeli...stoją takie panienki a i chłopcy i naganiają...to jakiś horror..idac długą 6 razy zostałem zaczepiony i naganiany...nie zycze sobie...a nawiasem mowią jak wam nie wstyd-młodzi ludzie żeby w ten ohydny sposób zarabbiać na swoje potrzeby..jest wiele innych zająć...ale to wasz wybór....ja nie zyczę sobie aby ktokolwiek mnie zaczepiał i naganiał,namwaił do czegokolwiek!!!!!!!!!!!!

    • 24 2

    • Jak są tacy cwanie niech sami zaczną oferować swoje usługi cielesne a nie turystów a co gorsza lokalsów napastują, gonić to dziadostwo natarczywe

      • 3 0

  • jak widzę naganiacza (promotor w tym kontekście brzmi równie dumnie jak konserwator powierzchni płaskich) to wiem, że do takiej knajpy nie pójdę. czy to w PL czy zagranicą.

    • 19 3

  • Niestety dla mieszkańców ulic, na których są naganiacze to problem. (4)

    Na początku załatwiałem temat krótkim "dziękuję", teraz mijam ich obojętnie, bo ile można.
    Wiem, że to ich praca, ale dosyć mam tego nękania.
    Sorry, nie chce mi się z nimi codziennie gadać.

    • 106 3

    • !!!! (3)

      Po pierwsze ludzie nie mieszkają na ulicach to jest raz a dwa że chodzisz obojętnie to też jest wyrazem braku kultury z twojej strony tępaku

      • 2 27

      • Hola hola.!!! Gdzie tu brak kultury? (1)

        Przeszedł obojętnie, a przecież mógł dać w mordę... (w miejsce kropek wstaw ostatni wyraz że swojego komentarza)

        • 7 0

        • Już po uprzejmosciach?jak tak można .

          • 0 0

      • ze strony cwanego naganiacze brakiem kultury będzie i nie skorzystanie z ich łaskawej oferty ;) arogancja wasza nie ma granic

        • 1 0

  • "Promotorzy" to zakała miasta

    Jeśli idą dwie osoby i rozmawiają, a taki "promotor" przerywa swoją wiązankę bluzgów, którą właśnie słał do kolegi opisując swój marny los i pyta "czy chcemy coś zjeść", to nie widzę żadnego powodu, aby takie zachowanie tolerować. W ciągu przejścia przez Długą od bramy do bramy można być tak zaczepionym dziesięć razy. Dziesiąty natręt niech nie liczy na taryfę ulgową.

    • 18 1

  • Opinia wyróżniona

    Zazwyczaj mnie wkurzaja (3)

    ale rozwalil mnie kiedys jeden promotor. Zaczepil jakiegos chlopaka na ulicy i zapytal "masz ochote zrobic dzis wieczorem cos szalonego, np. zjesc schabowego?" :)

    • 89 6

    • Czyli do nękania ludzi dochodzi jeszcze pajacowanie.

      • 31 8

    • Odpowiedziałem Nie bo uwielbiam życie na krawędzi dlatego idę na pizzę pepperoni super hot

      • 16 1

    • Gdzie maski z 2000

      • 0 0

  • Unas niema restauracji tylko knajpy dlatego sa potrzebni naganiacze ,Do dobrej restauracji trzeba rezerwować stoliki z

    Do dobrej restauracji trzeba rezerwować stoliki z wyprzedzeniem

    • 13 1

  • Zaczepiający

    Najgorsi są ci zaczepiający do tych klubów jak cocomo w Sopocie. Biegną za tobą całym monciakiem i nie przeszkadza in ze powiesz ze nie jesteś zainteresowany. Normalnie nękanie!

    • 22 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane