Gdańscy urzędnicy już wkrótce wskoczą na rowery
Są czarne, lekkie, zgrabne, amerykańskie i jest ich 16 - takie są składaki dla urzędników gdańskiego magistratu. Dzięki nim i jednemu rowerowi elektrycznemu urzędnicy mają sprawniej i szybciej załatwiać sprawy w rozrzuconych po mieście wydziałach.
- Są to składaki, podobne do polskiego Wigry 3. Te jednak są amerykańskiej firmy Dahon. Dzięki niewielkim rozmiarom i możliwości łatwej regulacji, bez problemu będą mogły z nich korzystać kobiety i mężczyźni niezależnie od wzrostu - wyjaśnia Remigiusz Kitliński, urzędnik opiekujący się rowerowymi sprawami w Gdańsku.
Rowery mają niewielkie, 20-calowe koła, czarny lakier, są wyposażone w specjalny bagażnik, przystosowany do przewożenia urzędniczych dokumentów. Ponadto mają antyprzebiciowe opony, dzięki czemu urzędnicy nie muszą się obawiać złapania gumy na ulicy. Dużą ich zaletą jest też to, że są lekkie - ważą około 11 kg. Dla porównania rower miejski holenderski waży około 20 kg.
Tyle samo waży jeden rower elektryczny, w eleganckim bordowym kolorze. Jego wagę zwiększa silnik i bateria. Na jednym ładowaniu będzie mógł przejechać 30 km. Silnik ma zagwarantować, że użytkownik roweru nie dotrze na żadne spotkanie spocony.
Ale także zwykli urzędnicy chcieliby korzystać z miejskich rowerów. Najpierw będą musieli zgłosić zapotrzebowanie na rower w elektronicznym grafiku, a następnie zgłosić się po kluczyki. Jeśli statystyki pokażą, że po rowery ustawiają się kolejki, miasto może kupić ich więcej.
"Roweryzacja" urzędników, czyli kupno rowerów, budowa wiaty i stworzenie systemu wypożyczania, kosztowała 60 tys. zł, ale miasto wyłożyło tylko 15 proc. tej kwoty, czyli 9 tys. zł. Reszta pochodzi z funduszy środowiskowych Unii Europejskiej.
Zapewne nie byłoby potrzeby kupowania rowerów, gdyby wypaliła szumnie zapowiadana w zeszłym roku inwestycja Miejskich Rowerów. Zakładała ona utworzenie dwóch stacji bazowych w okolicy urzędu. Niestety prywatnemu inwestorowi nic z tego nie wyszło, bo wycofał się inwestor.
Miejsca
Opinie (259) ponad 10 zablokowanych
-
2012-03-15 12:02
Kupili po 1200 z rabatem
A polski składaczek Wigry można kupić po 3,5 stówy
www.arkus.sklep.pl/rower-skladak-wigry-niebieski-2011-p-1269.html- 2 0
-
2012-03-15 12:35
aha
inwestorowi nie wyszło bo wycofał się inwestor.
- 0 0
-
2012-03-15 12:36
Mam taki sam...
ale krajowy, rocznik 1971,piękny czerwony "SOKÓŁ LUX", produkcji ROMET, ma przerzutkę Shimano i bagażnik! Jest piękny i kocham go! Wniosłam go w posagu w moje małżeństwo.
Jak będę coś załatwiać w magistracie, to papiery hop na bagażnik i do Gdańska!
A może spotkam po drodze urzędnika.....- 0 0
-
2012-03-15 12:38
Brak słów
Schizofrenia magistratu
- 0 0
-
2012-03-15 12:51
omg - co to za składaki?
Faktycznie - lekka przesada 60.000 zł za 16 składaków (średnio po 3750 zł/szt). Ja rozumiem, że są dofinansowania (zapewne unijne) - ale szczerze mówiąc nie chce mi się wierzyć, że urzędnicy miejscy będą regularnie korzystali z tych rowerów.
Heh - zwizualizowałem sobie taką sytuację jakby to urzędnik wybrał się np na Dolne Miasto albo starą Orunię takim rowerkiem załatwić sprawę... :)
Wracając do kwestii - w ubiegłym roku sam kupiłem za niecałe 900 zł brutto NOWY rower trekkingowy (z legalnego źródła, w sklepie), polskiej marki Kross, z kołami 28", pełną amortyzacją. Codziennie dojeżdżam nim do pracy i faktycznie jest ekstra. Tak więc nie widzę racjonalnego wytłumaczenia dla takiej rozrzutności przy zakupie składaków...
No ale pewnie to znowu kwestia publicznych przetargów, niezbyt dobrze skonstuowanej specyfikacji (lub napisania jej pod kogoś)...- 0 0
-
2012-03-16 15:05
Drogie zabawki
Wychodzi po 3750 PLN za sztukę.
Na Allegro można kupić trekka już od 700 PLN. Za 1500 PN już można fajny bicykl zakupić.
Trochę słaby biznes.
Z tych funduszy można było kupić 30-35 rowerów dla jakiejś szkoły.
Ale o kim najpierw myśli magistrat?- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.